Po przeczytaniu apelu szefa Komisji Europejskiej naszego rodaka Donalda Tuska odruchowo napisałem tak:
Uważam, że liczącą 500 milionów mieszkańców zamożną Unię Europejską stać na przyjęcie przynajmniej 500 000 imigrantów (jeden imigrant na tysiąc Europejczyków). Oczywiście bardzo wyselekcjonowanych (zagrożenie życia), przy bardzo twardych warunkach pobytowych i pod groźbą natychmiastowego wydalenia. Sam jestem gotów udzielić obcej rodzinie schronienia w moim mieszkaniu na warszawskim Ursynowie (pokój 16 m2).a teraz pragnę co nieco wyjaśnić oraz odpowiedzieć na życzliwe pytania, które pojawiły się anonimowo, licznie i natychmiast.
Po pierwsze - trzeba sprawdzić, czy to prawda z tym masowym zagrożeniem życia na miejscu (Bliski Wschód) oraz z masowym topieniem się (duszeniem w zaspawanych ciężarówkach i okrętowych ładowniach) setek/tysięcy dzieci, kobiet i starców na trasie Bliski Wschód - Europa. Jeśli to pancerne widły zrobione z choinkowych miękkich igiełek przez żądne sensacji media - to sprawy nie ma i nie było. Codziennie na polskich drogach ginie kilka(naście) osób a kilkadziesiąt zostaje rannych, i jakoś nikt z tego powodu nie rwie resztek ryżych włosów na łysawej europejskiej głowie.
Po drugie - nie wolno w tej sprawie ani trochę słuchać mediów, tylko trzeba oficjalnie zlecić sporządzenie błyskawicznego raportu Monowi, Emeszetowi oraz służbom i instytucjom - przy czym te raporty mają być klarowne, jawne, zwięzłe i rzeczowe oraz podpisane imieniem, nazwiskiem i stopniem/stanowiskiem ich autora/koordynatora/prowokatora.
Po trzecie - jeśli okaże się, że faktycznie trzeba działać, to trzeba działać na dwóch frontach.
Front pierwszy, to wyławianie z morza zagrożonych utonięciem/rekinami i automatyczne umieszczanie ich w obozach tymczasowych (namioty, baraki, żadnych luksusów, elementarz sanitarny i dietetyczny oraz podpisywane (odcisk kciuka) deklaracje, że za naruszenie obozowego regulaminu kula w łeb, czyli powrót do morza z rekinami albo darmowy transport do własnej porzuconej ojczyzny.
Teraz zrobię sobie drinka i posłucham mrożących krew w żyłach opowieści TVN, ale potem znowu wezmę się do roboty.
06.09.15
Kto chciał, ten widział ("Wydarzenia" Polsat, "Fakty" TVN, "Wiadomości" TVP), że spełniło się co do joty "po drugie". Mam na myśli raporty składane i omawiane podczas posiedzenia Sztabu Kryzysowego [
- Wszystkie służby naszego państwa muszą być postawione w stan najwyższej gotowości, aby moc skutecznie stawić czoło jednemu z największych wyzwań, przed którym staje dzisiaj Europa - powiedziała premier Ewa Kopacz rozpoczynając spotkanie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, który zebrał się w sobotę w Warszawie. (PAP)]
Skoro mamy już (będziemy mieli) wstępne dane o potrzebach (to my, Polska, oceniamy i decydujemy, nie kto inny!), to teraz pora zastanowić się nad naszymi polskimi możliwościami. Przypomnę, że mamy około 2500 gmin oraz około 10 000 parafii. Specjalnie dla Maźka przewodniczący Episkopatu Polski Jego Ekscelencja arcybiskup Stanisław Gądecki te ważne słowa:
http://wyborcza.pl/1,75478,18716512,abp-gadecki-kazda-parafia-powinna-przygotowac-miejsce-dla-przesladowanych.html wypowiedział w CHEŁMIE. Uważam, że zachowując pierwotnie proponowane proporcje (1000:1), jako 38-milionowy naród powinniśmy móc przyjąć 38 000 uchodźców. W porównaniu z liczbą gmin oznacza to mniej więcej 15 osób na gminę i 4 osoby na parafię. Przy założeniu, że jedna uchodźcza rodzina liczy cztery osoby, kalkulacja jest jeszcze prostsza: około 4 rodzin na gminę i jedna rodzina na parafię. Widać od razu, że jest to wykonalne, leży w graniach możliwości Państwa oraz KK, i trzeba tylko chcieć to zorganizować.
Dlaczego mielibyśmy pomagać obcym ludziom?
Dlatego, że to są ludzie – co do istoty – tacy sami jak my. Uważam (nie ja jeden chyba), że pomaganie innym ludziom, zwłaszcza dotkniętych klęską wojny, zagrożonych śmiercią i kalectwem, jest naszym PSIM obowiązkiem moralnym (przepraszam wszystkie psy za podniesiony głos :-).
Rzecz jasna, pomoc pomocy nierówna. Jednym wystarcza obóz przejściowy, inni chcieliby osiedlić się w Polsce na stałe. To drugie jest zadaniem o rząd wielkości trudniejszym pod każdym względem (również politycznym i społecznym), i nie ma co się nad tym teraz rozwodzić, ponieważ nie znamy praktycznie żadnych danych wejściowych. Wiadomo tylko, że musiałaby to być niesłychanie wielka i złożona operacja, z barierą językową na czele, i nawet zamożna Polska (zamożna w porównaniu z tymi biedakami) nie ma nawet 1/10 szmalu potrzebnego dla realizacji tego gigantycznego długofalowego przedsięwzięcia. Tu muszą się otworzyć kieszenie bankierów, magnatów, oligarchów i innych możnych całego świata.
Ostatnim problemem jest nadchodząca zima. Namioty i baraki nie wystarczą. Myślę, że w każdej plebanii znajdzie się jeden wolny pokój, a parafianie przyniosą i odzież, i żywność, i środki czystości :-)
A teraz proszę o pytania z sali...