Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1377206 razy)

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1185 dnia: Września 20, 2007, 03:16:37 pm »
Cytuj
"Władca pierścieni" na TVN to porażka, przecież to z wszystkimi reklamami, to chyba z 6 godzin trwa, to można się udusić własną poduszką z rozpaczy :o

Toteż można nagrać a potem oglądać przewijając reklamy. (Chociaż np. ja "Władcę..." obejrzałem z niekłamaną przyjemnością, ale jakoś - póki co - nie czuję potrzeby wracania do tego filmu.)

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1186 dnia: Września 20, 2007, 03:19:28 pm »
Cytuj
wszystko popsują...

Spoiler alert!!!

Spoko, przeżyje. W końcu Cameron nawet "Solaris" happy end dodał (na tragedię pozwolił se tylko raz, w "Titanicu").

Rachel

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1187 dnia: Września 20, 2007, 03:49:19 pm »
Cytuj

Spoko, przeżyje. W końcu Cameron nawet "Solaris" happy end dodał (na tragedię pozwolił se tylko raz, w "Titanicu").
Z tego co pamiętam, to "Solaris" reżyserował Soderbergh i dobrze, bo Cameron jeszcze byłby skłonny słodkiego Leonardo w głównej roli obsadzić, a tego bym nie zdzierżyła 8-)

A w ogóle skąd wniosek, że "Solaris" kończy się happy end'em? ::)

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1188 dnia: Września 20, 2007, 03:54:28 pm »
Cytuj
Z tego co pamiętam, to "Solaris" reżyserował Soderbergh i dobrze, bo Cameron jeszcze byłby skłonny słodkiego Leonardo w głównej roli obsadzić, a tego bym nie zdzierżyła 8-)

Ale Cameron był producentem i posiadaczem praw, zresztą pracowali z Soderberghiem jako jeden team, wspólnie do zdjęć paparazzi'm pozowali...  8-) Mówiąc serio Cameron jest na tyle silną osobowością, że (niezależnie od tego, że pewnie dał Soderberghowi sporą swobodę) w produkowanym przez niego filmie nic nie przeszłoby bez jego akceptacji. (Podobnie postępują Spielberg i Lucas.)

Cytuj
A w ogóle skąd wniosek, że "Solaris" kończy się happy end'em? ::)

A jak nazwać ten bełkotliwy finał psujący niezły film, gdy Harey, pardon Rhea mówi "Wszystko zostało nam wybaczone" i obejmuje Kelvina?



Za to tego filmu zatytułowanego "Pterodaktyl" zdecydowanie ani nie obejrzę, ani nie polecę. Już na podstawie samego opisu.
« Ostatnia zmiana: Września 20, 2007, 06:07:31 pm wysłana przez Q »

Terminus

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1189 dnia: Września 21, 2007, 02:29:09 pm »
To jest daleko idąca nadinterpretacja... Skoro Soderberghowski Kelvin np. umierał, to mógł widzieć w tym czasie co dusza zapragnie...
Ale to wcale nie znaczy, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. In fact, nie wiadomo ani czy ta scena była jawą czy snem, ani czy nie była wspomnieniem, i czy w ogóle miała miejsce.

Autorem scenariusza był też Soderbergh, wątpię, żeby siedzieli przy kominku z Cameronem i by drugi dyktował pierwszemu. Chyba S. by na to nie poszedł.

A w ogóle, to podzielam pogląd Tarkowskiego mówiący, że kino wcale nie powinno zajmować się adaptacjami. Gdyby odebrać filmowcom prawo do tworzenia tego, co wydaje im się słuszne, to dostawalibyśmy wyłącznie wizualizacje książek, ich ekranizacje dosłowne. Powstawałyby wyłącznie szmiry pokroju Władcy Pierścieni i Harry'ego Pottera, które to dwa filmy łączy ta sama metoda: praktycznie fanatyczna zgodność scenariusza z oryginałem powieściowym i wizualny rozmach. Dostajemy w efekcie film, który nie jest niczym innym, niż, że się tak wyraże, skrótem wyobrażeniowym - albowiem czytelnik powieści byłby w stanie wyobrazić sobie dokładnie to samo. Po co marnować taśmę na takie filmy? Odpowiedź jest chyba oczywista - dla pieniędzy. Ale to nie ma nic wspólnego ze sztuką, a jedynie z prostytucją artystyczną i tworzeniem wyzwań dla Industrial Light & Magic.

Prawdziwy film powinien być Filmem, strumieniem obrazów którego nie można przelać na karty książki, i który z takiego przelania sam nie powstał. Niech ktoś napisze książkę na podstawie Nostalgii, Inland Empire, czy jakiegokolwiek filmu nie ograniczającego się do czystej narracji, a wykorzystującego techniki dostępne wyłącznie dla kina - to dokona niemożliwego. I żal ogarnia słysząc o filmach, których twórcy zdają się nie wiedzieć, że to, co trzymają w ręku, to kamera.

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1190 dnia: Września 21, 2007, 03:17:30 pm »
Cytuj
To jest daleko idąca nadinterpretacja... Skoro Soderberghowski Kelvin np. umierał, to mógł widzieć w tym czasie co dusza zapragnie...
Ale to wcale nie znaczy, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. In fact, nie wiadomo ani czy ta scena była jawą czy snem, ani czy nie była wspomnieniem, i czy w ogóle miała miejsce.

Są i tacy, co słabiutki film "Total Recall" bronią, tłumacząc, że wszelkie paralogizmy wynikają z tego, że akcja filmu toczy sie de facto w VR - więc na upartego wytłumaczyć da się wszystko. Wolę jednak filmy, które bronia się same, bez pomocy spolegliwych krytyków.

Cytuj
A w ogóle, to podzielam pogląd Tarkowskiego mówiący, że kino wcale nie powinno zajmować się adaptacjami. Gdyby odebrać filmowcom prawo do tworzenia tego, co wydaje im się słuszne, to dostawalibyśmy wyłącznie wizualizacje książek, ich ekranizacje dosłowne. Powstawałyby wyłącznie szmiry pokroju Władcy Pierścieni i Harry'ego Pottera, które to dwa filmy łączy ta sama metoda: praktycznie fanatyczna zgodność scenariusza z oryginałem powieściowym i wizualny rozmach. Dostajemy w efekcie film, który nie jest niczym innym, niż, że się tak wyraże, skrótem wyobrażeniowym - albowiem czytelnik powieści byłby w stanie wyobrazić sobie dokładnie to samo. Po co marnować taśmę na takie filmy? Odpowiedź jest chyba oczywista - dla pieniędzy. Ale to nie ma nic wspólnego ze sztuką, a jedynie z prostytucją artystyczną i tworzeniem wyzwań dla Industrial Light & Magic.

Pomijając już fakt, że zarówno "Harry Potter" jak i "Władca Pierścieni" (choć zdecydowanie lepszy i momentami moze "chwycić za gardło") dobre są "na raz" i stanowią swoistą "papkę dla oczu", podzielam, w przeciwieństwie do Ciebie, pogląd Lema, że film stworzony na dodstawie ksiażki powinien wiernie oddawać jej treść i ducha (a Tarkowski, choć wielki reżyser, z mistrzowego "Solaris" niewiele zrozumiał).

Oczywiście metodą wiernej ekranizacji na podstawie nie-arcydzieła ("Harry P.) arcydzieło raczej nie powstanie, ale też twórca wysokiej rangi nie powinien ekranizować byle czego. Prawdziwy geniusz powinien umieć nie zmieniając ani przecinka w treści książki umieć powiedzieć coś "od siebie". Jackson - cóż.. zadowolił się rolą "ilustratora" (choć nie jest prawdą, że nic nie zmienił), bo faktycznie jak "ilustrację-do-książki" się jego trylogię ogląda, no ale wcześniejsze i póżniejsze filmy tego pana nie pozwalają sądzić, że mamy do czynienia z wybitnym artystą - "Władca..." chyba i tak najlepiej mu wyszedł.

(Skądinąd nie uważam jednak kręcenia takich filmów za marnowanie taśmy: nie wszyscy mają zawsze ochotę na "prawdziwą Sztukę" więc czasem i takie "cuś" można z przyjemnością obejrzeć.)

Oczywiście, wierzę w swobodę twórczą artystów filmowych, w końcu nikt nie każe im "rozpaskudzać" cudzego dzieła literackiego - maja cos do powiedzenia "od siebie" - niech mówia w swoim imieniu, nie podpierajac się literaturą (choć dla "Blade Runnera" z chęcią uczynię wyjatek od tej zasady).

Cytuj
Prawdziwy film powinien być Filmem, strumieniem obrazów którego nie można przelać na karty książki, i który z takiego przelania sam nie powstał.

Czyli że "2001 Odyseja Kosmiczna" (arcydzieło itp.) nie jest prawdziwym filmem... Hmm, oryginalne...

Cytuj
Niech ktoś napisze książkę na podstawie Nostalgii, Inland Empire, czy jakiegokolwiek filmu nie ograniczającego się do czystej narracji, a wykorzystującego techniki dostępne wyłącznie dla kina - to dokona niemożliwego. I żal ogarnia słysząc o filmach, których twórcy zdają się nie wiedzieć, że to, co trzymają w ręku, to kamera.

Chyba jedyne co nas łączy (poza hołdem składanym Mistrzowi), to wielki szacunek dla twórczości Lyncha (choć nie wszystkie jego filmy są równie udane). Ale też trudno mi sobie wyobrazić kino tworzone przez samych Lynchów i Tarkowskich. Na dłuższą metę to stałoby się równie powtarzalne co dyktat hollywoodzkiej szmiry.
« Ostatnia zmiana: Września 21, 2007, 03:19:47 pm wysłana przez Q »

Terminus

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1191 dnia: Września 21, 2007, 04:55:28 pm »
Tak, ale bronisz papkożerców.
Lem brzydził się SF, tak samo i ja brzydzę się quasifilmami, które się robi w holywood. Praktycznie wszystko, co stamtąd wyjdzie, to s.hit.

A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.

Ty masz po prostu znacznie szerszą definicję sztuki - co jest tym ciekawsze, że niedawno stwierdziłeś, iż wg. ciebie zeszła na psy. Widocznie Twój krytycyzm zszedł na psy razem z ocenianym podmiotem. Chała stała się dziełem. Gratuluję.
« Ostatnia zmiana: Września 21, 2007, 04:55:49 pm wysłana przez Terminus »

maziek

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1192 dnia: Września 21, 2007, 05:14:34 pm »
Cytuj
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.
To już zależy tylko od nośnika.

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1193 dnia: Września 21, 2007, 05:40:59 pm »
Cytuj
Tak, ale bronisz papkożerców.


Tak, oni też maja prawo do życia ;).

Cytuj
Lem brzydził się SF, tak samo i ja brzydzę się quasifilmami, które się robi w holywood. Praktycznie wszystko, co stamtąd wyjdzie, to s.hit.

Ależ w dużym stopniu się zgodzę. Poziom większości hollywoodzkich tworów równy jest poziomowi "literatury" Webera i jest to prawda. (Prawdą jest też, że "poziom" ten obniża sie jeszcze na naszych oczach.) Nie wiem tylko dlaczego schodzimy w ten OT, skoro dyskutowaliśmy o tym czy ekranizacja powinna być wierna.

Cytuj
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.

Zatem dlaczego Mistrz uważał ja za jedyny dobry film SF, podczas gdy np. na "Solaris" Tarkowskiego nie zostawił suchej nitki?  ::)

Cytuj
Ty masz po prostu znacznie szerszą definicję sztuki - co jest tym ciekawsze, że niedawno stwierdziłeś, iż wg. ciebie zeszła na psy. Widocznie Twój krytycyzm zszedł na psy razem z ocenianym podmiotem.

Uściślijmy: tak, mam szerszą definicje sztuki w tym sensie, że twierdzę iż Sztuka nie musi mówic tylko o sprawach miedzyludzkich (jak większość klasyki) ale też np. opiewać piękno bezludnych regionów Wszechświata. Z drugiej strony jednak jestem dość krytyczny w traktowaniu dzieł - oczekuję od nich bowiem i stosownej dozy artyzmu i głębi intelektualnej. I np. "Solarisy" (i Soderbergha i Tarkowskiego) niewątpliwie dziełami sztuki są, ale też niewątpliwie mnie zawiodły.

Z drugiej jednak strony uznaję istnienie - obok Sztuki - kultury masowej, która jest swego rodzaju rzemiosłem. I czasem znajduję "twór rzemieślniczy" godny (w swej kategorii) pochwały. (Np. wymieniajac w tym, topicu sporo filmów IMHO godnych obejrzenia zastrzegłem by nie traktować ich jako dzieł sztuki, a wyłacznie jako "produkt lepszej jakości", lub "produkt ocierajacy się o sztukę".) Przy czym zdarza sie, że taki rzemieślnik umie stworzyć prawdziwą Sztukę (ostatecznie i Shakespeare i Dick oficjalnie wykonywali zawód "dostawców papki", a wyszły im arcydzieła - co jednak dostrzeżono po latach).
« Ostatnia zmiana: Września 21, 2007, 05:45:09 pm wysłana przez Q »

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1194 dnia: Września 21, 2007, 07:49:03 pm »
Cytuj
To już zależy tylko od nośnika.

W wypadku twardego celuloidu byłby to jednak masochizm... :P



ps. Tak się lużno zastanawiam jak się do siebie maja te połączone w pary cytaty:

[size=12]1.[/size]
Cytuj
Seria Star Trek The Next Generations. Hmm. Star Trek to trudny temat. Wizja wszechświata przedstawionego jest tak rozległa, że trudno nawet stosować racjonalizm do oceny tego filmu. Mam przyjaciół, którzy są jego wielkimi fanami, mimo ogromnej wiedzy naukowej. Ogólnie więc rzecz biorąc: o gustach się nie dyskutuje.
Ale gdyby próbować napisać coś obiektywnego nt. tegóż filmu, czy też tego tysiąca odcinków, flmów itp. czyli całego trekkie-materiału, to trudno odmówić filmowi ambicji.

Cytuj
'Star Trek' się specjalnie od "M jak Miłość nie różni'...

[size=12]2.[/size]
Cytuj
TAk, Odyseja jest super :) Jeden z lepszych amerykańskich filmów. CIekawe jest to, jak bardzo ,lemowski' jest ten pomysł Clarke'a. Sęk w tym, że w filmie mocno akcentowana jest bariera niezrozumienia między dwoma cywilizacjami. Zupełnie jak w 'Głosie Pana' lub 'Fiasku'. Oczywiście z pewnymi znacznymi różnicami.

A to, że w kosmosie niczego nie słychać, co oczywiście jak każde dziecko wie jest prawdą, zostało w tym filmie wykorzystane dogłębnie: kto wie czy kiedykolwiek wcześniej i później amerykanie potrafili odmówić sobie szumów silników itp.

Cytuj
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.

Czyżby prawdziwy Terminus siedział zamknięty w szafie podłaczony do VR (vide "Pitaval XXI wieku"), a zastąpił Go Terminator?
« Ostatnia zmiana: Września 21, 2007, 08:04:36 pm wysłana przez Q »

maziek

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1195 dnia: Września 21, 2007, 09:10:53 pm »
Widzisz jaki Ty jesteś? Popsułeś Terminusa!

Mieslaw

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1196 dnia: Września 21, 2007, 09:46:17 pm »
Cytuj
Czyżby prawdziwy Terminus siedział zamknięty w szafie podłaczony do VR (vide "Pitaval XXI wieku"), a zastąpił Go Terminator?

Poniedziałek, 24.09.2007 , TV4, godzina 21:00
Sci-fi zmienia życie: Terminator
angielski film dok. 2006

http://serwisy.gazeta.pl/tv/2,47240,,,,93345755,P_AKPA.html

Może być ciekawe, może być do bani... po prostu informuję.

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1197 dnia: Września 21, 2007, 10:17:10 pm »
Cytuj
Widzisz jaki Ty jesteś? Popsułeś Terminusa!

Ja, ja?? :o Sam sie popsuł :P
« Ostatnia zmiana: Września 21, 2007, 10:19:51 pm wysłana przez Q »

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1198 dnia: Września 21, 2007, 10:20:11 pm »
Cytuj
Poniedziałek, 24.09.2007 , TV4, godzina 21:00
Sci-fi zmienia życie: Terminator
angielski film dok. 2006

http://serwisy.gazeta.pl/tv/2,47240,,,,93345755,P_AKPA.html

Może być ciekawe, może być do bani... po prostu informuję.

Dziękuję. Nie omieszkam obejrzeć. (Cykl "Sci-fi zmienia życie:..." o ile pamiętam jest b. interesujący.)
« Ostatnia zmiana: Września 21, 2007, 10:21:04 pm wysłana przez Q »

Terminus

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1199 dnia: Września 22, 2007, 12:15:08 am »
Wyjaśnienie jest proste, te cytaty dzielą 3 lata. Zmieniłem zdanie na bardzo wiele tematów.
Zobaczymy co będzie za 3 lata pisał Q, choć... może niekoniecznie. Bo jeden z nas na pewno tu tak długo nie wytrzyma drugiego.
« Ostatnia zmiana: Września 22, 2007, 12:16:05 am wysłana przez Terminus »