No patrz, a ja nawet miałem okazję zobaczyć spore fragmenty Equilibrium. No cóż, mocne reminescencje z z Matriksem i 1984 (do tego drugiego się nie umywa), jest to niestety nic więcej niż po prostu amerykańska kaszanka, która jest pełna sprzeczności - porusza sprawy ważkie, a kończy się dosyć banalnie, jest miejscami poważna - jeśli chodzi o dotykaną materię (system totalitarny, rola uczuć w życiu człowieka) oraz ilość naprawdę poruszających scen (vide scena egzekucji, motyw psa) - a z drugiej strony bywa absurdalna w momentach tzw. akcji. No bo kiedy jeden kolo, uzbrojony w dwa pistolety atomatyczne, kasuje około czterdziestu gości uzbrojonych w karabiny - dokonuje tego walcząc ze wszystkimi naraz w średniej wielkości pomieszczeniu nie umożliwiającym mu ukrycia się choćby na chwilę przed ich ogniem, to ja już słyszę miauczenie kota Schrodingera, i widzę jak zza filarów wylatują wróżki i krasnale z garnkami pełnymi złota. (Jeśli ten tekst wydaje się niejasny, proszę rzucić okiem na scenę w Cyberiadzie gdzie Klapaucjusz w Smokach Prawdopodobieństwa stosuje do smoczycy unieprawdopodobniacz, czy jakieś tam inne antysmocze urządzenie.)