NEX zgadzam się w sprawie złotego środka (jeśli zdefiniujemy go jako postawę "bez wszczynania konfliktów, ale i bez nadmiernej uległości") z tym, że nie mam wrażenia by PiS go realizował. PiS najpierw podnosił krzyk, rany pokazywał, szabelką potrząsał, a potem ulegał nic nie osiągnawszy (przykładem wojna o pierwiastek i o Joaninę). Może trzeba było mniej krzyczeć, a mądrzej się targować? A może nie wszczynać hałaśliwych batalii nie mając szans na zwycięstwo?
Inne przykłady to Traktat Lizboński (sprawa, której w/w pierwiastek i Joanina są częścią, ale przecież szersza) i Partnerstwo Wschodnie - najpierw przez ludzi związanych z PiS proponowane, potem z nagła krytykowane.
Mam więc wrazenie, że PiS nie tyle dba o polski interes narodowy (jak by nie definiował tego interesu, i samego narodu), ile głośno o nim krzyczy.
(Aha: nie brzydzą mnie PiSowskie próby grania historią w polityce zagranicznej - to wypominanie Niemcom tłumienia powstań, Rosjanom Katynia itd. - jako takie, bo w polityce mało co jest mnie w stanie zbrzydzić, brzydzi natomiast znacznie bardziej, że grając już tym - czyli grając z b. grubej rury - nie umiano nic ugrać. Batalie o większy udział polskiej pamięci historycznej w zbiorowej pamięci europejskiej? Czemu nie... Ale przeprowadzone z głową, nie w sposob samoośmieszający...*)
Prezes Kaczyński ostatnio wychwala Viktora Orbána, zapomina tylko tym, że Orbán - co by o nim nie gadać - jest politykiem arcyskutecznym, podczas gdy pan prezes...
ps. męczeństwo zakłada jednak jak dla mnie conajmniej jeden z dwóch czynników:
- albo dobrowolność poniesionej ofiary (klasyczny motyw SF - astronauta idzie naprawiać reaktor, wiedząc, jaką dawkę promieniowanie przy tym złapie),
- albo świadome sprawstwo (ofiara hitlerowskiej łapanki może być wojennym męczennikiem choć nie pchała się dobrowolnie w łapy SS-mannom);
w wariancie klasycznym (pierwsi męczennicy chrześcijańscy) - oba te czynniki.
* dla równowagi muszę pochwalić - od strony fachowości - takie zagrania jak PR związany z powstaniem warszawskim (komiksy - w tym kolejny "Tytus...", Bagiński, nowoczesne muzeum) czy stworzenie klimatu pod mówienie o przeszłości (czy to mówienie miało postać "Katynia" Wajdy, czy "Wrońca" Dukaja), ale to wszystko zadziałało głównie na rynku krajowym, należało to jeszcze z sensem eksportować... może by teraz ludzie związani z PiS, skoro czeka ich kadencja w opozycji, ale przecież mają "swoje" samorządy i obsadzone swoimi instytucje, że o budżetowym - wielomilionowym - dofinansowaniu dla partii nie wspomnę, się tym eksportem kulturowym zajęli, zamiast tylko krzyczeć o spisku i o głupiej większości, która sie na nich nie poznała?