Połowa pierwszego sezonu
"Lower Decks" za nami, czas na pierwsze podsumowania... Cóż, wydaje się, że minimum część zagorzałych fanów przyjęła wspomnianą serię lepiej niż tzw. szeroka widownia, bo też jest to - podana w dość tradycyjnej, pamiętającej czasy Bermana, przyjemnej dla oka estetyce - skarbnica różnych
smaczków, żarcików i nawiązań (tu przypomnienie gatunku sprzed iluś odcinków, tam aluzja do wątku z jednego z poprzednich "Treków", ówdzie obśmianie irytującego od lat schematu) czytelnych głównie (albo i wyłącznie) dla fanatyków, robiona przez faceta, który nie tylko jest jednym z nich, ale jeszcze potrafi sobie - tak jak oni - podkpiwać z nielubianego Kurtzmana:
Przyznam jednak, że cokolwiek odpadłem od omawianej produkcji, bo nie szukam w "ST" nawet najbardziej piętrowych autokomentarzy (zwł. zmieszanych z współczesną niskobudżetową kreskówką), a pewnej wizji człowieczeństwa, której tu nie dostaję - bohaterowie są (w negatywnym znaczeniu) współcześni (wrzeszczą na siebie, migają się od obowiązków, cwaniaczą, itd.), a przy tym, by było
śmieszniej, rażąco niekompetentni (choć serducha po starotrekowemu mają raczej dobre) - oraz gry (filozoficzno-naukowo-politycznych) idei (której tym bardziej nie ma się co w "LD" spodziewać).
ps. Tymczasem zapowiedziano jakie postacie dołączą do załogi "DSC" w trzecim sezonie:
https://www.startrek.com/news/star-trek-discovery-introduces-first-trangender-and-non-binary-charactersNie wiem jednak czy sam progresywizm wystarczy, skoro - jak z oficjalnego dokumentu "The Making of Star Trek Discovery" wynika - twórcom "DSC" zdarzało się kręcić odcinki bez gotowego scenariusza, zaczynając od scen akcji, które akurat przyszły p. Kurtzmanowi do głowy:
https://www.youtube.com/watch?v=pztys57-h-8