Heweliusz rozumiem (ba, popieram nawet) ale Sternfeld? Po pierwsze, przyznam z niejakim zażenowaniem, że nigdy o gościu nie słyszałem. Sternfeld jako żywo żadnej struny (u mnie) nie potrąca. Po drugie gość zasadniczo przyjął obywatelstwo ZSRR, czyli poczuł się radziecczykiem - więc trochę głupio (nie w sensie, że "z zemsty" go zadołować tylko nazwa ma być polska a nie
a conto - zresztą bywszego - ZSRR). Nie mówię, że to tak, jakby tego satelitę Lenin nazwać, ale - przypuśćmy - Dzierżyński
.
P.S. - a wiecie, że poznałem osobiście "w astronomicznych okolicznościach" pewną młodą dziewczynę, która jest bodaj w linii prostej potomkinią Heweliusza?