Nie obserwuje się rozbłysków w czasie uderzenia w ziemię. Taki rozbłysk bardzo możliwe że na Ziemi ostatni raz wystąpił ok. 50 tyś. lat temu w Arizonie (krater Barringera). Przypuszcza się, że obiekt, który wybił ten krater był meteorytem żelazowo-niklowym o średnicy ok. 50 m i o prędkości ok. 20 km/s w chwili uderzenia w powierzchnię Ziemi. Krater ten zakupił niejaki Barringer, przemysłowiec, kiedy zdał sobie sprawę, że jest to krater meteorytowy. Chciał zostać miliarderem wydobywając z jego dna żelazo w szacowanej wówczas przez siebie ilości 100 mln ton. Niestety, okazało się, że żelazo wyparowało, pozostawiając jedynie nieco małych meteorytów dla kolekcjonerów
. Nawet mam kawałek
- a największy znaleziony ma coś 600 kg.
Ani Czelabińsk, ani Tunguska nie zaowocowały upadkiem znaczącej masy wejściowej, zwłaszcza z wielokrotną prędkością dźwięku w grunt, co mogłoby spowodować efekty świetlne i falę uderzeniową od samego uderzenia. Uważa się, że meteoroidy do 100 m średnicy nie dają takich kolizji.
Wracając do meritum źródło danych jest tu:
https://cneos.jpl.nasa.gov/fireballs/ (tabelę można porządkować klikając tytuły kolumn). Jak widzisz nasz przypadek miał całkowitą szacowaną energię - owe 173 kt, która jest większa mniej więcej 4x od całkowitej energii zarejestrowanej przez satelity. Satelity zarejestrowały całkowitą energię 1,3*10^14 J, zaś szacowana całkowita energia wynosi 7,3*10^14 J.
To są dane opublikowane i o ile wiem jedyne, do których dostęp mają naukowcy (jeśli chodzi o wojskowe dane z USA). Cała reszta jest naukową, ale spekulacją. Dane mówią, że zarejestrowano błysk w podczerwieni o sile 0,13 PJ a estymuje się całkowitą energię na 0,73 PJ. Tutaj z zaskoczeniem odkryłem, że faktycznie podają oni prędkość i wysokość w chwili piku jasności, co o tyle mnie zdziwiło, że nie zdawałem sobie sprawy, że mają na tyle wyrafinowany system, aby rejestrować takie dane (wynika z tego, że co najmniej dwa satelity widziały to zjawisko z odpowiednią rozdzielczością czasową). Ale jak widzisz nie podają masy, ponieważ ona nigdy nie jest bezpośrednio mierzona w przypadku meteorów/meteorytów, nie istnieje taka metoda. Jest albo szacowana z efektywności świecenia (luminous efficiency) - co oznacza, że znając prędkość w atmosferze trzeba założyć skład meteorytu (co daje dowolność minimum kilkukrotną) i z tego wyjść na masę (co jeszcze jest obarczone dopasowaniem pomiędzy zarejestrowaną energią świecenia a wydzieloną energią - w naszym przypadku ok. 4x). Druga metoda (teoretycznie pewniejsza) jest z hamowania aerodynamicznego, konkretnie z deceleracji, ale tu znów trzeba założyć gęstość ciała, co znów daje widełki kilkukrotne). Na koniec jak się porówna wyniki z obu metod, to przeważnie też różnią się o rząd wielkości
. Bardzo trudno jest uzyskać pewność co do masy. Jest to dość nowa nauka (zasadnicze publikacje po 2000 roku) i wciąż bujnie się rozwija. Próbują stworzyć dopasowanie, najlepsze są przypadki zarejestrowane wielospektralnie, kiedy jest widmo (a więc można wnioskować wprost o składzie), są infradźwięki (bezpośrednia informacja o fali uderzeniowej), krzywa jasności (informująca o intensywności ablacji w czasie i ewentualnych rozbłyskach - "wybuchach" oznaczających fragmentację. Na koniec najlepiej, kiedy znajdzie się meteoryt, co pozwala część tych informacji zweryfikować. Dlatego o ile prędkość w atmosferze może wyliczyć każdy dysponujący wiedzą z zakresy szkoły średniej i nagraniami z dwóch kamer TV z różnych miejsc - to z masą jest problem.