Sytuacja z wczoraj z Biedronki.
Dzieciak ściąga z regału książeczkę dla dzieci, dużą, do kolorowania. Tato, kup mi. Ojciec zawraca, podchodzi z czujną miną znawcy, z daleka już wszystkowidzącym okiem lustrując okładkę i analizując sytuację, w której z nagła się znalazł. Bierze książeczkę, obraca w rękach, zagląda do środka, przez twarz przelatuje mu brzydkim uśmiechem cwaniaka cień planu, który już obmyślił. Mówi więc wielce autorytarnym tonem - ale to trzeba będzie pokolorować! Będziesz musiał w domu wziąć kredki i malować. Będziesz malować? Dzieciak speszony pyta nieśmiało - to trzeba malować? Tak, będziesz musiał siedzieć i malować! Aha, no to nie, bo ja nie umiem... mówi smutny dzieciak. No! - dobitnie zakończył ojciec odkładając książeczkę, z wyrazem twarzy człowieka, który tylko dzięki swemu wrodzonemu intelektowi uchronił się przed bolesną stratą finansową.