Nie rozumiem. Co to znaczy "jako tezę podam utopijną wizję świata"? Teza to jakieś twierdzenie. De facto, nie jest to nawet twierdzenie, ale ściśle rzecz biorąc tautologia, mniejsza z tym. W każdym razie, jeśli twoja praca ma mieć jakąś tezę, to ją zwerbalizuj! (Wysłów, napisz).
CO TO ma być za teza. Czy np. że "Lem opisuję utopijną wizję świata"? No ok, może w Astronautach, ale każdy spełna rozumu, gdy mu coś takiego powiesz, odpowie: co, STANISŁAW Lem? TEN Lem? Z konia spadłeś? Ogólna wymowa prozy Lema jest - jak na standardy literackie - pesymistyczna, wręcz nihilistyczna. Utopii jest tam tyle, co kultury w Multikinie.
Nie rozumiem argumentacji maturzystów którzy operują, zamiast argumentami, tytułami książek. Przecież to woła o pomstę do nieba! Poparciem tezy mają być argumenty, a nie tytuły. Wydobywaj z książek konkretne opisy, które wspierają Twoją (jaka by ona nie była) tezę, zamiast rzucać tytułami. To nie facebook, nie szpanujesz liczbą tytułów ktore znasz. Twoi nauczyciele chcą usłyszeć że coś zrozumiałeś czytając je.
Owszem, jest taka książka, w której można znaleźć dowody na poparcie każdej tezy, a nawet każdej pary teza-antyteza. Ale Lem jej nie napisał.
W ogóle więcej myślenia, mniej czytania. Wracając do Twojego pomysłu na "utopię", to myślę że dużo łatwiej i sprawniej dałoby się pokazać przejście Lema z utopii do dystopii - z tym, że książki zawierające tę pierwszą były pisane na zamówienie wiadomo kogo. Trudna to materia. Zamiast gorączkowo wymyślać tytuły, weź się chłopie zastanów.
W dawnych, dobrych czasach, można było na maturze zdawać analizę wiersza (dla większości tu obecnych to właśnie jest standard). Dostawało się jeden tekst - czasem piętnaście zdań - i trzeba było wykazać się zdolnością do analizy: koniecznie twórczej. Rzucanie tytułami nic tu nie dawało. Nic nie znaczyło. Jak nie kumałeś, byłeś w gównie. Teraz: jeśli cokolwiek rozumiesz z książek Lema, to po prostu sam to sobie w głowie opowiedz. Zdaje Ci się, że w Kongresie Futurologicznym jest utopijna wizja świata? Świat chaosu, naćpanych dyplomatów, fantasmagorii i nadciągającej nie wiadomo kiedy śmiertelnej burzy meteorytów? No trzymajcie mnie - ja ci wyjaśnię. "Utopia" to jest takie coś: leżysz na plaży, jesteś najedzony, bogaty, z lewej leży Doda, z prawej Scarlett Johanson i serwują Ci drinki. I tak całe życia. Wyczułeś taki klimat w Kongresie? A jaki konkretny fragment Dzienników Gwiazdowych przywiódł Ci na myśl taką wizję?
Nie pisz proszę, że 'nie jesteś humanistą' - w domyśle, iż to Cię z czegokolwiek usprawiedliwia. Ja tez nie jestem. Jesteś sapiens, udowodnij to.