Myślę podobnie do tzoka - wg mnie rzecz w tym, że Corcoran odtworzył tym skrzynkom cały świat na ludzki wzór - w sensie, że istoty te wiodą człekopodobny żywot, ograniczony w czasie.
Nie różnimy się w tym zdaniu, ponieważ z całą pewnością te istoty są przekonane, że tak jest. Na tym polega sztuczka. Różnica zdań z tzokiem polega jedynie na tym, czy ta symulacja jest zupełna w zestawieniu z prawdziwym światem (zakładając, że my nie stoimy na półkach). Czy też składa się z gotowego zestawu określonych, nagranych sytuacji, spomiędzy których można wybierać. Różnica polega na tym, że aby a priori określić wszystkie sytuacje, w jakich może znaleźć się jeden, żywy człowiek (mam tu na myśli: utrwalić uprzednio na taśmie), trzeba stworzyć model całego wszechświata, a w każdym razie tego bąbla czasoprzestrzeni, który dla niego będzie ograniczony horyzontem zdarzeń. Wszelkie wydarzenia wewnątrz horyzontu zdarzeń, jaki nas otacza, mają wpływ na nasz los. Nawet tło mikrofalowe wysłane ku nam prawie 14 mld lat temu. To jest niemożliwe.
Można natomiast ograniczając liczbę wersji do kilku pozostawić indeterminizm. Niezależnie do ilu wersji bieżących to ograniczymy (dziesięciu, stu, miliona) - spadniemy z "prawdziwej lub praktycznej nieskończoności" do ściśle określonej ich liczby. I to jest jakościowa różnica, którą widzę, trzymając się tego, że los tych istot pobierany był z uprzednio zapisanych taśm.
Corcoran zastrzega się, że z bębna nie idzie z góry utrwalony wzorzec, jak muzyka z płyty, czyli to co przeżywają istoty nie jest deterministyczne i sam Corcoran do końca nie wie, co je czeka, aczkolwiek zna ich życie w zarysach. Indeterminizm można jednak uzyskać niezwykle skromnym zasobem danych. Idealne wahadło sztywne ustawione dokładnie pionowo nad osią obrotu na skutek fluktuacji opadnie, po czym poruszając się bez tarcia wykona obrót i wróci do dokładnie pionowego położenia. Kwestia, w którą stronę następna fluktuacja spowoduje kolejny obrót jest w tym analogowym modelu (zgodnym z duchem opowiadania Lema) całkowicie niedeterministyczna, choć jest to tylko kawałek pręta metalowego nanizanego u jednego końca na ośkę.
Corcoran podkreśla indeterminizm świata skrzyń, bo to bardzo ważne - ale dla niego, nie dla skrzyń! Istoty muszą mieć wolną wolę, ich życie musi być przypadkowe, a on ma mieć możliwość jego zmiany - inaczej nie byłby bogiem a nędzna podróbką, poruszającą doskonałymi - ale kukiełkami. Po prawdzie jednak istoty nie poczułyby żadnej różnicy, gdyby z tego bębna faktycznie płynął gotowy los jak muzyka ze zdartej płyty. Nie sądzicie? Jak mogłyby się zorientować? W żaden sposób, tylko Corcoran sam przed sobą musiałby przyznać, że nie jest bogiem, a jego bardzo nędzną namiastką, erzacem, a to by mu się nie podobało.
Inna kwestia, która przyszła mi na myśl, to to, że Lem uczynił Corcorana inteligentnym, ale wariatem, szalonym naukowcem. Tylko wariat mógł stworzyć świat i myślące istoty, dla próżnej chęci bycia bogiem (lub... Bogiem). Jedyną funkcją tych istot jest zaspokojenie pustego pragnienia Corcorana by być bogiem. Ciekawe, nie? W innym opowiadaniu Lema wariat stworzył nieśmiertelną duszę swej żony, którą po namowach Tichego unicestwił... Chyba wiele to mówi o tym, co o "problemie Boga" sądził Lem...