Autor Wątek: kaganajama  (Przeczytany 112181 razy)

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #60 dnia: Listopada 28, 2019, 10:42:12 pm »
Meine Lieber Augustin 28 listopada 2019 o 09:07:00 pm‎
‎1. „Astronautów” (1951) napisał jeden Lem, młody, mocno czerwony (słowa J.J. ‎Szczepańskiego), bezpartyjny bolszewik, chwalący w niej komunizm i komunistów, podobnie ‎jak w następującym po niej „Obłoku Magellana” (1955). „Kongres futurologiczny” (1971) ‎napisał zaś na przełomie lat 1960-tych i 1970-tych inny Lem, już dojrzały, który przestał pod ‎koniec lat 1950-tych, tak jak też np. Bauman czy Kołakowski, bezkrytycznie wyznawać ‎marksizm-leninizm, żeby nie powiedzieć wręcz marksizm-leninizm-stalinizm. Z kolei „Bomba ‎megabitowa” (1999) jest „dziełem” jeszcze innego Lema - starego, schorowanego i nie w pełni ‎swych sił umysłowych. Przypominam tu wywiad p.t. „Łaciaty filozof” z magazynu PPL LOT ‎‎„Kalejdoskop” ze stycznia 1999 roku, gdzie Lem wypowiada takie oto słowa “...with age the ‎mind gets feeble”, so “books written towards the end of an author’s life are often poor and ‎never have a second editions”. Please note that I quote word by word from a rather poor ‎translation to the English language, as printed in this edition of „Kaleidoscope” - oryginał po ‎polsku znajduje się na stronie 36 a tłumaczenie na angielski na str. 38.‎
‎2. Hipoteza naukowa nigdy nie jest zaś oszczerstwem a poza tym, to nie da się jej z definicji ani ‎udowodnić metodą naukową czyli empiryczną (gdyż nie można wykluczyć, że ktoś dokona ‎gdzieś i kiedyś doświadczenie, które daną hipotezę zdyskonfirmuje czyli inaczej „obali”) ani też ‎‎„sfalsyfikować”, a tylko można ją skonfirmować albo też zdyskonfirmować. ‎
‎3. I czy jest sens wydawać dziesiątki jaki nie setki tysięcy dolarów (USA, kanadyjskich, ‎australijskich czy nowozelandzkich, bo chyba nie Zimbabwe), albo też, jak kto woli, euro czy ‎franków szwajcarskich na doświadczenie (eksperyment), który da najprawdopodobniej (a ‎szacuję to prawdopodobieństwo na dobrze ponad 90%), niejednoznaczny wynik? Piszę to jako ‎ekonomista i naukowiec-praktyk.‎
Pozdrawiam,‎
LK
« Ostatnia zmiana: Listopada 28, 2019, 10:43:59 pm wysłana przez Kagan »

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #61 dnia: Listopada 29, 2019, 10:15:48 am »
Nie ulega zaś nawet najmniejszej wątpliwości, że Stanisław Lem był w okresie pomiędzy Astronautami a ‎Fiaskiem wybitnym pisarzem, a przez długie lata - z grubsza od roku 1957 (pierwsze wydanie ‎Dzienników gwiazdowych) do roku 1987 (kiedy to wyszły w Polsce ostatnie jego powieści Fiasko i ‎Pokój na Ziemi), czyli przez dobrze ponad ćwierć wieku, był on pisarzem najwyższej klasy światowej. ‎Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że był on w swoim najlepszym okresie twórczości ‎najwybitniejszym pisarzem piszącym po polsku w całej dotychczasowej historii polskiej literatury, jako iż ‎spotkał się on zarówno z pozytywną a często też nawet wręcz entuzjastyczną opinią zawodowych ‎krytyków, i to praktycznie na całym świecie: od Portugalii i Ameryki na Zachodzie po Japonię i Chiny na ‎Wschodzie i od Skandynawii na Północy po Italię i Grecję na Południu a jego wpływ na światową literaturę ‎i to nie tylko fantastycznonaukową, akademiccy krytycy przyrównują często do wpływu Juliusza Verna, ‎H.G. Wellsa i Olafa Stapledona. Dochodzi tu też ogromna popularność fantastycznonaukowych utworów ‎Lema wśród czytelników, szczególnie zaś w byłym Związku Radzieckim, ale także i w Polsce oraz w ‎krajach słowiańskich i niemieckojęzycznych. Przyjmuje się, że książki Lema przetłumaczono w ponad pół ‎setce krajów na ponad 40 języków i osiągnęły one łączny nakład ponad 30 milionów egzemplarzy ‎ i to ‎praktycznie bez żadnej pomocy ze strony polskich władz, które często Lemowi częściej jakby bardziej ‎przeszkadzały niż pomagały, a odnosi się to zarówno do czasów PRL-u jak też i III Rzeczypospolitej, która ‎to ostatnia, z powodu wrodzonej głupoty swych postsolidarnościowych i postkomunistycznych elit władzy, ‎lansowała go jako kolejnego nudnego, pro-reżymowego klasyka.‎

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #62 dnia: Listopada 29, 2019, 02:34:48 pm »
Osoby zainteresowane tym, co IPN ma w teczkach Le(h)mów proszę o kontakt.
lech.keller@gmail.com

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #63 dnia: Listopada 30, 2019, 02:47:48 pm »
Wielce Szanowny Panie Remuszko,
Dz.U.1997.78.483 - Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. Art. 230. Stan wyjątkowy
1. W razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może wprowadzić, na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni, stan wyjątkowy na części albo na całym terytorium państwa.
Przeniknięcie gangsterów z Banasiem na czele do NIK stawi zaś wystarczający powód, aby ogłosić ów stan wyjątkowy. A wtedy to Banasia i skę  można internować, przesłuchać, przetrzepać i zlikwidować.
Istnieje także instytucja Trybunału Stanu -  konstytucyjnego organu władzy sądowniczej w Polsce, którego główne zadanie polega na egzekwowaniu odpowiedzialności najwyższych organów i urzędników państwowych za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania, jeśli czyn ten nie wyczerpuje znamion przestępstwa (inaczej: popełnienie deliktu konstytucyjnego) oraz za przestępstwa pospolite i skarbowe w przypadku prezydenta RP. Przed Trybunałem Stanu mogą zostać postawieni jedynie przedstawiciele najwyższych władz państwowych, wymienieni w art. 198 Konstytucji. Jest to m. in. prezes NIK.
Szalom!  :)
« Ostatnia zmiana: Listopada 30, 2019, 02:50:55 pm wysłana przez Kagan »

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #64 dnia: Listopada 30, 2019, 02:53:24 pm »
P.S.
Boga nie ma, a Świat ma swój początek i koniec. Tak samo jak Banaś, Dudek czy Kaczor oraz Matołusz ;).

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #65 dnia: Listopada 30, 2019, 04:27:32 pm »
Takie to pańskie podwórko jak i moje, czyli inaczej kołchozowe, a my tu obaj - zwyczajne kołchoźniki, tyle że nie radzieckie ani sowieckie, a post-komunistyczno-post-solidarnościowe.  ;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13384
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #66 dnia: Listopada 30, 2019, 07:49:55 pm »
Znaczy od którego miejsca Szanowny Pan sobie życzy, bo jak od postu zapodanego w linku to w zasadzie wszystkie.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #67 dnia: Listopada 30, 2019, 09:23:48 pm »
Banaś się kłania!   ;)

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #68 dnia: Listopada 30, 2019, 09:24:45 pm »

Ojciec Stanisława Lema jako etatowy funkcjonariusz UB

Profesor Agnieszka Gajewska pominęła w swojej książce ‎ bardzo istotny fakt, że ojciec ‎Stanisława Lema, czyli doktor Samuel Lem, był w latach 1945-1954 etatowym ‎funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa (UB). Wspomina zaś o tym mimochodem Władysław ‎Bartoszewski (wielokrotny minister spraw zagranicznych RP, senator, ambasador, prezes PLL ‎LOT etc.): „Samuel Lem (...) nie miał problemów z nową władzą (...) więc szybko dostał dobrą ‎posadę w Krakowie”,‎ ‎ ale nie mówi otwarcie, że była to posada w UB‏.‏

Niewielkim usprawiedliwieniem jest dla Gajewskiej fakt, iż o tym, że ojciec Stanisława Lema ‎był przez wiele lat etatowym funkcjonariuszem UB, nie wspomina także Stanisław Zabłocki w ‎Słowniku biograficznym otolaryngologów polskich XIX i XX wieku,‎ ‎ jako iż Zabłocki nie ‎był w stanie podać, dobrze przecież znanej z literatury, daty śmierci Samuela Lehma czy też ‎prawidłowego adresu tegoż ostatniego. Wpisuje się to wszystko w „poprawną politycznie” ‎narracje, która obwiązuje w niektórych polskich kręgach naukowych, a która nakazuje widzieć ‎w polskim Żydzie tylko i wyłącznie ofiarę, a nie prześladowcę, jak to zbyt często bywało w ‎rzeczywistości. Na przykład oddelegowany z Moskwy do Ministerstwa Bezpieczeństwa ‎Publicznego (MBP) pułkownik Mikołaj Steliwanowski w raporcie wystosowanym dnia 20 ‎października 1945 roku do Ławrientija Berii - ówczesnego Ludowego Komisarza Spraw ‎Wewnętrznych ZSRR, napisał, że Żydzi stanowią w Polsce w MBP, czyli w „czapce” nad UB, aż ‎‎18,7% zatrudnionych i zajmują aż 50% stanowisk kierowniczych. W I Departamencie MBP ‎Żydzi stanowili wówczas 27% zatrudnionych i zajmowali 100% stanowisk kierowniczych, w ‎Wydziale Personalnym 23% pracowników było Żydami, a w ścisłym kierownictwie MBP było ‎siedmiu Żydów. Wydział do spraw Funkcjonariuszy (inspekcja specjalna) składał się w 33% z ‎Żydów a wszyscy oni zajmowali tam stanowiska kierownicze. W Wydziale Sanitarnym Żydzi ‎stanowili 49% a w Wydziale Finansowym 30%. W roku 1949 ówczesny ambasador ZSRR w ‎Polsce, Wiktor Lebiediew, napisał w raporcie do Moskwy że „w MBP poczynając od ‎wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są ‎Żydami. W Departamencie Wywiadu pracują wyłącznie Żydzi”. Na 447 kierowniczych ‎stanowisk w MBP (bez wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa) aż 131 posad (czyli prawie ‎‎30%) zajmowały osoby które w rubryce narodowość wpisane miały Żyd. W latach 1944-1954 ‎Żydzi zajmowali w MBP 37,1% stanowisk kierowniczych a szefowie wojewódzkich urzędów ‎bezpieczeństwa byli w 20,5%Żydami. Po roku 1954 czyli po śmierci Stalina, odsetek Żydów we ‎władzach UB spadł nieznacznie do 34,5%. Według nieco innych danych: 167 osób, czyli 37,1% ‎kierowniczej kadry Resortu Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwa Bezpieczeństwa ‎Publicznego w latach 1944–1956 w Polsce stanowili Żydzi i osoby pochodzenia żydowskiego, a ‎przecież po II wojnie światowej, to Żydzi i osoby pochodzenia żydowskiego stanowili w Polsce ‎najwyżej niecały 1% ludności.‎

Wśród najważniejszych żydowskich urzędników polskiej tajnej policji i służb bezpieczeństwa z ‎lat 1944-1056 byli między innymi: minister Jakub Berman (prawa ręka Józefa Stalina w PRL), ‎wiceminister Roman Romkowski (szef MBP), dyrektor Julia Brystiger (Wydział V), dyrektor ‎Anatol Fejgin ( Wydział X czyli niesławnej pamięci Biuro Specjalne), zastępca dyrektora Józef ‎Światło (Wydział X) i płk Józef Różański. To nie był też przypadek, że wysokiej rangi ‎stalinowscy funkcjonariusze bezpieczeństwa postawieni po roku 1957 przez Gomułkę przed ‎sądami byli Żydami. Władysław Gomułka został schwytany bowiem przez Światło, uwięziony ‎przez Romkowskiego w roku 1951i przesłuchany przez niego i Fejgina. Gomułka uniknął tortur ‎fizycznych tylko jako były bliski współpracownik Józefa Stalina.‎

W rozmowie przeprowadzonej ‎ze Stanisławem Remuszką w dniu 3 kwietnia 2018‎‏ roku ‎ ‎Gajewska stwierdziła tylko, jak to relacjonuje Remuszko, że:‎
‎(...) miała w rękach tę sensacyjnie wyglądającą (internetowo) teczkę i w niej nie ma nic. Ten ‎funkcjonariusz UB’ to był zwykły szpitalny lekarz, a jedyna zawartość teczki, to są rozmaite listy ‎obecności/urlopów pana doktora. W latach pięćdziesiątych - mówiła - wszystkich takich lekarzy ‎zapisywano pod „funkcjonariusz UB”.‎

 

Karta informacyjna funkcjonariusza UB Samuela Lema, ojca Stanisława Lema
Źródło: https://inwentarz.ipn.gov.pl/showDetails?id=2051878&q=lem&page=1&url=

Nie wyjaśniła jednak, których lekarzy „zapisywano wówczas pod ‘funkcjonariusz UB’” i ‎dlaczego. Należy tu też zapytać się, czy aby rzeczywiście w teczce Samuela Lema nie ma na ‎pewno nic ciekawego? Co jest przecież nieciekawe dla jednej osoby, może być arcyciekawe dla ‎innej osoby. Kimś innym jest przecież współpracownik, najczęściej tajny czyli TW owego UB ‎czy też później SB (tak jak np. były prezydent RP Lech Wałęsa), a kimś innym jest ‎funkcjonariusz, czyli etatowy pracownik tegoż UB czy SB. Można sobie bowiem wyobrazić ‎państwo policyjne, w którym każdy lekarz, czy też znaczna ich część musiałaby być ‎współpracownikiem tajnej policji, gdyż inaczej to taki lekarz odmawiający wstąpienia do tajnej ‎policji politycznej nie otrzymałby pozwolenia na wykonywanie swojego zawodu, ale państwo, ‎w którym wszyscy albo prawie wszyscy lekarze byliby etatowymi agentami tajnej policji ‎politycznej nie mogłoby jednak funkcjonować, gdyż lekarze nie mieliby wówczas czasu na ‎leczenie, w tym nawet innych pracowników i współpracowników owej tajnej policji politycznej, ‎gdyż jak wiadomo, praca funkcjonariusza tajnej policji zabiera ponad 8 godzin dziennie i polega ‎głównie na pisaniu raportów. Przypominam też, iż wówczas, czyli w latach 1945-1954, to w ‎Polsce było zaledwie kilka prymitywnych komputerów, które nie nadawały się zresztą do edycji ‎tekstu, a więc raporty te trzeba było pisać i przepisywać ręcznie czy też na, deficytowych ‎wówczas, prymitywnych „ręcznych” maszynach do pisania.‎



 

Stanisław Zabłocki Słownik biograficzny otolaryngologów polskich XIX i XX wieku Warszawa: ‎KOMOGRAF, 2012‎

Jak to więc się stało, że ogólnie szanowany lwowski laryngolog wstąpił na służbę do UB? ‎Przypominam, że ojciec Stanisława Lema, czyli Samuel Lehm, ukończył w roku 1899 roku IV ‎gimnazjum we Lwowie i otrzymał świadectwo dojrzałości a w roku 1909 tenże sam Samuel ‎Lehm otrzymał na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Lwowskiego stopień “doktora wszech ‎nauk lekarskich”. Po powrocie z I Wojny Światowej Samuel Lehm został na Wydziale ‎Medycznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, asystentem profesora Jurasza, jednego ‎z twórców polskiej otolaryngologii. Samuel Lehm był też aktywnym członkiem Towarzystwa ‎Rygorozantów. Powstało ono w roku 1868 r.) a celem jego była pomoc dla młodzieży ‎żydowskiej w zdobywaniu wyższego wykształcenia.‎

Obawiam się, że trudno bedzie znaleźć całkowicie zadowalającą odpowiedź na powyższe ‎pytanie, niemniej oczywiste jest, iż kluczową rolę odegrało tu żydowskie pochodzenie doktora ‎oraz fakt kolaboracji jak nie jego, to jego syna z niemieckim okupantem, przez co UB mógł ‎liczyć na całkowitą lojalność doktora Samuela Lema. Wiemy natomiast, że Samuela Lema ‎rekomendował do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego ‎ nie byle kto, gdyż sam ‎dr Leon (wł. Lew) Gangel, ówczesny zastępca a później Szef Służby Zdrowia tegoż ministerstwa. ‎Dr Gangel znany był m. in. z tego, że kiedy więźniowie maltretowani przez funkcjonariuszy UB ‎zaczynali niedomagać, to ściągano dr Leona Gangela, ówczesnego szefa służby zdrowia MBP, ‎który ordynował owym więźniom forsowne kuracje wzmacniające, aby bez obawy o zgon ‎można było kontynuować ich przesłuchania.‎

Leon (Lew) Gangel, protektor Samuela Lema w UB, urodził się 28 marca 1898 roku we Lwowie. ‎Był on z zawodu lekarzem, ale przede wszystkim pułkownikiem UB, działacz komunistycznym ‎i dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP. Pochodził z żydowskiej rodziny Jakuba i Klary. ‎W roku 1916 zmobilizowany został, podobnie jak Samuel Le(h)m do armii austriackiej. Po ‎zakończeniu I wojny światowej studiował medycynę na Uniwersytecie Karola w Pradze, który ‎skończył w roku 1925. Później działał w ruchu komunistycznym, za co został aresztowany w ‎roku 1928. Jesienią roku 1939 udał się on na obszary zajęte przez ZSRR, gdzie pracował w ‎szpitalach we Lwowie. Po ataku Niemiec na ZSRR zmobilizowany do Armii Czerwonej, gdzie ‎był naczelnikiem grupy internistów.‎

Od maja roku 1945 pełnił on funkcję ordynatora szpitala MBP w Warszawie a we wrześniu ‎tegoż roku mianowany został kierownikiem wydziału lecznictwa w Szefostwie Służby Zdrowia ‎MBP. Od 2 października 1946 do 1 stycznia 1947 był on starszym, a następnie głównym ‎konsultantem tego szefostwa. Od dnia 1 sierpnia 1947 był on szefem Służby Zdrowia MBP, a po ‎utworzeniu Departamentu Służby Zdrowia MBP, dnia 1 maja roku 1953, został jego dyrektorem ‎do 10 lutego roku 1954). Uchwałą Prezydium KRN z dnia 2 stycznia 1946 odznaczony został ‎Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski a posiadał także Złoty Krzyż Zasługi. W lutym ‎roku 1949 oddelegowany został służbowo do Francji i Szwajcarii, w marcu roku 1950 do NRD, ‎w czerwcu tegoż roku do Czechosłowacji. Zmarł w Warszawie dnia 9 kwietnia 1973 roku i ‎pochowany został w tym mieście na cmentarzu żydowskim przy ulicy Okopowej.‎

 

List polecający doktora Samuela Lema do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
Źródło: Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962‎

‎ ‎

 

Podziękowania dla doktora Samuela Lehma z lat 1922-1936‎
Źródło: Archiwum Wiktora Jaźniewicza


‎ ‎

 

Odpis wydanego w łacinie dyplomu lekarskiego Samuela Lema
Źródło: Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962‎

 

Zaświadczenie specjalizacji doktora Samuela Lema
Źródło: Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962‎

‎ ‎

 

Zobowiązanie doktora Samuela Lema - etatowego współpracownika Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
Źródło: Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962‎

 

Świadectwa ukończenia przez doktora Samuela Lema szkoleń ideologicznych w Wojewódzkim Urzędzie ‎Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Krakowie
Źródło: Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962‎

‎ ‎

 

 

Charakterystyki doktora Samuela Lema wystawione mu przez jego przełożonych w UB
Źródło: Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962‎

‎ ‎

Natomiast wysuwana przez obrońców Lema teoria „biedującego lekarza na etacie UB”, byłaby ‎wręcz humorystyczna, gdyby nie kryły się za działalnością takich UB-ckich lekarzy, jak Samuel ‎Lem, drastyczne naruszenia prawa i rozliczne ludzkie tragedie osób niesłusznie i bezprawnie ‎przez ów UB prześladowanych, w tym także i komunistów, takich jak np. Władysław Gomułka. ‎Jakich więc rewelacji spodziewała się Gajewska w teczce Samuela Lema? Przecież UB, jak to mi ‎jest przynajmniej wiadomo, nie przeprowadzał eksperymentów medycznych na swoich ‎więźniach - przecież gdyby je przeprowadzał, to zarówno reżymowi jak i skrajnie prawicowi ‎propagandyści trąbili by o tym aż do znudzenia. Tak więc Samuel Lem zapewne leczył innych ‎funkcjonariuszy UB w jakiejś ekskluzywnej krakowskiej klinice dla tychże funkcjonariuszy UB ‎i być może asystował czasami przy przesłuchaniach bardziej „opornych”, że tak powiem, ‎pensjonariuszy owego UB. Jak wiadomo, lekarze byli i są dalej potrzebni różnym policjom ‎politycznym także i do tego, aby np. doprowadzać do „stanu używalności” osoby ‎przesłuchiwane przez owe „służby”, na ogół niemundurowe. A jak to mawiał Towarzysz nad ‎Towarzyszami, czyli sam Felix Dzierżyński, „nie ma ludzi niewinnych, są tylko osoby źle ‎przesłuchane”. Adolf Hitler też przecież, jak wiadomo, nikogo własnoręcznie nie zabił, ba - ‎nawet nikogo nie torturował przynajmniej fizycznie, a znęcał się psychicznie tylko nad swoimi ‎najbliższymi współpracownikami, których jednak dziś, poza garstką neonazistów, nikt przecież ‎nie żałuje.‎

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #69 dnia: Listopada 30, 2019, 09:44:27 pm »
@ maziek

Leć po całości :-)

R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #70 dnia: Listopada 30, 2019, 11:20:52 pm »
Dlaczego Stanisław Lem nie odebrał dyplomu lekarza medycyny?
Powód był prosty i oczywisty - Stanisław Lem nie odebrał dyplomu lekarza, gdyż jego ojciec ‎pracował w pionie medycznym UB (Archiwum IPN sygnatura akt Kr 057/962), a więc on też ‎musiałby tam pracować. A ponieważ Samuela Lema rekomendował do pracy w Ministerstwie ‎Bezpieczeństwa Publicznego, czyli w UB, nie byle kto, gdyż sam dr Leon (wł. Lew) Gangel, ‎ówczesny zastępca a później Szef Służby Zdrowia tegoż ministerstwa, to Stanisław Lem dobrze ‎wiedział, co robią lekarze zatrudnieni w UB. Dr Gangel znany był bowiem z tego, że kiedy ‎więźniowie maltretowani przez funkcjonariuszy UB zaczynali niedomagać, to ściągano owego ‎dr Leona Gangela, ówczesnego szefa służby zdrowia MBP, który ordynował owym więźniom ‎forsowne kuracje wzmacniające, aby bez obawy o zgon można było kontynuować ich ‎przesłuchania (Andrzej Paczkowski „Trzy twarze Józefa Światły: przyczynek do historii ‎komunizmu w Polsce” Warszawa: Prószyński i ska, 2009 str. 114).‎

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #71 dnia: Listopada 30, 2019, 11:22:46 pm »
Uprzejmie dziękuję Moderacji :-)

BTW: mam wrażenie, że mój wątek "Ja, Remuszko" jest najpoczytniejszym wątkiem na Forum. W ciągu pięciu dni było niemal równo 1000 wyświetleń.

R.
Głównie dzięki mnie;)

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #72 dnia: Listopada 30, 2019, 11:27:08 pm »
Why Stanisław Lem did not receive his medical diploma?
The reason was simple and obvious - Stanisław Lem did not receive his medical diploma, because his father worked in the UB (Stalinist secret politcal police, Division in Poland) medical division (IPN Archive file reference number Kr 057/962), so he would also have to work there. And because Samuel Lem was recommended to work in the Ministry of Public Security, i.e. in the UB, not by just anyone, because he was recommended by Dr. Leon (Lew) Gangel, then deputy and later the Head of Health Service of that ministry, Stanisław Lem knew well, what doctors employed in the UB had to do. Dr. Gangel was known for the fact that when prisoners abused by UB officers began to fall short, that dr Leon Gangel, the head of the MBP's (UB) health service at that time, was called, who ordered these prisoners strenuous strengthening treatments, so that UB officers could continue, without fear of death od a prisoner, their interrogations (Andrzej Paczkowski "Three faces of Józef Światło: a contribution to the history of communism in Poland" Warsaw: Prószyński i ska, 2009 p. 114).
lech.keller@gmail.com

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #73 dnia: Grudnia 01, 2019, 01:00:38 am »
To, że Lem nie odebrał dyplomu lekarza, raczej dobrze świadczy o Stanisławie, ale nieco gorzej o Samuelu. Ale z drugiej strony, to Stanisław zawdzięcza przecież swą karierę artystyczną i finansową głównie temu, że Samuel był w UB - talentów jest bowiem zawsze sporo, ale tylko mniej niż 10% z nich cośkolwiek osiąga tylko dzięki swojemu talentowi. Przecież gdyby Samuel nie był w UB, to Stanisława wzięli by bez dyplomu do wojska i to na zwykłego szeregowca a nie na lekarza. I nie byłby on wtedy zapraszany do Astorii (pensjonatu reżymowego ZLP) w Zakopanem, nie dali by mu kontraktu na napisanie „Astronautów” etc. etc. Przecież Pański, szef Czytelnika, poznał Lema w Astorii a nie przypadkiem gdzieś na szlaku w Tatrach i dał mu tam ten kontrakt z polecenia Partii.

Stanisław Lem był więc typowym resortowym dzieckiem i to Wiadomego Resortu, czyli MBP. Mnie tu nie chodzi o to, czy Lem był „cacy” czy też „be’, gdyż czasy były dla niego wtedy ekstremalnie trudne - i za pierwszej i za drugiej radzieckiej okupacji Lwowa a także w Polsce i na emigracji, a najgorsze były za niemieckiej okupacji Lwowa, kiedy to, tak jak tonący chwyta się brzytwy, zdecydował się on na kolaborację z nazistami przez co później musiał grać tak jak mu „komunistyczne” władze zagrają, podobnie jak np. Bolesław Piasecki. A kiedy tzw. komunizm zaczął się w ZSRR a więc i w Polsce sypać, to nic dziwnego, że szczury typu Baumana, Kołakowskiego czy Lema uciekły z tego tonącego okrętu. Choć nie są to postacie z mojej bajki, to bardziej cenię sobie Schaffa, Jaruzelskiego czy nawet Urbana niż tych, którzy poglądy zmieniali jak rękawiczki, w tym więc i Lema, który raz pisał peany pochwalne na cześć ZSRR i jeździł tam na zaproszenie ówczesnych bolszewickich władz, a później, gdy zobaczył, ze ten system się sypie, to wypisywał na ten system oszczerstwa u Giedroycia i co najgorsze, za judaszowe srebrniki z CIA.

Także źle świadczy o Lemie, to że uważał on swoich czytelników za głupców, podając takie śmieszne i nielogiczne przyczyny nieodebrania dyplomu lekarza, gdyż przecież to bez dyplomu szło się wówczas w PRL-u do wojska na zasadniczą służbę, a z dyplomem - do podchorążówki, gdzie przecież traktowano podchorążych znacznie lepiej niż szeregowców ze służby zasadniczej. Stąd też zawsze wątpiłem, czy Lem tu mówi prawdę, ale dopiero teraz, po odtajnieniu akt jego ojca, jestem bliższy prawdy o nim, a jest ona, mówiąc oględnie, mało przyjemna.

Jak widać, trudno jest mi dać jednoznaczną ocenę postępowania Lema, gdyż stał on prawie zawsze przed moralnymi dylematami, a te, jak wiadomo, nie mają dla nikogo zadowalającego rozwiązania, stad też są one tymi dylematami. Ale było jak było - dla kariery to Lem nie raz i nie dwa się ześwinił.

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: kaganajama
« Odpowiedź #74 dnia: Grudnia 01, 2019, 01:02:02 am »
Dyskusja miedzy cenzorami.  :(