Primo: nic takiego się nie zdarzyło.
Że ten konkretny wypadek się nie zdarzył, możliwe... W końcu nie było mnie tam, więc nie będę się upierał... ale wiem, że doniesień o totalnie zdziczałych (i w sumie nie nadajacych sie do reedukacji) dzieciach wychowanych przez wilki (i inne zwierzęta) trochę sie przez gazety przewinęło, więc aż tak bym tej historii na śmietnik nie wysyłał... (No, chyba, że wszystkie te doniesienia były równie prawdziwe co doniesienia o UFO, których też w prasie sporo było...)
Secundo: jest to niemożliwe, ponieważ dziecko ludzkie ma okres dochodzenia do neotenii (czyli - najbardziej już biologicznego wyznacznika dorosłości) tak lekko licząc równy życiu wilka. Więc to nie chodzi tylko o tego chłopca z cytowanej bajki, ale taka sytuacja jest W OGÓLE niemożliwa.
A tu bym polemizował. Człowiek dorastajacy wśród ludzi musi nauczyć się czytać, pisać, liczyć. Wiedzieć co proton, a co neutron. Człowiek dorastajacy wśród wilków musi (musiałby - skoro poruszamy się w obszarze hipotez) nauczyć się przeżyć w lesie, a do tego trzeba skuteczności w polowaniu i ukrywaniu się, nie zaś znajomości prac Einsteina, dzieł Prousta czy choćby płodzonych "od metra" space oper
, co znacząco skraca czas potrzebny na naukę (skądinad nikt z nas nie twierdził, że ów "wilkołak" jest intelektualnie szczególnie rozwinięty).
Wiadomo też, że najbardziej rozwinięte intelektualnie zwierzęta można (upraszczajac) porównać mentalnie pod wieloma względami do kilkuletnich dzieci... (Inna rzecz, że kilkuletnie dziecko w lesie raczej samo nie przeżyje, więc analogia nie jest pełna.)
Tertio - gdyby nawet do czegoś takiego doszło, to nie mamy tu innego jakościowo człowieka, patrzącego na świat oczami wilka (hyhy), a tylko UPOŚLEDZONEGO człowieka. Wilk ma nie tylko mocniejszy węch - ma też inny słuch, słabszy wzrok i całkiem inne przetwarzanie tych sygnałów w mózgu.
Właśnie najciekawsze dla mnie w całej tej kwestii było dla mnie czy taki chłopaczek miałby sieć neuronalną typowo ludzką, lecz nieszczególnie rozwinietą i tylko nieudolnie imitującą "umysłowość" wilka, czy jednak jakoś INNĄ...
I dyskusja sprowadza się do rozmowy o tym, czy upośledzonego człowiek leczyć (albo się nim opiekować) "na siłę" czy nie. I odpowiedź brzmi TAK, nie dlatego, że koniecznie chcemy go zniewolić, tylko dlatego, że taki ktoś nie poradzi sobie sam w społeczeństwie (a ludzie żyją w społeczeństwie, a nie w leśnych rezerwatach) i może zaszkodzić innym ludziom. Koniec.
Swoją drogą trzymajac go w takim rezerwacie i obserwując moglibyśmy dowiedzieć się ciekawych rzeczy o ludzkim mózgu (a w ludzkim społeczeństwie IMHO już i tak sobie nie poradzi). Pytanie, które z tych wyjść jest bardziej moralne...
Aha, quatro: nie, nie zaprzecza to mojej sympatii do fantastyki naukowej. SF też lubią taką, w której pierwotne założenie jest co najmniej niesprzeczne ze nauką (przynajmniej na tyle, na ile w momencie pisania książki można to powiedzieć).
Co do takiego podejścia do SF to oczywiscie się zgadzam. Lubię fantastykę
naukową, nie udające SF pseudonaukowe bzdury płodzone przez naukowych analfabetów. (Co nie znaczy, że pogardzę i literaturą, która z realizmem
świadomie sie rozmija - czy to będzie Kafka, czy Borges, czy - z cała świadomością proporcji - dobra fantasy.)
ps. strona
http://www.funfilesandsmiles.com/ faktycznie jest zabawana