Zająłem się sprawą Jennifer Swayne
Sprawa jest autentyczna:
https://www.thetimes.co.uk/article/police-seize-anti-trans-book-from-activist-jennifer-swayne-in-raid-on-home-t7n20qbv6(Aczkolwiek pomijasz, wraz z panami, na których się powołujesz, że poszło tam nie tylko o kwestie więzienne, ale i o słowa
"humans never change sex"*.)
* Co w istocie brzmi
terfiarsko, acz nie sądzę, by należało za to zatrzymywać czy na dom nalot robić.
Ale co do tego, toś pojechał:
Nie mogą jeszcze wyznać że są za gwałceniem kobiet. A są.
"Prawo do gwałcenia" to postulat nie lewicy, a - radykalnych islamistów pominąwszy - tzw. inceli, z którymi lewicy nie po drodze:
https://www.theguardian.com/commentisfree/2018/may/04/what-do-incels-fascists-and-terrorists-have-in-common-violent-misogynyhttps://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1753504,1,incele-odrzuceni-mezczyzni-ktorzy-nie-znosza-kobiet.readhttp://www.nienawisc.pl/bunt-prawiczkow-czyli-doskonaly-dzentelmen-elliot-rodger/Lewica prędzej będzie postulować legalizację i objęcie regulacjami prawnymi tzw.
sexworkingu i ew. rozszerzenie refundowanej
asystencji seksualnej tak, by obejmowała nie tylko - jak w niektórych krajach dziś - niepełnosprawnych, ale dajmy na to również siedzących w przysłowiowych maminych piwnicach
niedobrowolnych celibatariuszy czy sfrustrowanych imigrantów, a więc jednostki w jakiś sposób niedostosowane.
(Przy czym: owszem, mogę sobie wyobrazić, że istnieją - choć czy istnieją, przynajmniej jako znacząca grupa, nie wiem - osoby, którym się marzy, by przemodelować obyczajowość seksualną w kierunku znanym z "Wydziedziczonych" Le Guin - że niby seks to przyjacielska przysługa, której trudno odmówić, ale to już by z gwałceniem wiele wspólnego nie miało. Tzn. takim pojętym po prawicowemu, brutalnym, siłowym. Bo znów nikt uznający za kryterium
entuzjastyczną zgodę presji - choćby łagodnej i ogólnospołecznej - usprawiedliwiać nie będzie. Więc jedyna droga do realizacji takich pomysłów musiałaby wieść przez uprzednie obudzenie
w narodzie ducha seksentuzjazmu i radosnego seks-samarytanizmu. Zwł. że do czasu ew. nastania takich zmian pewnie wszędzie będzie - jak wieszczy Dukaj w "Czarnych oceanach" - monitoring, i stopień dobrowolności zmierzyć będzie łatwo. Albo też w ogóle taki - hipotetyczny - postulat upadnie, bo - o czym wspomniani incele również z upodobaniem fantazjują - zrobi się
pralniczo.)