Więc wygląda na to, że niczego Ci w nim nie brakuje, tylko nie wiadomo skąd wkradły się "wątpliwości i antynomie" przed "w sytuacjach".
No cóż, książka ciężka, ale ciekawa (no i czytałem cięższe).
Tego brakowało mi przez lata czytania innych książek czy filmów na podobne tematy. Lem to generalnie pokazuje też w innych książkach, ale tutaj to nazywa po imieniu i robi to na wielką skalę.
Po książce prawie nie czuć, że jest taka stara. W 80% jest zbieżna z obecnymi trendami i dużo przewidywań - fakt, że nieco ogólnikowych - sprawdza się i dzisiaj.
Jednak jest coś, co mnie interesowało o wiele bardziej - cybernetyka. Książka była pisana we wczesnych latach 60., co zbiegło się w czasie z dość aktywną twórczością Isaaca Asimova. I tak się śmiesznie złożyło, że ja jednocześnie czytam sobie Asimova i Lema książki co doprowadziło do ciekawego, niezamierzonego efektu. Otóż twórczość Asimova i Lema świetnie się uzupełnia. Obaj autorzy opisują tutaj możliwe zastosowania myślących maszyn, ich ewentualny rozwój, problemy, a także formy, jakie mogą przybrać - i Asimov tutaj świetnie robi za podkład, literaturę dodatkową, konkretyzując wiele myśli Lema. Jednak Lem go załatwia w pewnym momencie "Summa Technologiae" i pokazuje swoją wielkość. Asimov, ojciec robotyki, który sam stworzył prawa robotyki, stworzył i rozwiązał wiele teoretycznych problemów, zapoczątkował nową epokę. Natomiast Lem już wtedy go wyprzedził - w sposób bardzo łatwy wykazuje, że wiele tych problemów wcale nie musi zaistnieć, albo że będą miały inną formę itd. Nie chcę nic zdradzić, bo to dość skomplikowane - polecam natomiast przed lekturą części poświęconej cybernetyce przeczytać: "Ja, Robot" ("I, Robot") i/lub "Świat robotów" ("The Complete Robot") Asimova, a zrozumienie, o czym mówię.
Generalnie książkę oceniam jak na razie bardzo pozytywnie, pozostaje tylko niedosyt, że Lem nie kontynuował bezpośrednio tego dzieła w swoim późniejszym życiu
na razie przeczytałem tylko "Solaris", "Autobiografię", dwa dłuższe wykłady i kilkanaście opowiadań.
WhizzKid: SOG za wypowiedź.
Ciekaw jestem ich tytułów ;).
Tego brakowało mi przez lata czytania innych książek czy filmów na podobne tematy. Lem to generalnie pokazuje też w innych książkach, ale tutaj to nazywa po imieniu i robi to na wielką skalę.
Fakt, Lem pisze SF jak inni, ale po prostu lepszą. I tak samo jest z jego futurologią.Czy pisze lepszą, to trudno powiedzieć. Na pewno wypełnił pewną niszę, która była niezajęta. Na pewno pisał dobre SF.
Owszem, jedynym elementem świadczącym o wieku książki jest to, że słownictwo czasem jest inne, specyficznie mistrzowe (bo musiał je wtedy od zera tworzyć).Słownictwa akurat nie odczuwam, bo w rodzinie mówimy podobnym ^^ Natomiast sądzę, że dzisiaj wiele problemów widzimy już z zupełnie innej perspektywy (nanotechnologia chociaż). I widać te perspektywy. Nie pamiętam teraz dokładnie, ale kilka faktów czy ograniczeń, które przytaczał, zostało już pokonanych - to może wydać Lema w tym przypadku.
Mało tego Lem dosłownie miażdży sławetne Prawa Robotyki Asimova i chyba do Asimova dotarła trafność tej argumentacji, skoro już w "Dwustuletnim człowieku" pokazuje że roboty będą w stanie (co Lem zauważył wcześniej) owe prawa obejść, co czyni "Prawa Robotyki" w sumie nieprzydatnymi.Tutaj byłbym nieco bardziej powściągliwy. Sam w pewnym momencie nasz ulubiony L. przyznaje, że jest teoria (możliwość) kierowania istot wyższych inteligencją i złożonością przez niższe. Obecnie planuje się stworzenie rozwiązania następującego: roboty będą miały dodatkowy, nieautonomiczny obwód, które je wyłączy, jak będą próbowały ominąć świadomie któreś z praw robotyki. Zresztą sam Asimov je potem ulepszał na drodze polemiki z innymi uczonymi. No i pamiętajmy, że Lem dość ogólnie traktuje sztuczną inteligencję, jeśli chodzi o konkretne zastosowania. Asimov natomiast robi nam, i Lemowi, i naszym dzieciom - za pewien drogowskaz. Lem za to odrzuca pewne kierunki, które Asimov pokazuje, a inne popiera.
Skoro napisał w sumie wszystko co było warte napisania mógł już robić tylko przypiski na marginesie (co też czynił).Jak już pisałem - sporo perspektyw się zmieniło. Jednak nadal ciekawe, aktualne i znaczące są te zawarte w "Summie".
Weź się za "Fiasko", podyskutujesz z nami w "Akademii..." ;).Wciągam na początek listy "do przeczytania" :)
ps. mnie nie ma za co dziękować...Nie zauważyłbym, że to ten sam akapit :P Zresztą liczy się gest :)
WhizzKid: SOG za wypowiedź.Dziękuję :-)
To co? Dogadujemy się we trzech i po "Fiasku" bierzemy w "Akedemii..." na tapetę "Summę..."? (Ciekawe czy tym razem też będziemy różnić się w opiniach? ::))Jestem za, postaram się przyspieszyć czytanie ;-)
Michio Kaku - "Hiperprzestrzeń i dziesiąty wymiar"
John Gribbin - "Teoria SUSY" czy "W poszukiwaniu wielkiego wybuchu
Czy pisze lepszą, to trudno powiedzieć. Na pewno wypełnił pewną niszę, która była niezajęta. Na pewno pisał dobre SF.
Natomiast sądzę, że dzisiaj wiele problemów widzimy już z zupełnie innej perspektywy (nanotechnologia chociaż). I widać te perspektywy.
Obecnie planuje się stworzenie rozwiązania następującego: roboty będą miały dodatkowy, nieautonomiczny obwód, które je wyłączy, jak będą próbowały ominąć świadomie któreś z praw robotyki.
Asimov natomiast robi nam, i Lemowi, i naszym dzieciom - za pewien drogowskaz. Lem za to odrzuca pewne kierunki, które Asimov pokazuje, a inne popiera.
Weź się za "Fiasko", podyskutujesz z nami w "Akademii..." ;).Wciągam na początek listy "do przeczytania" :)
To co? Dogadujemy się we trzech i po "Fiasku" bierzemy w "Akedemii..." na tapetę "Summę..."? (Ciekawe czy tym razem też będziemy różnić się w opiniach? ::))Jestem za, postaram się przyspieszyć czytanie ;-)
Nie czytałem Ledermana :(
Lepsi/równi? Herbert, Simmons źli?
A Lem generalnie wszystkich uważał za debili, tylko nie wyrażał się jak Edelman.
A kto lepiej trafił - Asimov czy Lem - zobaczymy w ciągu naszego życia zapewne.
"Mocy..." nie czytałem. Ale pewnie przeczytam.
Między świadomością a SI niekoniecznie stoi znak równości :)
"Pirxa" też nie czytałem :P
SI to sztuczna inteligencja. Znaczy, że myśli sobie i coś tam robi. Jak szympansy. Znaczy imo SI może być świadome. Ale nie musi.
A też jaki to rodzaj świadomości - znany nam? - to też zagwozdka, więc trudno mówić o zniewalaniu rasy robotów.
My nie potrzebujemy konkurencyjnej rasy robotów. My potrzebujemy robotów żeby robiły to, czego nie umiemy/nie chcemy (-> "Summa Technologiae") :-)
Teraz:
1. udowodnij dlaczego wg. Ciebie szympansy maja być nieświadome,
2. powiedz jak niewątpliwie poznać czy coś jest świadome, czy nie,
3. wymień jakie warunki powinna spełniać SI byś uznał ją za równą sobie.
Bo sprawa nie jest taka prosta jak Ci się zdaje.
Aha: czyli jeśli ktoś jest różny od Ciebie, masz prawo go niewolić? Bo to właśnie powiedziałeś.
Nie mamy przesłanek, żeby były. Zależy, co przyjąć za objaw świadomości. Ja zwykłem człowieka uważać za świadomego, kiedy zainteresował się sobą - zaczął tworzyć sztukę i grzebać zmarłych. Szympansy tego nie robią. I wielu innych rzeczy.
Może tak być, ale to nieprawdopodobne. Chociaż w przypadku komputerów być może dałoby się to sprawdzić, gdyby przełamały wbudowane prawa robotyki - to by stanowiło o ich wolny wyborze, ponad ichnim odpowiednikiem "instynktu". Ale też niekoniecznie.
Natomiast roboty budować z sensorami podłączonymi do obwodów emocjonalnych? Hmm... na razie wątpię, żeby się ktoś tym zajął.
No i kwestia czy życie to coś ponad coś biologicznego.
Nie zniewalam murzynów, buddystów, ateistów ani upośledzonych. Ale krowy, psy, kurczaki i mech - owszem =]
Jeśli schodzimy na temat religii chrześcijańskiej, to tam Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo ;-) A nie człowiek robota z pomocą "Bozi".
Co do ludzi upośledzonych... no cóż, tutaj to chyba, zresztą tak jak u robotów, kwestia wiary. Zwyczajnie nie wiem, czy i gdzie leży różnica.
Natomiast z robotami to jest tak, że będziemy mogli im świadomość zaprogramować. Jeśli ktoś "od urodzenia" lubi służyć i sprawia mu to przyjemność (tak jak ludziom kontakt fizyczny), to co w tym złego?
wydaje mi się, że człowiek musi się rozwinąć, zanim to rozstrzygnie. Świadomość to tyle, ile ma (przeciętny) człowiek. Człowiek natomiast nie może w pełni pojąć innego człowieka, a nawet siebie. Musiałby być swoją jaźnią pojemniejszy, ale wtedy byłoby go trudniej opisać, i tak w kółko... A wiadomo, że najlepiej pewne rzeczy działają, kiedy się o nich nie słyszy. Może właśnie roboty będą miały tak rozbudowany (nawet na podstawie modelu ludzkiego) rodzaj świadomości, że tego nie zauważymy? Ale wtedy raczej nie dadzą sobą pomiatać. Chyba, że odkryją w byciu pomiatanym jakąś nieznaną człowiekowi prawdę wszechświata. Podsumowanie: strzelanie w ciemno, za mało danych w układzie, żeby wyciągnąć jakieś wnioski ;-)
Dlatego, ze wiekszosc ludzkosci nie jest ortodoksyjnie katolicka?Nie. Ewolucja tak mówi. A mniejszościowy katolicyzm jest przy okazji z tym zbieżny.
Czy katolicyzm mowi tez, ze mamy podporzadkowywac wszystko co nan na drodze EWOLUCJI tez?
Z SI, Rozumem, Rozumnoscia, Swiadomoscia jeszcze innymi definicjami probuje rozprawic sie Mistrz w Bombie Megabitowej (tak, chyba w Bombie). To ogromna dyskusja nie tylko aksjologiczna i jak dla mnie nierozstrzygalna na naszym poziomie. Nie wydaje mi sie, bysmy doszli do jakiejs jednoznacznego, obiektywnego wniosku.
o ile mi wiadomo, to jest powiedziane, ze tylko czlowieka. Nawet papiez wielokrotnie sie wypowiadal, ze zwierzeta nie maja duszy. Bog ulepill Adama z gliny, wiec bezposrednio niejako.
Hmm, to wedlug Ciebie, ale pytanie, czy faktycznie mamy prawo byt inteligentny i swiadomy (bo bede sie upieral, ze swiadomosc jest rozbiezna z emocjami i uczuciami, na przyklad u Golema) choc pozbawiony hormonalnych zmian nastroju za gorszy. To juz co innego, niz mlotek.
Oczywiście, z filozoficznego punktu widzenia masz absolutną rację, ale powiedz to przywódcom religijnym ;).Zwlaszcza, ze kazdy uwaza sie za oswieconego i jego wizja jest jedyna prawdziwa.
Natomiast roboty będą (są) istotami stworzonymi przez inne istoty rozumne.
Jeśli natomiast uważamy wykorzystywanie robotów za coś złego, to nie róbmy ich wcale
jeżeli przyjąć, że ewolucja nie posłużyła się nami jako narzędziem do wykształcenia wyższych form życia, jakimi są roboty
Nie rozumiem natomiast czemu robot, który się nie męczy i został zaprojektowany tak, aby czerpać przyjemność/satysfakcję z wypełniania poleceń ludzi miałby być uznany za zniewolonego?
każdy, chociaż życie miał inne i doznał innych przyjemności, odczuwa pełnię przyjemności już poznanych. Tak osoba, która lubiła bawić się klockami Lego i zmarła młodo, chociaż doznała powiedzmy "mniejszych" przyjemności od kogoś szczęśliwie ożenionego, kto spróbował tysiąca smaków lodów - to jednak obaj (czy też oboje) będą odczuwali pełnię szczęścia, jaką tylko są w stanie pojąć.
Po prostu, skoro będziemy mieli prawdopodobnie nad tym władzę, dajmy robotom realizować się w pełni w tym, czego od nich oczekujemy. To od nas zależy, jak pojemną będą miały "percepcję". Natomiast z człowiekiem jest inaczej - nam po tysiącach lat ewolucji są dane takie a nie inne potrzeby, możliwości i ograniczenia (tak, wiem, inżynieria genetyczna - ale na razie nam średnio wychodzi cokolwiek, więc do zmiany ludzi w zombie wedle potrzeby jeszcze trochę. No i ja bym się w to nie mieszał póki co - ewolucja nam ciągle pokazuje, że wie lepiej).
My w jakimś sensie też - tworzą nas ojciec i matka, mniej lub bardziej świadomie.Jesteśmy "śrubkami" rasy ludzkiej. Tę stworzyły dwie kobiety - protoplazma i ewolucja :P
A może róbmy ale nie traktując jak służbę, a jak partnerów?Zależy, co przez to rozumiesz. Traktować jak istoty rozumne w rozmowach, czy zamieniać się obowiązkami z odkurzaczem samobieżnym?
A czemu "pranie mózgu" ludziom (stosowane np. przy "hodowli" kamikadze, czy islamistycznych zamachowców-samobójców) uznajemy za coś złego?Pic polega na tym, że my już mamy zdolności ponad to, do czego ww. "przyuczali". Natomiast u robotów będziemy wymieniali "procesory" na nowsze i robili kopie zapasowe pamięci. Nie zrobienie wersji 11., a poprzestanie na 10., jest wg Ciebie ograniczeniem zdolności robotów? Dla mnie to dalsze niewykształcenie robotów (ewolucja zrobiła tak z nami - nieskończona pamięć ludzka na razie jest osiągalna tylko przez niektórych sawantów, a i nawet oni pewnych rzeczy nie mogą przeskoczyć swoim intelektem).
Pomijając abstrakcyjność tych rozważań, czemu w Niebie ludzie nie mieliby dojrzewać intelektualnie, tylko zatrzymać się na zawsze w rozwoju?Pomijając dyskusję, czy już jest jakiś limit, to czemu mieliby się wszyscy rozwijać w ten sam sposób? Zresztą, jeśli nawet różne liczby będziesz mnieżył przez 5, to otrzymasz różne wyniki (a nawet różniejsze niż dane wejściowe).
Tyle, że na pewnym najistotniejszym poziomie programowanie robotów niczym się nie różni od programowania ludzi, więc z etycznego punktu widzenia należy to oceniać identycznie.Dla mnie ta różnica jest taka jak między zabiciem (aby pominąć spory: narodzonego) syna, a nie spłodzeniem go. Nie odbierzemy im niczego. Po prostu nie damy.
Zależy, co przez to rozumiesz. Traktować jak istoty rozumne w rozmowach, czy zamieniać się obowiązkami z odkurzaczem samobieżnym?
Pic polega na tym, że my już mamy zdolności ponad to, do czego ww. "przyuczali". Natomiast u robotów będziemy wymieniali "procesory" na nowsze i robili kopie zapasowe pamięci. Nie zrobienie wersji 11., a poprzestanie na 10., jest wg Ciebie ograniczeniem zdolności robotów? Dla mnie to dalsze niewykształcenie robotów (ewolucja zrobiła tak z nami - nieskończona pamięć ludzka na razie jest osiągalna tylko przez niektórych sawantów, a i nawet oni pewnych rzeczy nie mogą przeskoczyć swoim intelektem).
to czemu mieliby się wszyscy rozwijać w ten sam sposób?
Dla mnie ta różnica jest taka jak między zabiciem (aby pominąć spory: narodzonego) syna, a nie spłodzeniem go. Nie odbierzemy im niczego. Po prostu nie damy.
Tworzenie AI innego niż niewolnicze byłoby dość niepraktyczne.
Muszę jednak przyznać, że trudno mi myśleć o robotach jak o życiu. Wolę stare, dobre życie oparte na węglu (pod postacią białka, a nie grafenu i węglowych nanorurek).
Albo daniu im zdolności myślenia syntaktycznego bez nadania im świadomości.
I tak, jak mowi dzi - tworzenie innego byłoby niepraktyczne.
Ale zauważ, że to jest Stuczna Inteligencja, a nie po prostu inteligencja.
Człowiek na ogół nie widzi ograniczeń wolności, do których był przyzwyczajony od urodzenia (poza pewnymi skrajnościami).
Inaczej wygląda kwestia odbierania prawa do życia, czy braku równouprawnienia. Pytanie, jaką formę to przyjmie w przypadku robotów.
A poza tym dyskutujecie tak jakby każdy z Was wiedział co to naprawdę będzie AI i tłumaczył drugiemu. Albo raczej co wg Niego powinno definiować się jako AI. Przecież to kwestia definicji. Definicji które już istnieją.
Po prostu to wszystko jest już przegadane 17 razy. (O AI w "Szok prędkości w polityce" (tak zabójczo dziwna nazwa że do dziś pamiętam) ).Dlatego nie chcę ludzkopodobnych maszyn :P Chcę być unique :P
Tu dodam tylko że jest jeszcze taka opcja że odkrywając jak działa inteligencja odkryjemy że sami jesteśmy "algorytmami" i będzie nam smutno ;)
Zamiast bajdurzyc czesto o niczym (czyli wklejac jakies glupoty we "wlasnie zobaczylem"
zabierzmy sie za Summe. Gdybysmy dali sobie 2-3 tygodnie na przeczytanie lub przypomnienie sobie tresci i zaczeli dyskutowac?
Po prostu to wszystko jest już przegadane 17 razy.
Tu dodam tylko że jest jeszcze taka opcja że odkrywając jak działa inteligencja odkryjemy że sami jesteśmy "algorytmami" i będzie nam smutno ;)
Dlatego nie chcę ludzkopodobnych maszyn :P Chcę być unique :P
Po prostu to wszystko jest już przegadane 17 razy. (O AI w "Szok prędkości w polityce" (tak zabójczo dziwna nazwa że do dziś pamiętam) ).Ale nie przez nas :P
Tu dodam tylko że jest jeszcze taka opcja że odkrywając jak działa inteligencja odkryjemy że sami jesteśmy "algorytmami" i będzie nam smutno ;)
A tak powaznie, to co ja mam zrobic, ze pomimo, ze mnie nie bylo wtedy na forum? Gapa (i Q tez) jestem.
Chyba nie zamkniemy forum, bo wszystko juz powiedzieliscie?
Miałem na myśli aspekt inteligencji/charakteru :)Dlatego nie chcę ludzkopodobnych maszyn :P Chcę być unique :P
Małe szanse by większość z nich była ludzkopodobna z wyglądu (takie będą pewnie modele wystawowe czy hmmm, hmm eroticzne), z praktycznego punktu widzenia inne kształty są praktyczniejsze (no chyba, że względy estetyczne przeważą)...
Miałem na myśli aspekt inteligencji/charakteru :)
Czytam sobie i inne dyskusje, ale jakoś nie czuję, abym mógł wiele od siebie dodać. Zresztą, czytać 100 stron wstecz niektóre wątki... :P Ale dzięki za zaproszenie, będzie odpowiedni moment, to skorzystam :)Miałem na myśli aspekt inteligencji/charakteru :)
Pewnie wcześniej czy później zaprogramuje się maszynom takie cechy, choćby po to by mieć materiał do badań porównawczych. Ale na dłuższą metę "charakter" (zwłaszcza ludzki) nie będzie maszynom do do niczego potrzebny, ostateczne dość już mamy męczenia się z ludzkimi charakterkami ;).
ps. zapraszam do dyskusji w pozostałych wątkach... :)
Czytam sobie i inne dyskusje, ale jakoś nie czuję, abym mógł wiele od siebie dodać. Zresztą, czytać 100 stron wstecz niektóre wątki... :P Ale dzięki za zaproszenie, będzie odpowiedni moment, to skorzystam :)
Ja jednak nie podzielam Lemowskiego optymizmu, że taka maszyna będzie wobec nas w porządku. Tutaj chętnie podeprę się opowiadaniem Dowód (Evidence) autorstwa Isaaca Asimova [w tomie:] "Ja, Robot" ("I, Robot"). Jako że jest to jedna z książek, które zarchiwizowałem, mogę udostępnić treść tego opowiadania na życzenie (oczywiście zgodnie z prawem autorskim i multimedialnym) :)Czytam sobie i inne dyskusje, ale jakoś nie czuję, abym mógł wiele od siebie dodać. Zresztą, czytać 100 stron wstecz niektóre wątki... :P Ale dzięki za zaproszenie, będzie odpowiedni moment, to skorzystam :)
Zawsze możesz zajrzeć np. do "Hyde Parku" i skomentować cytaty, które właśnie wrzuciłem :P ;).
A wracając do tematu (i rozbudowując wcześniejszą myśl): sugerowałeś by budować maszyny celowo mniej samodzielne intelektualnie niż ludzie i ograniczone gorsetem różnych dyrektyw by były nam posłuszne - jest w tym pewna logika, acz logika, której wolę nie podzielać (tym niemniej umiem sobie wyobrazić wprowadzenie takiego rozwiązania w życie jako formę futurystycznego niewolnictwa).
Z drugiej jednak strony uważam, że my sami też jesteśmy niewolnikami kształtowanymi przez "programowanie" ewolucji, ale i otaczającej nas kultury. Dlatego uważam, że jeśli kiedykolwiek porwiemy się na wysiłek stworzenia maszyny naprawdę rozumnej powinna być wolna od tych ludzkich słabości.
(Tu oczywiście pojawia się pytanie jaki będzie stosunek takiego maszynowego intelektu do nas. Pytanie na które nie ma innej odpowiedzi, niż spróbować sprawdzić.)
Ja jednak nie podzielam Lemowskiego optymizmu, że taka maszyna będzie wobec nas w porządku. Tutaj chętnie podeprę się opowiadaniem Dowód (Evidence) autorstwa Isaaca Asimova [w tomie:] "Ja, Robot" ("I, Robot").
Jako że jest to jedna z książek, które zarchiwizowałem, mogę udostępnić treść tego opowiadania na życzenie (oczywiście zgodnie z prawem autorskim i multimedialnym)
Dziękuję, raczej nie skorzystam. Wolę papierowe książki (których i tak mam zapewne więcej niż zdołam przeczytać jedząc nawet najlepsze warzywa). W skany się zaopatrzyłem tylko po to, by móc bez wysiłku wrzucać czasem jakiś fragment na Forum.Heh, spoko ;-) Co do książek, to znam ten ból, ale mam większe zaległości. A książek do przeczytania mam ekhm 13300... ale pewnie setkami będę wyrzucał co gorsze :P Ale to już kwestia na inny wątek ^^
A książek do przeczytania mam ekhm 13300... ale pewnie setkami będę wyrzucał co gorsze :P
Z tą własnością to różnie. Zresztą trzeba mieć pałac, żeby to wszystko gdzieś trzymać _i_ żyć :P Koleś miał 10 000 książek w domu, masakra. U nas książki przelatują przez dom i idą do innych ludzi :P Stwierdziłem, że też mogę zacząć czytać :PA książek do przeczytania mam ekhm 13300... ale pewnie setkami będę wyrzucał co gorsze :P
Jeśli masz je na własność, to gratuluję :). Moja prywatna biblioteka sięga zaledwie 5tys. pozycji.
Koleś miał 10 000 książek w domu, masakra.
mam dość czytelniczą rodzinę, i traktują książki jako dobro wspólne - więc szlag człowieka trafia, jak jakiejś szuka
Widzisz, bo Ty książki miałeś i czytałeś :Pmam dość czytelniczą rodzinę, i traktują książki jako dobro wspólne - więc szlag człowieka trafia, jak jakiejś szuka
Też się w takiej wychowałem, ale to ja traktowałem książki jak dobro wspólne ;).
Widzisz, bo Ty książki miałeś i czytałeś :P
Ja już trochę z etyki Kalego wyrosłem ;).1. Żart :P Jestem zbyt autotranscendentalny :P 2. Ok ;P
ps. Czy tylko ja mam wrażenie, że zaczęliśmy pustą poznawczo rozmowę o niczym, którą, gdybym był moderatorem wywaliłbym? Wróćmy do "Summy..." albo znajdźmy sobie jakiś inny godziwy temat :P.
Problem polega na tym, że ja czytam te dobre, i te mi giną, a oni czytają takie, które mnie nie interesująHaha, znam z autopsji. Chętnie bym coś skrobnął (tak ogólnie) ale właśnie z roboty wróciłem... Łeb mam pusty jak wyciąg narciarski w lecie i tylko te wagoniki śmiiigają...
Łeb mam pusty jak wyciąg narciarski w lecie i tylko te wagoniki śmiiigają...
Też mnie to zawsze zastanawiało. Miałem nadzieję, że znajdzie się taki Piłsudski narodów, który z prawa do pracy zrobi obowiązek pracy. Ludzie by mieli mniejszy wymiar godzin, ale za to dla wszystkich by starczyło psychologów, lekarzy, strażaków czy serwisantów. Jednak pewnie albo wpadniemy w stagnację, albo się wszystko przemianuje i będzie coś a la "Diuna" - te same zasady w nowych realiach (czyli coś sprzecznego z Lemizmem). Szczerze mówiąc, obie opcje średnio mi się podobają. Konserwatyzm?Łeb mam pusty jak wyciąg narciarski w lecie i tylko te wagoniki śmiiigają...
Nie tak źle z nim chyba skoro jadąc na rezerwie takie metafory składa ;).
Ludzie by mieli mniejszy wymiar godzin, ale za to dla wszystkich by starczyło psychologów, lekarzy, strażaków czy serwisantów.Kiedyś mi jeden stary człek rzekł, ze równość społeczna (czy cokolwiek podobnego) jest niepotrzebna, a nawet szkodliwa... Im dłużej żyję, tym bardziej to rozumiem.
Jednak pewnie albo wpadniemy w stagnację, albo się wszystko przemianuje i będzie coś a la "Diuna" - te same zasady w nowych realiach (czyli coś sprzecznego z Lemizmem).
Kiedyś mi jeden stary człek rzekł, ze równość społeczna (czy cokolwiek podobnego) jest niepotrzebna, a nawet szkodliwa... Im dłużej żyję, tym bardziej to rozumiem.
Chcesz powiedzieć że za obwolutą i firewallem jest jakieś życie?... :P
Nie dawaj fałszywej nadziei, tylko kliknij w krzyżyk... ;-)Chcesz powiedzieć że za obwolutą i firewallem jest jakieś życie?... :P
Patrząc dziś wieczorem na widok za oknem miałem takie wrażenie ;).
Nie dawaj fałszywej nadziei, tylko kliknij w krzyżyk... ;-)
Nanotechnologia po raz pierwszy da człowiekowi sprzymierzeńca, który wszystko wokół niego będzie robił, jak w filmach s-f. Nareszcie urządzenia nie będą tylko bardziej skomplikowanym młotkiem, ale rzeczywistość będzie się zmieniała zgodnie z naszą wolą (łatające się ubrania, zmienna przezroczystość i kolor, itd.). Jeszcze tylko niewielki postęp w robotyce... i już nie trzeba będzie używać urządzeń. Same się będę urządzały :)
Ciekawa perspektywa ^^
To było... opisane. A teraz jest (się zaczyna, znaczy się).
A źródeł nie znałem :)
Poczekam z entuzjazmem aż pojawią się takie cuda jak w opisach powyżej... ;)
Natomiast jeśli chodzi o o artykuły na ten temat to czytałem ich sporo. By je znaleźć wystarczy Google (+ wiedza które strony warte są odwiedzania).Mój optymizm jednak ogranicza się do tego, że po raz pierwszy (w sposób skończony i ograniczony) technika zostaje ożywiana do tego stopnia, że wymagać będzie od nas niemal nic prócz zachcianek. Dotychczas my się komputerami opiekowaliśmy, tak jak ubraniami czy radiem. Teraz radio, t-shirt i robot zadbają o siebie, a także i o nas. Ja będę miał cały dom kierowany z poziomi nadgarstka, i basta :P
Jednak póki co jest wciąż piekielnie daleko do optymizmu wizji Drexlera i czerpiących z niego autorów SF.
A gdy czytam o tym jak nanotechnologia umożliwi nam wszystko, przypominają mi się jakoś (o czym już wspominałem) utwory SF z lat '50 w których (zgodnie z ówczesną najlepsza wiedzą) reaktory atomowe znajdowały się w lampach ulicznych i klamrach pasków od spodni i mam ochotę wyrazić obawę, że z wizjami nano-wszechmocy może być tak samo (co nie znaczy, że nanotechnologia nie ma przyszłości, atomistyka też ja przecie ma).
Mój optymizm jednak ogranicza się do tego, że po raz pierwszy (w sposób skończony i ograniczony) technika zostaje ożywiana do tego stopnia, że wymagać będzie od nas niemal nic prócz zachcianek. Dotychczas my się komputerami opiekowaliśmy, tak jak ubraniami czy radiem. Teraz radio, t-shirt i robot zadbają o siebie, a także i o nas. Ja będę miał cały dom kierowany z poziomi nadgarstka, i basta :P
Czyli (przyjmując, ze najoptymistyczniejsze wizje się spełnią, ludzie będą mogli nic nie robić, bo środowisko wszystko za nich załatwi?Nie to miałem na myśli. Ale to, że między akcją a reakcją w pewnych kwestiach, jak np. samoczyszczenie się ubrania czy robot który ratuje życie ludzkie bo mu sensory mówią o zagrożeniu. Nadal pozostaje dużo rzeczy o których ludzie będą decydować. Ale nie będzie nam trzeba probówki aby sprawdzić, czy jabłko jest wolne od jakiegoś wirusa. Albo sprawdzać temperaturę komputera i zdejmować obudowę, bo się przegrzewa... to są nieistotne z punktu egzystencji pierdoły, które mogłby się robić same. No i żeby świat potrafił reagować na człowieka. Ale ja nigdzie nie mówię o skrajnościach, no już bez wymyślania, że WSZYSTKO ma się dziać za człowieka. Natomiast COŚ się będzie już niedługo działo bez udziału człowieka (z reakcji zorganizowanych, tj. coś więcej niż zraszacze, które się włączają o poranku).
A dla mnie ciekawsze jest czy spełnią się najśmielsze z tych wizji, że człowiek (jak u Egana czy Dukaja) zrośnie się w jedno z przetworzonym przez siebie środowiskiem i będzie już tylko (czy może aż) skupiskiem myślowych impulsów przemierzających stechnicyzowane środowisko.To zostało też przewidziane w innym doskonałym dziele:
Maximillian śledziłu ich wzrokiem przez wino, przez smoka, przez kryształ. Zagęściłu się teraz na Plateau omal punktowo, porzuciwszy inne swoje manifestacje; manifestowału się tylko w Farstone.Jacek Dukaj, "Perfekcyjna niedoskonałość"
Zdaję sobie sprawę, że StarTrekowskie wizje są cokolwiek infantylne - szczególnie jeśli spojrzeć na obecne zdobycze genetyki i nanotechnologii (jakie oni mieli brzydkie i niepraktyczne ubrania - widziałem adidasy z większą ilością technologii niż te ichnie niewygodne lakierki i kwadratowe uniformy, które nie miały żadnej ciekawej funkcji). Najbardziej mnie zawsze śmieszyło, że drony Borga zawsze musiały używać interfejsów klawiszowych do korzystania z osprzętu - a przecież jako cyborgi mogły to robić telepatycznie/radiowo. No i nie wyglądały zgrabnie, a wg nich cybernetyzacja dawała optymalne właściwości. Imo powinni biegać jak jaguary.
mam nadzieję taką cichą, że kiedyś całego Star Treka napiszą od nowa nowelizując najbardziej przestarzałe elementy...
Przedłużenie życia poza granicę stu lat statystyczne (tj. aby taka była przeciętna długość osobniczego trwania) – bez ingerencji w informację dziedziczną – wydaje mi się nierealne. Mnóstwo mędrców wyjawiało nam już nieraz, że „właściwie”, że „w zasadzie” człowiek mógłby dożyć i 140-160 lat, skoro tak długo żyją jednostki; jest to agumentacja godna tej, która powiada, że „właściwie” każdy z nas mógłby być Beethovenem lub Newtonem, bo przecież i oni byli ludźmi. Oczywiście, że byli ludźmi, jak są nimi długowieczni górale kaukascy, ale doprawdy z tego dla przeciętnej populacyjnej nic wynika. Długowieczność jest wynikiem działania określonych genów; kto je upowszechni w populacji, uczyni ją długowieczną statystycznie. Jakikolwiek program bardziej radykalnych zmian jest dzisiaj i będzie w ciągu najbliższego stulecia zapewne nie do urzeczywistnienia. Można jedynie zastanawiać nad programem rewolucyjnej inżynierii organizmu. Prymitywnie, w s naiwny, ale jest to możliwe.Domyślam się, że tutaj powinno być słowo "sposób", ale chciałbym być pewny :)
Swoją drogą, zastanawiam się, czy nie warto by dyskusję na temat Summy... połączyć z Tajemnicą chińskiego pokoju i Bombą megabitową? Jakby nie patrzeć, stanowią jeden cykl, dość silnie związany - co prawda dopiero czekam na dostarczenie tych książek, więc trudno mi osądzić, do jakiego stopnia je należy traktować osobno.