Hehe, oglądał to samo, co nasz Mistrz, ale jakże inna reakcja
(że tak sobie na pętelkę do roku 2008 pozwolę):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg24122#msg24122ps. Skoro przy
dziełach podobnego kalibru jesteśmy... Motywowany ciekawością (jak je teraz odbiorę) zrobiłem sobie nie tak dawno powtórkę pierwszych odcinków serii "Space Academy" i "Jason of Star Command" (odpowiednio "The Survivors of Zalon" i "Attack of the Dragonship"). Cóż, pierwszy z nich, choć nieoryginalny (b. przypomina "TOS"-owe sądy nad bohaterami, a trochę i odcinek "The Devil in the Dark", w którym również mniemane kamyki okazały się Obcym potomstwem), przewidywalny i wyraźnie podporządkowany celowi jakim jest wprowadzenie do obsady Lokiego (wychowanego przez Obcych dzieciaka wpisującego się w tradycje stare jak Valentine Michael Smith, Pierre Aleksandrowicz Siemionow i
startrekowy Charlie X.), broni się, mimo wszelkich swoich - rozlicznych! - naiwności czy idiotyzmów, jako
staroszkolna, epatująca kosmicznymi cudami, SF. Podczas gdy drugi, znacznie krótszy i wyraźnie nastawiony na akcję (oraz konfrontację z Wielkim Złym - widać wpływ "SW" i powstającej równolegle "BSG"), zniósł próbę czasu znacznie gorzej (kiczowaty Dragonship, pokazanie - teoretycznie twardej - Nicole jako
damsel in distress do ratowania, bezsensowna akcja z porwaniem-i-oddaniem komandora, i przerysowane aktorstwo odtwórcy roli Parsafoota mają w tym spory udział), choć trudno mi nie uśmiechnąć się z sympatią na widok kopii "TAS"-owych
life support beltów i możliwości robocika W1K1.
Cóż, John Kenneth Muir ma rację, że w/w bliźniacze serie to adresowane do dzieci klony, pierwsza "S.Treka", druga - "S.Wars". A w "Treku" mniej zależy od realizacji.