Brown - tak, lubię - ale czy miał to "rażenie"?
Jak o sile
rażenia mowa, to w istocie pozostaje nam lista którą wymieniłaś:
Subiektywnie - ograniczyłabym tę listę do Lema, Dicka, Clarke'a, Strugackich. I Orszulki. Za Asimovem nie przepadam. Ale to subiektywne, bo obiektywnie ma buty milowe.
Przy czym Asimov dokładnie z zastrzeżeniem jakie uczyniłaś, bo ani zachwycić się jego dorobkiem
in toto nie sposób, ani milczeniem go pominąć.
Z tym, że zastanawaiające jest to
wymieranie... Zauważmy w pewnym momencie pojawia się cała grupa osób zdolnych do - lepszej czy gorszej - ale jednak szerokiej, bardzo szerokiej, ogólnocywilizacyjnej refleksji (to ogólno- może najmniej do Dicka pasuje, ale i to nie do końca). Są czytani, znani, komentowani, zaczynają od tworzenia dla tandetnych SF-pisemek (jedni) lub pisania na partyjne zamówienie (drudzy), ale myślą bez trudu rozsadzają komercjonalne czy ideologiczne ramy. Nie biorą się znikąd, mają prekursorów, których przyrasta wraz z ogólnym postępem (Bacony oba, Swift, M. Shelley, Verne, Wells, nasz Żuławski - najmniej z tego grona znany, Huxley, Stapledon) i... nagle się to urywa, bo sensowni kontynuatorzy się nie pojawili (czytuję obecną SF, bywa - wbrew pozorm - całkiem znośna, ale u nikogo tej skali namysłu nad (Wszech)światem nie widać, zresztą gdzieś od Gibsona się to zaczęło: pisarz w swych kategoriach pierwszorzędny, ale ponad poziom sensacyjno-obyczajowy ani wzrok podniesie).
Zresztą ostatnie (a przynajmniej ostatnie godne uwagi) powieści tamtych Wielkich coraz bardziej gorzkie. "Fiasko", wiadomo. "Opowiadania świata" orszulkowe - chyba ostatnia dotąd
taka SF - zanim się akcją między gwiazdy wzniesie pokazuje Ziemię na której dziki obskurantyzm dyktuje reguły. "Światło minionych dni" dyżurnego optymisty Clarke'a (na pół już przez Baxtera napisane, ale wyraźnie clarke'owskie, Baxter, choć się cieszę, że miałem okazję dłoń mu ściskać, na te myślowe poziomy myślowe ni artystyczne się nie wspina) choć kończy się wizjami wormhole'owych cudów, wygląda wyraźnie na
ku pokrzepieniu serc pisane, bo zaczyna się gorzko realistyczą wizją niszczejącego kosmodromu, która mocniej działa niż to co po niej...
Właśnie... Tylko kosmodromu ruiny...