W świetle ostatnich zajść uważam, że Terminus powinien przemyśleć swoją rolę moderatora, tak jak ja przemyślałem swoją rolę forumowicza, bo po tym jak moje (i nie tylko moje!) wypowiedzi na oślep powycinał, połowa dyskusji straciła przy czytaniu sens.
Rozumiem, że "porzundek musi być" i temu służy moderacja, ale tu doszliśmy do sytuacji przypominającej trochę Porządek Doskonały i Absolutny z planety Indiotów, kiedy w imię (nie wiem - abstrakcyjnej idei porządku, czy prywatnych porachunków) gubi się sens istnienia Forum i moderatorskiej działalności.
Nie czuję się szczególnie obrażony, ani nie płaczę nad swoimi wypowiedziami (choć kilku naprawdę szkoda), ale powiem jedno: było to i niepotrzebne, i nieładne, i w jakość Forum uderzyło.
Zgadzam się, że moja nadaktywność mogła odstraszać, ale nadaktywność moderatorska jest jeszcze gorsza, bo nieodwracalna. (Zastanawiam się przy tym czy marazm, który na Forum zastałem i nieudolnie chciałem "rozruszać" nie wynika właśnie ze sztywności i arbitralności reguł stosowanych przez Terminusa.)
Smuci to wszystko tym bardziej, że Terminus jawił mi się zawsze raczej osobą inteligentną i - przyznam szczerze - sympatyczną (choć on najwyraźniej ma na mój temat pogląd "nieco" inny).