Aś Ty uparty...jak nie masz, jak masz
No - uparty jestem. Ale w tym wypadku to raczej podświadomy konserwatyzm. Radio to dla mnie te pudło Unitry, co robi za przedwzmacniacz dla gramofonu.
Bo audycjami to zapewne otoczony jestem. W komputerze, w komórce, w samochodzie a może i w zębie.
Łączy te sygnały jedno alle (z wyjątkiem samochodu) - wymagają słuchawek. A ja nie lubię na dłuższą metę...rodzaj bólu usznego. Waszych linek też słucham w słuchawkach. Ale tu się skupiam, no i krótkie.
Audycje radiowe zawsze były dla mnie rodzajem tła do poczytania książki, pogaduszek, robótek na drutach...snu nawet.
Był czas, że grało całą dobę. Zasypiałem z hejnałem, rankiem pięknie budziło...taki stan półjawy. Godzinę podawali co czas jakiś, reklam nie było. Za to kanał lewy, kanał prawy... Czasem w nocy jakieś dziwne pikawy budziły - szpiedzy słali komunikaty?
Bo ja o latach 80-tych wczesnych. Becia w marcu? Jak koty.
Dobra, to daj więcej dana dana.
Ja tymczasem w uszy piankę. Do golenia (prawego i lewego), oraz pach, paszek, zapaszek.
Rockmen zasłużony, a takie disco americano wystrugał. Ale miło się słucha, milej niż naszego polo.
Chyba.
Choć biały miś to nie jest.
Nitzinger - Vagabond