a jednak od pewnego miejsca czytało mi się ten "Solaris" jako (nieco kafkowską) parbolę możliwych postaw jednostki wobec Wszechświata. Postawy tam zaprezentowane są trzy (pisałem o tym do znudzenia) - ucieczka w pracę i emocjonalny dystans, ucieczka w nałogi i cynizm, i ucieczka w miłosć zagłuszajacą głos rozsądku. Z którym jednak z bohaterów się utożsamiamy? Z Kelvinem, bo oglądamy stacje jego oczami. Z tym, który wybrał (ślepą) miłość. A zatem w "Solaris" pobrzmiewa mi beatlesowskie "love is all you need".
By
QWłaśnie szkoda, że wachlarz możliwych postaw wobec wszechświata zamknął
się tylko w takich destrukcyjnych, kanalizacyjnych opcjach...No ale z wizją
szanownego autora nie będziemy dyskutować.
Widziałam film parę razy ( z Clooney'em). Lubię tą ekranizację. Mimo tego, że
jest dość swobodą interpretacją tekstu źródłowego ma swój klimat, swoją
delikatność, nieprzegadanie.Muzyka chyba nie mogła być lepsza.
Ja w "Solaris" poza wiadomymi walorami
psychologizmu kosmicznego cenię jednak bardzo tak zwane "opisy przyrody".
Kilkakrotnie analizowałam sobie każdy z opisów "oceanu" . Każdy jest inny,
każdy mieni się swoim kolorytem i kładzie nacisk na różnorodne oblicza i stany
planety. Dobór środków językowych i ich zastosowanie rozkłada mnie na
łopaty za każdym razem jak to czytam. Lubię się tak po prostu rozkoszować
pięknem języka w tych opisach. Ileż tam kolorów, odcieni, melanżów...ech
Dlatego w filmie mi tego brakowało ale wiadomo, że nijak tego przenieść
na ekran nie można. Chyba, że za pomocą jakiś wyrafinowanych technik
animacji komputerowej...A jednak tak sobie umyśliłam,że to niesłychane
multum opcji wyglądu jest zobrazowaniem bogactwa "duchowego" oceanu.
Ech...wróćmy na Solaris...
Q a nie przywodzi Ci to na myśl takiego obrazu myślącego mózgu? Gdzie
w zależności od stanu umysłu pracuje inna jego część i ta świeci się na
"pdglądzie" ?