Za Bladerunnerem:
- To nie są zawody sportowe. Niemożność "wyboru najlepszego" ma przyczyny zasadnicze i niepokonywalne.
Można co najwyżej, a i dla ich oceny, trzeba, wskazać konkretnie co jest w ich książkach dobre, trwałe, ciekawe czy nowatorskie i co nam się podoba, a jakie elementy z kolei, odwrotnie, budzą nasz niesmak.
Stąd komparatystyka sama jest w porządku lecz wysnucie z niej wniosku-rankingu, wniosku-toplisty źle świadczyłoby o komparatystyce.
Tak zabawowo, to proszę bardzo:
z Twojej listy najbardziej we mnie pozostali: Wells, Verne, Bradbury.
Wszystkich kiedyś czytałem, a wszystkich dawno.
Verne - przygody i zagadki, i co dalej będzie, i czające się niebezpieczeństwo - Wyprawa do wnętrza Ziemi
Bradbury - nastrój i humanizm, oniryczność
Wells - proroczość i wizjonerstwo socjologiczne, niesłychany realizm Wojny Światów, archetypowi Eloje i Morloki.
Tylko, że ...to już jest trzech na skrzyni, który najwyżej, nie wiem.
Z wymienionych poza Twą listą, do Strugackich chciałbym jeszcze wrócić: Poniedziałek zaczyna się w sobotę, Piknik na skraju drogi...
Do Verna wracać - nie koniecznie, do Bradburego i Wellsa - tak.
Aldisa wspominam Cieplarnię - wizja kipiącego, przelewającego się życia w różnych postaciach, pasożytującego na sobie w istocie b. prawdziwa. Określenie: brzunio-brzucho-ludź zachowałem sobie nawet w repertuarze (tak to chyba brzmiało).
Chciałeś odzew, Pirxie, proszę bardzo.