Tytuł Rozdziału | Termin rozpoczęcia omawiania | |
Czarny deszcz | 5 czerwca | |
Wśród ruin | -||- | |
"Kondor" | -||- | |
Pierwszy | -||- | |
----------------- | ----------------- | |
Chmura | 19 czerwca | |
Hipoteza Laudy | -||- | |
Grupa Rohana | -||- | |
Klęska | -||- | |
----------------- | ----------------- | |
Długa noc | 1 lipca | |
Rozmowa | -||- | |
"Niezwyciężony" | -||- | |
----------------- | ----------------- |
Już się muszę z pierwszym postem chmury nie zgodzić, albo może nie-całkiem zgodzić. Chmura sugeruje, że "Niezwyciężony" to jest "Solaris" w wersji dla fanów "Star Wars". Macrofungel sądzi tymczasem, że problematyka tej książki jest nieco inna, a już na pewno porusza ona pewne wątki nieobecna w "Solaris".chmura. nie miala na myśli absurdalnego twierdzenia, że "niezwyciezony" jest doskonałą kopią "solaris". [te bliźnięta ("solaris" i "niezwyciezony") oczywiście nie sa jednojajowe]. chmura. wskazywala na podobieństwo najogólniejsze: w "niezwycięzonym" (podobnie jak w "solaris") czlowiek znowu staje - bezradny - wobec zadziwiającego "obcego". i znowu Mistrz zmusza w ten sposób czytelnika, aby ten uświadomił sobie własne ograniczenia, aby pojął, że bywa "za krótki", że "nie wszystko i nie wszędzie jest dla niego"...
chciałbym zwrócić uwagę na rozpoczynający powieść opis "budzącego się" krążownika. Dla mnie jest to szczególnie ważny fragment.nie przeczę, ten opis robi wrażenie, :), (podobnie budzila się ze snu załoga w filmie "obcy, ósmy pasażer nostromo")...
Zauważmy, jak wszystkie podzespoły statku kontrolują się same, bez udziału człowieka- cała załoga śpi sobie przy tym w najlepsze, i gdyby odpowiedni automat nie wysłał sygnału do hibernatora, spałaby tak aż do końca Wszechświata. O ile wcześniej układy podtrzymujące ich przy życiu nie przestałyby funkcjonować. A więc maszyny decydują o życiu i śmierci człowieka- patrzcie, do czego to zostaliśmy zredukowani >:(aby to zobaczyć, nie trzeba "niezwyciężonego". wystarczy pomyśleć o tej gumowej uszczelce, która zabila załogę "challengera"...
"solaris" jest - zdaje się - dla "jajogłowych"
nie przeczę, ten opis robi wrażenie, :), (podobnie budzila się ze snu załoga w filmie "obcy, ósmy pasażer nostromo")...
ch.
Ja nie wiem, ale wydaje mi się, że albo mam deja vu, albo to świadome nawiązanie... A z tego wszystkiego to chyba zaraz skoczę do wypożyczalni po Aliena i będę sobie mógł do woli analizować.
Bardzo lubię u Lema tą jego zdolność do pisania o rzeczach, których jeszcze nie wynaleziono w sposób taki, jakby były powycierane, używane, sto tysięcy razy widziane i na nikim nie mogły wywrzeć żadnego wrażenia. Ot, taki sobie zwykły krążownik, z poddaną hibernacji załogą.tak. dokladnie tak. po prostu Mistrz był Pisarzem przez duże "p"... ta "aura zuzytych rzeczy" skutkuje naturalnością i wiarygodnością opisów. chmura także zwróciła uwagę na ten aspekt pisarskiej techniki Mistrza... do tego dochodzą - niekiedy - istne fajerwerki psychologiczne ( np. w "ananke" pirx na około dwóch stronach myśli o starości tak, że ciarki chodzą po plecach...; terminus ma - zdaje sie - sygnaturke z cytatem z tego fragmentu "ananke", :)...).
Pobrzmiewa w tej książce motyw człowieka - zdobywcy, króla stworzenia. Jest w niej, dziś juz lekko de mode nutka królowania nad przyroda...czy aby na pewno? chmura. ciągle jescze sądzi, że "niezwycięzony" jest nastepną (obok "solaris") wariacją na temat ograniczeń naszej rasy... co to za krol stworzenia, któremu za chwilę... no ale nie uprzedzajmy wypadków, :).
To co Wam sie tak podoba - statek budzący się do życia, poruszyło także moją wyobraźnię. Bardzo lubię u Lema tą jego zdolność do pisania o rzeczach, których jeszcze nie wynaleziono w sposób taki, jakby były powycierane, używane, sto tysięcy razy widziane i na nikim nie mogły wywrzeć żadnego wrażenia. Ot, taki sobie zwykły krążownik, z poddaną hibernacji załogą.Dokladnie!
chyba że będę nawijał z retrospekcji...Byłeś TAM? ;D
A więc otrzymaliśmy około 4g. (g~9,8 m/s^2)Masz racje. Mea culpa.
Zdaje się, że w Star Trecku latał jakiś U.S.S. Invincible.
PS.
Co sądzicie o podsłuchiwaniu mózgu człowieka, który jest martwy lub zamrożony? Przyznam się, że opis tego urządzenia podsłuchującego zrobił na mnie wrażenie. Nie wiem ile w tym jest fikcji a ile prawdy... w końcu Lem miał sporą wiedzę z medycyny.
CU
Dekc
Podobna rzecz była w Solaris - Sartorius, który nawet w chwilach stresu chodzi ubrany w wyczyszczone trzewiki. Wyobrażacie sobie kosmonautę w trzewikach? I to jeszcze wymagających pastowania?
No tak, tylko to troche ryzykowne arbitralnie ustawiac sito ;) Szczegolnie jesli sie calkowicie nie wie z czym mieli do czynienia poprzednicy.
edit: aha, i salutuję ma sie rozumiec! <salutuje>
Czemu miałbym Ci nie wierzyć dzi :)?Bo ja ciagle klamie! :P
Ja z kolei rodzinnie, przez ojca, związany jestem z lotnictwem wojskowym. Ojciec spędził większość życia przy Migach. Ale jakoś wydaje mi się, że atmosfera pod hangarem jest inna niż na morzu. Jest bardziej swobodna.Poznalem kiedys w pracy chlopaka ktorego ojciec pilotowal Migi29, dobre klimaty opowiadal. Mysle ze roznice wynikaja z harakteru maszyny, w samolocie jeden pilot to jedna maszyna, wieksza indywidualnosc. Na statku jest zaloga, stad silna hierarchia.
Poznalem kiedys w pracy chlopaka ktorego ojciec pilotowal Migi29, dobre klimaty opowiadal. Mysle ze roznice wynikaja z harakteru maszyny, w samolocie jeden pilot to jedna maszyna, wieksza indywidualnosc. Na statku jest zaloga, stad silna hierarchia.
O ile się nie rąbnąłem przy zamianie jednostek, to wychodzi z tego coś koło 5*10^11 (5 i 11 zer) kilawatogodzin3 970 555 GWh - zużycie USA w 2004 wg:
ale jak liczyłeś? Bo mi z mc2 (1kg materii plus 1kg antymaterii) wychodzi energia 1,8*10^17 J podzielone na 1 kilowatogodzine=3,6*10^6 J co daje równiuteńko 5*10^10 kWh.
Kilogram to strasznie duzo, myslalem ze to sporo wydajniejsze jest.
Tym bardziej wychodzi na to, że ta antymateria jest trochę przereklamowana.Trzeba pójść o krok dalej!
Ale dzi, nie martw się, popatrz na to z innej strony- 50 TWh wystarczy Ci żeby uzywać komputera bez przerwy przez jakieś 17 milionów lat ;DBędzie musiał sobie sztuczne płuco-serce wstawić ;D
Ale dzi, nie martw się, popatrz na to z innej strony- 50 TWh wystarczy Ci żeby uzywać komputera bez przerwy przez jakieś 17 milionów lat ;DTak, tylko mojego lezacego w garazu napedu grawitacyjnego wciaz nie mam do czego podlaczyc...
Patrzac na rozwoj watku to tak mi sie zdaje ze terminarz za luzny jest ;)
Kurde, nie pamietalem dat a nie mam w domu internetu, wiec zgadujac pomyslalem ze podzial byl co tydzien i juz mam zaliczony caly drugi etap... ::)
Tak w ogole przypomnialem sobie dlaczego mi sie Akademia malo podobala: bo obrane tempo zawsze bedzie zle. Ciezko czytac w zadanym tempie. Ja np. teraz wrocilem po tygodniu przerwy i przeczytanym w miedzyczasie Pamietniku i nie pamietalem nazwisk postaci wiec przelecialem nie zwracajac na nich zbytnio uwagi (a wole sie wczuc, pozwolilem sobie na to bo to drugie czytanie wiec sie ksiazka nie "zmarnuje"). Z drugiej strony czesciej mam tak ze wlasnie tempo jest za szybkie. No nie da sie tego dobrac bo kazdy nie dosc ze ma inne przyzwyczajenia to dodatkowo jeszcze ma w danym okresie inne sytuacje.
No ale dobra, czekam bo w drugiej czesci grafika zaczyna sie prawdziwy ogien ;)
A jeszcze a'propos robocików, które juz na prawdę sa, to nie wiem czy pamiętacie, z rok temu bodajże Brytyjczycy pokazali robota, który sam sie reprodukował z porozrzuconych na około podzespołów (budował swoją kopię jak nić DNA). Oczywiście robił to wyłącznie z gotowych podzespołów a nie z porozrzucanych śrubek, ale od czegoś trzeba zacząć ;D
Dodatkowo twory na Regis sa stadne co pozwolilo na ich supremacje absolutna (sytuacja, ktorej nie bylo na Ziemi). Ale kto wie, moze za kilkadziesiat mln. lat i na Regis z tych pseudoowadow wyewoluuja nowe formy ;)?
Rozróżniane materii ożywionej i martwej z punktu widzenia załogi niezwyciężonego sprowadzało się do kwestii przypisywania odpowiednich znaczeń słowom i stąd wynika pewna sprzeczność między ewolucją organizmów żywych (patrz. Życie, człowiek, małpa, ssak, itd.) a ewolucją maszyn owadom podobnych gdzie obie te ewolucje byty właściwe środowiskom w których powstały. Być może słowo “naturalna” i “życie” jest ewolucyjnie właściwe środowisku w którym powstawał człowiek.
Bo właściwie ogólnie słowa są wytworem ewolucji człowieczej, tym samym są na jego usługach i w jego granicach. Gdy niezwyciężony wylądował na Regis III to tak jak by stanął na granicy poznania ludzkiego, wyposażony w wielo aspektowy aparat metodologiczny mirzy się z pojęciem słowa życie które jest z drugiej strony jemu najbardziej właściwe, a niezrozumiale w obliczu mechanicznych robaków.
chmura. ma do powiedzenia dwie rzeczy...Moim zdaniem chmurze. w tym wypadku trudno być bezstronną ;D
chmura. nie wie, co stoi na przeszkodzie uruchomienia ewolucji np. wirusów komputerowych w komputerze. naiwnej chmurze. wydaje się, że komputerowe środowisko (komputerowa technologia) umożliwia przyśpieszenie takiej ewolucji miliony, może miliardy razy w porównaniu z ewolucją biologiczną. jeśli tak, to we wnętrzu superkomputera symulującego taką ewolucję po kilku latach trwania eksperymentu powinien powstać nie tylko homo sapiens, ale i sam wszechmocny pan b. ch.
ps. por. opowiadanie Mistrza pt. "formuła lymphatera". ch.
Hokopoko:
Teraz trochę o słowach:
Niezwyciężony to metafora człowieka który jest niepokonany w swym poznaniu, pozornie.
Załoga niezwyciężonego to przedstawiciele rożnych dziedzin naukowych (patrz Filozofia przypadku).
“Życie” mogło by równie dobrze brzmieć np. trelemorelebumcykcyk, wtedy zastanawiali byśmy się czy mechaniczne owady trelemorelebucykcykują na planecie Regis 3 czy też ich istnienie lepiej nazwać inaczej.
Zycie człowieka to kompleks fizjologicznych procesów wegetatywnych z pierwiastkiem świadomości, czyli obieg krwi spanie jedzenie itd. Gdy zaczynam się spierać o rzeczywiste znaczenie mojego życia to sam ten spór jest mocno osadzony w ramach mojego ewolucyjnego istnienia i w każdym znaczeniu zapętla się nie pozwalając zrozumieć siebie inaczej niż przez samego siebie. Paradoks form wegetacyjnych na bazie innego budulca np. krzemu powstaje właśnie wtedy gdy porównujemy to do siebie.
Jednak jako powietrze wydmuchiwane z płuc podczas wypowiadania słowa życie, znak nie jest tym samym co gen,
ponieważ słowo mówione jako całość ma treść wzbogaconą o emocje więc zarówno gen jak i życie zależnie czy są to słowa pisane czy mówione nie są tym samym a dla mechanicznych owadów są niczym.
to ja już rozumiem o co chmurze chodzi, chmura by chciała troche tak jak Trurl wymodelować sobie cyfrowego Trurla w cyfrowych majtkach osadzonego na cyfrowym unwerku, pośród cyfrowej profesury, owiewanej cyfrowym zefirkiem...
To by było jak modelowanie w czasie ponad-rzeczywistym całej biosfery, nawet jeśli okrojonej, składającej się z wielu populacji, a każdy osobnik miałby - nie wiem - 100 zmiennych? 1000 zmiennych? wzajemnie sie oczywiście napędzających...Czy rzeczywiście jest aż tak źle? przecież naturalna ewolucja startowała - może - od pojedynczych "osobników", które były stosunkowo mało skomplikowane (w porównaniu ze słoniem, a - chyba - także w porównaniu z wirusem) i - może - podobne do siebie? dopiero później, w wyniku walki o byt tych własnie osobników, powstała biosfera i tak dalej... ch.
Czy rzeczywiście jest aż tak źle? przecież naturalna ewolucja startowała - może - od pojedynczych "osobników", które były stosunkowo mało skomplikowane (w porównaniu ze słoniem, a - chyba - także w porównaniu z wirusem) i - może - podobne do siebie? dopiero później, w wyniku walki o byt tych własnie osobników, powstała biosfera i tak dalej... ch.Nie wiem chmuro, może Terminus byłby w stanie oszacować ile obliczeń wymaga przeżycie jednego pokolenia jakiejś liczby osobników o jakimś tam "genomie" itd. Sądzę jednak, że jest to olbrzymia ilość danych. Myslę sobie też, że nie mamy jeszcze dostatecznej wiedzy chemicznej, która pozwalałaby wprowadzić mechanizm przypadkowego pojawiania sie ulepszeń, polegających na nieznacznej zmianie związku chemicznego (np. białka) w związku z mutacja. Wiadomo przecież, że konformacja a więc i czynność białka może się diametralnie zmienić na skutek minimalnych zmian w jego łańcuchowej budowie, a takie zmienione białko może być całkowicie nieprzydatne, lub rewolucyjnie sprawne. Na tym tle prion jest przykładem wyjątkowo ostrym. po prostu nasza wiedza o "działaniu" związku chemicznego o określonym wzorze chemicznym jest wciąż bardzo ograniczona.
dzi zgadza sie ze spostrzezeniami chmury (patrzac na Nia maslanymi oczami ;) )
Położył się [size=16]D[/size]y[size=16]zi[/size]o na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
"Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...
A te różowe -
Że to nie lody malinowe...
A te złociste, pierzaste -
Że to nie stosy ciastek...
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł... i jadł... i jadł..."
Julian Tuwim
Dyzio marzyciel
:P
(jestem po weselu i czekam 3 godziny na pociag ;) )To skąd nadajesz? Z budki dróżnika? Ale to nie było Twoje wesele? Tzn. nie jesteś uciekającym Pannem Młodym? Choć jeśli tak, cóż refleksja spóźniona, ale lepiej późno niż wcale! ;D.
Hokopoko
W filmach np. kobieta mówi do chłopaka że wypowiadanie takich słów jak miłość albo kocham cię jest w życiu bardzo ważne na co on jej odpowiada że nie wie czy to co czuje jest miłością ale na pewno coś czuje, natomiast kobieta mówi że potrzebuje gwarancji na to uczucie w formie konkretnego słowa więc on potwierdza wypowiadając żądane słowo . Nat tym przykładzie wnioskuje że kocham kotleta którego zaraz zjem albo że apetyczny dzisiaj dzień. Mechaniczne owady z Regis 3 nie używały języka ludzkiego ale pola magnetycznego do porozumiewania. Więc gdyby Mechaniczny owad wytworzył pole magnetyczne oznaczające sens jego życia w kierunku człowieka z pytaniem o ważność tego komunikatu, to człowiek odpowiedział by że czuje swoje życie ale nie wie jak to wyrazić poprzez pole magnetyczne.
Załóżmy że pole magnetyczne jest językiem i że poznaliśmy sposób odróżniania natężenia tego pola. Ale co nam to daje, np. zwiększenie takiego pola jest sygnałem do ataku a zmniejszenie oznacza że owady się oddalają. Gdzie tu korespondencja na poziomie sensu życia mechanicznego owada?
Sens czyli całkowite znaczenie nie mylić z sensem życia.
W filmach np. kobieta mówi do chłopaka że wypowiadanie takich słów jak miłość albo kocham cię jest w życiu bardzo ważne na co on jej odpowiada że nie wie czy to co czuje jest miłością ale na pewno coś czuje, natomiast kobieta mówi że potrzebuje gwarancji na to uczucie w formie konkretnego słowa więc on potwierdza wypowiadając żądane słowo . Nat tym przykładzie wnioskuje że kocham kotleta którego zaraz zjem albo że apetyczny dzisiaj dzień.
Gdzie tu korespondencja na poziomie sensu życia mechanicznego owada?
Sens czyli całkowite znaczenie nie mylić z sensem życia.
Hokopoko
To że istnieją takie nauki jak Epistemologia, ontologia, transcendencja czy semantyka traktujące o sensie, znaczeniu, granicy poznawczej w relacji między człowiekiem a światem, nie jest obiektywnym dowodem na sens w wymienianej informacji między mechanicznym owadem a człowiekiem.
Np. Istnienie nauki "Epistemologia" nie jest dowodem który można użyć do udowodnienia niczego innego poza istnieniem samej tej nauki, ale i to nie jest pewne, ponieważ założenia które postuluje ta dziedzina nie są przez nią spełnione. Więc zaprzecza sama sobie. Ta wynikająca sprzeczność jest obecna we wszystkich naukach. Stawiam pytanie czy jakiekolwiek ludzkie poznanie jest prawdziwe, odp. Jest prawdziwe ponieważ pojęcie prawdziwości wynika z założeń postulowanych przez empiryczne poznanie opierające się na logice obecne w każdej nauce. Poznanie prawdy jest celem nauki. Jednak jeśli poznanie jest wewnętrznie sprzeczne to czy pojęcie prawdy jest prawdziwe? Czy posiadając wewnętrznie sprzeczny aparat poznawczy człowiek jest w stanie ustalić sens życia spełniający wymogi transcendencji? Jeśli założyć że człowiek nie jest w stanie poznać wszystkiego to czy jest to prawda skoro ta dziedzina zaprzecza sama sobie głosząc niemożność poznania wypacza pojęcie prawdy którego później używa. Sens życia nie może być więc prawdą tzn nie ma go. Być może sprzeczność jest sama w sobie sprzeczna więc prawda istnieje i jest sens życia.
Sens wymiany informacji między mechanicznym owadem a człowiekiem jest mniej ciekawy niż sceny miłosne w filmach i mniej ciekawy od kotleta.
Albo odwrotnie... ;D
Jestem po lekturze noweli Cudowne miejsca J.J. Kolskiego. Gdzie opisuje on miejsca które kojarzą mi się ze św. Gajami czyli takie zagajniki w których wg. legend i mitów doznaje się mistycznych doświadczeń, poza tym zieleń jest tam niespotykanie świeża a woda czysta leczą się rany itd. Natomiast mechaniczne owady z Niezwyciężonego kojarzą mi się z rojowiskiem much, które czasami można spotkać w lesie. Roje takie, nie mam na myśli roju pszczół czy komarów, wyglądają jak gęste czarne chmury i tworzą aurę przeciwną do św. gajów. Są nawet ludowe pogańskie przesłania na temat takich rojów.
Jesli chodzi o ogolny klimat planety z ksiazki to jest on faktycznie ciekawy. Takie starcie z doskonaloscia i pewnego rodzaju "zawiecha". Monopol gatunku ktory wybil a przezyl (cos niespotykanego w biootoczeniu ktore znamy). I szczatki tego co z nim wspolzylo.
Hokopoko
"Cudowne miejsca" to nie taka sobie sielanka jak się wydaje, jest to konfrontacja filozofii świata nowoczesnego z lokalnym środowiskiem tkwiącym w pogańskim zabobonie. Rzeczywiście jest tam bagno w którym gnije dużo różnych roślin, które przy zmieszaniu dają efekty niezbadane przez naukę. A co dopiero taka Amazonia? Podobną konfrontację nauki z pogaństwem zobaczyć można w filmie "Jeździec bez głowy" w którym J. Deep zakłada sobie szkiełko na oko tak jak to opisywał A. Mickiewicz ...mędrca szkiełko i oko... . Można by pokusić się o posadzenie ludów pogańskich o głupotę, jednak w kwestii przetrwania w swoim środowisku są równi takim formom jak owady z niezwyciężonego.
Tak na marginesie, takie bagno w którym gnije wiele roślin jest podobne to tygla kulturowego wielkich aglomeracji miejskich gdzie mieszanka ta daje niespodziewane efekty i nad tym bagnem kapłani współczesnego świata wyrokują pod wpływem ulatniających się spalin.
Bo wlasciwie uzywajac analogii stworzenia tam byly jedynie roslinozerne (tj. nie czerpaly energii z innych organizmow). U nas miesorzerstwo powstalo bo z tluszczu i bialka da sie wyciagnac wiecej energii niz z roslin (ktore sa generalnie puste w srodku) wiec oplaca sie polowac. W takiej ewolucji widac latwiej bylo zdobyc energie z planety niz z innych organizmow (bo trudno np spalic metal).
Jeszcze trochę ludzkość pociągnie, to też wybijemy, co się da, a jak sobie dorobimy protezy, to i jakoś to przeżyjemy.
W przypadku "rojów" sytuacja jest nieco odmienna niż nasza, gdyż w tamtej ewolucji nie było zależności "żywieniowych". Te systemy były od siebie w zasadzie niezależne, a tylko z jakichś powodów "nie lubiły się". Można sobie wyobrazić, że np. korzystały ze wspólnych zasobów naturalnych, ale być może mogłyby także ze sobą współegzystować, a cały konflikt był wynikiem jakiegoś przypadkowego zbiegu okoliczności.
Tak, i takie klimaty lubię - żadnej tam podejrzanej "magiczności"...
Tym niemniej drobiazgowo zastanawiając sie nad tym wszystkim dochodzę dp wniosku że w tym (tamtym - na Regis) świecie jest kilka dziur - z których najpoważniejsza to ta, że na lądzie nie ma roślin (choć jest woda), ani pomniejszych zwierząt. Sądzę, że chmura nie uganiałaby się za każda myszą... Czym więc tłumaczyć całkowite wyjałowienie gruntu?
primo: oczywistym jest należne chmurze prawo do sądzenia, że roztrząsanie, czy stworzony przez Lema świat na Regis jest kompletny czy nie jest bezzasadne, że jest to bez znaczenia dla myśli autora - nie zgadzam sie jednak z tym sądem, albowiem zawsze najciekawsze jest nie to co pasuje do ogólnego obrazu, a to, co się z nim nie zgadza. Osobiście sądzę, że kiedy Lem to pisał stan wiedzy o ewolucjoniźmie pozwalał na takie niedomówienia, a teraz już nie.dobra. do protokołu rozbiezności.
secundo: chmura pozwala sobie na bardzo daleki (acz uroczy) antropocentryzm, zakładając, że fakt, że zbiór ruchów elementów składowch chmury, widziany oczami Rohana, w takich czy innych okolicznościach przyrody, świadczy o jakimś misterium, czy też "głębszej prawdzie" jaka kryje się w chmurze, i że z tego wynika powinowactwo pomiędzy chmurą a solaris. Tzn. chmura tu przykłada linijke estetyzmu (kopulujacej małpy), a także zakłada, że jak coś jest uporządkowane i ładne, a dla nas niezrozumiałe, to musi za tym stać coś mądrzejszego od nas (lub przynajmniej mądrego inaczej).przecież jesteśmy skazani na wnioskowanie o "psychiczności" różnych podmiotow wyłącznie na podstawie obserwacji ich zachowania. dębowi raczej odmawiamy statusu "bytu psychicznego", bo dąb jes bierny i do nas niepodobny; z "psychicznością" jamnika jest nam o wiele łatwiej się pogodzic , bo on ma sierść (jak my), przynosi nam do wyra - jak sądzimy, w charakterze podarunku - ziemniaki, skamle i uroczo patrzy w oczy; zaś co do "psychiczności" kagana w ogóle nie mamy wątpliwości, bo kagan nie tylko ma sierść, ale w dodatku jest zdolny dyskutować z nami na tym forum o Mistrzu. jak sądzę, czarna chmura zachowywała się w sposób co najmniej równie złożony, jak jamnik. skoro tak, to hipoteza o jej "psychiczności" zasługuje na poważne potraktowanie. zwróć przy tym uwagę, o mazieku, że w poprzednim swoim poście ostrożna chmura. niczego nie przesądzała i wcale nie twierdziła, że czarna chmura NA PEWNO jest "bytem psychicznym". cytuję samą siebie: "już nic NIE JEST WYKLUCZONE (podkreślenie moje - ch.), łącznie z HIPOTEZĄ (podkreślenie moje - ch.) o quasi psychicznym życiu czarnej chmury." ch.
Tymczasem może był to zwykły sys-check, podczas którego układ sprawdza zdolności manewrowe w pojedynke i w różnych układach, przelicza się po bitwie z Cyklopem, itd... (Sprawdza i przelicza nie w taki sposób, jak robi to rozumna istota, ale w taki, w jaki robi to wydajac charakterystyczne dźwięki komputer chmury, kiedy się go rano włącza). Skoro jak ostatnio doniesiono, mrówki potrafią liczyć swoje kroki, czyli uprawiaja hodometrię (jak łaziki na Marsie)...
przecież jesteśmy skazani na wnioskowanie o "psychiczności" różnych podmiotow wyłącznie na podstawie obserwacji ich zachowania...... czarna chmura zachowywała się w sposób co najmniej równie złożony, jak jamnik.i,zgadzam się z chmurą, ale chmura się też zgodzi, że zachowanie mniej lub bardziej celowe, złożone czy uporządkowane nie jest jeszcze dowodem. Kryształy są diabelnie uporządkowane, mrówki czy inne owady robia rzeczy tak przemyślne, że kiedy naukowcy to rozszyfrują trudno sie oprzeć wrażeniu inteligencji itd.
skoro tak, to hipoteza o jej "psychiczności" zasługuje na poważne potraktowanie.tu sie z chmurą całkowicie zgadzam, bawiąc sie też swoistym dopełnieniem solaris i niezwyciężonego, polegajacym na tym, że o ile na solaris naukowcy strawili wieki na badaniach, a ocean był im niejako przyjazny i pozwalał na wszystko, na końcu zaś uraczył zagadką do kwadratu czy do sześcianu, wychodzącą poza to co w głowie sie mieści tutaj, na regis, z punktu ucina sie jakiekolwiek mozliwości badania czy porozumienia, chmura nie nadaje ani nie odbiera, zniszczy każdego posłańca czy badacza, odcina u nasady wszelkie mozliwości kontaktu. Osobiście kojarzy mi się to z agresywnymi afrykańskimi pszczołami, które po wyzwoleniu za pomocą feromonu sygnału "zabij" przestawiaja się na program "kamikaze" i nic ich nie może powstrzymać - albowiem liczy sie gniazdo a nie pszczoła. Pytanie, czy ul myśli, o ile wiem, całkiem na poważnie bywa rozpatrywane.
zwróć przy tym uwagę, o mazieku,prosze mnie odmieniac jak maćka (maźka - maziek wziął sie stąd, że jeden obcokrajowiec tak to wymawiał i tak zostało)
że w poprzednim swoim poście ostrożna chmura. niczego nie przesądzałaWiem, ze chmura jest ostrożna, jednak pod tą scjentystyczną powściągliwością widziałem (albo mi się tak wydawało) duże zaangażowanie emocjonalne
Jeśli pamiętam, to muszki trzymały się drucianych zarośli, które nagrzewało słoneczko - że az powietrze nad nimi drgało... Tak że porównanie do roślin jest jak najbardziej słuszne i muszę przyznać - dla mnie odkrywcze.Mysle ze palenie wszystkiego organicznego byloby najlatwiejszym sposobem zdobycia energii na Regis.
Tym niemniej drobiazgowo zastanawiając sie nad tym wszystkim dochodzę dp wniosku że w tym (tamtym - na Regis) świecie jest kilka dziur - z których najpoważniejsza to ta, że na lądzie nie ma roślin (choć jest woda), ani pomniejszych zwierząt. Sądzę, że chmura nie uganiałaby się za każda myszą... Czym więc tłumaczyć całkowite wyjałowienie gruntu?
Hopoko, atakujesz ad personam Kolskiego, a to jest najgorszy z mozliwych fallacy of... ::) Dla mnie filmy Kolskiego (ksiazki troche mniej) sa przebzemienne w tresci i przeslania. Nie sa te tresci ubrane w forme podobna do "Summy", albo do schematu elektronicznego, ale sa przekazem poetyckim, bym rzekl, wymagajacym nie tylko zrozumienia, ale i pewnego instynktu humanistycznego.
dobry pomysł, zacznijmy od ustalenia co rozumiemy przez solipsyzm, świadomość i kontakt, nie zajmie to więcej niż 200-300 lat dyskusji, a potem już będzie łatwo ;D ;D
cytowane wyżej fragmenty zaprzeczają wypowiedzianym przez chmurę. wcześniej myślom o "prymitywiźmie" czarnej chmury zdolnej tylko atakować na oślep wszystko, co się rusza... oglądane przez osłupiałego rohana pełne pobłyskiwań, półgrzmotów, delikatnych pulsowań i zdeformowanych obrazów Misterium W Martwej Dolinie awansuje czarną chmurę do rangi istoty niemożliwej do pojęcia przez przybyłe z dalekiej ziemii małpie potomstwo. już nic nie jest wykluczone, łącznie z hipotezą o quasi psychicznym życiu czarnej chmury. no bo jak nie odmawiamy zdolności do quasi psychicznego życia kleistemu solaryjskiemu oceanowi, to niby dlaczego mielibyśmy odmawiać jej metalowej czarnej chmurze?
ch.
Ej no nikt nie wie jak byly napedzane?! Wtedy co zlapali kilka egzemplazy to je rozbierali i bylo napisane co jest w srodku i dlaczego lata. Nikt nie pamieta?
Tak sobie myślę, że bardzo sensowne jest pytanie, które ktoś zadał: po co te muszki wytłukły zwierzaki i rośliny (czy też czymkolwiek była przyroda tej planety) - przecież ani one tego nie jadły ani jadalne nie mogły być...
ja, ja, ale ja nie napisałem, że tam jest odpowiedź, tylko że to są teorie, które na temat robo-muszek znajdują się w książce. Wszystkie teorie. Ale poniewaz nie poruszają one nurtujacego nas problemu, to sie osmieliłem ten temat wywołać.
edit: i jeszcze: w teoriiach z Niezwyciężonego jest jedynie mglista sugestia, że na początku nekroewolucji tubylcy nie byli raczej zagrożeniem dla robotów. Natomiast ekspedycja odkryła jakieś paleo-kości na lądzie a także żywe zwierzęta w oceanie, które natychmiast uciekały od wszystkiego, co polem elektromagnetycznym zdradzało swoja mechaniczną naturę. Poza tym Faktem było unieszkodliwienie całej załogi poprzedniego statku i części z Niezwyciężonego. Obraz jest więc taki, że nekroewolucja wyparła życie z lądów, ostało się ono tylko w wodzie - nawet więc jeśli na początku tubylcy i roboty nie wchodzili sobie w drogę, to w końcu doszło do konfrontacji, a maszynom pozostał zaimplementowany instynkt niszczenia biotycznego życia. Dotąd to wszystko pasuje, pytanie brzmi tylko, czy jest mozliwe całkowite wyjałowienie gruntu ze wszystkiego. Chodzi mi o problem skali. Względnie łatwo jest na jakimś terytorium wytłuc wszystkie niedźwiedzie, gorzej z sarnami, z zającami już tragedia, a myszy są poza zasięgiem. A co z robalami, muchami, komarami itp?. Dalej, co z florą. Z jakiej paki chmura miałaby niszczyć drzewa? trawę? Akurat flora utrzymałaby się bez fauny.
Ja sie chce dowiedziec co sie stalo na Regis!!!Dzi, byłem tam, ale zupełnie nie wiem dlaczego nic nie pamiętam ;D
To ja już nic nie wiem. To w końcu kto wywołał ten temat, Ty czy Aniela? Co prawda Aniela coś wspomina, że temat był juz wcześniej poruszany, więc może o to chodzi.
A jeśli teorie w książce nie mają na ten temat nic do powiedzenia, to być może Dzi wpuścił nas w maliny twierdząc, że chyba coś mają...
To tylko Tytana jeszcze brakuje...
To ja już nic nie wiem. To w końcu kto wywołał ten tematS. Lem w 1964. ;D
może takie wątpliwości nie mają sensu? pewnie - za cenę skomplikowania "niezwycięzonego" - dałoby się to jakoś logicznie wytłumaczyć, jednak to nie ma większego znaczenia. po prostu "niezwycięzony" nie jest o tym... ch.
Ludzie zastosowali w walce z "chmurą" jakieć tam lasery i chyba energie jądrową (czy może był takipomysł). I chyba Lem sugeruje, że odporności i sposobów walki z tego typu uderzeniem "insekty" nauczyły się właśnie wojując z supermózgami. Więc totalne unicestwienie życia mogłoby być skutkiem ubocznym właśnie tej wojny. A niedobitków wykańczały juz potem same "insekty".
Przyznajcie sie, Wy tak naprawde nie wiecie co tam sie stalo! :'(
- czy sądzicie, że w dzisiejszych realiach jest w ogóle możliwa taka rozmowa, jaka przeprowadził astrogator z Rohanem? Mam na myśli to zjawisko które powoduje ze nie ma osobistych decyzji i odpowiedzialności, są tylko procedury, które maja być zachowane, kazda decyzja nawet kretynska (pardon - oligofreniczna) podjęta w ramach procedur jest OK, a każda zdroworozsądkowa, podjęta w niezgodzie z nimi może być przyczyną procesu sądowego.
- Wiemy, że przed wybuchem dzety Liry szóstą planetę układu zamieszkiwały istoty rozumne. Miały wysoko rozwiniętą cywilizację typu technologicznego. Dajmy na to, że wylądował tu statek zwiadowczy Lyran i że doszło do katastrofy. Albo do innego nieszczęśliwego wypadku, w którym zginęła cała załoga. Powiedzmy jakiś wybuch reaktora, reakcja łańcuchowa... dość że wrak, który osiadł na Regis, nie miał już na pokładzie ani jednej żywej istoty. Ocalały tylko... automaty. Nie takie jak nasze. Nie człekokształtne. Lyranie prawdopodobnie także nie byli człekokształtni. Więc te automaty ocalały i opuściły statek. Były to wysoko wyspecjalizowane mechanizmy homeostatyczne, zdolne do przetrwania w najcięższych warunkach. Nie miały nad sobą nikogo, kto wydawałby im rozkazy. Ta ich część, która była pod względem ustroju umysłowego najbardziej podobna do Lyran, usiłowała być może naprawić statek, chociaż w powstałej sytuacji nie miało to sensu. Ale pan wie, jak to jest. Robot naprawczy będzie naprawiał to, co do niego należy, bez względu na to czy to komuś służy, czy nie. Potem jednak wzięły górę inne automaty Uniezależniły się od tamtych. Być może miejscowa fauna usiłowała je atakować. Istniały tu jaszczuropodobne gady, były więc i drapieżniki, a drapieżnik pewnego typu atakuje wszystko, co się porusza. Automaty zaczęły z nimi walczyć i pokonały je. Do tej walki musiały się przysposobić. Przekształcały się tak, aby dostosować się najlepiej do panujących na planecie warunków. Kluczową sprawą było moim zdaniem to, że owe automaty posiadały zdolność produkowania innych, w zależności od potrzeb. Więc, powiedzmy, dla zwalczania jaszczurów latających potrzebne były mechanizmy latające. Żadnych szczegółów konkretnych oczywiście nie znam Mówię to tak, jakbym sobie konkretną sytuację wyobrażał w warunkach ewolucji naturalnej. Może nie było tu latających jaszczurów; może były gady ryjące, podziemne. Nie wiem. Dosyć, że w miarę upływu czasu te mechanizmy, które istniały na lądzie, przystosowały się do warunków doskonale - i udało im się pokonać wszystkie formy zwierzęcego życia planety. Roślinnego też.[size=10]początek rozdziału Hipoteza Laudy[/size]
- Roślinnego też? Jak pan to tłumaczy?
- Tego dobrze nie wiem. Mógłbym wysunąć nawet kilka rozmaitych hipotez, ale wolę tego nie robić.
Ten artykuł przywraca wiarę w dziennikarzy ;)No i trza schrzaniać w kartofle (pardon, powiedzmy w krzaki...) Miała być IV RP a będzie jak widać II R(egis)
http://wiadomosci.onet.pl/1362228,16,item.html
A tak wracając do tematu, fajnie byłoby mieć dwie głowy...
te, jajoglowi, Wy myslicie ze sen to tylko glowie potrzebny? ;)
Aniela: właśnie to mam na myśli, procedury uniemożliwijące zdroworozsądkowe działanie. I na tym tle zastanawiam, się, czy taka rozmowa dziś mogła by mieć miejsce. Czy mogłaby sie odbyć w tej formie pomimo procedur.
Co do ratowania "swoich" jest to żelazna zasada, jednak ratuje się żywych a nie martwych. A w zasadzie było pewne, że Rohan idzie po trupy. Zreszta Rohan miał taka myśl, że to wszystko jest po to, aby astrogator miał czyste sumienie. Że zrobił wszystko. Był chyba nawet z tego powody zły na niego, że dał się w pewnym sensie podpuścić. Zagrano mu na ambicji, stary dał mu do zrozumienia, że uważa go za równego sobie itd... psychotechnika. Że cała wyprawa jest nie dla tych prawie na pewno martwych 4 ludzi ale dla zyjacego astrogatora, który się zastanawia, jaki raport złozyć po powrocie. Były tam takie nutki...
ale potem, jak już będą oddzieleni od muszek bezpiecznymi kilometrami pustki...Bye, bye, ja też za kilka godzin będe oddzielony kilometrami od norki, w której zwykle mieszkam (a przynajmniej zacznę sie mozolnie oddalać, jako że nie mam stosu ani bromowodowrów...). Udaje się na niezasłuzony odpoczynek i niestety chwilowo nie moge brać udziału w dyskusji tudzież psuć Wam nadal krwi ;D. Ale nie cieszcie sie przedwcześnie, za jakies trzy tygodnie Buka powróci, z nowymi siłami... hi, hi.
Doprawdy...flaszki – liczb mnoga - piwa?! Uhm…bezalkoholowego;)
ale ta "martwa ewolucja" - bardzo ciekawe... jak wg Was – po 56 latach od napisania i 13 latach od omawiania Niezwyciężonego – wygląda rzucona przez Laudę hipoteza martwej ewolucji?Przewertowałem 14 stron omawiania "N" :D Zauważyłem chaos i...chaos, plus szereg pojedynków - każdy o czymś pogadał, a potem rozjechali się w sierpniu na wakacje i finito ...na następne naście lat? 8)
Gdyby choć odrobinę miał rozumu, nie przybyłby do nas.Ale namber ;D - wrzuciłem cytat w wyszukiwarkę, dałem grafikę a tam filmik mojej córusi sprzed niemal 10 lat co go tu chyba zapodawałem. Zaiste w sieci nic nie ginie ;) Teraz to już dorosła pannica. Tylko czemuś nie"chodzi"...filmik, bo ona chodzi jak najbardziej. :)
Przewertowałem 14 stron omawiania "N" :D Zauważyłem chaos i...chaos, plus szereg pojedynków - każdy o czymś pogadał, a potem rozjechali się w sierpniu na wakacje i finito ...na następne naście lat? 8)Ja też - ten Werter (kafejka też mi wpadła w oko;). I dlatego zapytałam o ewentualną erratę do tematu ewolucji - bo był najobszerniej dyskutowany, a wiedzy przybyło:)
Czyli - brakuje zakończenia.
Tym niemniej większość rozmów tyczyła właśnie mechanicznej (sztucznej, martwej...) ewolucji a, że poziom był merytorycznie wysoki to nie wiem czy coś da się dodać.
wrzuciłem cytat w wyszukiwarkę, dałem grafikę a tam filmik mojej córusi sprzed niemal 10 lat co go tu chyba zapodawałem.Pamiętam-za-podawałeś. Chociaż poszatkowany - też zniósł upływ czasu :D
Skoro N. wyjęto z hibernatora, to mnie nasunęło się pytanie: Po co decydent (lub decydenci) wysłał duży (wielki) statek z osiemdziesięcioosobową załogą, na pustynną planetę?Regis jest najidiotyczniejszym miejscem, jakie sobie można wyobrażać. Szczyt bezpotrzeby. Nie wiadomo, po co wysłano tu "Kondora" - zresztą mniejsza o to, skoro stało się.
PIERWSZY statek, czyli Kondora.
Sto razy taniej byłoby wysłać małą, bezludną rakietę, z czterema czy sześcioma arktanami, żeby zebrały tysiąc (albo i dziesięć tysięcy) próbek gruntu i odesłały do bazy, do analiz.
Więc, PO CO?
Czyżby, tradycyjnie, w celu wbicia flagi?
Skoro N. wyjęto z hibernatora, to mnie nasunęło się pytanie: Po co decydent (lub decydenci) wysłał duży (wielki) statek z osiemdziesięcioosobową załogą, na pustynną planetę?Regis jest najidiotyczniejszym miejscem, jakie sobie można wyobrażać. Szczyt bezpotrzeby. Nie wiadomo, po co wysłano tu "Kondora" - zresztą mniejsza o to, skoro stało się.
PIERWSZY statek, czyli Kondora.
Sto razy taniej byłoby wysłać małą, bezludną rakietę, z czterema czy sześcioma arktanami, żeby zebrały tysiąc (albo i dziesięć tysięcy) próbek gruntu i odesłały do bazy, do analiz.
Więc, PO CO?
Czyżby, tradycyjnie, w celu wbicia flagi?
[astrogator Horpach, dowódca Niezwyciężonego]
Nie ma też ani słowa o potencjalnym ataku na Kondora podstępnych Fomalhautczyków (lub innych podłych kosmitów).
Czyli, galaktyka nasza.
To na kogo te lasery i pola siłowe?
Ręczny laser (miotacz Weyra) może się ewentualnie przydać na jakiegoś astrotygrysa.
Ale kilkanaście trzydziestotonowych emitorów pola siłowego?
Po co one?
Nie sądzę 1 - by Lem napisał te słowa dla łatania kosmicznej dziury w konstrukcji fabularnej - bo dziurę załatał Lyranami:)Skoro N. wyjęto z hibernatora, to mnie nasunęło się pytanie: Po co decydent (lub decydenci) wysłał duży (wielki) statek z osiemdziesięcioosobową załogą, na pustynną planetę?Regis jest najidiotyczniejszym miejscem, jakie sobie można wyobrażać. Szczyt bezpotrzeby. Nie wiadomo, po co wysłano tu "Kondora" - zresztą mniejsza o to, skoro stało się.
PIERWSZY statek, czyli Kondora.
Sto razy taniej byłoby wysłać małą, bezludną rakietę, z czterema czy sześcioma arktanami, żeby zebrały tysiąc (albo i dziesięć tysięcy) próbek gruntu i odesłały do bazy, do analiz.
Więc, PO CO?
Czyżby, tradycyjnie, w celu wbicia flagi?
[astrogator Horpach, dowódca Niezwyciężonego]
No, ale to niczego nie wyjaśnia. Pokazuje co najwyżej, że autor miał świadomość, że jego konstrukcja fabularna ma w burcie dziurę jak po torpedzie kawitacyjnej i postanowił ją zalepić kawałkiem płótna żaglowego i rolką plastra.
Dalej: w książce nie ma ani jednego słowa na temat tego, że być może Kondor, jako statek Federacji, został zaatakowany i zniszczony przez statek KON-federacji (powiedzmy).Tak. Myślę, że w tym sensie: nasza.
Z tego wynika, że ludzkość jest zjednoczona – nie walczy pomiędzy sobą.
Nie ma też ani słowa o potencjalnym ataku na Kondora podstępnych Fomalhautczyków (lub innych podłych kosmitów).
Czyli, galaktyka nasza.
Ale kilkanaście trzydziestotonowych emitorów pola siłowego?W dodatku lata na ogniu:)
Po co one?
Żeby astrodinozaury nie nadepnęły rakiecie na nogę po lądowaniu?
Ale rakieta (i Kondor i N.) ważyła osiemnaście tysięcy ton, więc musiała mieć nogi bardzo pancerne.
Skoro N. wyjęto z hibernatora, to mnie nasunęło się pytanie: Po co decydent (lub decydenci) wysłał duży (wielki) statek z osiemdziesięcioosobową załogą, na pustynną planetę?
PIERWSZY statek, czyli Kondora.
Sto razy taniej byłoby wysłać małą, bezludną rakietę, z czterema czy sześcioma arktanami, żeby zebrały tysiąc (albo i dziesięć tysięcy) próbek gruntu i odesłały do bazy, do analiz.
Więc, PO CO?
Czyżby, tradycyjnie, w celu wbicia flagi?
Nie zarzucam cywilizacji w N., że ma za dużo energii.
To jest założenie Lema.
Tym się tamten świat różni do naszego.
fabularnie to bajki są 8)
na szczęście nie ma tego całego politycznego, kosmicznego szajsu co w innych SF.
Pisarza należy oczywiście oceniać po jego najlepszych książkach. Lem napisał co najmniej z pół tuzina książek wybitnych, a nawet genialnych, a przecież już jedna znakomita daje nieśmiertelność (w zbiorowej pamięci).
Ale pisał też i słabsze.
uprawnione jest założenie, że decydent (jednoosobowy albo zbiorowy) jest racjonalny, a przynajmniej stara się taki być.
Czyżby sekretarka komendanta bazy wylosowała Regis Trzy?
nieprzekazanie dowódcy wyprawy ratunkowo-zwiadowczej całej wiedzy posiadanej przez Bazę, byłoby absurdem.
Lem napisał co najmniej z pół tuzina książek wybitnychKtóre to - wg Ciebie?
Rohan wrócił o godzinę za wcześnie?Nie, nie wrócił o godzinę za wcześnie.
Decydent, gdyby był racjonalny, powinien wysłać takie bezludne próbniki przed lotem Kondora.Wysłał. Nie wróciły. I co to zmienia dla fabuły?
A tym bardziej powinien wysłać sondy bezzałogowe na drugi dzień po utracie łączności z Kondorem, a zapewne co najmniej na kilka dni przed lotem N.
„Na temat planety wiedzieli tylko tyle, ile zarejestrowały...ubiegłowieczne automatyczne sondy”, ale dlaczego nie ubiegłoroczne, albo ubiegłomiesięczne?W sumie "ubiegłowieczna" może być "ubiegłoroczną" i "ubiegłomiesięczną"?:)
No, dlaczego?
W takim razie po lądowaniu można by rozpalić grilla i wydać załodze zaległe porcje rumu za czas spędzony w hibernatorze.Na szczęście skończyło się piwem...bezalkoholowym:)
W książce jest wprost mowa o tym, że pole siłowe nie ekranuje magnetycznego, więc malownicza czasza, wytworzona przy pomocy kilkunastu trzydziestotonowych emiterów nie chroniła N. przed atakiem Chmury.Możesz zacytować?
Żadna krysztalica-matka tego nie urodzi!!Oczywiście, że nie urodzi.
Coś takiego może powstać tylko w fabryce, na precyzyjnej i skomplikowanej linii technologicznej.
Dopiero komputer zarządzający taką fabryką (jakiś kuzyn Golema) mógłby ewentualnie przebudowywać sam siebie.
No, ale nie po to produkowałby kryształki, żeby go potem zaatakowały.
No właśnie.Nie wiem czy na siłę – wygląda na to, że ta ekipa odwiedziła niejedną planetę – w celach badawczych.
Bez ludzi nie ma zabawy, więc się ich na siłę pakuje w niebezpieczeństwo, za co dowódca statku i jego przełożeni powinni trafić pod sąd (może być wojenny).
Podtrzymuję pogląd, że (ewentualnie) tylko bardzo zaawansowana AI mogłaby ewoluować.Chyba, że zaprogramowana na przebudowę – celowo. Przed wysłaniem na Regis. Żeby zyskać planetę dla L. - bo Nowa miała w planach wybuch. Ot, i cała ewolucja.
Nie potrafię wskazać cytatu o tym, że „pole siłowe nie ekranuje magnetycznego”. Ale wydaje mi się, że pamiętam dobrze.A mnie się wydaje, że nie do końca i mogło Ci zostać w głowie to:
Ja mam z Lemem chyba taki problem, że nawet jeśli można się zasadnie przyczepić do fabuły – co zresztą lubię robić – to i tak z każdej jego najmarniejszej książki wyciągam więcej tematów do myślenia, więcej zwykłej przyjemności z czytania, niż z większości innych SF-ów.
No, ale jeśli na każdego przypada ekwiwalent trzystu tysięcy par spodni z lampasami (czyli ca milion - trzy miliony dolarów) rocznie, to ludzie mają raczej tendencję do zalegania nad prywatnymi basenami, niż latania z pustyni na pustynię.
Maźkowi wyszło, że N. hamował z opóźnieniem trzysta siedemdziesiąt g.
Macrofungel obliczył, że to jednak było „tylko” cztery g.
To jak oni wyglądali?(??) (zwłaszcza członkowie załogi N. z większym stażem).
mając ogromne zasoby, powinni ich używać do ochrony ludzi.
całą operację poszukiwania Kondora i badania przyczyn śmierci załogi można i należało przeprowadzić Z ORBITY
„Fiasko” zostało napisane przez ogrodnika Lema (znakomitego w swoim fachu, ale grafomana), a Lem w ataku wspaniałomyślności wydał je pod własnym nazwiskiem.
Moja szóstka?
Wuala:
1-2 Wizja lokalna, Golem XIV.
3-6 Cyberiada, Dzienniki Gwiazdowe, Głos Pana, Kongres Futurologiczny.
Ja mam z Lemem chyba taki problem, że nawet jeśli można się zasadnie przyczepić do fabuły – co zresztą lubię robić – to i tak z każdej jego najmarniejszej książki wyciągam więcej tematów do myślenia, więcej zwykłej przyjemności z czytania, niż z większości innych SF-ów. Dlatego nie wyrzucę do kosza nawet Astronautów
A ja nie mam z Lemem żadnego problemu.
[;-)]
Cieszę się, żeby był ktoś taki.
Czyli: lecą „miesiącami” na planetę, lądują BYLE GDZIE, po czym kilka godzin po lądowaniu dr(mgr) Joppe rzuca błyskotliwy pomysł, żeby zbadać ocean. Och, jaka szkoda, że nie zaproponował tego choćby dzień wcześniej.
Mogliby zaparkować trzy kilometry od brzegu.
Ale Joppe nie mógł wcześniej, bo leżał nieprzytomny w hibernatorze.
Eeeeh, czyżby nikt im nie powiedział, że na tej planecie zaginął bliźniaczy statek z też ponad osiemdziesięcioosobową załogą?(???)Względem meritum - wydaje mi się, że opisując relacje załogi Niezwyciężonego Lem przyjął standardy wojskowe. A w nich jak najbardziej mieści się fakt, że załoga poza ścisłym dowództwem nie zna celu misji do ostatniej chwili.
Więc spodziewali się grilla i rumu?
Czyli: lecą „miesiącami” na planetę, lądują BYLE GDZIE, po czym kilka godzin po lądowaniu dr(mgr) Joppe rzuca błyskotliwy pomysł, żeby zbadać ocean. Och, jaka szkoda, że nie zaproponował tego choćby dzień wcześniej.;D
Mogliby zaparkować trzy kilometry od brzegu.
Ale Joppe nie mógł wcześniej, bo leżał nieprzytomny w hibernatorze.
dramat R+J