Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1357474 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1995 dnia: Czerwca 05, 2013, 11:30:40 pm »
Nie byłem, podobno b. wtórne toto...
http://www.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=16363
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1996 dnia: Września 02, 2013, 10:56:25 pm »
A wiecie, że powstała ekranizacja "Końca Wieczności" Asimova? I to jeszcze w latach '80?
http://ru.wikipedia.org/wiki/Конец_Вечности_(фильм)
http://www.imdb.com/title/tt0298960/
Конец вечности (1987)
Ruska, co ciekawe...

I jeszcze jedna filmowa ciekawostka - taki, relatywnie nowy, plakacik do "RoboChłopa"... wróć "RoboCopa":

http://411posters.com/2012/05/spoke-art-x-castro-theatre-murphy-its-you-robocop-by-tim-doyle/
« Ostatnia zmiana: Września 02, 2013, 11:10:11 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2205
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1997 dnia: Września 09, 2013, 01:31:14 am »
Prometeusza nie daje się oglądać http://www.filmweb.pl/film/Prometeusz-2012-523230#
Taki głupi.
Czytam też 2 część Endera i słabe.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1998 dnia: Września 29, 2013, 09:02:40 am »
Tak, "Prometeusz" durny, ale ma konkurencję...

Taki na przykład dwunasty "Star Trek"... Film - jeśli to nie za duże słowo - dziwny. Trochę "Treka" z przesłaniem w staroTOSowym stylu (ten samobójczy atak USS Venaegance kojarzył się b. silnie z 9/11, nie tylko amerykańskim recenzentom, bo też miał się tak kojarzyć), trochę b. mało trekowej sensacji, trochę prób unowocześniania konwencji TOSu w stylu pozakanonicznej "Andromedy" (to skojarzenie mam w tym wypadku dość silne, także dlatego, że z tego Khana całkiem niezły Nietzscheanin wychodzi). Dwaj główni bohaterowie - Kirk & Spock - totalnie nieprzekonujący i równie drewniani. Khan - wieloznaczny. Nie wiem czy Kurtzman & Orci & Lindelof (tak, ten od "Prometeusza") sami nie wiedzieli czy ma być tym najgorszym-z-najgorszych czy szlachetnym, mhrocznym i skrzywdzonym (bo ogólnie to partacze), czy celowo prowadzili go tak by stanowił trudną do interpretacji enigmę, ale tę postać akurat się łyka, ta wieloznaczność wychodzi jej na dobre. Uhura - b. poprawna, nawet jakby do Nichols podobniejsza. "Scotty" i "Bones" - dobrzy, choć mniej podobni do swoich poprzedników niż ostatnio. (Oczywiście na miarę pretekstowej obecności na ekranie, bo psychiki nikt tam nie posiada, tylko prosty behawior). Admirał Marcus - b. płaska postać w sumie, jednoznaczna kanalia w najgorszym komiksowym stylu (typ co to i do studni padlinę wrzuci, i dziecku lizaka zabierze i do mleka na*** z czystej wewnętrznej paskudy), choć słyszmy o jego - teoretycznie szlachetnych - motywach. To nie jest villain tragiczny (jak Dougherty parę filmów wcześniej), to jest typek zły według moralności klasycznej i w dodatku lichy według nietzscheańskiej, niemniej... odświeżające jest zobaczyć taką postać w szeregach świetlanej Zwiezdnej Floty. (Znamienne przy tym, że ginie jak Tyrell z "Blade Runnera" - podobne zabawy, taki sam skutek.) Carol - jest na ekranie, bo jest, ni ziębi, ni grzeje. Przemiany wewnętrzne main duo wbrew pozorom b. ciekawie zarysowane, choć ani czasu ekranowego na nie starcza, ani aktorzy potrafią je zagrać. Pierwszy równie wiarygodny - w sensie koncepcyjnym, nie aktorskim, jako się rzekło - wątek tego typu od czasów Meyera. Ziemia przyszłości - niby są w tym pewne nawiązania do trójki, ale za mroczne to jakieś wszystko. Przesłanie - zacne i odważne, acz banalne (co zresztą w "ST" norma aż nazbyt często) i tak jakoś nijako podane. Trekowość (duch serii znaczy, trudnodefiniowalny) - są sceny jej pełne, choćby - wbrew pozorom - wątek planety Nibiru (z którym przed premierą wiązałem największe obawy), przemowa admirała Pike'a, Sulu na mostku czy sam finisz; większość filmu jednak zupełnie "ST" nie przypomina, ot jakieś widowisko ganiano-kopane, pokrewne trochę "Elizjum", w całkiem nie-startrekowej estetyce. Mądrość? Parę mądrości rangi zacnych komunałów tam pada, przesłanie też jak najbardziej ok, ale jeśli chodzi o szacunek dla zasad Wszechświata czy to realnego czy startrekowego, to tego się nie uświadczy - sporo "dwunastkowych" absurdów przeszło z mety do historii "StarTreka" (w którym wszak o bzdury nietrudno), choćby ten statek uszkodzony z okolic Księżyca na Ziemię grawitacją w 5 minut ściągany... to by się załoga Apollo 13 zdumiała. Mimo to jednak nie tonie to filmisko w oparach campu i wizualnej tandety, w których tonęły dotąd prawie wszystkie filmy "ST", z "jedenastką" włącznie. A właśnie... jeśli mamy porównywać do poprzedniej części to nowszy film jest bardziej zrównoważony, lepiej - jakkolwiek to zabrzmi - przemyślany, ale i bardziej bez wyrazu, pozbawiony tej werwy (analogia z "First Contact" i "Insurrection" z picardowego podcyklu nieunikniona).
(Aha: słynne sceny z Carol-w-bieliźnie i pannami ogoniastymi w łóżku Kirka to są parunastostosekundowe migawki, do scen z Tripem i T'Pol z "Enterprajsa"czy - te przynajmniej czemuś służyły - z Peterem i Alexem z "New Voyages: Phase 2" baardzo daleko, ba nawet do paradowania Seven of Nine voyagerowej w catsuitach. Soft porn nie tą razą.
Nie należy się też nastawiać na startrekową kopię "Gwiezdnych wojen" - zupełnie brak tego klimatu, tym razem. Nie jest to także remake "The Wrath of Khan", wbrew pozorom - trawestacje scen z "dwójki" są nieliczne i niezbyt udane - ani też SF, taka prawdziwa - więcej naukowości dziś się już w komiksach trafia.
Można natomiast oczekiwać elementów TOS, chwilami, choćby w strukturze narracji. Nie jest to jednak wielki komplement, 90% oryginalnej serii jest nieoglądalne dla nie-fana.)
W sumie rzecz do szybkiego obejrzenia i szybkiego zapomnienia. Przy braniu stałej, a dubeltowej (bo i "Trek", i - za przeproszeniem - blockbuster), poprawki na konwencję wciąga, nawet nie drażni, ale i nie angażuje emocjonalnie (o zaangażowaniu intelektualnym gadać szkoda), ogląda się toto niby z uwagą, ale jak przez szybę.
Ogólnie, gdyby ów film nie powstał, "Star Trek" by nic - poza reklama, owocującą sięganiem przez część widzów i do innych odsłon "ST" - nie stracił, ale też nie wyrządza "Into Darkness" krzywdy franczyzie swoim istnieniem: do żałosności "Nemesis" tu jednak dość daleko.
W sumie jednak nawet mnie - fanowi wisi to "dzieło" i powiewa. Wywiązuje się z roli reklamówki dla seriali na użytek mas i to wszystko.

Co ciekawe taki np. "Iron Man 3" - choć niewiele mądrzejszy(?) i na podobnej politycznej nucie jadący wciągnął mnie dalece więcej - ot, co może dobre aktorstwo (i mocna warstwa dialogowa).
Sympatyczny to bowiem filmik, bez dwóch zdań. Ładne aluzje do współczesnego terroryzmu. Nano/biotechnologia użyta typowo komiksowo (o sens niekoniecznie pytać), ale w ramach konwencji do przełknięcia (acz te ektoki extremisowe b. podobne w praktyce wampirom Norringtona - co Marvel, to Marvel). Smaczki MITowsko-naukowe, jak sama nazwa wskazuje, nawet smakowite, acz absolutnie pretekstowe. Intryga fajnie, że powiązana z tą z poprzednich filmów, pokazując drugie dno tamtych. Ogólnie mile rozrywkowe widowisko z domieszką niejakiej - jasne, ze naskórkowej - głębi; cud-miód (i orzeszki), jak kto lubi taką rozrywkową konwencję, do czego - jak zwykle - dokłada swoje gwiazdorska obsada, uwiarygodniająca bohaterami fabułę. (Np. te posttraumatyczne ataki paniki Starka, czy problemy w związku.) Fajne jest pokazanie, że Tony to Iron, nawet bez zbroi i bateryjki, a zbroje to zabawki, tak jak i nie szaty czynią Mandaryna. Idzie to gdzieś w kierunku "Watchmen", acz skala - oczywiście - nie ta. Ciekawa też sugestia, że terroryzm - także realny - mógł tuczyć amerykański kapitał.
Wszystko dobrze jeśli nie zadać dwu kłopotliwych pytań:
- primo po co Tony w podchody się bawił, w popsutym pancerzu i bez niego nawet, skoro mógł od dawna liczne zbroje wezwać? utrudniał sobie, żeby się sprawdzić i psyche tym podreperować, czy co? do Tony'ego - Piotrusia Pana i megalomana niby wszystko podobne, ale zgrzyt jest spory...
- secundo: ten Mandaryn też nie wiadomo po co się czaił, stojąc za Obadiahem i Vanko, w świetle tego jak potem Pepper i - pośrednio Tony'ego - wprost podchodził... trzy filmy intrygi w tle snuł, a na koniec przeszedł do bezogródkowej konfrontacji, wręcz fizycznej nap*** i łatwo w niej poległ.
No i finał ładny, lecz mało wiarygodny - tyle czasu nie mógł usunąć tych odłamków, a teraz może (choć może to sprawa błyskawicznego postępu technologicznego spowodowanego okolicznościami, w końcu: "Anyway, the point is ever since that big dude with the hammer fell out of the sky.")? W dodatku wyrzekł się zabawek, ale kto w to uwierzy, skoro Iron Man to on, a na horyzoncie Thanos się czai? (Fajne za to, że teraz Pepper będzie - przynajmniej do następnego filmu ;) - silniejszą stroną tego związku pod każdym względem. Mam do niej słabość)

Niemniej i tak lepsze to niż "Star Trek: - za przeproszeniem - Into Darkness"*;D i fanom niezobowiązującej rozrywki (oraz dzieciom i młodszym nastolatkom) da się - od biedy - polecić.


Edit: parę hurraentuzjastycznych recenzji "IM3" (z tym, że w istocie jest to jedna z lepszych ekranowych superbohaterszczyzn):
http://www.theguardian.com/film/2013/apr/22/iron-man-3-review
http://www.movies.com/movie-news/why-39iron-man-33939s-mandarin-best-comic-book-movie-villain-all-time/12126
http://www.movies.com/movie-news/photo-news/why-39iron-man-339-already-best-39iron-man39-movie/12106
http://www.movies.com/movie-news/iron-man-3-fan-review/12073
http://esensja.stopklatka.pl/film/recenzje/tekst.html?id=16460
http://www.filmweb.pl/reviews/Paint+it%2C+Black-14206
I skrypcik. gdyby kto chciał poczytać dialogi dla przyjemności, bo błyskotliwe:
http://www.springfieldspringfield.co.uk/movie_script.php?movie=iron-man-3
(Skoro zaś o błyskotliwym słowie mowa... Zastanawia mnie jakim też efektownym, a jadowitym, zdaniem Mistrz by spuentował w/w hollywoodzkie produkcje::))

* ciekawe przy tym, że oba filmy, zwłaszcza drugi - aluzjami - głoszą dość spiskową wizję globalnego terroryzmu, w obu wypadkach "bin Ladenek" jest - co z czasem wychodzi - marionetką w ręku wrrrednego Amerykańca, acz w pierwszym marionetka ta potrafi śmiertelnie pokąsać lalkarza, w drugim zaś jest tylko żałosnym słupem...
« Ostatnia zmiana: Września 29, 2013, 09:04:29 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1999 dnia: Września 29, 2013, 02:39:25 pm »
No i finał ładny, lecz mało wiarygodny - tyle czasu nie mógł usunąć tych odłamków, a teraz może (choć może to sprawa błyskawicznego postępu technologicznego spowodowanego okolicznościami, w końcu: "Anyway, the point is ever since that big dude with the hammer fell out of the sky.")?
To, że on nie mógł, a potem mógł - to nic. Ale Pepper - wyszła...z tych ognistych podmuchów-wybuchów...bez najmniejszego uszczerbku - fryzura była, makijaż tyż. Był. Żeby chociaż rzęs nie było;) No cokolwiek mogli jej spalić;) Po tylu latach wytykania błędów - w tych studiach (przy takich kosmicznych budżetach) mogliby pilnować takich szczegółów.
Czy finał ładny? Raczej zwykła, typowa rozwałka. Z latającymi efektami:)
Cytuj
ten Mandaryn też nie wiadomo po co się czaił,
Ta postać - po odkryciu kart - jest niewiarygodna. Tzn. pomysł na nią całkiem dobry, ale uważam, że prawdziwe oblicze Mandaryna - przegięte.Wątpliwe, by taka osoba potrafiła przed kamerami utrzymać się w ryzach i odegrać taki teatrzyk.
Zgadzam się, że - jak w poprzednich IM - film trzyma obsada aktorska. Fajny ten Junior:)

Co do ST - przed IM3 puszczali reklamę - Panie...ale tam się działo...to skakali w jakieś przepaście, to Enter kosił pół wybrzeża, to uzasadniali w dialogujących monologach te akcje...i to wszystko w 3 minuty;)
Powiem tak - gdyby nie Enter - nie poznałabym w tym Treka - ot, kolejny trailer sensacyjnego esefa:) Widać taka tendencja - w kinie.

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

wiesiol

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1014
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2000 dnia: Września 29, 2013, 02:49:01 pm »

(Skoro zaś o błyskotliwym słowie mowa... Zastanawia mnie jakim też efektownym, a jadowitym, zdaniem Mistrz by spuentował w/w hollywoodzkie produkcje::))

Nie chcę nawet próbować podszywać sie pod Mistrza,ale spuentowałbym te dwa filmy starym dowcipem o dwóch blondynkach,które przegladają się nago w lustrze i w pewnym momencie jedna z nich zauważając swoj ciemny zarost na łonie-mówi do drugiej-A widzisz! Nie jestem taka całkiem głupia!Do dzisiejszego kina sensacyjnego a zwłaszcza sf,trzeba podchodzić z rezerwą,ilośc efektów coraz bardziej przerasta przekaz.Liczy sie wywarcie efektu na widzu(weż 3D) a w konsekwencji wyciągnięcie wiekszej kasy. Chcąc pozostać prawdziwym miłośnikiem kina sf,należy czasem wyłączać logikę i uważać przy tym,aby calkiem nie zgłupieć.Osobiście oglądam te filmy z sentymentu i tęsknoty za dobrą sf,choć przyznam ulegam słabości i te efekty zwłaszcza w 3D,są całkiem miłe  ;)
jak się mać skoro tego nikt nie pamięta

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2001 dnia: Września 29, 2013, 03:01:31 pm »
Ostatnio byłem na dwóch filmach s-f, w których przekaz był płytszy od instrukcji użycia łyżki - ale bardzo mi się podobało :) . Były to Pacyfic Rim i Elizjum. Jako że Pacyfic Rim obejrzałem sobie w IMAXie to bolał mnie każdy mięsień po emisji ;) - tak walczyłem! Na tym tle niby głębsze Elizjum wypadło bladziej, ale może być.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2002 dnia: Września 29, 2013, 04:34:24 pm »
Ale Pepper - wyszła...z tych ognistych podmuchów-wybuchów...bez najmniejszego uszczerbku - fryzura była, makijaż tyż. Był. Żeby chociaż rzęs nie było;) No cokolwiek mogli jej spalić;) Po tylu latach wytykania błędów - w tych studiach (przy takich kosmicznych budżetach) mogliby pilnować takich szczegółów.

Czegochcesz... Extremis był dość zmyślny, by wiedzieć że kobietę należy regenerować wraz z fenotypem rozszerzonym. Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)

(Swoją drogą te regeneracje b. silnie Samowzbudnikiem T-1000 pachniały, zauważyłaś?;) Takie dziś kino oryginalne.)
 
Czy finał ładny? Raczej zwykła, typowa rozwałka. Z latającymi efektami:)

Ja nie o tym, ja o tym co potem, jak już se polatali i powybuchali ;).

Ta postać - po odkryciu kart - jest niewiarygodna. Tzn. pomysł na nią całkiem dobry, ale uważam, że prawdziwe oblicze Mandaryna - przegięte.Wątpliwe, by taka osoba potrafiła przed kamerami utrzymać się w ryzach i odegrać taki teatrzyk.

No, ja mówiłem o tzw. prawdziwym Mandarynie, czyli Kilianie, a ten jego marionetek? No przegięty, ale biorę to na karb konwencji, w komiksie wszystko musi być przegięte, a że rzecz dla nastolatków, tak lopatologiczne do tego by nastolatek zrozumiał. Tu bym się nie czepiał.

Fajny ten Junior:)

Fajny. Zwł. do tej roli. Choć juź nie taki junior.

Co do ST - przed IM3 puszczali reklamę - Panie...ale tam się działo...to skakali w jakieś przepaście, to Enter kosił pół wybrzeża, to uzasadniali w dialogujących monologach te akcje...i to wszystko w 3 minuty;)
Powiem tak - gdyby nie Enter - nie poznałabym w tym Treka - ot, kolejny trailer sensacyjnego esefa:) Widać taka tendencja - w kinie.

Ano taka... W tym roku aż nazbyt widoczna... Ale to, że im się chciało uzasadniać kopanie i wysadzanie to jest właśnie ślad ostatni dawnego "ST". Bajdełej... facet od tej produkcji sam się z reżyserskiego fotela wyciepł, gdy się dowiedział, że na zabawkach - wzorem lucasowym - nie zarobi, to też coś znaczy... ale... zastąpili go nowym, co to nawet nie wiem kto zacz. (Scenarzystów też nowych dali - tak, już wiadomo, że następna część ma być, taśmowo to idzie, ci przynajmniej "Treka" wąchali - napisali parę odcinków do w/w "Andromedy" znaczy, a to jest taki dziwny "ST"-bez-"ST"-w-nazwie, i nawet jakoś im to wyszło, ale też wysmażyli potem scenariusz do tych Iksmanów (nie)pierwszoklaśnych, więc i oni szczególnie nie rokują)

Ostatnio byłem na dwóch filmach s-f, w których przekaz był płytszy od instrukcji użycia łyżki - ale bardzo mi się podobało :) . Były to Pacyfic Rim i Elizjum. Jako że Pacyfic Rim obejrzałem sobie w IMAXie to bolał mnie każdy mięsień po emisji ;) - tak walczyłem! Na tym tle niby głębsze Elizjum wypadło bladziej, ale może być.

Na te się właśnie - z nudów - wybieram, w podobnym nastawieniu co na dwa w/w. I może jeszcze ową "Niepamięć" zobaczę, com zjechał apriorycznie, bo mimo wszystko najambitniejsza pono.
« Ostatnia zmiana: Września 29, 2013, 04:43:42 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2003 dnia: Września 29, 2013, 07:58:24 pm »
Czegochcesz... Extremis był dość zmyślny, by wiedzieć że kobietę należy regenerować wraz z fenotypem rozszerzonym.
Extremis extremisem (rajt, że Erg z T-1000 - zauważyłam), ale - o ile pamiętam - sukienkę miała - to na wzór strażaka Sama? Materiał?;)
Mniejsza, ale:
Cytuj
Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)
Nie mów, że z zawartością - bo przegrasz ::)
Cytuj
Fajny. Zwł. do tej roli. Choć juź nie taki junior.
No, nie taki, ale jakoś teraz fajniejszy - niż kiedy juniorem był.
Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2004 dnia: Września 29, 2013, 08:17:52 pm »
ale - o ile pamiętam - sukienkę miała - to na wzór strażaka Sama? Materiał?;)
Mniejsza, ale:
Cytuj
Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)
Nie mów, że z zawartością - bo przegrasz ::)

Ha! W świetle pokrętnej logiki komiksowej sprawę z sukienką jak najbardziej da się wyjaśnić... o ile zawczasu wiedziała jaki materiał na się wdziać (taką milionerkę pewno stać nie na takie ekstrawagancyje):
http://en.wikipedia.org/wiki/Unstable_molecules
http://marvel.wikia.com/Unstable_Molecules
http://geekscorner.dapsmagic.com/2011/10/19/watcher-wednesday-unstable-molecules/
http://techland.time.com/2012/07/19/9-examples-of-improbable-superhero-technology/slide/unstable-molecules/
Acz czy da się z tego robić trwałą zawartość torebki to nie wiem... ::)

(Oczywiście jest to wynalazek o podobnej genezie co humanoidy czy telegrafowanie załogantów na planetę w "StarTreku": jak tam chciano zaoszczędzić na scenach startów, lądowań i cumowań oraz gumowymi potworami udającymi pozaziemców nie straszyć, tak tu wydumano to cudactwo tylko po to, by superherosi mieli listek figowy do nieobnaszania gołych zadków.)

No, nie taki, ale jakoś teraz fajniejszy - niż kiedy juniorem był.

Przestał pić.

Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\

O niczym takim wśród nowości nie słyszałem...


W teorii pewne nadzieje można by wiązać z ekranizacją "Endera"... Gdyby twórca filmu postanowił skupić się na warstwie emocjonalnej powieści i jej intensywności, dać jej solidne tło hard SF (lub choć dobrze hard SF udające; to sprawdza się zawsze: i w "Odysei kosmicznej", i w "Raporcie mniejszości") i - przede wszystkim - ponaprawiać liczne cardowskie bzdury, to by dobry film mógł być... acz po zapowiedziach* widać, że nie będzie (nawet te hełmy identyczne co w dwunastce "ST", recykling i tego już...).
Z drugiej strony tak se pomyślałem nawet złośliwie, że blockbuster to będzie godna ekranizacja tego hiciora...

* ta jeszcze zostawia najwięcej złudzeń, choć jak widzę statki kosmiczne niczym z okładek co gorszej SF to z miejsca na szmirę się nastawiam:
Ender's Game Official Trailer #2 (2013) - Asa Butterfield, Harrison Ford Movie HD
« Ostatnia zmiana: Października 01, 2013, 09:27:21 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2005 dnia: Października 01, 2013, 04:06:24 pm »
Zastanawiam się dla kogo ten Ender? Chyba dla tych, którzy nie czytali. Cały myk w końcówce - jeśli ją znasz, to co może być interesującego?
Może w tym właśnie pogrzebany sęk - treść nie ma znaczenia - jeno popis mocy komputerowych.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2006 dnia: Października 01, 2013, 05:56:46 pm »
Jest trochę tak, że wracamy do pierwocin kina. Wjazd pociągu na stację w Ciotat sztuką nie był ale pobudzał (co prawda mówią obecnie, że nieprawdą jest, jakoby co słabsze jednostki uciekały przed lokomotywą - ale któż to wie jak było...). Przez SZ-tukę kino uważane było za NIE-sztukę dość długo. Potem było kino moralnego niepokoju i inne takie - ale w końcu te pierwociny siedzą w nas. Wyposażyła je w nas matka ewolucja. Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła. Zresztą ile tych fabuł jest? "Zabili go i uciekł", "on kochał ją - a ona nie", "żyli długo i nudnie", "ogólne mordobicie". Wiecie co mi się przypomina ;) ? Mój trzeci post na tym forum :) ...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2007 dnia: Października 01, 2013, 07:32:40 pm »
Elegancki ten filmik:)
I nie jest mu potrzebne 3D:)
Cytuj
Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła.
Serio? Być może - jeśli rzecz w kinie akcji, przygodówkach i tych kosmicznych westernach:) Chociaż...jak jest idiotyczna fabuła, a 200 wybuchów z rzędu - to otępienie - nie pobudzenie. I chaos, bo świszczy i piszczy w tej fonii:)
Ja naprawdę lubię to mainstreamowe kino - ma rozrywać i rozrywa. Ale filmy, które miały na mnie jakiś wpływ i zostały w pamięci...naprawdę nie potrzebują mnie tak bombardować...nawet wręcz przeciwnie. Czy to jest "moralny niepokój"? Bo ja wiem:)
Co do Endera - nie miałam na myśli, że ma wrócić do sztafażu z lat 60. Tylko o fakt, że końcówka Endera (treść) ma wywrotowe znaczenie dla całości i jeśli się ją zna, to pół  zabawy mniej. Zostaje się więc tylko  z mocami iluś tam D. Pewnie - czasem wystarczy. Ale czy bardziej i prawdziwiej? Hm.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2008 dnia: Października 01, 2013, 07:49:51 pm »
Może i tak - ale wiesz, myślę, że ma znaczenie prawo pierwszych połączeń. Też różne rzeczy widziane/słyszane/czytane kiedyś wydają mi się znacznie doskonalsze niż te serwowane obecnie, ale jak sobie je obejrzę ponownie i porównam, to wychodzi, że niekoniecznie. Ponoć rycerz, szczególnie zakuty w stal, miał poważne problemy, kiedy zobaczył pęcinę damy (ze względu na względnie małą rozszerzalność stali, szczególnie kutej) - zaś dziś 10 m nie da się przejść, żeby nie zobaczyć całej damy wypreparowanej jak na szkiełku podstawowym - a gacie żelazne niepotrzebne, bo jak sama piszesz: otępienie (wciąż się pocieszam, że tylko z nadmiaru bodźców). Jednak rzecz w tym, że w tym środowisku sama pęcina niestety już nie zadziała, żeby-nie-wiem-co.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2009 dnia: Października 01, 2013, 08:16:17 pm »
Zastanawiam się dla kogo ten Ender? Chyba dla tych, którzy nie czytali. Cały myk w końcówce - jeśli ją znasz, to co może być interesującego?

Kiedy mnie się tak nie zdaje... Znaczy: mając ogólnie kiepskie zdanie o w/w powieści nie uważam, by była aż tak kiepska, by finalny twist sedno - jak w kryminale - stanowił. W końcu ten Ender cały czas był wykorzystywany i traktowany jak przedmiot, a finał ujawnił tylko skalę, nie sam fakt.
No i jeśli się czym broniły cardowe wypociny to raczej psychologią, dla mnie; mniejsza, że ona dla wieku bohatera nierealistyczna, bo może jaki nowy Lloyd czy Osment dałby radę to zagrać. O, coś takiego mam na myśli:
Ender's Game - Colonel Graff Recruits Ender
(To nie jest z nowego filmu, to jest - co gorsza - szkolna etiuda.)

Może w tym właśnie pogrzebany sęk - treść nie ma znaczenia - jeno popis mocy komputerowych.

Zdaje się, ze pierwszy Emmerich wyjechał na tym podejściu...

Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła. Zresztą ile tych fabuł jest? "Zabili go i uciekł", "on kochał ją - a ona nie", "żyli długo i nudnie", "ogólne mordobicie".

Mówisz, że lepiej pokochać to, na co się nie ma wpływu? ;)

I nie jest mu potrzebne 3D:)

Nie bój nic, pewnie kto rimejk zrobi ;).
« Ostatnia zmiana: Października 01, 2013, 11:40:17 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki