14986
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Czerwca 05, 2008, 02:41:11 am »
Hmmmm..... Coś bym powiedział, ale takich słów nie używam...
Tak mnie biednego po nocy piorunami tłuc...
Tak mnie biednego po nocy piorunami tłuc...
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
to przez ten tendencyjny tytuł wątku, już nie będę :>
Q: Uf!
Przecież od początku to piszę (piszemy)!
Tu akurat wolałbym mówić za siebie choć sam nie jestem pewien czy to akurat moje stanowisko ale myśleć na ten temat mi się nie chce bo nie ma to totalnie żadnego znaczenia w moim ani nikogo życiu. Reszta podejrzewam uzna że "ich Bóg" jest obiektywny.
Skoro tej ostatecznej poznać sie nie da to czy to przypadkiem do "naszego" Boga podobne nie jest? Takie istnienie tylko że "niewidzialne". Hmmmmmmmmm. (Tak, ironia!)
Bo właśnie wierzymy bo wierzymy. Zakochany byłeś kiedyś? Dlaczego? I skąd to wiedziałeś?
Poza tym co Ci do cholery przeszkadza że wierzymy bo wierzymy?
Ale może te "no offence, psychozy" zaczepieniem być mogą. Weźmy takiego ze schizofrenią. Widzi pająki a te go gryzą. Co za różnica że nie ma ich "naprawdę"? Gryzą go autentycznie. W "jego świecie" są, w świecie innych nie ma. I teraz wyobraźmy sobie że tak samo jest z wiarą w Boga. Ja wierzę i Bóg dla mnie jest. Ty nie wierzysz i Go nie ma. Git? Tak może być?
no właśnie Q się z tym nie zgadza, twierdzi że jest jedna
Chłop swoje, baba swoje!
Ech, a ktora by znalazla wyznawcow, jesli by twierdzila, ze smierc jest rownoznaczna z popadnieciem w niebyt? Zadanem religii jest sprzedawanie nadziei.
Nie macie wrazenia, ze ten zakonnik na pokladzie naukowej wyprawy Eurydyki jest troche jak obecnosc pastora (jak on sie nazywal, Palmer Jones? dobrze pamietam?) w komisji i w ogole przy projekcie w "Kontakcie" Sagana? Zastanawialem sie nad rola jednego i drugiego. Byc moze jest to chec wniesienia irracjonalnego pierwiastka w swiat empirii i jednak pozostawienie malutkiej furtki przypominajacej nam, ludziom, o takze abstrakcyjnej i idealistycznej opartej na wierze umiejetnosci myslenia? (Q w Rzezni wydaje sie miec troche z tym klopot).
Mysle, ze ma to wielorakie konsekwencje - na pewno pozytywne jest ukazywanie przez nich problemu z innej strony i dzieki temu lepsza perspektywa i mozliwosc analizy przez reszte zalogi. Religia ma tez silne podloze etyczne i wbrew temu, jak ludzie w calej swej historii zbeszczescili i przeinaczyli przeslanie Chrystusowe, idealizmu najwyzszych lotow odmowic mu nie sposob. I moze przypomina nam ten pierwiastek duchowy, ze wciaz nie wiemy wszystkiego.
Ja to nie wiem czy Q udaje że nie rozumie bo sie uparł jednego czy nie czyta wszystkiego czy autentycznie nie rozumie. Bo ile razy możecie się wymieniać tym samym zdaniem (wiara kontra wiedza)?
Nie każdy kapłan, ani teraz, ani gdy tworzyły się religie, był cynicznym oszustem żerującym na głupcach.
I jak napisał chyba Hoko - nie każdy oddanie odrobiny majątku w zamian za poczucie, że jego życie ma sens, uważa za kiepską inwestycję
I tak sobie jeszcze myślę, że Hoko tworząc redukcję "mitu człowieczeństwa" nie tyle chciał ten mit obalić, ile zamierzał pokazać reduccio ad absurdum teorii Dawkinsa i pokonanie go jego własną bronią.
I jeszcze Q - proszę cię, niby piszesz racjonalne rzeczy, ale bądź logiczny. Co to za hasła: "daj mi dowód istnienia boga, to w niego uwierzę...". Gdybyś dostał dowód, to nie będziesz miał WIARY, będziesz miał WIEDZĘ. Jak powiedział Prachett: "czarownice nie wierzą w bogów, bo wiedzą, że oni istnieją. To byłoby jak wierzyć w listonosza."
Czuje i wierze, ze to sensowne i dobre i nie umiem Ci pokazac paluchem dlaczego.
Bo sie przyczepiles jednej wizji znanej z naszej europejskiej kultury. Wizja bardzo biala. Albo zupelnego braku Supreme Being (wersja bardzo czarna). No a co pomiedzy? Zadnych alternatyw?
Hmm, umiejetnosc ekspresji za pomoca mowy i pisma, swiadomosc wlasnych uczuc i umiejetnosc ich werbalizacji, wyrazanie emocji za pomoca muzyki i malarstwa, zdolnosc do wytwarzania kultury i ogolna swiadomosc bytu i smiertelnosci. I poszukiwania Boga
tam pitu, pitu, wszyscy byliście ochrzczeni (mocne podejrzenie) więc
Duch Święty w Was działa, więc może się jeszcze nawrócicie i nie mówcie mi że nie!
Co fakt, to fakt; ateisci tutejsi, czy raczej moze nawet antyteisci, uczepili sie monoteizmu, chrzescijanstwa i doslownego traktowania wszystkich tekstow chrzescijanskich jak pijany plotu. Tymczasem wierzen i religii jest wiecej i rozne maja wykladnie sensu zycia i rzeczywistosci. Mozna dywagowac jaka jest PRAWDA, czego mozna dowiesc, czego nie, co jest logiczne, co naiwne...
Kolejny raz (normalnie wstyd mi sie powtarzac) wroce do pragmatyzmu i ponowie argument, ze skoro latwiej zyc majac punkt oparcia poza doczesnoscia (niektorym przynajmniej) to niemoralnym jest ten punkt oparcia niszczyc.
Nie zgadzam sie z twierdzeniem, ze jedyna wartosc stanowi to, co udowadnialne, a to co ma tylko i wylacznie oparcie w wierzeniach jest bezuzyteczne i pozbawione sensu.
Zwalczac religie/wiare to troche jak wykopywac inwalidzie kule spod rak, bo przeciez ja moge chodzic i skakac bez problemu, wiec takie glupie kule sa bez sensu. "Wiara czyni cuda", to nie pusty slogan, ale uzyteczny trik, warty stosowania, nawet w prozaicznym wymiarze.
Dobrze sie Term wykazal humorem na koniec, bo juz myslalem ze sie do gardel rzuci i bede go musial nazwac fanatykiem
Poddaje sie.
to dlatego, ze skupiasz sie na katolicyzmie.
Chcialem tylko zauwazyc, ze czlowieczenstwo jest cecha dystynktywna i ma racje bytu.
Podpisuje sie pod tym, co powiedziala Lilijna nogyma i rekyma
Q - pokickalo Ci sie w tym cieciu cytatow - sa Lilijnowe, nie moje
Samo zamrazanie i ozywianie pozniej jest niesamowitym w ksiazce procesem. Zamrozony powraca z niebytu nie pamietajac nic ze stanu, w ktorym sie znajdowal (a Kosciol, jak to Kosciol, swietnie sie przystosowal do nowych faktow i wymyslil nowe wytlumaczenie)
"(…) nie dlatego były te kształty podobne kościom, żebrom, czaszkom i kłom, ponieważ kiedyś służyły życiu - nigdy przecież - lecz tylko szkielety ziemskich kręgowców, ich sierść, dlatego chitynowe pancerze owadów i skorupy małż odznaczają się taką architektoniką, symetrią, gracją, albowiem natura umie to wytworzyć również tam, gdzie ani życia, ani właściwej mu celowości nigdy nie będzie."
zdziwiła mnie rozrzutność (pomijając już powody, dla których tak się stało) i łatwość w podjęciu decyzji o budowie drugiej stacji nie tak znowu daleko od pierwszej.
W drugim rozdziale pojawia się zakonnik. Mimo, że jest to powieść fantastycznonaukowa można by było zaryzykować stwierdzenie, że skoro pisze o tym futurolog religia przetrwa o wiele dłużej niż mogłoby się nam wydawać
nie mogli poczekać z tym trochę i "wskrzesić" obu w bardziej ku temu sprzyjających warunkach?