Podczas moich pociągowych podróży, spotkałem kiedyś w przedziale księdza, który opowiadał o filozofii Maxa Schelera. Wg tego księdza, Scheler sformułował pogląd o człowieku, którego sensem życia jest przeciwstawianie się swoim popędom i szczęściem jest sukces w tej dziedzinie. Jako przykłady podał: księży przeciwstawiających się popędowi seksualnemu oraz anorektyków przeciwstawiających się naturalnej potrzebie zaspokajania głodu
. Niektórzy widzą zatem zniewolenie na jeszcze niższym poziomie niż
Q, bo już w zupełnie podstawowych aspektach życia.
(Swoją drogą, mówić, że anorektyk, czyli osoba chora, odnosi sukces i szczęście, bo POTRAFI się przeciwstawić potrzebie jedzenia jest głupie. To raczej rzecz w tym, że ta osoba NIE POTRAFI przeciwstawić się temu, żeby nie jeść... Ale to osobna kwestia)
Przywołuję tamtą sytuację, bo w tym temacie daje mi ona do myślenia. Bo tak, mamy oto dwie skrajności. Z jednej strony, wszystko jest zniewoleniem, nawet to, że trzeba jeść i pić (powiedzmy, że "tyranem" jest tutaj uosobiona natura). Z drugiej strony, zakładamy, że natura nie może zniewalać. Ona po prostu sobie jest i działa jak działa. W takim ujęciu, także uczucia nie są zniewalające, bo jak słusznie pisał
maziek (i całe rzesze poetów od starożytności
), przed powstaniem uczucia często nie ma jak uciec. To, że powstają uczucia też jest wpisane w naturę, która jest jaka jest i działa jak działa, więc nie można powiedzieć, że coś nas tu zniewala.
W tym kontekście - czy dla już powstałego uczucia, jego manifestacja jest zniewalająca czy nie? Scheler powiedziałby, że tak, a w drugim ujęciu uznamy, że nie, bo przeżywanie uczuć wynikałoby z tego jak wygląda natura.
W tak postawionym problemie, widzę zdanie
Q jako gdzieś pośrodku, ale przechylające się ku pierwszej tezie. Osobiście uważam, że trzeba znaleźć jakiś złoty środek, bo ani uogólnienie pierwsze (wszystko co z natury to zniewala) ani uogólnienie drugie (nic co z natury to nie zniewala) nie oddaje prawdziwego obrazu życia.
Pytanie zatem brzmi - czy istnieją (i jeśli tak to jakie?) obiektywne kryteria, które rozdzielą te aspekty życia, które są zniewalające od reszty? Wydaje mi się, że nie. Takie niejawne kryteria są zależne od osoby i od sytuacji. Na pytanie
Q:
Znaczy: czy podążanie za głosem uczuć i popędów, może nie wszystkich nawet, ale sporej - nawet wyselekcjonowanej - części, nie jest niewolą?
odpowiem zatem - i tak i nie
Albo jeszcze inaczej. Zwierzęta nie czują się zniewolone, bo nie są nawet świadome, że postępują wg tego co czują. A zatem, tyranem jest samoświadomość... Dobra, wiem, że bawię się tu już w sofistykę