Tego zdania byłem od samego początku, nie żadne: "wreszcie załapałem". Tysiąc razy mówię/piszę, że nie wszystko mówię/piszę. Albo mi ufasz, albo nie (Twój suwerenny osąd).
Oczywiście, że Ci suwerennie nie ufam
... Domyślam się, że naturę masz nieco bardziej skomplikowaną, niż wynika to tylko z tego, co piszesz, wręcz nie wątpię, że więcej myśli buszuje Ci w głowie, niż słów dotąd napisałeś. Tym niemniej na ogół jak się pisze o czymś ważnym, szczególnie pod szyldem z wykrzyknikiem, to się zaczyna od rzeczy najważniejszych. Jak to sam przyznałeś, dla Ciebie najważniejsze jest "bezinteresownie chronić ludzkie życie/zdrowie". I moim zdaniem, skoro uważasz, że to priorytet, to to, co proponujesz, globalnie (a nie wycinkowo) - jest nieprzemyślane. Poza tym są jeszcze inne sprawy, niż życie i zdrowie, a cały problem jest sztucznie przedstawiany.
Co mam na myśli: to, że ludzie w Polsce jak i w innych krajach, jak to przebija przez oficjalną propagandę, nie mówią stop, gdyż są pozbawieni uczyć, ani też nie głównie dlatego, że spodziewają się, że napływowi długo lub zawsze będą żyć z ich podatków, ani nawet nie dlatego, że wyznają inną religię. Oni się boją bo już wiedzą, że ci ludzie się nie zasymilują, że nie będą wyznawać swojej religii na boku i dyskretnie, tylko że stworzą diaspory, w których będzie rządzić szariat, że pojawią się dzielnice no-go, honorowe zabójstwa i tak dalej - mam nadzieję, że jesteś na bieżąco z materiałami z internetu o tych problemach i w związku z tym nie muszę dawać linków.
I o tym nikt nie mówi, podobnie jak nikt jasno nie mówi, co to znaczy przyjąć uchodźców. Dopiero dziś, w mediach posłyszałem w końcu rozmowę, co to znaczy "przyjąć uchodźców" - zresztą wyszło, że w zasadzie to nie wiadomo, bo nie ma przepisu. Czy to znaczy potrzymać ich przez rok, dać wikt i opierunek i odesłać z powrotem? Czy przyjąć na trwałe? Czy, jak mówią inni, nie ważne co mądrzy uradzą, bo ci ludzie i tak nigdy nie wrócą do siebie?