Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 741 742 [743] 744 745 ... 1090
11131
Hyde Park / Odp: Zapaść polskiej Edukacji Narodowej
« dnia: Czerwca 29, 2012, 08:38:23 pm »
Tutaj mamy nową jakość usług - obniżanie, zaniżanie wiedzy klientów.

I to już przewidziano...

" — Sneer? — na pół pytajaco mruknał młody chłopak w seledynowej wiatrówce.
 — Tak — Sneer uniósł wzrok i zwolnił kroku.
 — Od Prona. Chcesz utrzymać swoja, czwórkę, tak? Ten sam protekcjonalny ton i poczucie wyższości, które Sneer tak czesto demonstrował w kontaktach z klientami.
 — Załatwię ci to — ciagnał seledynowy. — Bez pudła! Sneer skrzywił sie, z niesmakiem.
Do cholery, na co mi przyszło: być klientem takiego śmierdziela — pomyślał, ale zaraz uśmiechnął się z przymusem.
 — Za ile? — spytał rzeczowo.
 — Pięćset żółtych. Albo dwa patyki zielonych.
 — Z byka spadłeś — warknął Sneer, ale zaraz dodał grzeczniej. — Panie kolego?
 — Taka taryfa. A co, nie kalkuluje się?
 — Jaką masz klasę?
 — Uczciwą czwórkę. Ani pół klasy wyżej.
 — Ja mam zero, rozumiesz? A za „trzy na dwa" biorę sto pięćdziesiąt!
 — Ale ja robię „zero na cztery", to też trudna robota. Jak ktoś musi miec formalną czwórke, to nie da rady beze mnie. Twoje zero nic ci nie pomoże. A ja, nawet w hipnozie, nie będę lepszy niz na czwórkę!
 — Ale, do cholery — zniecierpliwił sie Sneer — przecież co innego lifting, a co innego takie tam...
 — To sie teraz nazywa „downing". Nowa specjalność. Odkad zaczeli sprawdzać podejrzanych o lift, downerzy są w cenie. Jak cię, bracie, raz wyzerują, to amen. Pogonią do główkowania za parę żółtych i nie bedzie czasu na lift ani na dolce vita.
Downer zamilkł, bo jakiś tajniak zainteresował się ich przydługim dialogiem. Odeszli na bok, w stronę parku.
 — To jak? — zagadnał downer. — Decyduj się. Czas to punkty.
 — Jak to zrobisz? Na podstawkę? Czy na wcisk?
 — Nie twoje zmartwienie. Każdy fach ma swoje sekrety.
 — Czterysta.
 — Dla ciebie, niech będzie. Jesteś kumpel Prona, to niech tam.
Cholera jasna, też mi kumpel! — Sneer zagryzł wargi. — Wlazłem w lepsze towarzystwo."

"Limes..."

(Z drugiej strony troska o ucznia dziś jaka: lifting, downing i wszystko free!)

ps. maźku, gratulacje dla potomka (teraz, bo mi umkło ;) )

11132
Hyde Park / Odp: Zapaść polskiej Edukacji Narodowej
« dnia: Czerwca 29, 2012, 07:48:55 pm »
Niektórzy nauczyciele beztrosko świadczą usługi:
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/636285,Nauczyciele-poprawiali-testy-uczniom-narobili-bledow

Się czepiacie, a to taka piękna realizacja wizji rodem z SF. Lifterzy są wśród nas!  8)

11133
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Czerwca 28, 2012, 01:01:29 am »
Ja póki co obrazkowo (do analiz włączę się potem)... Mówiliśmy u zarania wątku o "Moon" i proszę... czyż to nie Tichy?



ps. obrazek pochodzi z katalogu rakiet, com go niedawno przedwakacyjnie wertował ;):
http://www.flavorwire.com/296792/15-fictional-spacecrafts-wed-like-to-call-home?all=1

11134
DyLEMaty / Odp: Eksploracja Kosmosu
« dnia: Czerwca 27, 2012, 04:45:20 am »
Ja chyba też, bo voyagera uwielbiam i grzech popełniam już od 3 lat nie oglądawszy go,a mam wszystkie odcinki na dvd

Eeetam, "Voyager" ze wszystkich odsłon "StarTreka" (na którym Mistrz - po prawdzie - i tak suchej nitki...) jest wśród najnędzniejszych i tem tylko się wyróżnia, że baba tam za kierownicą. Ale czego chcieć od reklamówki Programu Kosmicznego kręconej gdy sam Program w kryzysie...?

tylko czy wtedy to już homo sapiens będzie czy zgoła co innego?

Cokolwiek będzie, niech szybciej nastanie.

11135
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Czerwca 27, 2012, 04:37:26 am »
Wiesz, Q. Maziek jest po prostu zazdrosny, że Dawkins wyciął tę knigę pierwszy. Sława, kobiety, polo...

Sławę i kobiety to i my mamy, ale polo... To przeboleć trudno...

To znaczy, że większośc kleru to lud niedouczony czy też nieuświadomiony?

Powiem Ci, że przestalem juz wnikać co tam w którym chińskim pokoju siedzi. Po owocach poznaję... ::)

11136
Hyde Park / Re: O muzyce
« dnia: Czerwca 27, 2012, 04:33:14 am »
Prawdę mówiąc nie znam kobiety,która nie uwielbia Frediego(nawet feministki a może zwłaszcza)

E tam...znam na pęczki...takie, które nie uwielbiają....takie nielubienie było nawet jedną z przyczyn pewnego rozwodu;)

Ja zaś, całkiem serio, wiem, że to chyba jedyny gej, którego uwielbiali i neonaziści...

(Serio, w pewnej klasie licealnej, lat temu parę, w dniu rocznicy jego śmierci, wszyscy uczniowie przyszli na czarno i to z inicjatywy pewnego chłopaczka wspomnianych... ekhm... poglądów, który sam z tej okazji ustroił się na czarno w stylu a'la Czarne Koszule Mussoliniego. Życie pisze najdziwniejsze scenariusze... Dziwniejsze ma tylko Almodovar.)

Skoro zaś żałobnie i faszystowsko się zrobiło:
mozart requiem karajan

11137
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Czerwca 27, 2012, 04:20:25 am »
Dobra. Tedy ruszamy dalej....

"Podróż dwudziesta piąta" (wciąż '54).

Mutria i Latryda w gwiazdozbiorze (!) Wielkiej Niedźwiedzicy. ("Niezwyciężony" tamtym gwiazdozbiorem też szedł? ;))
Tairia - kamienisty glob cieszący się najgorszą sławą wśród podróżników, a to dla całych stad głazów, jakie go okrążają. Okolica ta przedstawia obraz pierwotnego chaosu i grozy, tarcza planety ledwo prześwituje spoza kamiennych obłoków, w których nieustannie błyska i grzechocze od zderzających się brył skalnych.
Dziwne stwory się pojawiły.
Rzekomo porwały podróżnika. W istocie - skafander.
Specjalna ekspedycja z Latrydy. Z niczym powróciła.
Znany draper gwiazdowy Ao Murbras. Ruszył zapolować z psami (w skafandrach). Powrócił wycieńczony.
Przyniósł na skafandrze - jak badanie wykazało - kawałki naci ziemniaczanej.
Murbras oburzony. Spór Kartoflistów i Antykartoflistów.
Włączyli sie filozofowie:
Po wszechstronnym zbadaniu sprawy fizykaliści orzekli, że kiedy dwa ciała A i B poruszają się, jest rzeczą wyboru mówić, że A porusza się względem B albo że B porusza się względem A. Ponieważ ruch jest względny, możemy równie dobrze mówić, że człowiek porusza się względem kartofla, jak że kartofel porusza się względem człowieka. Tak tedy pytanie, czy kartofle mogą się poruszać, jest bezsensowne, a cały problem - pozorny, tj. w ogóle nie istnieje.
Semantycy orzekli, że wszystko zależy od tego, jak rozumieć słowa “kartofel”, “jest” i “ruchliwy”. Ponieważ klucz stanowi łącznik operacyjny Jest”, należy go zbadać dokładnie. Za czym przystąpili do opracowania Encyklopedii Kosmicznej Semazjologii, poświęcając pierwsze cztery tomy roztrząsaniu operacyjnego znaczenia słowa “jest”.
Neopozytywiści orzekli, iż bezpośrednio dane są nam nie pęczki kartofli, ale pęczki wrażeń zmysłowych - następnie stworzyli symbole logiczne, oznaczające “pęczek wrażeń” i “pęczek kartofli”, ułożyli specjalny rachunek zdaniowy z samych znaków algebraicznych i wypisawszy morze atramentu doszli do matematycznie ścisłego i ponad wszelką wątpliwość prawdziwego rezultatu, że O = 0.
Tomiści orzekli, że Bóg po to stworzył prawa natury, żeby móc robić cuda, bo cud jest złamaniem prawa natury, a gdzie nie ma prawa, tam nie ma co łamać. W wymienionym przypadku kartofle ruszają się, jeśli taka jest wola Wiekuistego, ale nie wiadomo, czy to nie sztuczka przeklętych materialistów, którzy usiłują zdyskredytować Kościół; należy więc czekać na orzeczenie Najwyższego Kolegium Watykańskiego.
Neokantyści orzekli, iż przedmioty są tworami ducha, a nie rzeczami poznawalnymi; jeśli umysł wytworzy ideę ruchliwego kartofla, to ruchliwy kartofel będzie istniał. Jednakowoż to tylko pierwsze wrażenie, bo duch nasz jest również niepoznawalny, jak jego twory; tak tedy nic nie wiadomo.
Holiścipluraliścibehawioryścifizykaliści orzekli, iż jak wiadomo z fizyki, prawidłowość w naturze jest tylko statystyczna. Podobnie jak nie można z zupełną dokładnością przewidzieć drogi pojedynczego elektronu, tak też nie wiadomo na pewno, jak się będzie zachowywał pojedynczy kartofel. Dotychczasowe obserwacje pouczają, że miliony razy człowiek kopał kartofle, ale nie jest wykluczone, że jeden raz na miliard stanie się na odwrót, że kartofel będzie kopał człowieka.
Profesor Urlipan, samotny myśliciel ze szkoły Russella i Reichenbacha, poddał wszystkie te wnioski miażdżącej krytyce. Stwierdził on, że człowiek nie doznaje wrażeń zmysłowych, albowiem nikt nie spostrzega wrażenia zmysłowego stołu, a tylko sam stół; ponieważ zaś skądinąd wiadomo, że o świecie zewnętrznym nic nie wiadomo, to nie ma ani rzeczy zewnętrznych, ani wrażeń zmysłowych. “Nie ma nic - głosi profesor Urlipan. - A jeśli ktoś sądzi inaczej, to błądzi”. Tak więc o kartoflach nic nie można powiedzieć, ale dla całkiem innej przyczyny, niż to twierdzą neokantyści.

Tarantoga nie zwracając uwagi na bezpłodne kłótnie postanowił zbadać tajemnicę sine ira et studio, jak przystało na prawdziwego uczonego.
Wypytał tubylców: w taki sposób dowiedział się, że zagadkowe stwory znane są pod nazwą: modraków, komprów, pyrczysk, maramonów, przanek, garagoli, tufli, sasaków, daber, borzyszek, hardyburków, uranów, nuchli, charanów i bliźnie; dało mu to sporo do myślenia, albowiem, jak to podają słowniki, wszystkie owe nazwy są synonimami zwyczajnego ziemniaka.
W efekcie stworzył teorię ewolucji (i zdziczenia - jak wiadomo, kartofel, Solanum tuberosum, należy do rodziny psiankowatych (Solanceae), a pies, rzecz znana, pochodzi od wilka i puszczony do lasu może zdziczeć) kartofli, które wysypały się z rakiety.
Nie spoczął na laurach - postanowił złapać żywy okaz.
Rozważał różne warianty, w końcu złapał je na globus-przynętę.
Nie czekał na dyplom i uznanie - odleciał.
Spieszył się na spotkanie z Tichym, wspólnie mieli zbadać niezbadane ramię Galaktyki. (Nie znali się dotąd osobiście.)
Tichy też się spieszył, ale - w wyniku zderzenia z meteorem - stracił zapas paliwa. Wylądował na Procytii.
Procyci są istotami rozumnymi i bardzo do nas podobnymi; jedyna, nieistotna zresztą różnica leży w tym, że mają nogi tylko do kolan, poniżej znajdują się kółka, nie sztuczne, lecz stanowiące część ciała./.../ Mają rozległą wiedzę, szczególnie zaś pasjonuje ich astronomia; badanie gwiazd jest tak rozpowszechnione, że każdy przechodzień, stary czy młody, nie rozłącza się z podręczną lunetą.
Użycie zwykłego zegarka jako tam ciężką obrazę moralności.
Maratiiitec, słynny ich astronom.
Użył wyszalni. (Cenny wynalazek.)
Procyci przywitali Tichego. Zgubioną przezeń - gdy naprawiał rakietę - latarkę uznali za nową gwiazdę.
Tichy postanowił się zabawić w "jasnowidza".
Maratiiitec zalożył się, że zje własną brodę (kogo to przypomina?;)), jeśli Ijon ma rację.
Tichy zostawił list wyjaśniający i odleciał.
Z pośpiechu - bez paliwa.
Został rozbitkiem, o trzy dni drogi od Tarantogi.
Coerulea (odkrył ją zanagramowany bohater Van Vogta? ;))
Zobaczył (Tichy, nie Coeurl;)) planetę. Użył jej wulkanu, by rozpędzić rakietę.
Dotarł, ale Tarantogi nie zastał. Co znaczy 20 minut...
Profesor zostawił list z wskazówkami.
Tichy paliwa nabrał. Ruszył i - w tydzień - gdzie trza dotarł.
Zamiast profesora - list na planetarną skalę (dżungla powalona, by stworzyć litery kilometrowej szerokości).
Na kolejnej planecie znów list (tym razem zwykły) w nim podany sposób stworzenia w/w napisu i zachęta do pójścia na koncert (Tarantoga musi na Ziemię wracać.)
Sama planeta wiruje z taką szybkością, że pory doby zmieniają się co godzina. Wytwarza się przez to siła odśrodkowa, powodująca, że swobodnie zwisający pion nie jest prostopadły do gruntu, jak na Ziemi, lecz tworzy z nim kąt 45 stopni. Wszystkie domy, wieże, mury, wszelkie w ogóle budowle wznosi się tedy nachylone do powierzchni gruntu pod kątem 45 stopni, co stwarza widok dla ludzkiego oka raczej dziwny.
Zaś mieszkańcy planety, żeby się nie przewrócić, mają wskutek przystosowania naturalnego jedną nogę krótszą, a za to drugą dłuższą.
Symfonii węchowej nie docenił, wciąż jeszcze doskwierał mu katar, jakiego nabawił się na Satellinie.
W hotelu zastał list od Tarantogi, który podejrzewał istnienie istot, które zdolne są żyć w wysokiej temperaturze na gorących, półpłynnych planetach i zdobył filmowy dowód ich istnienia:
Słońce zapadało za horyzont. Powierzchnia oceanu drżała; pomykały po niej drobne, sine płomyki. Ogniste chmury bladły i mrok zapadał coraz większy. Pojawiały się słabe, pierwsze gwiazdy. Młody Kralosz zmęczony całodziennymi zajęciami wydostał się właśnie ze swego trzpionu, by zażyć wieczornego spaceru. Nie śpieszył się nigdzie; poruszając miarowo skrzypionami, z rozkoszą wdychał świeże, wonne kłęby rozpalonego amoniaku. Ktoś zbliżał się do niego ledwo widoczny w rosnącej ciemności. Kralosz natężył smęch, lecz dopiero gdy tamten znalazł się tuż, młodzieniec rozpoznał swego przyjaciela.
- Jaki piękny wieczór, nieprawdaż? - rzekł Kralosz. Przyjaciel przestąpił z obojni na obojnię, wychylił się do połowy z ognia i rzekł:
- Istotnie ładny. Salmiak obrodził w tym roku nadzwyczajnie, wiesz?
- A tak, zbiory zapowiadają się doskonałe.
Kralosz pokołysał się leniwie, odwrócił się na brzuch i wytrzeszczając wszystkie wzrocza, zapatrzył się w gwiazdy.
- Wiesz, mój drogi - rzekł po chwili - ilekroć patrzę w nocne niebo, jak teraz, nie mogę się oprzeć przekonaniu, że tam daleko, daleko są inne światy, podobne do naszego, tak samo zamieszkane przez istoty rozumne...
- Kto tu mówi o rozumie?! - rozległo się w pobliżu. Obaj młodzieńcy zwrócili się tyłem w tę stronę, aby rozpoznać przybysza. Zobaczyli sękatą, lecz krzepką jeszcze postać Flamenta. Sędziwy uczony zbliżył się do nich majestatycznymi ruchami, a przyszłe potomstwo, podobne do kiści gron winnych, wzbierało już i wypuszczało pierwsze kiełki na jego rozłożystych barkach.
- Mówiłem o rozumnych istotach zamieszkujących inne światy... - odrzekł Kralosz unosząc łusty w pełnym szacunku pozdrowieniu.
- Kralosz mówi o rozumnych istotach z innych światów?... - odrzekł uczony. - Patrzcie go! Z innych światów!!! Ach, ten Kralosz, ten Kralosz. Co też czynisz najlepszego, młodzieńcze? Puszczasz wodze fantazji? Owszem... pochwalam... można w tak piękny wieczór... Co prawda wyraźnie pochłodniało, nie zauważyliście?
- Nie - odparli równocześnie obaj młodzieńcy.
- Naturalnie, młody ogień, wiem. A jednak jest teraz ledwo osiemset sześćdziesiąt stopni; powinienem był wdziać narzutkę na podwójniej lawie. Trudno, starość. Więc powiadasz - podjął zwracając się tyłem do Kralosza - że na innych światach istnieją stworzenia rozumne? I jakież to istoty według ciebie?
- Dokładnie wiedzieć tego nie można - odrzekł nieśmiało młodzieniec. - Myślę, że są rozmaite. Podobno nie jest wykluczone, że na chłodniejszych planetach mogłyby z substancji zwanej białkiem powstać żywe organizmy.
- Od kogo to słyszałeś?! - zakrzyknął gniewnie Flament.
- Od Imploza. To ten młody student biochemii, który...
- Młody dureń, powiedz raczej! - palnął gniewnie Fłament. - Życie z białka?! Żywe istoty z białka? Nie wstydzisz się wypowiadać takich andronów w obecności swego nauczyciela?! Oto są płody nieuctwa i arogancji, jakie szerzą się dzisiaj zastraszająco! Wiesz, co należałoby uczynić z tym twoim Implozem? Pokropić go wodą, ot co!
- Ależ, czcigodny Flamencie - odważył się odezwać przyjaciel Kralosza - dlaczego domagasz się aż takiej kaźni dla Imploza? Czy nie mógłbyś powiedzieć nam, jak mogą wyglądać istoty na innych planetach? Czy nie mogą one posiadać postawy pionowej i poruszać się na tak zwanych nogach?
- Kto ci to mówił? Kralosz milczał, przelękniony.
- Imploz... - wyszeptał jego przyjaciel.
- A dajcież mi już raz święty spokój z waszym Implozem i jego wymysłami! - wykrzyknął uczony. - Nogi! Rzeczywiście! Jak gdybym jeszcze dwadzieścia pięć Płomieni temu nie udowodnił matematycznie, że istota dwunożna, ledwo byś ją postawił, natychmiast wywróciłaby się jak długa! Sporządziłem nawet odpowiedni model i wykres, ale cóż wy, leniuchy, możecie o tym wiedzieć? Jak wyglądają istoty rozumne z innych światów? Nie odpowiem wprost, sam się zastanów, naucz się myśleć. Najpierw muszą mieć organy do przyswajania amoniaku, nieprawdaż? Jaki narząd uczyni to lepiej od skrzypień? Czy nie muszą poruszać się w środowisku w miarę opornym, w miarę ciepłym, jak nasze? Muszą, co? A widzisz! Jakże czynić to inaczej niżeli obojniami? Podobnie będą się też kształtować narządy zmysłowe - wzrocza, łuspiny i kutrwie. Nie tylko wszakże budową muszą być podobne do nas, pięciorniaków, ale i ogólnym trybem życia. Wiadomo przecież, że pięciornia jest podstawową komórką naszego życia rodzinnego - spróbuj w fantazji wymyślić coś innego, wytężaj wyobraźnię, jak chcesz, a ręczę ci, że poniesiesz klęskę! Tak, bo żeby założyć rodzinę, żeby dać życie potomstwu, muszą połączyć się Dada, Gaga, Mama, Fafa i Haha. Na nic wspólne sympatie, na nic plany i marzenia, jeśli zbraknie przedstawiciela choć jednej z tych pięciu płci - sytuację taką, niestety, zdarzającą się czasem w życiu, nazywamy dramatem czwórni, czyli nieszczęśliwą miłością... Tak więc, jak widzisz, jeśli rozumować bez najmniejszych uprzedzeń, opierając się wyłącznie na faktach naukowych, jeśli użyć precyzyjnego narzędzia logiki, działając chłodno i obiektywnie, dochodzimy do nieodpartego wniosku, że każda istota rozumna musi być podobna do pięciorniaka... Tak. No, mam nadzieję, że was przekonałem?

11138
Hyde Park / Re: Ogóry
« dnia: Czerwca 24, 2012, 03:08:44 pm »
Teraz się wyda jaki to ze mnie mistrz...  ;D
Pamiętam na 100%, że wspomnianą gazową żołądkową hipotezę metanową spotkałem lata temu (w jakiejś wyliczance hipotez nt. wiadomego wymarcia) albo w tekscie popularnonaukowym, albo w jakiejś grotesce SF (raczej nic z Mistrza prawdziwego), obśmianą dość bezlitośnie (nie pomnę czy nie była produktem przodującej nauki radzieckiej), grzebałem jednak po bibliotece (papierowej i e(eee)-), posiłkowałem się Guglą i wszystko na nic...

ps. w temacie (gwoli wizualizacji skali problemu;)):
Jurassic Park shit scene
 8)

11140
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Czerwca 24, 2012, 12:53:28 pm »

11141
Hyde Park / Re: Ogóry
« dnia: Czerwca 24, 2012, 12:35:55 pm »

11142
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Czerwca 23, 2012, 12:50:31 am »
To banał przecież. Prawdziwy - ale banał. Po co o tym pisać książkę ;) ?

Bo o tym, że to banał to wiemy my na tym Forum, Dawkins i jeszcze trochę luda, ale większa część ludzkości nie ma nawet pojęcia, że może mieć o tym pojęcie? ;)

11143
Hyde Park / Re: O muzyce
« dnia: Czerwca 23, 2012, 12:08:01 am »
Akurat pan co śpiewa (z playbacku) to jest forma Sztucznej Inteligencji dysponująca interface'm zwanym holograficznym (w wielu szczegółach niemożliwa z technicznego punktu widzenia, przynajmniej tak, jak jest to opisane na ekranie, bo L. Krauss ładną teorię do tego dołożył).

Dodam tu nawiasowo, że jedną z rzeczy, za które lubię "Star Trek" jest właśnie przemycanie okruchów nie tylko wiedzy naukowej czy (tfu! ;)) filozofii, ale - jak widać w linkowanym fragmencie (pochodzącym z mało wartej epigońszczyzny zresztą) - i tzw. kultury wyższej, dzięki czemu jest szansa, że czasem widz się rozwinie.

Nie o odpowiedź rodem z fikcji mi jednak chodziło.

Doedytowane a'propos okruchów wiedzy:
The element song
The Pi Song

11144
Hyde Park / Re: O muzyce
« dnia: Czerwca 22, 2012, 04:57:07 pm »
Polecanka od jednej znajomej co na AGH wykłada:
SoftShredding - Wraiths (original metal song)

ps. Zadadam teraz naiwne pytanie godne tęgiego humanisty ;): jak wiadomo muzyka zbudowana jest na matematyce... ciekawi mnie tedy jakie wycinki matematyki zastosowane w jakim rodzaju muzyki znajdują zastosowanie poza muzyką (w jakich działach fizyki np. są używane)? Nie żebym się naiwnie spodziewał, że powyższy kawałek rocka ma u podstaw tę samą matematykę co opis ognia wybuchów termonuklearnych, a znów co liryczniejszy Ludwig van to jest odpowiednik czegoś co opisuje bezkresną kosmiczną próżnię w jej harmonii (choć fajnie by było), ale ciekaw jestem (no i posłuchać chcę w Hate Parku choć raz o czymś co nie jest polityką).

11145
DyLEMaty / Odp: Adam Wiśniewski -Snerg
« dnia: Czerwca 21, 2012, 09:09:24 pm »
Hmm... mówią o mnie, że jestem babiarz (nie Przymysław ;)), ale bez słodyczy byłbym jednak dalece bardziej nieszczęśliwy niż bez wiadomych królewskich klejnotów...

Strony: 1 ... 741 742 [743] 744 745 ... 1090