Kiedyś czytałem poważny art. w prasie popularnonaukowej o wypadkach, które zaszły choć nie powinny, bez udziału przypadku a tylko z powodu natury ludzkiej. Utkwiły mi w pamięci dwa: jeden dotyczył samolotu, który rozbił się pod lotniskiem, ponieważ z powodu lekkiej mgły (która jednak nie była przeszkodą wykluczająca lądowanie) pilot postanowił krążyć wokół lotniska, wiedząc z komunikatów meteo, że mgła będzie zanikać. Krążyli tak długo, aż im skończyło się paliwo.
Drugi tyczył wycięcia zdrowej nerki pacjentowi, mimo, że reszta personelu zwracała delikatnie uwagę operatorowi, że to ta druga jest do usunięcia.
Było jeszcze o dyspozytorach siłowni jądrowych. Szybko okazało się, że jeden facet pośród tych wielkich ekranów traci czujność i nie zauważa czerwonych lampek. Dali mu więc drugiego, żeby uważał, żeby on uważał. Niestety po pewnym czasie ten drugi przestawał uważać na tego pierwszego. Dali więc trzeciego...
Coś takiego jest w człowieku, że popełnia głupie błędy i w dodatku jak jest w towarzystwie - to popełnia je zbiorowo.