Autor Wątek: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]  (Przeczytany 61194 razy)

Lieber Augustin

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 2422
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #60 dnia: Lipca 30, 2022, 07:42:14 pm »
Mlassgrack – brygandier
Och, coś mi podpowiada, że brygandier to bynajmniej nie brygadier. Tak samo jak krętyn (pokrętny robot) nigdy nie jest kretynem :)
A kto? Może dowódca brygantyny?
Ze względu na szybkość i zwrotność była ulubionym okrętem piratów śródziemnomorskich, a nazwę swą zawdzięczała włoskiemu słowu „brigantino” (zbójecki).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Brygantyna_(żaglowiec)
https://context.reverso.net/tłumaczenie/włoski-polski/brigante

Zatem - zbój? :-\


Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków:
- To oni mają i opozycję.
- Tak, ale na jej czele też stoi Kalkulator. Profesor Mlassgrack przypuszcza, że on ma, oprócz elektrycznego, także polityczne rozdwojenie jaźni. Słuchaj pan dalej...
« Ostatnia zmiana: Lipca 30, 2022, 07:55:11 pm wysłana przez Lieber Augustin »

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #61 dnia: Lipca 30, 2022, 08:32:31 pm »
Cytuj
Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków:
A co? Pirat nie może być profesorem?  ;)
Poważniej, to mam wrażenie, że kwestię imion postaci Lem puścił na żywioł skojarzeniowy i nie do końca kontrolował. A może nie tylko imion? Jak Olka napisała - fantasmagoria (lub podobnie).
Cytuj
Zgadzam się z Wami, że pasowne te wszystkie porównania, ale jednak nie sądzę by końcowo była to książka o robotach i problemach z tym związanych.
Tak, zdecydowanie nie jest o robotach. Ciekawa, ale jednak ślepa ta uliczka.
Ogólniej, to mam wrażenie że rzecz była pisana „kompulsywnie”. Jakby pisarz podchodził do niej w różnych nastrojach i „wylewało się z niego”.
Raz długie opisy, innym razem makarony dialogów.
Gdy wpadał w fazę nelogizmów, to leciał bez kontroli i wtedy nawet miałem przesyt (w archiwum- bibliotece). W każdym razie silnie czuję spontaniczność pisanego, ale też pewną surowość materiału.
Cytuj
Wg mnie nie ma sensu dociekać realiów w tej książce - to poetyka snu, abstrakcji, która przemyca elementy znanego świata, ale doprowadza je do absurdu, wywraca na nice. Obłęd czai się za każdym biurkiem.
Tak właśnie.
Stąd też może sprzeczności - jedzonko na kartki, czy nie na kartki?.
Zamknięty? Otwarty ? – jeszcze nie doczytałem do owego przejścia, ale obiekt nie mógł być zupełnie wyizolowany bo... zupa kartoflana z grzankami, pieczyste porządnie łykowate... nie rośnie w podziemiach.
A teraz z innej, może już trochę nużącej beczki.

W jednej z podanych tu sążniście tematycznych analiz wyczytałem, że możliwa interpretacja Gmachu to getto, gdzie Lem przejściowo mieszkał podczas okupacji niemieckiej. Wprawdzie to raczej nieprawda (co innego, rodzice) – ale cały Lwów?
Tam niewątpliwie musiał się przemykać, choćby  z roboty do kryjówki i zapewne bywały sytuacje niebezpieczne. Zresztą sam o nich opowiadał.
 Zatem przeprowadziłem mały eksperyment. Podmieniłem kilka słów – przeczytajcie sami pamiętając, że nie chodzi o tchórza, a agenta do zadania specjalnego - bodaj ochotnika.

Naprzeciw, z ręką niedbale wspartą o framugę, stał w otwartych drzwiach przysadkowaty Niemiec i patrzał na mnie bez ruchu... Wnętrzności runęły mi w pustkę. Przestałem oddychać, coraz bardziej płaski pod jego znudzonym trochę, leniwym wzrokiem. Twarz jego, szeroka, o tęgich policzkach, wyrażała rosnący niesmak. ...  Stałem i czekałem. W ciszę wpłynął nosowy, daleki śpiew nadjeżdżającego tramwaju . Osłabł, znikł - i znowu słyszałem tylko własną krew. Odlepiłem ręce od lakierowanych drzwi.... Jeden krok, drugi, trzeci... szedłem... szedłem... znowu sam, wśród  ulic, schodzących się, rozchodzących, bezokiennych, zalanych blaskiem, o ścianach bez skazy, o szeregach lśniących okien, umęczony, zbyt słaby, żeby zdobyć się na ponowną próbę wtargnięcia gdziekolwiek, wejścia w któryś z tysięcznych kołowrotów, obracających się za dźwiękoszczelnymi taflami. Od czasu do czasu próbowałem opierać się o ściany, lecz były zbyt gładkie, zbyt pionowe, nie dawały oparcia, zegarek, nie nakręcony w porę, stanął nie wiadomo kiedy, i nie wiedziałem już, czy to noc, czy jeszcze dzień, chwilami stąpałem w rosnącym odrętwieniu, traciłem przytomność, nagle ocykało mnie trzaśniecie jakichś drzwi, odgłos ruszającego tramwaju, przepuszczałem ludzi z teczkami, raz robiło się pusto, raz całe korowody Niemców zmierzały w jedną i tę samą stronę - być może praca toczyła się tu okrągłą dobę - widziałem wychodzących i innych, tych, co ich zmieniali, i nie wiem dobrze, co działo się potem. Właściwie nie pamiętam z późniejszych godzin nic, bo choć szedłem przed siebie, wsiadałem do tramwaju, jechałem gdzieś, wysiadałem, odpowiadałem nawet, kiedy mnie zdawkowo zagadywano - czy nie życzył mi ktoś ,,dobrej nocy”? - umysł mój nie przyjmował niczego, odbijając tylko zewnętrzność, niby zlana wodą, połyskliwa bryła ściągniętej gliny. Na koniec, nie wiem doprawdy jak, znalazłem się w przedsionku swej kryjówki. Otworzyłem drzwi: mieściła się za nimi, podobna do chirurgicznej salki, lśniąca niklem i porcelaną łazienka, z marmurową, rzeźbioną jak sarkofag wanną; ledwo siadłem na jej brzegu, poczułem, że zasypiam. Ostatnim wysiłkiem chciałem zgasić śledzące mnie światło, ale nigdzie nie było kontaktu, więc, kiwając się na boki, siedziałem jeszcze trochę na szerokim brzegu wanny; iskry odbitego od niklowanych rur światła atakowały uparcie moje oczy, wszpilały się w powieki, podważały je, rozpryskiwały się na rzęsach - zasnąłem mimo owej tortury, zakrywszy rękami twarz, osunąłem się w jakieś twarde łoże, uderzyłem o coś kanciastego głową, ale nawet ból mnie nie otrzeźwił.
Podmiany:
oficer=Niemiec
winda=tramwaj
korytarz=ulica
drzwi ale tylko jedne = okna
łazienka= kryjówka

Cytuj
w każdem N trafia do wanny a z niej do kaplicy - i wkraczamy w świat inkwizycji;)
A  w wydziale teologicznym, którego częścią jest kaplica, trafia do dziwnej celi pustelnika Marfeona.
Coś ta cela zupełnie nie przypomina celi a...
Ujrzałem coś w rodzaju ciemnawego przedsionka, pełnego rupieci; kąty zawalone były brudnymi woreczkami, zeschłą cebulową łupą, pustymi bańkami, kołkami od kiszek, miałem węglowym - wszystko to, przemieszane z papierzyskami, pokrywało podłogę, tylko środkiem wiodło przejście, a raczej szereg łysin dających oparcie stopom, kończące się przy następnych, z nie ciosanych bierwion zbitych drzwiach. Brnąc przez śmietnisko, dotarłem do nich i nacisnąłem kutą w żelazie, ogromną, pałąkowatą klamkę. Usłyszałem pospieszne szuranie, gwałtowne szepty, i oczom moim w mroku, rozwidnionym płonącą nisko, jakby na podłodze, świecą, ukazała się chaotyczna ucieczka postaci pchających się do kątów, na czworakach włażących pod krzywy stół, pod pryczę - jeden z przebiegających zdmuchnął świecę i zapadła atramentowa ciemność, pełna swarliwych szeptów i posapywań. W powietrzu, które wciągnąłem do płuc, stał zaduch nie mytego ludzkiego mrowia.
Tu nie trzeba nic podmieniać. Opis jakby wyjęty z raportu Katzmana.

Przegapiłem kilku teologicznych;
brat Malchus.
Orfini - ksiądz-oficer
 brat Almigens
 ojciec Marfeon - pustelnik (nieobecny)


Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #62 dnia: Sierpnia 06, 2022, 04:19:01 pm »
Ale Gmach jest wszędzie

I zrobiło się borgesowato. Gmach jako inna forma Biblioteki?

"Wszechświat (który inni nazywają Biblioteką) składa się z nieokreślonej, i być może nieskończonej, liczby sześciobocznych galerii, z obszernymi studniami wentylacyjnymi w środku, ogrodzonymi bardzo niskimi balustradami. Z każdej galerii widać piętra niższe i wyższe: nieskończenie. Układ galerii jest niezmienny." - "Biblioteka Babel"

Układ niezmienny tylko ścianki działowe powstawiali? ;)
Na to wygląda - dorobili łazienkę i gotowe;)
Dick też bardzo pasowny - N stara się podejść do zastanego świata gmachu racjonalnie. Próbuje tłumaczyć sobie kolejne spotkania, zdarzenia - zrozumieć swoją rolę - na nic...otoczenie nie poddaje się analizie.
W sumie to łączy się z obrazem wojny - którą przywołał liv - wojna to nie zwykły, "normalny" czas. Człowiek próbuje egzystować, pracować, żyć, ale świat zaczyna rządzić się odmiennymi prawami, nie można uzyskać odpowiedzi na podstawowe pytania, nawet najbliższa przyszłość...nadchodzące godziny...pozostają niewiadomą. Kolejne działania są podejmowane ad hoc.

Gmach nie daje się ujednoznacznić. A ta fazowość:
Ogólniej, to mam wrażenie że rzecz była pisana „kompulsywnie”. Jakby pisarz podchodził do niej w różnych nastrojach i „wylewało się z niego”.
Raz długie opisy, innym razem makarony dialogów.
Gdy wpadał w fazę nelogizmów, to leciał bez kontroli i wtedy nawet miałem przesyt (w archiwum- bibliotece). W każdym razie silnie czuję spontaniczność pisanego, ale też pewną surowość materiału.
...nie pomaga. Też mam takie wrażenie - kompulsywności. Kreowany świat raz jest poważny, raz absurdalny, groteskowy do przesady...samo życie?:)

Nazwiska...:
to samo słowo czy nazwisko znaczy na różnych piętrach coś innego.
- I nazwisko?
- A jakże! Jak się patrzy! Ha, ha, piękna by to było historia – jawne nazwisko głównodowodzącego, dajmy na to! Nie zauważył pan specyficznego brzmienia nazwisk jego sztabu?
- A rzeczywiście…
- No widzi pan.


Stąd próba rozgryzienia ich wydaje się niemożliwa, ale...:
Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków:
- To oni mają i opozycję.
- Tak, ale na jej czele też stoi Kalkulator. Profesor Mlassgrack przypuszcza, że on ma, oprócz elektrycznego, także polityczne rozdwojenie jaźni. Słuchaj pan dalej...

To ciekawe, że Lem dwukrotnie użył tego nazwiska - w końcu to nie Kowalski...
Mlassgrack – brygandier...taki Mlaskacz?
Brat Malchus...to wydaje się łatwe:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Malchus
Doradca? Panujący?
Cóż u Lema to tryplet "na lewo i prawo rozpowiada, że rozszyfrował Biblię"...co zagraża nie bogu, a zakonowi;)
Orfini - ksiądz-oficer...mnie kojarzy się z orfizmem:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Orfizm_(religia)
Dodajmy, że to chyba pierwsza osoba z którą N obszedł się dosyć obcesowo – strasząc wyimaginowanymi paragrafami (które nie są obce sztrykującym sekretarkom – liczącym oczka;)
Kruh – Okruch:)

Do pozostałych nazwisk może wrócę…na innych piętrach - teraz uchylam drzwi do rozdziału IV czyli  długa pogawędka przy herbatce u Ermsa i Prandtla.

Muszę powiedzieć, że jak już raz się otworzy ten worek ze skojarzeniami do doświadczeń wojennych, to trudno go na powrót zasznurować.
Czytając ponownie o wizycie N u Ermsa …cóż, przyszło mi do głowy, że te próby wydobycia papierów, instrukcji  są podobne do zdobywania przez Żydów papierów dających możliwość przeżycia.
Ale! W sensie ogólniejszym są też próbą zrozumienia świata i naszego miejsca w nim, bo to, co N przeczytał  w instrukcji  prowadzi do życiospisu – można to zrozumieć jako zapis tego co było i będzie – zajrzenie we własną przeszłość i przyszłość (poczułeś czekający za cienką przegrodą nieruchomy, biały labirynt), ale też (przyziemniej) to taka teczka spreparowana przez służby – życiorys, przegląd działalności, kontaktów…ba, moich myśli nawet – uświadamia sobie N.

Wszystko jest szyfrem.

Pan Majewski ładnie to łączy (w przypisach) z próbami analizy dzieła literackiego, nadinterpretacjami (Gigamesh?).

Kończąc – te niezapisane kartki…to już było…"Szpital…" i zapiski Sekułowskiego „Mój świat”…nie było w nich nic…nic…
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #63 dnia: Sierpnia 06, 2022, 05:44:49 pm »
Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków

Przypomina się też dwakroć użyty w opowiadaniach o Tichym Zazul (raz Ziemianin, raz Ardryta).

dorobili łazienkę i gotowe;)

Każdy do łazienki musi (jakoż i chodzą) ;).

W sumie to łączy się z obrazem wojny - którą przywołał liv - wojna to nie zwykły, "normalny" czas. Człowiek próbuje egzystować, pracować, żyć, ale świat zaczyna rządzić się odmiennymi prawami, nie można uzyskać odpowiedzi na podstawowe pytania, nawet najbliższa przyszłość...nadchodzące godziny...pozostają niewiadomą. Kolejne działania są podejmowane ad hoc.

Tak, ma nasz N. w sobie, a raczej w tej swojej wędrówce coś z nie tylko warszawskich (tu najsłynniejszym był Szpilman) robinsonów - nb. pochodzi ten termin z przedwojennej (a wojnę antycypującej) powieści SF "Dwa końce świata" Słonimskiego, o której Lem wspominał:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Robinsonowie_warszawscy

Orfini - ksiądz-oficer...mnie kojarzy się z orfizmem:

Jako i mnie, aczkolwiek jest to nazwisko z historii eklezjalnej wprost wzięte - był taki kardynał:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Viviano_Orfini
A wcześniej (najlepsze linki po włosku, ale Translejt - kulawo, bo kulawo - przełoży) facet, który dla papieża medale i monety bił, i - najprawdopodobniej - pierwszą drukarnię we Włoszech założywszy - do spółki z Neumeisterem, uczniem Gutenberga "Boską komedię" wydał (Dante a jego włóczęgi po Piekle - które da się uznać za chrystianizację motywu zstąpienia... Orfeusza - autorsko potwierdzonym tropem?*):
https://www.nga.gov/collection/artist-info.37370.html
https://www.iisorfini.edu.it/pagine/chi--emiliano-orfini
https://it.wikipedia.org/wiki/Emiliano_degli_Orfini
https://en.wikipedia.org/wiki/Foligno#Main_sights

* A to - pamiętam, cytowałaś, ale pociągnę dalej - byłby w istocie opis drogi do Pentagonu?

"Jak tam zaszedłem, — tak snu byłem pełny,
Kiedy prawdziwą opuściłem drogę.
Ale, stanąwszy u podnoża góry,
Kędy się owa kończyła dolina,
Co serce taką ścisnęła mi trwogą, —
Spojrzałem w górę, alić na jej barki
Spływała szata z promieni planety,
Co wodzi prosto wszelkiemi drogami.
Naonczas nieco ochłonąłem z trwogi,"


(Snu pełny? Koszmarny oniryzm? Tak, to coraz bardziej pasowne...)

Nawiasem: mam wrażenie, że jest "Pamiętnik..." najbardziej humanistyczną powieścią Lema - ściślak wiele z niej tematycznie nie wyciśnie, podobnych wątków nie założy, natomiast odniesienia literacko-historyczne można mnożyć, mnożyć (jak piszesz - trudno ten worek zasznurować).
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 06, 2022, 10:22:07 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #64 dnia: Sierpnia 10, 2022, 05:55:40 pm »
Cytuj
N stara się podejść do zastanego świata gmachu racjonalnie.
No niech tam - że N. Warto ujednolicić pisownię bezimiennego.
A może N.N.?

To podczepilibyśmy Barańczaka, nawet na dwóch linach.  :D
W "tej" jest też pasowny cytat ;

Pomiędzy narodzinami a śmiercią
wiele się może wydarzyć:
między innymi (którzy są tacy jak ty)
możesz się nagle obudzić pomiędzy
sufitem a podłogą pomieszczenia, które
po jakimś czasie okaże się celą,
numerem hotelowym, mieszkaniem spółdzielczym
lub gabinetem dygnitarza

 "N.N. rozważa treść słowa «pomiędzy»"
Cytuj
Stąd próba rozgryzienia ich wydaje się niemożliwa, ale...:
Tak, skoro nazwiska też są szyfrem, może by i warto... jednak mam wrażenie, że jeśli był nawet taki zamysł - dopracować też ten poziom, to został zarzucony, zaś to co mamy jest efektem doraźnych skojarzeń.
Lem byłby zapewne ubawiony naszym dociekaniem  :)
Co nie znaczy że zniechęcam, sam się przyłączę.
Cytuj
Pan Majewski ładnie to łączy (w przypisach) z próbami analizy dzieła literackiego, nadinterpretacjami (Gigamesh?).
Ożeszsz... dopiero teraz zerknąłem. Jednak czytam z innych wersji, bo "majewska" ma za małą czcionkę. Ostro  poszedł w przypisie 33...oraz następnych.
Jeśli ma rację i całość jest literacką wariacją, głosem w wojnach semiotyków pre-, post-, trans- i -jeszcze inaczej... to... to jesteśmy w białych ustach.
Dodatkowo w okolicznościach gangabanga.
Na poważnie rozwinął te armaty kilka lat później w "Filozofii przypadku"...by?
Tak-siak - rozdział kluczowy.

No i w końcu ktoś młody, żwawy -  bo już miałem dość tych dziadersów. Konopiasty - płowowłosy, to to samo?
Zza mahoniowego biurka podniósł się oficer z konopiastą czupryną, w samej koszuli
i
Uśmiechał się wciąż; miał ujmujący wygląd płowowłosego chłopaka, choć przyjrzawszy mu się z bliska odkryłem wokół jego roześmianych, niebieskich oczu zmarszczki - ale były to zmarszczki śmiechu. Zęby miał jak młody pies.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 11, 2022, 09:20:33 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #65 dnia: Sierpnia 12, 2022, 12:05:09 am »

No niech tam - że N. Warto ujednolicić pisownię bezimiennego.
A może N.N.?

To podczepilibyśmy Barańczaka, nawet na dwóch linach.  :D
Tego eNa wzięłam z cytatu o misji:
W dniu N o godzinie entej, w entym sektorze entego rejonu zostaniecie wyentowani z pokładu jednostki N. Kropka.
Ale liny podczepiające Barańczaka – może być NN.
Nawiasem: mam wrażenie, że jest "Pamiętnik..." najbardziej humanistyczną powieścią Lema - ściślak wiele z niej tematycznie nie wyciśnie, podobnych wątków nie założy, natomiast odniesienia literacko-historyczne można mnożyć, mnożyć (jak piszesz - trudno ten worek zasznurować).
Miałam na myśli worek z odniesieniami do żydowskiego pochodzenia Lema i jego wojennych doświadczeń.
Co do humanistycznej powieści - sama nie wiem. Najpierw pomyślałam, że tak, później że jednak nie. ;D
W sumie każda książka Lema mówi o kondycji ludzkiej, poznaniu. Nawet Summa zajmuje się problemami filozoficznymi.
Ale ok - nie jest to kosmiczna opowiastka jak np. Niezwyciężony.
Cytuj
Konopiasty - płowowłosy, to to samo?
Mnie się "konopiasty" kojarzy z takimi sztywnymi, potarganymi włosami, a "płowy" z jasnymi, ale słownik mówi, że desejm:
https://polish.en-academic.com/25083/konopiasty
Cytuj
Tak-siak - rozdział kluczowy.
Tak. NN otrzymuje streszczenie swego żywota – bezcenne.
Miałem w ręku własny los i mogłem doń zajrzeć.
(tak się też pewnie czuły osoby, które mogły zajrzeć do teczek SB – zapisany los)

Dowiaduje się też jak działa szyfrowanie: Sztuka, literatura, czy pan wie, do czego ona służy? Do odwracania uwagi! (…) Rozłamany szyfr jest dalej szyfrem. (...) Nie ma kresu ani dna.

Początek piątego rozdziału..: Papiery rozsunęły się – wszystkie puste.
Jak wyżej: Szpital Przemienienia, Sekułowski – nie da się spisać żywotów nieświętych?

W czwartym rozdziale ujął mnie jeszcze Wydział Kanalizacyjny – chyba faktycznie cedzą te ścieki – a jak nie zdążą to mamy zalane ulice i wszystkie tajemnice wychodzą na światło…taka akcja "Kanał”;)

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #66 dnia: Sierpnia 12, 2022, 12:41:42 pm »
Lem byłby zapewne ubawiony naszym dociekaniem  :)
Co nie znaczy że zniechęcam, sam się przyłączę.

Jako i ja. W końcu spowodować, że Mistrz uśmiechnie się (albo i śmiechem parsknie) z widmotronu, to nie byle co ;).

No i w końcu ktoś młody, żwawy

Czyli kolejny podejrzany, w świetle tego, co o czasowych ramach zamknięcia Gmachu mówiliśmy. (Skądinąd: czy nie zmienia odbioru "Pamiętnika...", dodając mu austeriowatą ramę, świadomość, że zaraz ich wszystkich lawa zaleje? Na myśl o tym śmiech zamiera na ustach. Więc może nie getto czasu wojny, a przedwojenny sztetl, albo i - finał skolimowskiego "Ferdydurke" się przypomina - dowolne polskie miasto. Choć stosunki w tym Pentagonie raczej powojenne.)

Miałam na myśli worek z odniesieniami do żydowskiego pochodzenia Lema i jego wojennych doświadczeń.

Wiem, ale tu się historyczne z literackim b. splata, bo przecież twórczość Kafki i Schulza, ktora się nam tu oczywiście kojarzy, z pewnej wspólnoty żydowsko-wschodnioeuropejskich losów wynika, zresztą nie tylko żydowskich, bo i Gombro (z Witkacym), i nie tylko -europejskich, bo mówiliśmy wszak w kontekście "Pamiętnika..." o Żydzie honoris causa - Borgesie:
https://sunypress.edu/Books/B/Borges-the-Jew

NN otrzymuje streszczenie swego żywota – bezcenne.
Miałem w ręku własny los i mogłem doń zajrzeć.

Przypomina się też "Kraina Chichów", którą Mistrz - można rzec - u nas wylansował. (Czyżby ze względu na pokrewieństwo ideowe?)

W czwartym rozdziale ujął mnie jeszcze Wydział Kanalizacyjny – chyba faktycznie cedzą te ścieki

Co nas znów odsyła do "Podróży Gulliwera", a dokładnie tego ich fragmentu:

"Jeszcze jeden akademik pokazał mi ciekawe pismo, zawierające sposób dochodzenia spisków i podstępów. Radził dowiadywać się, jakim pokarmem żywią się osoby podejrzane, postrzegać czas, w którym jadają, dowiadywać się, na którym boku sypiają, którą ręką ucierają sobie tył, patrzeć, jakie mają ekskrementy, i z ich zapachu, koloru, smaku, gęstości, twardości i sposobu przetrawienia sądzić o zamysłach człowieka, gdyż nigdy myśl nie bywa bardziej natężona i poważna, a umysł tak zamyślony i zatrudniony samym sobą, jak kiedy się siedzi na stolcu, czego swoim własnym doświadczeniem dowodził. Przydawał, że kiedy raz dla doświadczenia tylko pomyślał o zabiciu króla, ekskrementy jego pokazały się bardzo zielone, a kiedy zamyślił tylko podnieść bunt i stolicę spalić, znalazł je koloru całkiem innego.
Cała rozprawa napisana była z wielką przenikliwością i zawierała wiele pożytecznych uwag dla polityków, lecz zdawała mi się jeszcze niekompletna."


Choć i następujący po nim do klimatu b. pasuje:

"Ośmieliłem się nieco przydać do projektu tego polityka, co przyjął z większą chęcią niżeli inni pisarze, a osobliwie teoretycy czynić zwykli, i oświadczył mi, iż z wdzięcznością przyjmuje moje nauki.
Opowiedziałem mu, że w królestwie Tribnia, przez krajowców Langden zwanym, gdzie przez długi czas bawiłem, lud składa się po większej części z denuncjantów, świadków, szpiegów, oskarżycieli i przysięgających, jako też innych płatnych służalców ministrów i ich zastępców. Spiski w tym królestwie są zwyczajnie dziełem ludzi chcących zjednać sobie sławę wielkich polityków, wzmacniać zwariowany rząd, przytłumić lub odwrócić w inną stronę powszechne nieukontentowanie, zbogacić się skonfiskowanymi dobrami, podwyższać lub obniżać kredyt publiczny stosownie do własnych korzyści. Ci układają pierwej między sobą, które osoby mają być oskarżone o spisek, potem rozkazują zabierać im papiery, listy i wtrącają do więzienia. Papiery oddane zostają towarzystwu sztukmistrzów umiejących odkrywać tajemne znaczenia wyrazów, sylab i liter. Tak na przykład odgadują, że:
stolec oznacza tajną radę; stado gęsi — senat; kulawy pies oznacza napad nieprzyjacielski; zaraza — stałą armię; chrabąszcz — ministra; podagra — wielkiego kapłana; szubienica oznacza sekretarza stanu; uryna — komitet lordów; sito — damę dworską; miotła — rewolucję; łapka na myszy oznacza urząd publiczny; studnia bez dna — skarb państwa; kanał odchodowy — dwór; czapka błazeńska oznacza faworyta; złamana trzcina — sąd; próżna beczka — generała; ropiejąca rana oznacza administrację kraju.
Jeżeli ta metoda jest niedostateczna, wtedy używają sposobów daleko jeszcze dzielniejszych, które uczeni akrostychami i anagramami nazywają. Wszystkie wielkie litery mają u nich znaczenie polityczne.
Na przykład:
N znaczy spisek polityczny; B — pułk kawalerii; L — flotę. Albo przestawiają litery i odkrywają najtajniejsze plany niespokojnej partii. Jeżeli na przykład piszesz do przyjaciela: „Mój brat Tomasz K. miał hemoroidy”, biegły odcyfrowujący umie znaleźć w tym period znaczący: „Trójmaszt Bohemia — omyłka i mord”. To jest metoda anagramatyczna."


I teraz już wiemy jak podejrzane są te wszystkie N.  8)

(Przy czym wrażenie mam, że deszyfrując wpadamy w tę samą pułapkę, co bohaterowie, ale chyba o to chodzi, i jak długo czynimy to świadomie, w sposób kontrolowany, tylko - podszytą goryczą - przyjemność z lektury to pogłębia.)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 12, 2022, 12:55:39 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #67 dnia: Sierpnia 14, 2022, 11:22:59 am »
Cytuj
Przy czym wrażenie mam, że deszyfrując wpadamy w tę samą pułapkę.
Jak „miliony” krytyków literackich i im podobnych. I każdy ma rację.  :D
To bardzo demokratyczna zabawa.

Uciekamy już z czwartego?
Zatem może krótkie streszczenie?
Są w nim dwie ważne rozmowy, obie o szyfrowaniu i życiu. Pierwsza, wstępna, z płowowłosym (żółtoszarym) majorem Ermsem.
Druga, już bardziej „dogłębna”,  z kapitanem Prandtlem.
Rozdzielone są absurdalną akcją z likwidacją szpiega, której opis bardziej przypomina sceny uliczne z czasów okupacji, niż realność raczej wąskich korytarzy Gmachu.

Oficer wyskoczył z windy, zatrzasnął jej drzwi nogą i cisnął w nas trzymanymi w objęciach paczkami, sam zaś pognał korytarzem, otwierając w biegu futerał. Ciężka paczka jak pocisk trafiła mnie w pierś, zatoczyłem się, oszołomiony, na drzwi windy, za zakrętem łomotał karabin maszynowy, coś trzasnęło nad moją głową i wszystko zamglił wapienny kurz.
- Padnij! Padnij!!! - krzyknął Erms, pociągając mnie za ramię, i sam rzucił się na podłogę.
Leżałem obok niego między rozrzuconymi paczkami, od strzałów aż huczało, korytarz grzmiał z jednego końca w drugi, kule śpiewały nad nami, białe dymki rykoszetów buchały ze ścian. Biegnący z zadartymi wysoko połami płaszcza zwalił się na samym zakręcie, puszczone skrzypcowe pudło otwarło się w upadku, wyleciała zeń chmura papierowych strzępów, polatując jak śnieg. Woń spalonego prochu kąsała w nozdrza. Major wcisnął mi do ręki małą ampułkę.
- Jak dam znak - • w zęby i rozgryźć!!! - krzyczał mi do ucha.
Ktoś biegł.
Zagrzmiało tak strasznie, że omal nie ogłuchłem. Erms zaczął wyrywać z kieszeni zalakowane koperty, tkał je w usta, żuł z największym pośpiechem, wypluwając pieczęcie jak pestki.
Nowy grzmot.


Karabin maszynowy w korytarzu? – absurd.
Bieg z zadartymi połam płaszcza w korytarzu? - to scena przestrzenna, poza tym, po co w Gmachu płaszcz?
Granaty w zamkniętym pomieszczeniu? – absurd większy niż kaem.
I końcowo -ta ampułka z trucizną o rozgryzienia  – charakterystyczna cecha pewnych grup podczas okupacji.
Ergo – ta scena jest z innej bajki. Raczej wiadomo, jakiej.

Cytuj
Mnie się "konopiasty" kojarzy z takimi sztywnymi, potarganymi włosami, a "płowy" z jasnymi,
A mnie konopiasty z konopiami, jedną z podstawowych roślin uprawianych i pleniących  w tej części Europy (Filip z konopii). Ogólnie żółtości. 
A płowy czemuś z czerwonawym, rudym. A to pewnie wypłowiały, czyli wyblakły, czyli szarawy :)

Cytuj
Tak. NN otrzymuje streszczenie swego żywota – bezcenne.
Jemu tak się zdaje – owszem. Ale czy ujawnione potwierdza taki wniosek?
Tam wszak nic nie ma. I nie chodzi o białe, a literki – jest tylko tyle;
„Umysł twój nie przyjmował w siebie niczego, odbijał tylko zewnętrzność, niby zlana wodą, połyskliwa bryła ściągniętej głiny”...
i
„Do tej pory nie myślałeś wcale o dalszych poczynaniach. Podnosząc rękę ku drzwiom, uzmysłowiłeś sobie po raz pierwszy, gdzie jesteś, poczułeś czekający za cienką przegrodą nieruchomy, biały labirynt”.

Gdzie tu los eNa?
Ujawniony zapis brzmi jak rodzaj inicjacji – bodaj chodzi stan przed i o samo wejście do Gmachu, który ma nadać eNowi, no właśnie co... nową świadomość? 
Poznanie ukrytego?
 Biblijne skonsumowanie  owocu z  rajskiego drzewa „poznania dobra i zła" czy tego drugiego?
 Acz w tym drugim przypadku zaproszenia nie było :))
Motyw labiryntu...
Symbol labiryntu jest archetypem znanym na całym świecie: od Azji, przez Afrykę i Europę aż po Amerykę Płd. Początki powstawania struktury znaczeniowej symbolu sięgają czasów zamieszkiwania ludzi w jaskiniach i wiążą się z wynikającymi z tego tajemnicami, lękami, etc. Symbole labiryntu jako ryty naskalne pojawiają się w jaskiniach w okolicach Pontevedra w Hiszpanii (datowane na okres 900‒500 p.n.e.) i w Val Camonica we Włoszech[5] (750‒550 p.n.e.).

Jego znaczenie jest tak samo skomplikowane jak sam wzór. Konotacje z istniejącymi labiryntami-budowlami, mającymi często charakter obronny, lub utrudniający dostęp spowodowały powstanie symboliki ochronnej – wizerunek labiryntu umieszczano na greckich domach dla zmylenia złych duchów. Najczęściej utożsamiany jest jednak z rytuałem „przejścia” czy inicjacji – symbolicznym powrotem do łona matki, „śmiercią” i odrodzeniem. W tym sensie rozumiany może być jako symbol poszukiwania duchowego centrum, dążenia do samopoznania. Do celów rytualnej inicjacji symbol labiryntu wprowadzano do wczesnych świątyń.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Labirynt

Podobna jest introdukcja Snerga w późniejszym Robocie.
W takim układzie niepojęty Gmach byłby pierwociną oceanu z Solaris?

I wreszcie sztuczne muchy Kruucha.
Urwałem, sięgając po herbatę. Pływała w niej mucha, której przed chwilą na pewno nie było. Czyżby wrzucił ją otyły oficer? Spojrzałem na niego. Dłubał w nosie.
Wyłowiłem muchę łyżeczką i rzuciłem na spodek. Stuknęła. Dotknąłem jej. Była z wydmuchanego metalu.

Są tak, a muzom?
 Czy po coś?

Cytuj
Jak wyżej: Szpital Przemienienia, Sekułowski – nie da się spisać żywotów nieświętych?
No proszę i taki trop w wojenkę.
Okazuje się, że szyfry Lema są tak samo zagmatwane jak budowa i sens Gmachu.
Więc może i ta książka to klucz do całej jego twórczości?  8)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 14, 2022, 11:46:25 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #68 dnia: Sierpnia 14, 2022, 05:28:38 pm »
To bardzo demokratyczna zabawa.

Tak demokratyczna, że aż wszechobecna - vide wszystkie te modne rozważania o pattern recognition, i tym jak ("Iluzje, deluzje...") potrafi nas prowadzić na manowce, nad czym zresztą nachylał się W.G. w "Kosmosie"*, a Mistrz - tu.

* "jak to jest, że, urodzeni z chaosu, nie możemy nigdy z nim się zetknąć, zaledwie spojrzymy, a już pod naszym spojrzeniem rodzi się porządek... i kształt..."
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #69 dnia: Sierpnia 14, 2022, 10:11:03 pm »
Co nas znów odsyła do "Podróży Gulliwera", a dokładnie tego ich fragmentu:
Jednak u Lema nie bada się kału na zawartość spisku - jeno ścieki na zawartość spuszczonych notatek.
Cytuj
Choć i następujący po nim do klimatu b. pasuje:
Ten chyba  bardziej pasowny:
Albo przestawiają litery i odkrywają najtajniejsze plany niespokojnej partii. Jeżeli na przykład piszesz do przyjaciela: „Mój brat Tomasz K. miał hemoroidy”, biegły odcyfrowujący umie znaleźć w tym period znaczący: „Trójmaszt Bohemia — omyłka i mord”. To jest metoda anagramatyczna.
Powiedziałbym, że wprost wypożyczona metoda deszyfrowania:)
Są w nim dwie ważne rozmowy, obie o szyfrowaniu i życiu. Pierwsza, wstępna, z płowowłosym (żółtoszarym) majorem Ermsem.
Druga, już bardziej „dogłębna”,  z kapitanem Prandtlem.
Rozdzielone są absurdalną akcją z likwidacją szpiega, której opis bardziej przypomina sceny uliczne z czasów okupacji, niż realność raczej wąskich korytarzy Gmachu.
Dokładnie tak. Scena innobajkowa. Wojenna.
Cytuj
I końcowo -ta ampułka z trucizną o rozgryzienia  – charakterystyczna cecha pewnych grup podczas okupacji.
I dla okupantów. Charakterystyczna.
Cytuj
Jemu tak się zdaje – owszem. Ale czy ujawnione potwierdza taki wniosek?
Tam wszak nic nie ma. I nie chodzi o białe, a literki – jest tylko tyle;
„Umysł twój nie przyjmował w siebie niczego, odbijał tylko zewnętrzność, niby zlana wodą, połyskliwa bryła ściągniętej głiny”...
i
„Do tej pory nie myślałeś wcale o dalszych poczynaniach. Podnosząc rękę ku drzwiom, uzmysłowiłeś sobie po raz pierwszy, gdzie jesteś, poczułeś czekający za cienką przegrodą nieruchomy, biały labirynt”.
Nie "tylko tyle" jeśli powyższy akapait opisuje dosłownie jego myśli i uczucia z wejścia do Gmachu.
Jeśli on w myślach nazwał Gmach "białym labiryntem" to nie dziwi jego bełkot po przeczytaniu tego fragmentu - takie mam wrażenie, że przeczytał swoje myśli.
Cytuj
I wreszcie sztuczne muchy Kruucha.
Są tak, a muzom?
 Czy po coś?
Są rozwiązaniem szyfru?:)
"Tu ustaje praca maszyny, a rozpoczyna się ludzka. Kruuh!!"

Na polecenia Prandtla Kruuh dokonuje ostatecznego deszyfrowania, które to Prandtl odrzuca jako fałszywą asocjację. A brzmi ono:
- Wie...mm...muuu...sztucz...sztuczne m...m! M!!! Ha, ha, ha! Ha, ha, ha!

I co?;))
Cytuj
Więc może i ta książka to klucz do całej jego twórczości?  8)
Do życia? Którego nie da się spisać by nie wpaść w stereotypy, uproszczenia, w którym to popisie ulatują emocje, setki myśli...trzeba wybrać co i jak zostanie zapisane i zapeklowane na wieki?;)

Napoczynając "piątkę" - te pustek kartki - nie tak całkiem (jak i Sekułowskiego zapiski - nagle się zapełniły literkami;)  - wpędzają NN w obłęd szyfrowy:
jak pozory bezmyślnego przypadku przekształcają się w pułapkę, w którą wchodziłem coraz głębiej, aż po chwilę obecną, o wymowie tak oczywistej.

Akurat niedawno przeczytałam:
- Przecież spotkaliśmy się zupełni przypadkiem! – odpowiedziałem.
- Ech, przypadki – żachnął się Quim, nabierając w płuca powietrza z ulicy Revillagigedo jak jakiś tytan – guzik warty jest przypadek. W godzinie prawdy wszystko okazuje się nam zapisane. To właśnie ci cholerni grecy nazywali przeznaczeniem.

„Dzicy detektywi” R. Bolano.

W każdem...wymowne chuchnięcie Prandtla pachnie Gombrowiczem:)

Na razie tyle.


Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #70 dnia: Sierpnia 15, 2022, 09:42:38 pm »
Cytuj
Ten chyba  bardziej pasowny:
Albo przestawiają litery i odkrywają najtajniejsze plany niespokojnej partii. Jeżeli na przykład piszesz do przyjaciela: „Mój brat Tomasz K. miał hemoroidy”, biegły odcyfrowujący umie znaleźć w tym period znaczący: „Trójmaszt Bohemia — omyłka i mord”. To jest metoda anagramatyczna.
Powiedziałbym, że wprost wypożyczona metoda deszyfrowania:)
O! Wpadliście na niezwykle interesujący trop.
Naprawdę spora zbieżność metody deszyfracji z lemowego pamiętnika z  swiftowym, XVIII-wiecznym, też poniekąd pamiętnikiem.
Cytuj
Jeśli on w myślach nazwał Gmach "białym labiryntem" to nie dziwi jego bełkot po przeczytaniu tego fragmentu - takie mam wrażenie, że przeczytał swoje myśli.
Tzn, też miałem podobne wrażenie, ale doczytałem konkret i... tam jest tylko opis stanu "przed wejściem". Fakt, zapis myśli eNa (tak zakładamy, że się rozpoznał) może budzić zdumienie.
Cytuj
W każdem...wymowne chuchnięcie Prandtla pachnie Gombrowiczem:)
A gdzie zapachowy styk?
Z Gombra cienki jestem.  ::)
Cytuj
Na polecenia Prandtla Kruuh dokonuje ostatecznego deszyfrowania, które to Prandtl odrzuca jako fałszywą asocjację. A brzmi ono:
- Wie...mm...muuu...sztucz...sztuczne m...m! M!!! Ha, ha, ha! Ha, ha, ha!
Tia... najpierw je zdobywa, potem wrzuca do herbaty przypadkowym (?) gościom, a potem mu się coś mami  :D
Aprop Kruuha - chciałem się przy nim na chwilkę zatrzymać, bo też mam asocjację  :) ,  zapewne fałszywą.
Ja sądzicie?
Kim on jest? Jaką rolę pełni w tym wydziale? Jak można go krótko, z żołnierska, nazwać?
Na podstawie opisów postaci które przytaczam;

W kwadratowym pokoju siedział przy stole nadzwyczaj otyły oficer i gryzł cukierki z papierowej torby, mieszając herbatę.

Gruby oficer, nie przestając mlaskać, pokazał mu trzy palce. Mundur miał rozpięty. Zdawał się spływać z krzesła, na którym siedział. Miał nalaną twarz, kark nabiegły tłuszczem, pofałdowany, oddychał głośno, świszcząc. Wyglądał, jakby się dusił.

Gdy odszedł, zwróciłem oczy na grubego. Cukierki zgrzytały mu w zębach. Usiadłem na krześle pod ścianą.
Starałem się nie patrzeć na chorobliwie otyłego oficera, bo drażnił mnie swoim mlaskaniem, a jeszcze bardziej tym, że wyglądał, jakby lada chwila miała go trafić apopleksja. Fałdy jego karku były aż sine pod szczotką krótko przystrzyżonych włosów. Jego tłuszcz był jego krzyżem, torturą. Oddychał z wysiłkiem, na jaki można się zdobyć chyba w ostateczności, przez chwilę, a on robił to ciągle i przy tym w ogóle jakby o tym nie wiedział. Walczył o powietrze i gryzł cukierki. Rosła we mnie chęć wyrwania mu papieru ze słodyczami; opychał się nimi, łykał, czerwieniał, siniał i sięgał lepkimi palcami po nowe.

Oficer za stołem chrapnął przeraźliwie. Drgnąłem. Wysiąkawszy nos, zajrzał do chusteczki, potem schował ją, sapiąc, z nie domkniętymi, nabrzmiałymi wargami.

Tłusty oficer musiał ją tam wrzucić, kiedy czytałem. Popatrzyłem na niego. Ziewał. Wyglądało to, jakby konał z rozdziawionymi ustami.

- Noooo? - zastękał wyrwany z odrętwienia otyły oficer. Zamglonymi, błoną jakby przesłoniętymi oczami wpatrzył się w Prandtla, który cisnął mu w twarz:
- Kancelerować!
- Neeee - zabeczał gruby falsetem.

..gruby zaniósł się niepowstrzymanym śmiechem, który przeszedł w rzężenie, okolona tłuszczem twarz posiniała mu, ze łzami, niknącymi w fałdach torbiastych policzków, łkał, łapiąc powietrze.

To wszystko. Kruuh!! - podniósł głos. Otyły całym w mundur opiętym cielskiem trząsł się na krześle, uczepiony kiełbaskowatymi palcami stołu. Na okrzyk Prandtla ucichł, chwilę pojękiwał, aż począł się gładzić obu rękami po twarzy, jakby pragnął się w ten sposób pocieszyć.

Zwróciłem oczy na otyłego. Miał wzrok śniętej ryby. Powietrze poświstywało w jego na pół otwartych ustach.


Ciekawy opis jak na kluczowe i ostatnie ogniwo deszyfracji, no nie?
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #71 dnia: Sierpnia 16, 2022, 11:08:40 pm »
Cytuj
Ten chyba  bardziej pasowny:
Albo przestawiają litery i odkrywają najtajniejsze plany niespokojnej partii. Jeżeli na przykład piszesz do przyjaciela: „Mój brat Tomasz K. miał hemoroidy”, biegły odcyfrowujący umie znaleźć w tym period znaczący: „Trójmaszt Bohemia — omyłka i mord”. To jest metoda anagramatyczna.
Powiedziałbym, że wprost wypożyczona metoda deszyfrowania:)
O! Wpadliście na niezwykle interesujący trop.
Naprawdę spora zbieżność metody deszyfracji z lemowego pamiętnika z  swiftowym, XVIII-wiecznym, też poniekąd pamiętnikiem.
Wpadliście Q - ja tylko napisałam, że bardzo pasuje mi ten fragment do Lemowego:)
Cytuj
W każdem...wymowne chuchnięcie Prandtla pachnie Gombrowiczem:)
A gdzie zapachowy styk?
Z Gombra cienki jestem.  ::)
A ja zapominalska – ale czytając o chuchu, chuchu utaplanym w znaczenia…skojarzyło mi do Gombra.
U niego - o ile czegoś nie pomieszałam w niepamięci - to było kołysanie nóżką? Zwykła-nie-zwykła nóżka, która bujała się?
Cytuj
Ja sądzicie?
Kim on jest? Jaką rolę pełni w tym wydziale? Jak można go krótko, z żołnierska, nazwać?
i
Cytuj
Ciekawy opis jak na kluczowe i ostatnie ogniwo deszyfracji, no nie?
Wg mnie fakt, iż Kruuh jest ostatnim ogniwem ma podkreślić absurdalność całego procesu deszyfrowania/szyfrowania.

To nie zawiłe algorytmy ukryte w przemyślnych maszynach potrafią ostatecznie rozłamać szyfr – a brzydliwy głupek?
Który zabija czas wrzucając innym sztuczne muchy do herbaty? Poziom żartów z wczesnej szkoły podstawowej…
I to te najrozumniejsze ogniwo? Oj...;)

Tymczasem NN wpada w sidła archiwariusza Globula. Mamy tutaj taki potok słowotwórczy, że…że bardziej pasuje do kolejnej podróży Tichego :-\
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #72 dnia: Sierpnia 18, 2022, 07:23:52 pm »
Cytuj
Wg mnie fakt, iż Kruuh jest ostatnim ogniwem ma podkreślić absurdalność całego procesu deszyfrowania/szyfrowania.
Może tak być, a może być odwrotnie?
Skomplikowany, uwikłany w piętra kontekstów szyfr odczytać może tylko umysł "czysty” – nieskażony wiedzą? Poniekąd odrzucający boczne-mylne tropy generowane szyfrem i  wyłuskujący esencję. Hmm.
Zresztą ostatecznym deszyfrantem jest sam pytający, boć to on z bełkotu Kruuha buduje odpowiedź. I decyduje - gdzie fałszywa, a gdzie prawdziwa ta asocjacja.
Zatem rodzaj pętli?
Pytający jest odpowiedzią?
Szyderę bardziej widziałbym w wyłuskanej finalnie odpowiedzi, której „nie będzie”. To bardzo uniwersalna odpowiedź na wiele pytań. (a przy okazji -  jakie było pytanie na które "odpowiedzi nie będzie"?)

Ale zapytałem o Kruuha z innego powodu. Takiego, że podobna scena gdzieś w mej pamięci się otworzyła.
Cytuj
- a brzydliwy głupek?  Który zabija czas wrzucając innym sztuczne muchy do herbaty? Poziom żartów z wczesnej szkoły podstawowej…
Takie też  miałem wrażenie – co tam robi mówiąc starym językiem – debil?
 A może imbecyl?
Bo moja asocjacja to obraz właśnie z imbecylami:

W ponurym półmroku rozlegał się bełkot trojga imbecylów. Każda nieartykułowana wypowiedź, każda przypadkowa sylaba była skrzętnie analizowana, porównywana, sprowadzana do postaci symboli wizualnych, przekładana na język kart perforowanych i umieszczona w odpowiednim otworze maszyny. Przez cały dzień imbecyle pletli bez ładu i śladu, uwiezieni na krzesłach z wysokimi oparciami i unieruchomieni za pomocą metalowych taśm i stert przewodów.... podobni do warzyw mamrotali na swoich krzesłach i trwali. Ich umysły były tępe, pełne zamętu i zatopione w mroku.

Tyle, że tutaj mamy proces poniekąd odwrotny.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #73 dnia: Sierpnia 19, 2022, 08:23:20 pm »
Cytuj
Wg mnie fakt, iż Kruuh jest ostatnim ogniwem ma podkreślić absurdalność całego procesu deszyfrowania/szyfrowania.
Może tak być, a może być odwrotnie?
Może. Chociaż "odwrotnie" nie znaczy "inaczej" - znaczy absurdalności nie ubywa:)
Cytuj
Bo moja asocjacja to obraz właśnie z imbecylami:
Pasowny "Raporcik"...nawet sprawdziłam: z 1956 roku. W Polsce w 1987.

Ale mnie teraz tak naszło...znaczy starszy korzeń - wspólny?;)
Cytuj
Pytający jest odpowiedzią?
Słuszna uwaga...decyzja co do ostateczności deszyfryzacji należy i tak do pytającego...i tu wyświetliła mi się pytia wyrzucająca z się słowa i kapłan, który decydował jak ich użyć - tłumaczył je.

To jak? Zanurkuje ktoś w te neologizmy rozdziału piątego?;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« Odpowiedź #74 dnia: Sierpnia 20, 2022, 02:25:46 pm »
Cytuj
Pasowny "Raporcik"...nawet sprawdziłam: z 1956 roku. W Polsce w 1987.
Ale mnie teraz tak naszło...znaczy starszy korzeń - wspólny?
Trudno orzec – odnotowałem tylko podobieństwo.

Cytuj
To jak? Zanurkuje ktoś w te neologizmy rozdziału piątego?
Zanurkować to może niee, są lepsi specjaliści od nurkowania.  :D
Ale rzucik sytuacyjny?

EN wychodzi z działu szyfrów zamiarując dokładniej wejrzeć w instrukcję przekonany, że będą tam jego dalsze losy. Szuka ustronnego miejsca, tradycyjnie to łazienka, acz na innym piętrze.
Jednak widok brzytwy z jakiegoś powodu zniechęca eNa do przeglądu papierów i wraca do łazienki "starej”, wyjściowej.
Tam dobiera się wreszcie do teczki, by ze zdumieniem odkryć – większość kartek jest pusta!
Otyły Kruuh, oddał mu teczkę, ale z zmienioną zawartością. EN czuje się oszukany, ale wnet rozumie – taka „pragmatyka służby” – chuchnięcie Prandtla nabiera nowych sensów.
Jednakowoż  w teczce są dwie zapisane stronice – jedna z lokalizacją Gmachu (zajmiemy się tym?), druga z opisem akcji prowokacyjnej „Sztych”.
 I w sumie jest jeszcze trzeci świstek z numerem pokoju – ten wytyczy dalsze ruchy eNna
.

Z ciekawostek – w pisanym wraz ze Szczepańskim circa 10 lat później scenariuszu, postać Kruhha występuje w sposób bardzo ograniczony – owszem jest, i też otyły, ale nie deszyfruje, nie wrzuca much – jeno teczkę podmienia.
 I druga – w łazience, na tychże czystych kartkach z teczki, eN zaczyna spisywać ów pamiętnik który przetrwa i który czytamy.
Szkoda - żebrak początku. :)
A teraz drobna niekonsekwencja (tylko nie wiem czyja?). Jakoś tak przyjęliśmy, że eN przybywa do Gmachu z zewnątrz.
Tymczasem taki pomysł ma słabe umocowanie w konkretach. Panika, w jaką eN wpada – że będzie podejrzany o poznanie lokalizacji zapisanej na jednej z tych kartek, każe domniemywać, że wcześniej jej nie znał.  :-\
To jak - wchodził doń, ale nie wiedział gdzie jest?
Coraz bardziej eN jawi mi się jako produkt Gmachu, nie zaś przybysz z zewnątrz.

Oki, ad deszyfrorum - tu mamy pierwsze neologizmy...eN wraca do Dziaku szyfrów, ten jest akurat pusty. Tam podsłuchuje rozmowę telefoniczną (wnioski niejednoznaczne)  i zagląda do niektórych teczek. Ta z lista płac zawiera ciekawe funkcje pracowników - Infernator Tajny, Demaskator I rangi, Macerator, Fekalista, Inwigilator, Cedzacz, Dementysta Pokątny, Kremator, Osteofag.
Ale coo... tu chyba wszystko jasne  ;D
Pieklak Tajony, Ujawniacz Pierwszego Stopnia (pod killem), Mieszacz, Kanalarz, Śledczy, Durszlak, Spalacz, Kościojad...mam problem z Pokątnym Dementystą  ;)
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana