Trza się znać na chirurgii mózgu... i łobejrzeć film np. Metropolis
Ta chirurgia w
Metropolis...powtarzałam jakiś czas temu i muszę powiedzieć, że średnio u mnie zdał ripleja. Tzn. doceniam kiedygdziecoidlaczego, ale jednak drętwość niemieckich aktorów (a właściwie całkowity brak jakiejkolwiek ekspresji), patos, Matka Boska od Robotników itd. - cóż. Troszkę się nawet pośmiałam - z naiwności. I trochę wynudziłam
Przepraszam, jeśli komuś arcydzieło tknęłam;)
Może to ta przebrzmiałą estetyka - od Hoka?
To Be-live, powinienem polubić ...i jest...ładne. Ale da się odczuć brak Amiriana. Jednak. Owoż.
Nie marudź;) Dyć się nie rozdwoi - jak w satelicie siedzi...faktem, że słuchane w ciągu troszkę nuży - może jak wszystko - who tam knows - ale mają względnie dobry poziom, a młody wokal obrazkowo do fletowego Gabriela - też gra (ale flety zakazane we w tym Państwie)
To może i znajdę coś...o Dostojewskim np.? Choć ta droga prowadzi w te odmęty -
Czyli taki starożytny Bata...Baton...Blaton?
[te odmęty to nie moja poetyka (delikatnie mówiąc) - chociaż z czema punktami się bym zgodziła;)]
Raczej nowożytny Blaton;) Właściwie to starożytny też powiedział o D. - przed muzyką jest o "naśladownictwie". Tak od 93 - u Ciebie. Wygnać poetów - ostawić tych, co stosują się do prawa. Znaczy użytkowo i ku chwale. Żadne tam pisanie o ludzkich typach, bo to przecież wstrętne - wcielać się w takie lichoty.
Wygląda, że Russel coś pokręcił...ta jońska z lidyjską - jest miękka i pijacka (już wiem dlaczego lubię)
Płaczliwa to: mikosolidyjska i syntonolidyjska...czyli w sumie jakieś warianty lidyjskiej???
Czyli Stiki jednak doryckie - twardo naparzające.
No...ale z drugiej - skoro lidyjska i jońska są pijackie - to może Russellowi chodziło o te odmiany, że na smutno i na wesoło?
Dorycka przynajmniej pasuje - do Dorów. Mnie zaś zastanowiła ta frygijska -
prosząca, perswadująca - umiarkowana - od Frygijczyków:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_frygijskaZważywszy co oni wyprawiali:
http://pl.wikipedia.org/wiki/FrygijczycyTo gdzie te miarkowanie?
Się nie dziwię, że Arystoteles miał pretensje - na Twojej 96 - o pozostawienie fryg;)
A skoro późno, poranna zaprawa w Grudziądzu się przypomniała - tylko wtedy nie wiedziałem, że za Platonem ganiają mnie w kółko placu. Muza ze szczekaczek też była. I nie był to marsz...jakieś disco szybkie.
Gdybym wiedział, potraktowałbym...dostojniej.
Że w kwadracik?
Miao być smutno? Psze bardzo...
Nie, nie miało. Przyokienna fajnie trafiła. To taki króciutki aprop popowo - trąbkowy...chociaż do tej polisy z metra się mi oczywistość Queenowa wyświetliła...już bardziej do monday morning:)
Phil Collins - Saturday Night And Sunday Morning - live in Berlin