Autor Wątek: O początkach  (Przeczytany 32826 razy)

Tensor II

  • Gość
Re: O początkach
« Odpowiedź #15 dnia: Grudnia 01, 2009, 09:21:51 pm »
Dlaczego? W niezrecznym położeniu stawia to ludzi, którzy oczekują czegoś innego niż teorii, modelu... Także od swojej percepcji świata.

Człowiek ma ograniczone możliwości poznawcze. Fakt.
Ale wydaje mi się, że to raczej nie powinno odstręczać od przyjmowania założeń światopoglądowych. Nie warto sobie za bardzo ufać - wielka prawda. Tym bardziej nie warto za bardzo ufać innym. Ale to nie musi człowieka odzierać ze swoistej pewności siebie wynikającej z przyjęcia za pewnik określonych założeń - z wybrania jakiegoś modelu światopoglądowego. A nawet ostatecznie to swoista "praktyczna skuteczność" wybranego modelu mogłaby przekonywać do jego słuszności. Rozumowo i czysto logicznie można się czepiać jakiegoś podejścia w nieskończoność, ale nie zmieni to faktu, że człowiek który się go trzyma fajnie funkcjonuje.

Wszystko można zanegować, podważyć, popsuć. Tylko z czym wtedy się zostaje - zwłaszcza jeśli chce się być konsekwentnym? Nihilizm jest do kitu.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #16 dnia: Grudnia 01, 2009, 10:24:46 pm »
Człowiek ma ograniczone możliwości poznawcze. Fakt.
Ale wydaje mi się, że to raczej nie powinno odstręczać od przyjmowania założeń światopoglądowych.
A kto mówi, że powinno? Uprawianie nauki nie jest związane ze światopoglądem (a jeśli to negatywnie - niektóre światopoglądy nie lubią nauki).

Cytuj
Nihilizm jest do kitu.
Pomijając, że należałoby zapytać, dlaczego jesteś przekonany, że powyższe zdanie jest obiektywnie prawdziwe, to czy z zasady naukowiec jest nihilistą dla Ciebie, że o tym piszesz?
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #17 dnia: Grudnia 01, 2009, 10:56:33 pm »
Rozumowo i czysto logicznie można się czepiać jakiegoś podejścia w nieskończoność, ale nie zmieni to faktu, że człowiek który się go trzyma fajnie funkcjonuje.

I teraz pytanie. Według jakich kryteriów zdefiniujemy "fajne funkcjonowanie"? Według założeń światopoglądu, który dany rodzaj funkcjonowania faworyzuje? Według - brutalnych skądinad - reguł ewolucji? Masz jakiś obiektywniejszy klucz?

Wszystko można zanegować, podważyć, popsuć. Tylko z czym wtedy się zostaje - zwłaszcza jeśli chce się być konsekwentnym?

Postawiłbym pytanie: czy aby napewno "wszystko"? Ostatecznie negację czegoś też można poddać negacji. (Dobre pytanie do Akademii: "jakie racje przeciwstawimy Sekułowskiemu, czy innemu Derridzie?".)

Nihilizm jest do kitu.

Oj, chyba się z dzi nie polubicie ;).

(Zresztą jeszcze wypadałoby ustalić co rozumiemy przez nihilizm.)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Tensor II

  • Gość
Re: O początkach
« Odpowiedź #18 dnia: Grudnia 02, 2009, 07:52:02 am »
Człowiek ma ograniczone możliwości poznawcze. Fakt.
Ale wydaje mi się, że to raczej nie powinno odstręczać od przyjmowania założeń światopoglądowych.
A kto mówi, że powinno? Uprawianie nauki nie jest związane ze światopoglądem (a jeśli to negatywnie - niektóre światopoglądy nie lubią nauki).

Cytuj
Nihilizm jest do kitu.
Pomijając, że należałoby zapytać, dlaczego jesteś przekonany, że powyższe zdanie jest obiektywnie prawdziwe, to czy z zasady naukowiec jest nihilistą dla Ciebie, że o tym piszesz?

W moim prywatnym odczuciu nihilizm jest do kitu (: Bije od niego przeraźliwe zimno pustki i bezsensu - w moim odbiorze to ucieczka nawet przed samym uciekaniem. Gdybym został nihilistą, nie chciałoby mi się rano wstać z łóżka - moim zdaniem to mocny argument przeciwko nihilizmowi.

Nie chodziło mi o nazwanie naukowców nihilistami. W wielu sprawach naukowcy przejawiają zdrowy sceptycyzm, który prowadzi do kolejnych odkryć albo poprawek.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #19 dnia: Grudnia 02, 2009, 09:49:41 am »
W moim prywatnym odczuciu nihilizm jest do kitu (:
O, tak dużo lepiej.

Cytuj
Bije od niego przeraźliwe zimno pustki i bezsensu
A co to konkretnie dla Ciebie nihilizm - pytam za Q - bo słowo to ma obecnie wiele znaczeń, począwszy od sciśle filozoficznego po potoczne.

Cytuj
W wielu sprawach naukowcy przejawiają zdrowy sceptycyzm, który prowadzi do kolejnych odkryć albo poprawek.
Rzekłbym, że osoby nie przejawiające zdrowego sceptycyzmy na kierunku ich badań nie są naukowcami.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Tensor II

  • Gość
Re: O początkach
« Odpowiedź #20 dnia: Grudnia 02, 2009, 01:53:54 pm »
Cytuj
A co to konkretnie dla Ciebie nihilizm - pytam za Q - bo słowo to ma obecnie wiele znaczeń, począwszy od sciśle filozoficznego po potoczne.

Słownikowej definicji tu nie podam. Tak ogólnie:
Jak dla mnie nihiliści na pytania o moralność, etykę, cele życiowe, podstawę kształtowania sumienia, prawdę, sens życia odpowiadają, że to wszystko złudzenia bez żadnych podstaw i trzeba się ich pozbyć. Co w praktyce można by uznać za otwarcie jednostce drogi do swoistej swobody absolutnej - jeśli spalisz sąsiadowi dom, nikt nie ma prawa Ci powiedzieć, żeś zrobił coś niedobrego, a jak Ci tak powie, to się myli (: Jedyne, co powstrzyma nihilistę przed spaleniem sąsiadowi domu to pytanie, po co się wysilać. Ale zaraz potem postawi sobie pytanie: czy unikanie wysiłku powinno być priorytetem? A potem zakwestionuje sobie całe podejście: dlaczego właściwie miałbym myśleć w kategoriach dobierania priorytetów?
« Ostatnia zmiana: Grudnia 02, 2009, 01:55:27 pm wysłana przez Tensor II »

Tensor II

  • Gość
Re: O początkach - małe podsumowanie
« Odpowiedź #21 dnia: Grudnia 02, 2009, 01:57:19 pm »
Cokolwiek się powie o początku istnienia, zawsze stanie się przed niewygodnym pytaniem: "Co było przedtem?" I tak cofamy się wstecz do początku Wszechświata, do momentu, w którym to pytanie traci sens, ponieważ okazuje się, że trzeba w wyobraźni dotrzeć do "przełomu",  w którym żadnego "przedtem" nie było, bo nie było czasu. To jest granica, której ludzki umysł raczej nie przekroczy.*

Raczej nie dowiemy się, jak to jest, "gdy"(?!) nie istnieje czas. Nie mamy nawet niezachwianej pewności, że to, co postrzegamy jako czas, istnieje obiektywnie i nie jest jedynie naszym sposobem postrzegania rzeczywistości - pewnym jej ujęciem.

Samo pytanie o początki stanowi wynik chronologicznego podejścia do świata. Z jakichś przyczyn naszemu umysłowi, przyzwyczajonemu do początków i końców wszystkiego, co znamy z codzienności, potrzeba również odpowiedzi na pytania o początek i koniec wszystkiego.

Inne pytanie przy okazji myślenia o początkach to: "Jak to się stało?" To pytanie dla wielu ludzi jest ściśle powiązane z pytaniem "Co było przedtem?". To drugie pytanie ("Jak?") stawiamy, bo na co dzień mamy do czynienia z ciągami przyczynowo-skutkowymi.

Wielu na pytanie o początek wszystkiego: "Jak to się stało?" odpowiada: "Przypadkiem". Inni z różnych powodów odpowiedzieliby: "Nieprzypadkiem". Nauka zakłada, że "przypadkiem" albo w każdym razie bez niczyich cudownych ingerencji i tworzy możliwe scenariusze wydarzeń, trzymając się z dala od "światopoglądowego" (jak by pewnie powiedział Maziek) wyjaśnienia/założenia, że wszystko mogło powstać "nieprzypadkiem", a więc za sprawą kogoś inteligentnego.

Ci, dla których odpowiedź na powyższe, drugie, pytanie brzmiałaby "Nieprzypadkiem", stają przed trzecim pytaniem: "Dlaczego właściwie wszystko istnieje?" - przed pytaniem o przyczyny i może też o cel. Tu jest pole do popisu dla religii i filozofii. Ale tu ilu ludzi, tyle odpowiedzi - często w ich twierdzeniach brak podstaw albo konsekwencji... Trudno się dziwić, że tylu zraża się do trzeciego pytania. Może się wydawać za trudne, żeby je samemu rozstrzygnąć.

Co nie zmienia faktu, że to ostatnie pytanie z określonych przyczyn i tak zawsze będzie intrygowało część ludzi. Na przykład dlatego, że nie wystarcza im rola maszynek do przekazywania genów potomstwu albo wybryków rozbuchanej hipotetycznej "matki natury".** Dziwicie się, że to dla niektórych za mało?*** Ja na przykład nie. (:

* - Wielu na pytanie o początek czasu odpowiada, że miał on miejsce w pewnej nieskończenie małej osobliwości. To ładne ujęcie granicy poznania. Czy ostatecznie siłą rzeczy nie brzmi to tak samo "cudownie", jak inne twierdzenia, którym sprzeciwiają się zwolennicy ścisłego materializmu?
** - A chyba do tego prowadziłyby wyjaśnienia tych, którzy przy drugim pytaniu obstają za przypadkowością.
*** - Nazwałbym to "syndromem Marvina" - robota z "Autostopem przez Galaktykę", który skarżył się, że się go wykorzystuje do otwierania drzwi, chociaż ma umysł rozmiarów galaktyki ;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: O początkach - małe podsumowanie
« Odpowiedź #22 dnia: Grudnia 02, 2009, 02:37:29 pm »
Samo pytanie o początki stanowi wynik chronologicznego podejścia do świata. Z jakichś przyczyn naszemu umysłowi, przyzwyczajonemu do początków i końców wszystkiego, co znamy z codzienności, potrzeba również odpowiedzi na pytania o początek i koniec wszystkiego.

Zdaje mi się, że na to pytanie sam udzieliłeś odpowiedzi pisząc:

Nie mamy nawet niezachwianej pewności, że to, co postrzegamy jako czas, istnieje obiektywnie i nie jest jedynie naszym sposobem postrzegania rzeczywistości - pewnym jej ujęciem.

W dodatku umysł ludzki jest przystosowany do pewnego wycinka rzeczywistości, na "cudach" fizyki kwantowej rozumowanie intuicyjne koncertowo się wykłada. Ba, już nawet z Teoria Względności bywają kłopoty. Pytanie więc czy ma sens przykładanie rozumowania intuicyjnego (pytania o cel, o przyczynę) do rzeczywistości, która - choćby już po samych rozmiarach sądząc - nie na ludzką miarę jest uczyniona. To było dobre, gdy sądziliśmy - właśnie intuicyjnie - że Ziemia jest środkiem wszechrzeczy.

Nauka zakłada, że "przypadkiem" albo w każdym razie bez niczyich cudownych ingerencji i tworzy możliwe scenariusze wydarzeń, trzymając się z dala od "światopoglądowego" (jak by pewnie powiedział Maziek) wyjaśnienia/założenia, że wszystko mogło powstać "nieprzypadkiem", a więc za sprawą kogoś inteligentnego.

Kłopot w tym, że wtedy pada pytanie skąd wziął się ten "ktoś inteligentny", o jego właściwosci, itp. I zamiast udzielać odpowiedzi mnożymy pytania, bądź - co gorsza - mające na nie "odpowiadać" nieweryfikowalne, albo zgoła kontrempiryczne, konfabulacje...

(Ponadto: nie wiem skąd założenie, że "rozumny twórca" oznacza od razu jakiś wzniosły, nadajacy sens istnieniu Cel, człowiek różne rzeczy robi "dla jaj", skąd założenie, że - hipotetyczny - stwórca nie mógł postąpić tak samo?*)


* oddajmy głos Lemowi:

 "Czy nie jest prawdą, że Bann i Pugg postanowili, po pijanemu, nie zadowolić się zwykłym zanieczyszczeniem bezbronnej, pustynnej planety, gdyż zachciało im się zaaranżować na niej w sposób występny i karygodny, ewolucję biologiczną, jakiej świat dotąd nie widział? Czy nie jest prawdą, że obaj ci Tarrakanie rozmyślnie, z najwyższym napięciem złej woli obmyślili sposób stworzenia z Ziemi - wylęgarni dziwolągów na skalę całej Galaktyki, panopticum, gabinetu makabrycznych osobliwości, którego żywe eksponaty stałyby się, w swoim czasie, pośmiewiskiem najdalszych Mgławic?! Czy nie jest prawdą, że pozbawieni wszelkiego poczucia przystojności i hamulców etycznych, obaj ci bezecnicy wylali na skały martwej Ziemi sześć beczek zjełczałego kleju żelatynowego i dwie bańki nadpsutej pasty albuminowej, że dosypali do owej mazi - sfermentowanej rybozy, pentozy i lewulozy, polali je trzema dużymi konewkami roztworu zgliwiałych aminokwasów, po czym powstałą bryję bełtali łopatką od węgla, skrzywioną w lewo, wskutek czego białka wszystkich przyszłych istot ziemskich stały się LEWO-skrętne?! Czy nie jest nareszcie prawdą, żę Pugg, cierpiący podówczas na silny katar, a podżegany do tego przez słaniającego się od nadużycia trunków Banna, w sposób rozmyślny nakichał do plazmatycznej zarodzi, a zakażając ją przez to złośliwymi wirusami, rechotał, iż dzięki temu tchnął 'sakramenckiego ducha' w nieszczęsny zaczyn ewolucyjny?!"
« Ostatnia zmiana: Grudnia 02, 2009, 02:49:49 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #23 dnia: Grudnia 02, 2009, 07:22:20 pm »
Tensor, zgoda na to wszystko, ale wydaje mi się, że łączysz ze sobą sprawy, które tylko pozornie się łączą. Ja np. nie widzę jakiegokolwiek sensu swego istnienia, innego niż sam fakt jego zachodzenia (czyli wg Ciebie jestem nihilistą), ale mimo to nie latam z miotaczem ognia po ulicy a i w inny sposób nikomu nie robię krzywdy. To nie jest tożsame.

Jeśli chodzi o sfery, w jakich można zadawać pytania o początek (albo co było jeszcze wcześniej) itd to oczywiście można to czynić na każdym gruncie - i mistycznym, i światopoglądowym itd. ale tylko nauka ma szansę (choć nie musi się jej to udać) udzielić odpowiedzi praktycznej. Chodzi mi o praktyczność w takim sensie, w jakim wiedząc, że powodem nieświecenia latarki jest to, że nie włożyłeś baterii - nie będziesz dopatrywał się w tym ukrytych znaczeń i sensów. Po prostu nie włożyłeś baterii.

Podobnie nauka, udzielając nieraz niezwykle skomplikowanych odpowiedzi w przedmiocie niesamowicie złożonych zjawisk w istocie stara się powiedzieć coś w rodzaju "nie włożyłeś baterii". Nie stara się dociec, dlaczego tak się stało i czy nie powodowały Tobą jakieś ukryte i niemożliwe do odgadnięcia siły materialne czy niematerialne - po prostu nie włożyłeś baterii i latarka nie świeci. Ale z drugiej strony tylko taka odpowiedź jest "pewna" czy też" sprawdzalna".

Wiązanie nauki ze światopoglądem jest jak dopatrywanie się ukrytych znaczeń w algorytmie zapisu mp3, na który nagrywasz - powiedzmy - V Beethovena. To są sprawy sprzętowe, na tą sama mp3-kę możesz z przeproszeniem dam nagrać pierdzenie kolegi w kibelku jak i wspomniany utwór - ono powinno być neutralne względem tego, co nagrywa i taka stara się być nauka i tak należy ją traktować. Jak dobre lustro.



Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Tensor II

  • Gość
Re: O początkach
« Odpowiedź #24 dnia: Grudnia 02, 2009, 11:07:12 pm »
Tensor, zgoda na to wszystko, ale wydaje mi się, że łączysz ze sobą sprawy, które tylko pozornie się łączą. Ja np. nie widzę jakiegokolwiek sensu swego istnienia, innego niż sam fakt jego zachodzenia (czyli wg Ciebie jestem nihilistą), ale mimo to nie latam z miotaczem ognia po ulicy a i w inny sposób nikomu nie robię krzywdy. To nie jest tożsame.

Jeśli chodzi o sfery, w jakich można zadawać pytania o początek (albo co było jeszcze wcześniej) itd to oczywiście można to czynić na każdym gruncie - i mistycznym, i światopoglądowym itd. ale tylko nauka ma szansę (choć nie musi się jej to udać) udzielić odpowiedzi praktycznej. Chodzi mi o praktyczność w takim sensie, w jakim wiedząc, że powodem nieświecenia latarki jest to, że nie włożyłeś baterii - nie będziesz dopatrywał się w tym ukrytych znaczeń i sensów. Po prostu nie włożyłeś baterii.

Podobnie nauka, udzielając nieraz niezwykle skomplikowanych odpowiedzi w przedmiocie niesamowicie złożonych zjawisk w istocie stara się powiedzieć coś w rodzaju "nie włożyłeś baterii". Nie stara się dociec, dlaczego tak się stało i czy nie powodowały Tobą jakieś ukryte i niemożliwe do odgadnięcia siły materialne czy niematerialne - po prostu nie włożyłeś baterii i latarka nie świeci. Ale z drugiej strony tylko taka odpowiedź jest "pewna" czy też" sprawdzalna".

Wiązanie nauki ze światopoglądem jest jak dopatrywanie się ukrytych znaczeń w algorytmie zapisu mp3, na który nagrywasz - powiedzmy - V Beethovena. To są sprawy sprzętowe, na tą sama mp3-kę możesz z przeproszeniem dam nagrać pierdzenie kolegi w kibelku jak i wspomniany utwór - ono powinno być neutralne względem tego, co nagrywa i taka stara się być nauka i tak należy ją traktować. Jak dobre lustro.


Hmm... ciągnąc przykład (może nie za mądrze i nie do końca a propos - bo chyba mniej więcej rozumiem intencję Twojego postu - ale co tam): mnie autentycznie robi różnicę, czy to Beethoven, czy coś innego - stąd ta moja niepoprawna tendencja do łączenia spraw, które tylko pozornie się łączą. (: Jeszcze może trochę pomyślę później i spróbuję coś napisać na poważnie.

DillingerEscPlan

  • Gość
Re: O początkach
« Odpowiedź #25 dnia: Grudnia 03, 2009, 12:41:03 am »
No właśnie Tensorze, nauka ma to do siebie, że nie chce z każdego pierdnięcia robić Beethovena, Bacha czy Mozarta- nauka chce przedstawiać rzeczywistość taką, jaką ona jest i ogranicza się do odpowiedzi na pytania, na które tę odpowiedź znaleźć można, resztę zostawiając filozofom czy teologom (oni już sobie mogą fantazjować).

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #26 dnia: Grudnia 03, 2009, 12:54:16 am »
Cytuj
Ja np. nie widzę jakiegokolwiek sensu swego istnienia, innego niż sam fakt jego zachodzenia (czyli wg Ciebie jestem nihilistą), ale mimo to nie latam z miotaczem ognia po ulicy a i w inny sposób nikomu nie robię krzywdy. To nie jest tożsame.
Maziek, a dzieci :).
Nie pisz tak, bo i tak zostałeś jedną z tajemnic wszechświata dla Q. Teraz kolega się już zupełnie zagłowi.
Tensor, zabierz się za Szpital w akademii (o ile jeszcze nie czytałeś). Sekułowski i jego tezy o nauce mogą ci się spodobać. Ale uważaj, to wraże wrażenie :). Bo on ci nihilista właśnie.
Zauważyli wszyscy inicjatywę Terminusa, reanimującą Akademię?
« Ostatnia zmiana: Grudnia 03, 2009, 12:57:52 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #27 dnia: Grudnia 03, 2009, 02:41:30 am »
Zauważyli. Też marzy mi się "Wizja.."po "Szpitalu...".
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #28 dnia: Grudnia 03, 2009, 12:06:57 pm »
Maźku,

Z miotaczem ognia po ulicy mógłbyś się przelecieć zasadniczo jeden raz, po czym wspólnota wzięłaby cię na łańcuch
Naturalnie, nie byłbym taki głupi, gdybym już chciał poszkodzić to zabrałbym się do tego z lepszym namyslem (i skuteczniej). Ale nieczynienie zła ze strachu przed konsekwencjami (ziemskimi bądź niebieskimi) nie jest tym samym, co brak chęci do czynienia zła. Oczywiście jest to z mojej strony niesprawdzalna (dla obserwatora) deklaracja, ale ja takowej (chęci czynienia zła) nie posiadam, mimo, że uważam, ze pojęcie dobra nie jest obiektywne.

Liv, niech no Q sie jeszcze pomęczy. Ciekawe, czy rozpatrywał już takie założenie, że mam schizę? ;) . Albo kłamię?  ;D .
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: O początkach
« Odpowiedź #29 dnia: Grudnia 03, 2009, 01:00:13 pm »
Naturalnie, nie byłbym taki głupi, gdybym już chciał poszkodzić to zabrałbym się do tego z lepszym namyslem (i skuteczniej). Ale nieczynienie zła ze strachu przed konsekwencjami (ziemskimi bądź niebieskimi) nie jest tym samym, co brak chęci do czynienia zła. Oczywiście jest to z mojej strony niesprawdzalna (dla obserwatora) deklaracja, ale ja takowej (chęci czynienia zła) nie posiadam

I tu dochodzimy gdzieś w okolice "Głosu Pana" i deklaracji Hogartha, która miała ten sam kierunek, tylko zwrot przeciwstawny:

"Za podstawowe cechy mego charakteru uważam tchórzostwo, złość i dumę. Tak się złożyło, że owa trójca miała do dyspozycji określony talent, który ukrył ją i pozornie przeinaczył, a pomogła mu w tym inteligencja, jedno z przydatniejszych w życiu urządzeń do maskowania przyrodzonych cech, jeśli się taki zabieg ma za pożądany. Od czterdziestu kilku lat zachowuję się jak człowiek uczynny i skromny, wyzbyty znamion profesjonalnej pychy, ponieważ bardzo długo i uporczywie wdrażałem się do takiego właśnie postępowania. Jak daleko mogę sięgnąć pamięcią w dzieciństwo, żyłem poszukiwaniem zła, z czego zresztą, rzecz zrozumiała, nie zdawałem sobie sprawy.
Zło moje było izotropowe i doskonale bezinteresowne."


mimo, że uważam, ze pojęcie dobra nie jest obiektywne.

Jednym słowem, jak to ujął Mistrz Przywołań, że:

"Deszcz na Roke może być posuchą w Osskil - powiadał Mistrz - a cisza morska na Wschodnich Rubieżach może być burzą i zniszczeniem na Zachodzie"
Le Guin "Czarnoksieżnik z Archipelagu"

Liv, niech no Q sie jeszcze pomęczy. Ciekawe, czy rozpatrywał już takie założenie, że mam schizę? ;) . Albo kłamię?  ;D .

Rozpatrywał... Schizofrenia raczej odpada, bo Twoje wypowiedzi - na tle "Obłędu" Krzysztonia czy choćby twórczości Dicka ;) - wypadają spójnie i logicznie. Kłamstwo? Niezbyt to przystaje do prostolinijnej inżynierskiej natury ;D.

Chociaż... i tu wracamy do cytatu z Hogartha ;).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 03, 2009, 01:15:48 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki