Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1359249 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1440 dnia: Lutego 16, 2008, 02:14:33 pm »
Jutro (12:35, Polsat) film, który można obejrzeć, acz nieobejrzenie go nie będzie wielką stratą  - "Człowiek przyszłości" kolejna łzawa historia z robotem w roli głównej (spłycona adaptacja całkiem niezłego "Dwustuletniego człowieka" I. Asimova)

Do arcydzieła mu daleko, ale ogląda się z przyjemnością.

Także jutro (12:45, TVN) "Wild Wild West" ("Bardzo Dziki Zachód") film kretyński co się zowie, lez jednak warto popatrzeć na niego jednym okiem, bo jest to chyba jedyny kinowy reprezentant steampunku, modnej ostatnio odmiany historii alternatywnej.

Totalna głupota scenariusz budzi repulsję, ale machiny jak z powieści Verne'a całkiem ładne.

Za to w poniedziałek (23:00, TVP1) ewidentna klasyka -  "RoboCop"

Można zarzucać temu filmowi zbytnie skupienie na sensacyjnej akcji, wulgaryzmy i epatowanie przemocą, ale nie sposób odmówić mu siły wyrazu.

Dla odmiany we czwartek (20:00, TV4) idealny przykład jak SF kręcić nie należy. Komiksowy w nastroju toxic waste zatytułowany "Tylko jeden" ("The One"). (Co smutniejsze spłodzony przez twórców "Gwiezdnej eskadry", którym widać wyczerpały się zapasy talentu.) Marnować na toto czasu nie zamierzam.

Wolę poczekać do póżnych godzin nocnych i po raz kolejny obejrzeć (w TVP2) "Miasteczko Twin Peaks"

lub nawet "BattleStar Galactica".
« Ostatnia zmiana: Lutego 16, 2008, 02:16:32 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1441 dnia: Lutego 19, 2008, 01:04:20 pm »
Cytuj

Cytuj
Natomiast nadal myśle że zachowanie kosmitów jest jednak dość ludzkie, co do pewnych granic ma dla mnie sens (potrzeba przetrwania wymaga agresji, emocji itp. itd.), ale tylko do pewnych.

Owszem, można sądzić, że na jakimś najbardziej podstawowym poziomie wszelkie formy żywe muszą być do siebie podobne.

Nie zgadzam sie :-). Jestem przekonany (acz moge sie mylic), ze wszechswiat jest zbyt niesamowicie gigantycznie ogromny, roznorodny i bogaty, by wszyscy musieli spelniac te same kryteria. W mojej ocenie najbardziej wartosciowe (dla mnie samego) sa opowiesci o tworach wlasnie niepodobnych do reprezentowanych przez nas i pozniej oklepywanych w roznych pseudo SF filmach schematow zachowan i wzorcow. Pozwalaja bowiem spojrzec na swiat z innego punktu widzenia, zdac sobie sprawe z jego ogromu i pokornie dojrzec do wniosku, ze naprawde nie jestesmy pepkiem swiata - najlepszymi, najbardziej wyjatkowymi i jedynie slusznymi istotami (ostatnie brzmi jak amerykanska propaganda). I nie musimy zmieniac swiata na nasza modle i wszedzie niesc jedynej slusznej demokracji (teraz jak antyamerykanska propaganda). Implikuja tez mnostwo pytan filozoficznych, moralnych i pozostaja po przeczytaniu (wzglednie, duzo rzadziej, obejrzeniu) dlugo w pamieci zawsze zmieniajac nieco wizje swiata. Pomagaja odbierac zjawiska takimi, jakimi sa - bez naszych sadow negatywnych, pozytywnych, bez uprzedzen i sztywnych schematow.
Zupelna klasyka w tej kwestii jest Solaris (niech bedzie, ze, bo to w koncu o tym post, film tez spelnia swoja role i choc faktycznie odbiega sporo od ksiazki i inaczej akcentuje, bardzo mi sie podoba). Mnostwo innych pozycji rowniez, Niezwyciezony z kolektywnym, tak innym od powszechnie nam znanych, organizmem.
W tym wlasnie tkwi wielkosc tworcow takich, jak Lem - w kreatywnosci, genialnej wyobrazni i odejsciu od schematow. To jest prawdziwe science-fiction, a nie kolejne hordy potworkow z bardziej lub mniej odstajacymi uszami lub wybaluszonymi oczami.

p.s. co do Nocy zywych trupow - ostatnio skombinowalem od kumpla Swit zywych trupow, hihihi. Niech o filmie swiadczy to, ze normalne DiviXowe napisy maja srednio 50cos kilobajtowy plik tekstowy. Swit mial 14 :-)
« Ostatnia zmiana: Lutego 19, 2008, 01:07:08 pm wysłana przez Evangelos »

dzi

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3114
  • Profesja: Negat Charakter: Neutralny neutralny
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1442 dnia: Lutego 19, 2008, 01:52:30 pm »
Ojej, rozbiliście się o brak definicji życia. Nowość.

This user possesses the following skills:

Evangelos

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1443 dnia: Lutego 19, 2008, 03:47:25 pm »
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1444 dnia: Lutego 19, 2008, 09:10:21 pm »
Cytuj
Nie zgadzam sie :-). Jestem przekonany (acz moge sie mylic), ze wszechswiat jest zbyt niesamowicie gigantycznie ogromny, roznorodny i bogaty, by wszyscy musieli spelniac te same kryteria. W mojej ocenie najbardziej wartosciowe (dla mnie samego) sa opowiesci o tworach wlasnie niepodobnych do reprezentowanych przez nas i pozniej oklepywanych w roznych pseudo SF filmach schematow zachowan i wzorcow. Pozwalaja bowiem spojrzec na swiat z innego punktu widzenia, zdac sobie sprawe z jego ogromu i pokornie dojrzec do wniosku, ze naprawde nie jestesmy pepkiem swiata - najlepszymi, najbardziej wyjatkowymi i jedynie slusznymi istotami (ostatnie brzmi jak amerykanska propaganda). I nie musimy zmieniac swiata na nasza modle i wszedzie niesc jedynej slusznej demokracji (teraz jak antyamerykanska propaganda). Implikuja tez mnostwo pytan filozoficznych, moralnych i pozostaja po przeczytaniu (wzglednie, duzo rzadziej, obejrzeniu) dlugo w pamieci zawsze zmieniajac nieco wizje swiata. Pomagaja odbierac zjawiska takimi, jakimi sa - bez naszych sadow negatywnych, pozytywnych, bez uprzedzen i sztywnych schematow.
Zupelna klasyka w tej kwestii jest Solaris (niech bedzie, ze, bo to w koncu o tym post, film tez spelnia swoja role i choc faktycznie odbiega sporo od ksiazki i inaczej akcentuje, bardzo mi sie podoba). Mnostwo innych pozycji rowniez, Niezwyciezony z kolektywnym, tak innym od powszechnie nam znanych, organizmem.
W tym wlasnie tkwi wielkosc tworcow takich, jak Lem - w kreatywnosci, genialnej wyobrazni i odejsciu od schematow. To jest prawdziwe science-fiction, a nie kolejne hordy potworkow z bardziej lub mniej odstajacymi uszami lub wybaluszonymi oczami.

Mówiąc o schematach, nie mam na myśli człekokształtnych startrekowych potworków. Mam natomiast na myśli pewnie najbardziej podstawowe schematy - jakąś formę odżywiania się (zawsze związaną z czerpaniem czegoś "z zewnątrz", w końcu perpetuum mobile jest niemożliwe), jakaś formę ewolucyjnej rywalizacji ("bezkonkurencyjne" twory typu Oceanu Solaris - nawet jeśli jakimś cudem powstały - będą raczej skrajna rzadkością), przypuszczalnie też jakaś formę cyklu narodzin-i-śmierci (choć może to być np. jakaś "śmierć na raty" abo cuś).

Natomiast co do budulca to sądzę, że życie nie musi być tylko formą istnienia białka... A ew. przekazywanym dalej kodem niekoniecznie musi być DNA. Wcale by mnie nie zdziwiło odkrycie istot typu Fotinowych Ptaków (z Baxtera), Ducha/Duchów (z Dukaja), Dywanów Wanga (z Egana), kosmicznych chmur (z Hoyle'a i z jednego z odcinków "Star Treka"), czy przywołanych "muszek" z "Niezwyciężonego". Zaś twory typu mistrzowych Dubeltów, czy większości gatunków z twórczości Nivena czy Brina (które też mam za możliwe) uważam wręcz za dość bliskich (pod względem ewolucyjnej konwergencji) "kuzynów" ludzkości stanowiących jedną z możliwych odmian możliuwego życia, nie normę.
 
Cytuj
co do Nocy zywych trupow - ostatnio skombinowalem od kumpla Swit zywych trupow, hihihi. Niech o filmie swiadczy to, ze normalne DiviXowe napisy maja srednio 50cos kilobajtowy plik tekstowy. Swit mial 14 :-)

I jak wrażenia po kontakcie z arcydziełem?  :D :D :D

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1445 dnia: Lutego 19, 2008, 09:11:32 pm »
Cytuj
Ojej, rozbiliście się o brak definicji życia. Nowość.

A bo zbuduj tu definicję nie mając układu odniesienia... "Fontanny raju", o których ostatnio wspominam z uporem maniaka, kłaniają się po raz kolejny...

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1446 dnia: Lutego 19, 2008, 09:53:44 pm »
Cytuj
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.

Gdyby tak było to byłoby to fiasko gorsze (choć mniej "fajerwerkowe" i mniej tragiczne) niż we "Fiasku". Choć teraz w teoretycznych domniemaniach egzobiologii dominuje (wiem, bo trzymam rękę na pulsie) nurt przeciwny do niedawnego poszukiwania życia-na-ziemską-modłę. Teraz modne jest przekonanie, że życie poza Ziemią jest raczej skrajnie odmienne (takze pod względem budulca) od ziemskiego, i że nie znależliśmy go dotad, bo źle szukaliśmy.

(Ciekawe swoją drogą na ile wpływ na ten pogląd miał - ledwo co wspominany - fakt, że większość odkrytych dotąd ukłądów planetarnych różniła się zasadniczo od naszego?)

dzi

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1447 dnia: Lutego 19, 2008, 09:57:49 pm »
Cytuj
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.
Tylko że wtedy nie będzie to życiem bo jak powiedziałeś (z czym się zresztą nie zgadzam) biologowie wypracowali już definicję życia i pojęcie jest "zajęte". Będzie trzeba wymyślić inną nazwę, ot choćby wgbwywod.

Q: jeśli mnie pytasz o zdanie to ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku. Możnaby z tym napewno podyskutować na przykładach, ale chyba nie w tym temacie prawda? ;)
« Ostatnia zmiana: Lutego 19, 2008, 10:00:11 pm wysłana przez dzi »

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1448 dnia: Lutego 19, 2008, 10:27:29 pm »
Cytuj
Tylko że wtedy nie będzie to życiem bo jak powiedziałeś (z czym się zresztą nie zgadzam) biologowie wypracowali już definicję życia i pojęcie jest "zajęte". Będzie trzeba wymyślić inną nazwę, ot choćby wgbwywod.

Czy ja wiem? Wystarczy wtedy powiedziec, że "życie w stylu ziemskim" jest charakterystyczną pododmianą "życia jako takiego" (ech, przypomina sie cały ten system klasyfikacji ze "Szpitala kosmicznego"...)

Cytuj
Q: jeśli mnie pytasz o zdanie to ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku.

Wiesz co. Ta definicja (choć pewnie wymaga dopracowań) nie jest zła. Mi nawet odpowiada.

Cytuj
Możnaby z tym napewno podyskutować na przykładach, ale chyba nie w tym temacie prawda? ;)

Ja wiem? Wszystkie dobre flimy SF już wymieniliśmy, a ciekawsze to niż znecanie się nad kolejnymi gniotami ;).

Evangelos

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1449 dnia: Lutego 20, 2008, 10:42:21 am »
Cytuj
...ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku.

Bardzo elegancka definicja, podoba mi sie.

Q, kontakt z arcydzielem byl krotki. Nie dalem rady po prostu :-)

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1450 dnia: Lutego 20, 2008, 03:51:36 pm »
Cytuj
Q, kontakt z arcydzielem byl krotki. Nie dalem rady po prostu :-)

Dlaczego mnie to nie dziwi? ;)

ps. wczoraj po 20:00 był w TVP (nie pamiętam nawet 1 czy 2) kolejny katastroficzny film "SF", którego tytuł nic mi nie mówił (a który po samej zapowiedzi sobie darowałem), kolejny już... Skąd oni to biorą?
« Ostatnia zmiana: Lutego 20, 2008, 03:54:19 pm wysłana przez Q »

Mieslaw

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1451 dnia: Lutego 26, 2008, 05:42:33 pm »
Cytuj
kolejny katastroficzny film "SF", którego tytuł nic mi nie mówił (a który po samej zapowiedzi sobie darowałem), kolejny już... Skąd oni to biorą?

Opis innego filmu (Futureshock: Comet Impact) z Gazety Telewizyjnej pasuje tu jak ulał:


Jak uniknąć uderzenia komety w Ziemię? Jak zwykle, sięgając po pilota.




A jakiś czas temu obejrzałem sobie film pod tytułem mniej więcej "Ciemna moc". Chyba mi się strasznie nudziło, bo obejrzałem go w całości (powinienem chyba dostać za to medal). To jest o eksperymencie wojskowym który się nie udał i Ziemia ma ulec zagładzie, jedno i drugie związane z ciemną materią (albo energią), przedstawioną cyfrowo w postaci czarnych obłoków (wyglądała trochę jak dym z LOSTa, jeśli wiecie o co chodzi). A głównego bohatera ww. energia kopnęła niczym prąd i ma on niezwykłe właściwości.  :-?

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1452 dnia: Lutego 26, 2008, 05:46:35 pm »
Cytuj
Opis innego filmu (Futureshock: Comet Impact) z Gazety Telewizyjnej pasuje tu jak ulał:


Jak uniknąć uderzenia komety w Ziemię? Jak zwykle, sięgając po pilota.

 ;D ;D ;D (To filmidło też znam ze słyszenia i nawet szkoda mi o nim gadać ;).)

Cytuj
A jakiś czas temu obejrzałem sobie film pod tytułem mniej więcej "Ciemna moc". Chyba mi się strasznie nudziło, bo obejrzałem go w całości (powinienem chyba dostać za to medal). To jest o eksperymencie wojskowym który się nie udał i Ziemia ma ulec zagładzie, jedno i drugie związane z ciemną materią (albo energią), przedstawioną cyfrowo w postaci czarnych obłoków (wyglądała trochę jak dym z LOSTa, jeśli wiecie o co chodzi). A głównego bohatera ww. energia kopnęła niczym prąd i ma on niezwykłe właściwości.  :-?

 :o :o :o Czy na sali jest lekarz (dla scenarzysty)? Bo mózg mu w ciemną materię zmieniło...  ::)


ps. a'propos filmów SF
« Ostatnia zmiana: Lutego 26, 2008, 06:11:57 pm wysłana przez Q »

WIST

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1453 dnia: Lutego 29, 2008, 02:09:38 am »
Co prawda nie odzywałem się dawno, ale wydawało mi się że odpisąłem Ci Q na ostatni post, ale cóż.
Fakt że jednak reklamodawcy tutaj mają swój wkład finansowy w tworzenie filmów, natomiast po tym co mamy w tv można wywnioskowac że albo fundusze są małe, albo mało pomysłów (?)

Jasne, można dzięki wyobraźni stworzyć świat przyszłości, ale czy będzie on ciekawy ie fektowny? Czy w 23 wieku wogóle będą statki z załogami z ludzmi na pokładzie w najlepszym wypadku jako pasażerowie turyści? Nudny to świat przyszłości gdzie nie mamy takich ludzkich charakterów, tak przynajmniej mi się wydaje. Zatem trzeba było wypełnić ten świat obcymi, choćby po to aby stworzyć rzeczywistośc wypełnioną "swoimi" i "obcymi", czyli my dobra Federacja i oni Romulanie i inni...

Tzn ja twierdziłem że podobieństwo form życia i to rozwiniętego może polegać na przejawianiu podobnych uniwersalnych i koniecznych instynktów, po części może i tych samych zmysów, także zarówno zachowania społeczne i agresja jak i jakaś forma wzroku mogą istnieć. Jasen że możemy wykombinować istotę która nie ma oczu, dlatego też pisze że tak może być, nie musi. Jednak energia która towrzysy promieniowaniu widzialnemu jest konieczna do życia i zapewne występuje przy ewolucji organizmów, zatem i możemy mówić o podobych zmysłach w podobnych warunkach.

Jasne w naukach humnastycznych bardzo istotne jest zrozumiem czasów i realiów powstania danego utworu, ocenianie z perspektywy "dziś" jest mocno ryzykowne i prowadzące nieraz do błędnych wniosków.

Widze że wymagania masz co do mnie coraż większe, kto wie może zostane Twoim uczniem w kwestii sf, choć narazie zaczyna się nauka na studiach i nie wiem czy względem mojego lenistwa ta Akademia szybko wypali...

Ostatecznie może cyloni faktycznie dostali wirusa, lub uznali na pewnym etakie rozwoju że muszą dorównać swoim twórcom. Tak jak rzekła pewna małpa w jednym z filmów z serii Planeta Małp - sami stworzą sobie religię. Aby dorównać, czy okazać się lepszymi, nie koniecznie aby rozumieć świat, czy poznać prawde o tym co niematerialne.

Jasne, ja zachowuje granicę pomiędzy czymś udanym a czymś nieudanym, przy czym w obydwu przypadkach długim. Chodzi tylko o to że długoś, czy ogólnie wielkość, jako ilośc odcinków, sezonów itd. też ma swoją wagę powiązaną z wagą tego na ile dana produkcja jest udana. Kolejny Star Trek z Picardem mógby być już naciągany, bo i wiek aktorów nie stoi w miejscu. Natomiast gdybyś miał lepszą opinię o Star Trek, gdyby było zaitertesowanie ogólne, a i aktorzy w sile wieku, to czemu zachowują jakość (to cały czas podklreślam) nie kontynuowac ilości, czyli poprostu nie nakręcić czegoś znów. Jaskoś też musi być wyrażona w ilości, bo co z tego że ma się świetne pomysły, jęśli zamiast w 20 to pokaże się je w 5 odcinkach. Jedyne co czynie zatem to wskazuje na to iż długoś szeroko pojęta jest z góry nacechcowana negatywnie, podcza gdy sama w sobie jest pojęciem przecież nieutralnym, dopiero my przypiuje my mu znaczenie pozytywne lub negatywne.

Q

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1454 dnia: Lutego 29, 2008, 04:28:58 pm »
Cytuj
natomiast po tym co mamy w tv można wywnioskowac że albo fundusze są małe, albo mało pomysłów (?)

Raczej to drugie niestety. Można wszak ("Gattaca" dowodem) nakręcić dobry film SF bez wykosztowywania się na F/X...

Cytuj
Jasne, można dzięki wyobraźni stworzyć świat przyszłości, ale czy będzie on ciekawy ie fektowny? Czy w 23 wieku wogóle będą statki z załogami z ludzmi na pokładzie w najlepszym wypadku jako pasażerowie turyści? Nudny to świat przyszłości gdzie nie mamy takich ludzkich charakterów, tak przynajmniej mi się wydaje. Zatem trzeba było wypełnić ten świat obcymi, choćby po to aby stworzyć rzeczywistośc wypełnioną "swoimi" i "obcymi", czyli my dobra Federacja i oni Romulanie i inni...

Dobre pytania... Zatem twierdzisz, że można gwałcić prawdopodobieństwo, byle z tego gwałtu urodziło się efektowne potomstwo? ;)

Cytuj
Tzn ja twierdziłem że podobieństwo form życia i to rozwiniętego może polegać na przejawianiu podobnych uniwersalnych i koniecznych instynktów, po części może i tych samych zmysów, także zarówno zachowania społeczne i agresja jak i jakaś forma wzroku mogą istnieć. Jasen że możemy wykombinować istotę która nie ma oczu, dlatego też pisze że tak może być, nie musi. Jednak energia która towrzysy promieniowaniu widzialnemu jest konieczna do życia i zapewne występuje przy ewolucji organizmów, zatem i możemy mówić o podobych zmysłach w podobnych warunkach.

Cóż... IMHO pewne najbardziej elementarne podobieństwa wystąpić (najprawdopodobniej) muszą. Natomiast inne cechy mogą się (na zasadzie konwergencji) powtórzyć, ale nie muszą...

Cytuj
Widze że wymagania masz co do mnie coraż większe, kto wie może zostane Twoim uczniem w kwestii sf

Bez przesady, bo jeszcze się jakim MISTRZEM poczuję...  :D :D :D

Cytuj
Ostatecznie może cyloni faktycznie dostali wirusa, lub uznali na pewnym etakie rozwoju że muszą dorównać swoim twórcom. Tak jak rzekła pewna małpa w jednym z filmów z serii Planeta Małp - sami stworzą sobie religię. Aby dorównać, czy okazać się lepszymi, nie koniecznie aby rozumieć świat, czy poznać prawde o tym co niematerialne.

Wydało mi się interesującym przyjęcie (na potrzeby fikcji) pomysłu, że Sztuczne Inteligencje, jako formy rozumu wyżej rozwinięte od człowieka mogą mieć wgląd w wyższe - niedostępne ludziom - zagadki Bytu ;).

Cytuj
Kolejny Star Trek z Picardem mógby być już naciągany, bo i wiek aktorów nie stoi w miejscu. Natomiast gdybyś miał lepszą opinię o Star Trek, gdyby było zaitertesowanie ogólne, a i aktorzy w sile wieku, to czemu zachowują jakość (to cały czas podklreślam) nie kontynuowac ilości, czyli poprostu nie nakręcić czegoś znów.

Gdyby jakimś cudem udało się zachować jakość przy dużej ilości to nie miałbym nic przeciwko temu.

Cytuj
Jaskoś też musi być wyrażona w ilości, bo co z tego że ma się świetne pomysły, jęśli zamiast w 20 to pokaże się je w 5 odcinkach.

Hmm... Przy całej mojej sympatii do "Star Treka" muszę jednak przyznać, że 141 minut "Odysei Kosmicznej" zawiera w sobie więcej jakości niż wszystkie godziny "ST".



ps. oglądam sobie regularnie powtarzaną nową "BSG" i muszę przyzanać, że (choć o fabule zdanie mam nawet bardziej kiepskie niż za pierwszym razem) klimat tego serialu coraz bardziej mnie zachwyca. Ach ten klimat...  ::)
« Ostatnia zmiana: Lutego 29, 2008, 04:29:36 pm wysłana przez Q »