Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - nieliniowiec

Strony: [1]
1
„Niezwyciężony” to zdecydowanie jedna z najciekawszych książek S. Lema. Autor ten niejednokrotnie krytykował wojenne science fiction, dlatego zaskakujące może się wydać, że początkowo powieść ta sprawia wrażenie utworu o kosmicznej batalii. Nic jednak bardziej mylnego, to tylko fasada, za którą  kryje się prawdziwe sedno.

Na niezamieszkałej planecie Regis III dochodzi do katastrofy, a jej wyjaśnienie powierzono załodze Niezwyciężonego. Już na wstępie powstaje jednak pytanie: kto i z kim walczył? Ludzie, obwarowani maszynami, dbającymi o ich zdrowie i bezpieczeństwo, zostali pokonani, choć nie był to wcale konflikt zbrojny. Przegrali, bo każdy z nich postradał rozum, cofnął się w rozwoju do stadium niemowlęcia. Nie dokonała tego jednak zaawansowana technologia czy lepszy sprzęt. Przeciwnie, pokonała ich prostota. Adwersarzem okazała się bowiem „chmura” złożona z miliardów maleńkich automatów.

Każda jednostka była wprawdzie łatwa do pokonania, także w niewielkich grupach. Lecz wraz z licznością „chmury”, rosła złożoność jej zachowania. Nie było centralnego ośrodka podejmowania decyzji, ale „chmura” postępowała integralnie, a jej działania przybierały formę planu. Przełamuje to schemat „typowego” science fiction, gdyż „chmura”, ani jej jednostki nie działały intencjonalnie. Niemniej, dla części załogi sytuacja była jasna– zabito „naszych”, czas na odwet. Lecz czy moralne jest atakować nieświadome i nieożywione jednostki? Nie wytacza się przecież armat przeciw tornadom, a to co spotkało poprzedników Niezwyciężonego jest w pewnym sensie katastrofą naturalną. Przynajmniej na planecie Regis III.

W „Niezwyciężonym” S. Lem stawia ważne pytanie, czy ewolucja biologiczna poszła dobrym tropem, dążąc ku komplikacji organizmów żywych? Oczywiście to skrót myślowy, ewolucja nie ma wytyczonego celu. Niemniej, wraz z upływem czasu zauważa się rosnącą złożoność organizmów. Tymczasem w ewolucji technologicznej jest dokładnie odwrotnie. Pierwsze komputery zajmowały duże sale, pobierały mnóstwo energii, a ich użyteczność nie przekraczała współczesnego kalkulatora. W 2010 roku nagrodę Nobla przyznano za badania nad grafenem, jednoatomową warstwą węgla, która ma jeszcze bardziej zminiaturyzować elektronikę.  Rozwijane są też badania nad spintroniką, w której pojedynczy elektron niesie informację o binarnym zerze lub jedynce. Przez ponad pięćdziesiąt lat istnienia komputerów, ewolucja technologii zmierza w kierunku upraszczania i miniaturyzacji. Prostota i minimalizm odgrywają też ważną rolę w nauce i sztuce, a pojęcie elegancji odnosi się także do równań matematycznych. W nauce istotna jest przy tym zasada brzytwy Ockhama, zgodnie z którą z dwóch równoważnych teorii przyjąć należy tę prostszą. Prostota zatem, choć niematerialna, wydaje się być cechą rzeczywistości. S. Lem bodaj jako pierwszy skonfrontował te rozważania z teorią ewolucji naturalnej.

Inne zagadnienie dotyczy inteligencji roju. Opis samoorganizującej się „chmury” brzmi fantastycznie, lecz okazuje się, że piękne przykłady tego mechanizmu mamy także na Ziemi np. formowanie się kluczy ptaków czy ścisły podział pracy wśród mrówek. Nie ma tam centralnego ośrodka decyzyjnego, a mimo to zachowanie wydaje się spójne. I tutaj znaczącą rolę odgrywa prostota. Wspomniane ptaki i mrówki mają zakodowane niezwykle proste reguły (jednostki tworzące „chmurę” również). W 1986 roku stworzono komputerową symulację, w której obiekty znały tylko 3 proste reguły: unikaj kolizji, kieruj się jak sąsiedzi, podążaj ku środkowi ciężkości sąsiadów. Symulowane obiekty zachowywały się dokładnie tak jak klucz ptaków. Prace te stanowiły podwalinę dziedziny swarm intelligence. Dzięki takim badaniom poznajemy lepiej naturę i możemy znaleźć nowe zastosowanie dla odkrytych mechanizmów. Informatyka zna całe rodziny algorytmów opierających się na tej idei np. algorytmy mrówkowe, bazujące na dość prostych regułach. Warto zaznaczyć, że to jedna z kolejnych rzeczy, które S. Lem przewidział („Niezwyciężony” był napisany w 1964 roku!).

Najciekawsza wydaje się jednak odpowiedź na pytanie skąd wzięła się „chmura”? Nie są to organizmy, lecz nieożywione automaty. Nie zostały zaprojektowane, ani nie powstały same z niczego. Kiedyś planetę kolonizowała rasa, która następnie wyginęła. Pozostał po nich technologiczny ślad w postaci ogromnych molochów wojennych. Ale były tam też roboty pomniejsze, a przy skończonym dostępie do zasobów, na planecie wybuchła wojna. Molochy górowały wprawdzie i siały zniszczenie, lecz tylko do czasu. Na planecie nie miały bowiem atomowego paliwa, a konkurenci przystosowali się do pobierania energii świetlnej. Poza tym ewoluowały organizmy proste, łatwo zastępowalne, które nawet przy dużych stratach mogły szybko się regenerować. I tak drogą „martwej ewolucji” powstały jednostki tworzące „chmurę”. Jest to jeden z najlepszych pomysłów S. Lema, który kolejny raz przekracza granicę biochemii życia i ewolucji naturalnej.

„Niezwyciężony” to oprócz bogactwa myśli także wspaniała literatura. Książkę czyta się świetnie. Owszem, ma pewne błędy techniczne jak nierealne lądowanie rakiety czy biliergowe moce, które po przeliczeniu są bardzo liche. Błędy te traktuję jednak jako ciekawostkę, która nie wpływa na odbiór całości.  Szczerze polecam zatem każdemu, kto jeszcze nie wie czy tytułowy „Niezwyciężony” pozostał niezwyciężony.

Strony: [1]