Przecież to jest kwadratura koła. Jak możesz zdecydować (nieważne na tak czy na nie) kiedy już nie możesz decydować, bo jesteś trup, albo przynajmniej nieświadomy bez widoków na odzyskanie świadomości (śmierć mózgowa). Możesz zawsze póki jeszcze jesteś świadomy. Wystarczy że tą wolę oznajmisz przy dwóch świadkach. Z praktycznego punktu widzenia liczy sie każda minuta - prawda? Skoro dla kogoś jest to ważne, to ma kilka sposobów, aby zabezpieczyć się przed utratą narządów - może złożyć zastrzeżenie w internetowej bazie, może mieć w dokumentach wydrukowane oświadczenie woli, moze mieć bransoleletke ze stosownym zastrzeżeniem itd.
Argumenty, których używasz to powoływanie się na patologie - w dużej mierze wywołane tym, że legalnie narządów jest zbyt mało. Przy czym rozgraniczmy lekarza, który decyduje, że nie chce ratować kogoś, bo uważa, że i tak wykituje (a tu znów nie mozna uciec od prostej zasady, że środki są ograniczone, a dylemat moralny czy pomóc jednej osobie ze zeszpeconą twarzą za pół miliona złotych, czy za te pieniądze zaszczepić pół miliona dzieci przeciw sepsie umówmy sie od razu, że nierozwiązywalny) od lekarza, który jak rozumiem Twoje sugestie "poluje" na narząd i zamierza w celu jego zdobycia przyspieszyć zgon pacjenta. Otóż ta druga sytuacja jest wyssana z palca, bo lekarz ani w żaden sposób nie jest wynagradzany za pobranie narządu, ani nie wie do kogo on trafi itd.
Nie można patologiami, wywołanymi w dodatku brakiem regulacji pewnych kwestii, tłumaczyć zakazów. Nie zakazuje sie produkcji samochodów, bo giną ludzie, tylko wytycza chodniki i montuje pasy i poduszki. Cała sprawa w tym, że wiele osób ma do tych spraw podejście nie praktyczne a subiektywne. Ja to całkowicie rozumiem, przekładam to sobie na sytuację, w której musiałbym podjąć taką decyzję w stosunku do bliskiej mi osoby. Czy na prawdę to jest taki wysiłek, żeby zastrzec swoje narzady, że nie można go wykonać zanim będzie za późno - skoro komuś na tym zależy?
Pomijam, że czytałem, że wiele osób, które są w ciężkim szoku odmawia (ojciec czy dziecko ulegli wypadkowi, rodzina przyjeżdza zapłakana do szpitala, osoba kona, jest okno - kilkadziesiąt czy kilkanaście minut na pobranie narządów, rodzina w szoku i żalu a tu lekarze pytają - czy możemy pańskiej córce wyciąc serce, bo jeszcze bije?). Wiele tych osób później bardzo żałuje odmownej decyzji. Gdybyśmy mieli więcej czasu... Czy tego drobnego obowiązku jednorazowej decyzji ZANIM coś się stanie nie można wziąć na siebie? O tylu rzeczach pamietamy, o PITach, o srytach, a o takim drobiazgu nie możemy? Ponoć jeden człowiek może uratować życie pięciu ludziom i dodatkowo jeszcze kilku uzdrowić. Czy to nie jest wspaniałe? Argumenty prof. Wolniewicza brzmią dla mnie martwo. Patologia jest wszędzie, jak ktoś zdeprawowany o majątku Krauze czy Niemczyka będzie potrzebowł nerki to wytną ją komuś, to pewne. Ale co z tego? Czy z powodu gwałtów należy zakazać miłości pomiędzu mężczyzną a kobietą?