Ja rozumiem to w kontekście państw afrykańskich. A właściwie fikcji państw, bo tworów sztucznych.
Żyje tam kilka lub więcej plemion, zwykle jedno dorywa się do władzy zawłaszczając ją w całości.
I nikogo nie obchodzi jak rządzi, gdzie prowadzi byle - "górą nasi".
To jest ta plemienność w miejsce narodów których tam akurat nigdy nie było (z wyjątkami).
Nasi mogą wszystko, ale jak przegną - to przerżną...tutsihutu (jak nie uda się "dorżnąć watahy")
W tym sensie zgadzam się z diagnozą ministra dodając jednakowoż murzyńskość tzw. elit.
Tego zdaje się pan minister nie zauważył. Może nie ma lustra?
U nas, w prowincji, na takich mówią - "burak". Ew, jak bardziej ulizany to "pszenno-buraczany".
Chyba, że rządzący wyłączają siebie z tego "murzyńskiego narodu". Ale dlaczego nim rządzą, skoro art. 4 konstytucji wyraźnie stwierdza ze władza zwierzchnia należy do narodu właśnie?
Niechby murzyńskiego.
Drugie skojarzenie z turniejem piłkarskim, właśnie jakiś się bodaj odbywa? Tak sądzę po kolorowych plamkach biegających po ekranie telewizora w nietypowych porach.
Ale to, zdaje się, rozrywka dla mas, no nie?
Kibicowanie "swoim".