Na mój polszczyźniany wzrok i słuch, "pieprzyć" nie jest wulgaryzmem.
No tak, chyba ma Pan rację, Panie Stanisławie. Po namyśle, słowo „pieprzyć” i jego liczne pochodne to raczej mowa potoczna. Z wyjątkiem pierwotnego znaczenia – „dosypywać pieprz do potrawy” oraz niewątpliwie wulgarnego „mieć stosunek płciowy”. Zgadza się?
Notabene, sto lat temu zadałem to pytanie sławnemu Andrzejowi Wróblewskiemu (dziś ś. p.), i on do moich/Pańskch jedenastu dodał "naw". Nawpieprzać się czegoś. Sensu: po dziurki w nosie.
Hm... zdaje się, z czysto formalnego punktu widzenia „nawpieprzać się” to czasownik z dwoma osobnymi przedrostkami
na- i
w-. Proszę porównać: „z-do-być”, „w-z-nosić”, po-prze-rabiać” itp.
Zresztą, rozumie się samo przez się, to ani trochę nie zmniejsza językoznawczej zasługi pana Wróblewskiego
pjes: uważam, że język polski jest bardzo ubogi, gdy idzie o wulgaryzmy. Moim zdaniem jest ich tylko pięć: rwa, wuj, zda, dolić i bać.
Cóż, w języku rosyjskim dokładnie tyleż samo, a chyba nikt nie nazywa go ubogim w sensie wulgaryzmów. Wręcz odwrotnie, dzierży wątpliwą palmę pierwszeństwa w tym zakresie. Najprawdopodobniej cała sprawa polega na kombinatoryce
Nawiasem, nie bardzo rozumiem dlaczego słowo „rwa” powszechnie uważa się za wulgaryzm. Etymologia wyrazu wywodzi się prawdopodobnie od łacińskiego
curvus – krzywy. Istnieje przyrząd do mierzenia odległości na mapie – kurwimetr, czyli krzywomierz:
https://pl.wikipedia.org/wiki/KrzywomierzZatem „rwa” to kobieta, która chodzi krzywą drogą. Całkiem delikatne, moim zdaniem, określenie prostytutki. Nie widzę nic szczególnie niecenzuralnego