Autor Wątek: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...  (Przeczytany 1090484 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16088
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1005 dnia: Marca 23, 2010, 06:17:58 am »
Czytałem sobie "Maus" A. Spiegelmana i "Persepolis" M. Satrapi. Owszem, komiksy, ale dające się interpretować w kategoriach przykładalnych do dobrej literatury (nazwisko pana wypowiadającego się na tylnej okładce "Maus" jakby znajome).

Jestem pod sporym wrażeniem obu. Za dnia postaram się doedytować więcej na ten temat. Póki co powiem tylko, że obie historie są opowiedziane strasznie subiektywnie, i przez to bardzo obiektywne.
« Ostatnia zmiana: Marca 23, 2010, 06:20:03 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

DillingerEscPlan

  • Gość
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1006 dnia: Kwietnia 26, 2010, 11:01:21 pm »
Hawking obawia się inwazji kosmitów:

http://wyborcza.pl/1,75476,7814613,Kosmitow_nie_chcemy_.html

Sonda na stronie też ciekawa. Osobiście najpierw zaprosiłbym kosmitę na herbatkę, a po odbyciu, zapewne ciekawej, pogawędki, udałbym się do psychiatry. ;)

Dziwię się, że takie fobie nie są obce nawet Hawkingowi.

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1007 dnia: Kwietnia 26, 2010, 11:16:43 pm »
Moze tylko tytul cokolwiek sensacyjny...w sumie w tej informacji?teksciku? jest tylko obawa iz bardziej rozwiniete cywilizacje (zdolne sie skontaktowac - twierdzi ze takie sa) moglyby nie miec przyjacielskich zamiarow w stosunku do nas...czy to fobia?Pesymizm?Nie wiem.
Chyba ze fobia jest twierdzenie iz nie jestesmy sami;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16088
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1008 dnia: Kwietnia 27, 2010, 12:15:06 am »
Sonda na stronie też ciekawa.

Sondę tu albo jajcarz układał, albo kretyn.

Dziwię się, że takie fobie nie są obce nawet Hawkingowi.

Hmm... Mam to ochotę pojechać cytatem z "Wizji..." (zacząłem ją jeszcze raz od początku, wpływ "Akademii..."):

"— Silientium Universi wynika z limitów finansowych — rzekł zniżonym głosem. — Nasze bogate państwo daje 0,5 swego dochodu ubogim. Dlaczego poza Ziemią miałoby inaczej? Mniemanie, jakoby Kosmos był dziewiczą pustką, nie regulowaną prawem, bez sfer wpływów, projektów budżetowych, ceł ochronnych i propagandy z dyplomacją, póki weń nie wkroczyła ludzkość, to mniemanie dziecka, że pokąd nie zrobiło pierwszej kupki, nikt tego nie umiał. Dylemat znikł dopiero, gdy my przejęliśmy go od przyrodników. Oni naprawdę są jak malutkie dzieci, panie Tiszy. Uważają, że ten, kto ma na bieżącym rachunku ze dwadzieścia słońc, zrównoważony bilans energetyczny, a w astrofinansowej rezerwie tak z 1049 ergów, szasta tym na lewo i na prawo jak szalony. Powiadamia, sygnalizuje, wysyła w próżnię licencje produkcyjne, najzupełniej bezpłatnie, co mówię, z czystą stratą, udostępnia informację technologiczną, socjologiczną, diabli wiedzą jaką, i to tak, z samej dobroci serca lub organu, który mu zastępuje serce. Trzeba to włożyć między bajki, kochany panie Tiszy. Ile razy został pan, jeśli wolno spytać, obsypany bogactwami na planetach, które pan odkrył?
Zastanowiłem się przez chwilę, gdyż był to dla mnie całkiem nowy punkt widzenia.
— Ani raz — rzekłem wreszcie — ale ja też nigdy o nic nie prosiłem, profesorze…
— Otóż to! Żeby dostać, trzeba najpierw prosić, a i wtedy nic nie wiadomo. Wszak międzygwiezdne stosunki podlegają stałym politycznym, a nie fizycznym. Fizyce podlega wszystko, ale czy panu przyszło słyszeć ziemskiego polityka, który by się uskarżał na stałą naszej grawitacji? Jakież prawa fizyczne uniemożliwiają bogatym dzielenie się z niemajętnymi? I jak panowie astrofizycy mogli nie uwzględnić takich elementarnych rzeczy w swoich logicznych rozumowaniach? /.../
Pociąg rzeczywiście łomotał już na zwrotnicach i ukazał się dworzec. Profesor schował do teczki „Dzienniki gwiazdowe” i sięgając po narzutkę, rzekł z uśmiechem:
— Polityczne stosunki rozwijają się w Kosmosie od miliardów lat, ale nie można ich dostrzec nawet przez największą lunetę."

 ;D
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 27, 2010, 12:17:10 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16088
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1009 dnia: Maja 01, 2010, 03:37:04 pm »
Dysukotwaliśmy sobie z olką drogą prywatniejszą (spokojnie, kolejnej forumowej pary z tego nie będzie - mężatka ;)) o literaturze SF. W pierwszym odruchu mówiłem to co zwykle mówię, że ogólnie amerykańska pisana SF sucks, z wyjątkiem Konioluba i Orszulki ;), że z godziwych "rozrywkówek"  to jeszcze Blish i Bester, ale ogólnie mizerya i baśniowa durnota, z której od biedy coś tam da się jeszcze wyłuksać.

Tymczasem pod koniec tejże dyskusji przyponiałem sobie, że Amerykanie mają jeszcze dwu całkiem przyzwoitych autorów, którzy wykazują i sporą biegłość stylistyczną, i coś tam ciekawego mają do powiedzenia. Owszem, nie są to może arcymistrzowie literatury światowej, ale pisarze, których czytać można bez zażenowania. Chodzi mi mianowicie o Frederika Pohla i Normana Spinrada (tak, dlatego ten drugi pojawił się w wątku muzycznym ;)).

Pohla (w swym najlepszym wydaniu autora standardowej, acz stylistycznie znacznie odbijającej od standardu, hard SF) zapewne wszyscy kojarzą z "Gateway..." i "Człowiekiem-plus", acz ja najbardziej cenię go za opowiadanko "Dzień milionowy" (o którym już n-razy wspominalem :P, mam jednak powody: zaliczam je do najwiarygodniejszych - tzn. najmądrzej skonstruowanych - wizji przyszłości jakie znam; nie postarzało się praktycznie od roku 1966). Pohl jest jednak bardziej znany, więc przejdźmy do Spinrada.

Spinradowi (pisałem niedawno kto zacz), choć też o nim wspominałem, poświęcę więcej uwagi, bo w Polsce jest praktycznie niewydawany, a szkoda go przeoczyć. "Jeździec na Pochodni" (powieść opublikowana kiedyś przez "Fantastykę") może przypaść do gustu sporej ilości Forumowiczów, bo łączy "kosmiczne" z "estetycznym", a mamy tu i kosmolubów ;) i estetów. "Wielki błysk" (druga część tomu 3 "Drogi do science fiction") to opowieść o sianiu wiatru, którą dedykowałbym naszym polityk(ier)om i propagandystom, bo pokazuje, że PR to bardzo obosieczna broń. "Aniołowie Raka" (vel "Anioły 'R'"; "Niebezpieczne wizje", zamieszczone też przez "Fantastykę") - inner space w znaczeniu b. dosłownym, psychodelia, medycyna niekonwencjonalna, poszukiwanie leku na raka i i zjadliwy humor; dobra odtrutka na pompatyczny mistycyzm, który wdarł się do SF z Nową Falą. "Byty" (antologia "Kierunek 3001") to postcyberpunkowe (nawiasem mówiąc Spinrad bywa zaliczany do prekursorów cyberpunku), ale nie gadgeciarskie, raczej humanistyczne (przy zachowaniu wymogów "twardej" SF) opowiadanie analizujące różnice między bytowaniem ludzkim, a postludzkim i... nie stawiające prostej diagnozy.

Tak czy owak: jeśli po lekturze Mistrza ktoś z Was ma nadal cierpliwość do "zwykłej" SF to szczerze polecam w/w dorobek obu panów. Na zachętę swoista ekranizacja "Dnia milionowego":

« Ostatnia zmiana: Maja 03, 2010, 01:01:22 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1010 dnia: Maja 01, 2010, 06:41:38 pm »
Hm...dzieki uprzejmosci Q przeczytalam ow Milionowy Dzien.I musze powiedziec ze dobrze sie stalo iz naleze do owej wiekszosci ktora Pohla zna od strony Gateway'a....;)Nie wiem czy po tym opowiadaniu mialabym chec na wiecej.Wszystko sie zgadza: Q jest zwolennikiem transhumanizmu, ja nie...stad on ceni to opowiadanie a ja naleze do grupy o ktorej (asekurancko?) Pohl w tym opowiadaniu pisze:Gówno prawda, powiesz, wygląda mi to na jakiś obłęd:).
Jednak trzeba oddac iz wizja "wymian analogow" nie postarzala sie...a wlasciwie wyglada na sprawe przyszlosci.Natomiast ja nie chcialabym zyc w swiecie "odpowiednikow", substytutow wszystkiego.Mam po prostu nadzieje ze ludzkosc nie pojdzie ta droga...ze fizyczna obecnosc bedzie wazniejsza niz "matematyczny analog".
Stad dla mnie to opowiadanie (musze powiedziec ze irytujace;)) jest proba odpowiedzi na stawiane np przez Lema pytania dokad zaprowadzi nas fantomatyka wspierana genetyka.Nie podoba mi sie ten kierunek...ale to subiektywne.Pohlowi trzeba oddac ze przez miniumum slow osiagnal niezla kondensacje mozliwej przyszlosci.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16088
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1011 dnia: Maja 01, 2010, 07:24:28 pm »
Cóż... Przyznam, że lubiąc ów "Dzień..." dla jego minimalistycznej elegancji i dla potencjalnego profetyzmu wizji (rzadka sytuacja w SF, wbrew pozorom, zwykle utworów albo od początku nie da się traktować poważnie, albo się starzają) też nie jestem entuzjastą przedstawionej tam wizji symulowania bliskości. Wolę chyba bardziej tradycyjne sposoby.

Ale... podałem truciznę, to i odtutkę podam. Polecam "Jeźdźca...". Styl momentami mętnawy (może wina tłumaczki? moze dziedzictwo Nowej Fali?), ale pieknie rozegrana opozycja konkret/ułuda. Autor (w '78) zderzył ze sobą wykwintne, oplątane pajęczyną fantomów, beztroskie bytowanie (jakiego wizjami karmili nas potem m.in. I.M. Banks, W.J. Williams czy nasz Dukaj; wspominałem jak cenię prekursorstwo?) i twarde mierzenie się z Próżnią.

ps. nawiasem mówiąc przywołane teksty pokazują, że to co dziś uchodzi za postcyberpunkową rewolucję, nijaką rewolucją nie jest...
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1012 dnia: Maja 03, 2010, 01:34:50 am »
Cytuj
"Byty" (antologia "Kierunek 3001") to postcyberpunkowe (nawiasem mówiąc Spinrad bywa zaliczany do prekursorów cyberpunku), ale nie gadgeciarskie, raczej humanistyczne (przy zachowaniu wymogów "twardej" SF) opowiadanie analizujące różnice między bytowaniem ludzkim, a postludzkim i... nie stawiające prostej diagnozy.

Faktycznie odtrutka po Milionowym Dniu (z tym ze czytany przez Pohla jakistakis mniej irytujacy;)).
Troszke kojarzy sie mi to opowiadanie z Wizja lokalna...otoz narrator "ekstrapoluje" dane o  Bytach z mieszanki naukowej, popkulturowej, filozoficznej, beletrystycznej,mitycznej, muzycznej itd...wspierane danymi z bazy.Uswiadamia/przypomina to ile czynnikow sklada sie np na jeden wydawanay przez czlowieka sąd.
Ja to opowiadanie rozumiem nie jako analize roznic (chociaz moze poniekad tez) w zyciu ludzkim-post-ludzkim a raczej jako wskazanie mozliwosci zachowania sedna tego czym sa Byty...na roznych poziomach.Potomkowie (?)koniec koncow odnajduja sie w tym... co najbardziej potepiasz u ludzi;)Blizsze dla mnie to opowiadanie niz Pohlowe niebieskie/zielone cosie (Avatar?;))
 
Natomiast Wielki Blysk nie wywarl na mnie wiekszego wrazenia - moze dlatego ze sila przekonywania owego zespolu wydaje mi sie nieuzasadniona.Natomiast sam pomysl broni obosiecznej jest dobry i przyjeta forma koncowego odliczania tez.Ale jak na moj gust za bardzo rozedrgane to opowiadanie.
This is the end;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

ANIEL-a

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 701
  • a może tak pomóc dzieciakom? kliknij ikonkę IE ;)
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1013 dnia: Maja 12, 2010, 08:19:08 pm »
-----------1-----------

Ostatnio przeczytałam 2 książki... (hehe, na wakacjach pojechaliśmy na wakacje  ;D ) "w klimatach" socjologiczno-antropologicznych. Jedna nazywa się Społeczne życie przedmiotów, zbiór esejów czy artykułów,  pod red. prof. Wiesława Godzica (tego, który spopularyzował, a może jako pierwszy użył polskiego "celebryta") i wcale jej nie polecam  :P

Pomimo, że dziedzina to niby humanistyczna, socjolodzy oraz socjologowie, a także socjolożki mają tendencję do strasznego znęcania się nad językiem ojczystym. Czynią to za pomocą długaśnych słów niezagnieżdżonych w polszczyźnie a będących niezgrabnymi kalkami wyrazów angielskich, które to (niezagnieżdżone słowa z obcego wobkulatorium) łączą w długie zdania podrzędnie i poprzecznie złożone, niejednokrotnie tracąc wątek, a nawet świadomość tego, co (lub kto) jest podmiotem zdania...

Starałam się, ale nie wyszło mi całkiem socjologicznie. A tak się znęcam, gdyż z nietaniej tej książki dowiedziałam się ile i jakie piloty ma w domu profesor Godzic oraz, że obły lepiej leży mu w dłoni (tak, jestem świadoma jak to brzmi...). Dowiedziałam się też, że "joystick stał się symbolem (...) swoistej subkultury - subkultury młodych mężczyzn" (to pan Mirosław Fliciak) a także (co mną wstrząsnęło chyba najbardziej): "Jednak ostateczna prędkość, w której żyjemy, jest taktowana prędkością procesorów w komputerach działających wokół) nas (...) Powszechne poczucie, że stale przyśpieszając żyjemy w jednej histerycznej prędkości (...), jest wynikiem oddziaływania komputerowego długiego trwania."(sic!) - napisał to Alek Tarkowski.


Konia z rzędem i szybszy komputer temu, kto pokaże mi powszechną ankietę z pytaniem:

"czy ma pan/pani poczucie życia w histerycznej prędkości, jeżeli tak, to spowodowane jest to a) rozwojem cywilizacji b) stylem życia c) prędkością taktowania procesorów"


Dobra, parę artykułów jest ciekawych, zwłaszcza w warstwie faktograficznej, opisującej historię przedmiotów  (słuchawki opisane przez Roberta Zydla, czy kaseta przez Macieja Żakowskiego) albo osadzenie w języku danych słów  ("Zaproszenie na grilla" Ewy Klekot), tragedia rozpoczyna się, gdy usilnie podpierając się zagraniczną literaturą, przedstawiają ogólne wnioski ;)


« Ostatnia zmiana: Maja 12, 2010, 08:40:21 pm wysłana przez ANIEL-a »

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13394
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1014 dnia: Maja 12, 2010, 08:27:19 pm »
MAtko, ANIEL-a, Ty sobie zaszkodzisz! :) .

Zaś ja, po prawdzie jakiś czas temu, ale dopiero załapałem, że może to kogoś zainteresować, przejrzałem numer Przekroju z 27 kwietnia 2010 wydany w "starym" (to jest "płachtowatym") formacie na 50 czy 60-cio lecie (nie pomnę) w każdym razie wewnątrz jest art. nt. pana Mroza i nieco jego rysunków, w tym tych lemowatych, ale nie tylko.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

ANIEL-a

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 701
  • a może tak pomóc dzieciakom? kliknij ikonkę IE ;)
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1015 dnia: Maja 12, 2010, 08:37:01 pm »
------- 2 -----------
I gdym przeklinała tak socjologów i im podobnych  ;) wpadła mi w łapki książka profesora Witolda Stoczkowskiego, etnologa, antropologa i archeologa, mieszkającego i pracującego we Francji. Tytuł: Ludzie, bogowie i przybysze z kosmosu i jest  arcyciekawą próbą spojrzenia na "społeczność wyznawców Daenikena" jak na inne plemię ("Obcego" - w sensie socjologicznym, nie ufologicznym ;) ), zgodnie z zasadami pracy etnografów.

Dla mnie rewelacją były przede wszystkim obszerne opisy wierzeń gnostyckich (II-IVw), a następnie teozoficznych (madame Blawatsky et consortes), które zostały w wielu miejscach prawie żywcem przeniesione do książek ufologicznych. Podparte odpowiednimi cytatami oraz kwerendą dotyczącą lektur autorów ufologicznych, pokazują wpływy tych okultystycznych wierzeń na system "wiary" wyznawców Daeniken i Charroux (mniej znany u nas, francuski odpowiednik tego pierwszego).

Naszkicowana grubo analogia wygląda następująco:
gnostycy i ich następcy uważali:
1) istnieje Bóg, który jest światem i który NIE JEST Jahwe
2) Jahwe to zły/zazdrosny/zbuntowany demiurg, który stworzył ludzi (albo nimi rządzi), obwarował ich  życie złośliwymi i absurdalnymi zakazami, wystawia na szalone próby (Hiob) itp
3) prawdziwy Bóg i jego wysłannicy (aniołowie, duchy, dobrzy demiurgowie) chcą ludziom pomóc => ukazują się wybrańcom, pomagają ludziom zrozumieć ich prawdziwą naturę - w każdym jest boża cząstka, która może rosnąć i wyjść na świat. Ci wysłannicy to m.in Buddha, Jezus, Neton...  Ich nauka została zapomniana, jej pomieszane i niepełne fragmenty są w Biblii, Wedach i innych świętych księgach rozmaitych cywilizacji
4) kiedyś istniała rasa ludzi, którzy już wznieśli się bliżej Boga ale zgrzeszyli (zbłądzili) i ich cywilizacja zginęła w katastrofie - oczywiście żyli na Atlantydzie, a posągi z Wyspy Wielkanocnej i piramidy to ich dzieła...
5) w niektórych późniejszych wersjach (teozofia powstała w XIX w, w czasie popularyzowania się wiedzy o planetach, rozważaniach możliwości życia na nich itp), ci aniołowie lub wyższe rasy żyją na innych planetach
6) wybrani wśród ludzi (co, co piszą książki teozoficzne ;) ) mogą porozumieć się z aniołami/akaszą (aura wokół ziemi)/demiurgami/mieszkańcami innych planet/odczytać duchowo starodawne zapisy i przelać je na papier (casus mde Blawatski) i próbować oświecić innych
7) zbliżają się wielkie przewroty, które oczyszczą ludzkość i dadzą jej przejść w wyższy stan skupienia... (eee, ducha, ducha!)
8 ) w niektórych wersjach (popularnych od założenia Towarzystwa Teozoficznego przez Blawatską) - nie wszyscy ludzie są wybraną rasą "Ariów", są nimi tylko potomkowie Atlantydów, biali, mądrzy, bardziej cywilizowani... - znajomo brzmi? i słusznie. Niejaki herr Hitler, co prawda, nabijał się z wierzących w to wszystko, ale nie przeszkodziło mu to użyć chwytnej i popularnej ideologii do przeprowadzenia swych planów
9) w niektórych wersjach - bez ludzkości i wzniesienia się jej na wyższy poziom, cały wszechświat nie ma sensu, bo ludzie są wybrani, by  nieść bożą iskrę
« Ostatnia zmiana: Maja 12, 2010, 08:43:39 pm wysłana przez ANIEL-a »

ANIEL-a

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 701
  • a może tak pomóc dzieciakom? kliknij ikonkę IE ;)
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1016 dnia: Maja 12, 2010, 08:38:09 pm »
------ 3---------

A teraz Daeniken i jego poprzednicy i naśladowcy:
1) istnieje Bóg, który jest światem i który NIE JEST Jahwe
2) Jahwe to zły/zazdrosny/zbuntowany demiurg, który stworzył ludzi (albo nimi rządzi), obwarował ich  życie złośliwymi i absurdalnymi zakazami…
3) prawdziwy Bóg i jego wysłannicy  chcą ludziom pomóc
Tu mamy pierwszą różnice: to oczywiście kosmici, którzy próbowali pierwotnych, prostych ludzi nauczać, w niektórych wersjach w ogóle uczłowieczyli małpę przedludzką lub się z nią krzyżowali w celu (wyłącznie!) poprawy jej materiału genetycznego. Rozmawiają z wybrańcami, uczą ich i techniki i wartości duchowych, pomagają ludziom zrozumieć ich prawdziwą naturę - w każdym jest boża cząstka, która może rosnąć i wyjść na świat. Potem nas obserwują (UFO). Ich nauka została zapomniana, jej pomieszane i niepełne fragmenty są w Biblii, Wedach i innych świętych księgach rozmaitych cywilizacji
4) kiedyś istniała rasa ludzi, którzy już wznieśli się wyżej,ale zgrzeszyli (zbłądzili) i ich cywilizacja zginęła w katastrofie - oczywiście żyli na Atlantydzie... Z tą różnicą, że w tej wersji piramidy itp. są wykonane na polecenie i przy pomocy techniki dostarczonej przez dobrych wujków z Kosmosu
5) te wyższe rasy żyją na innych planetach, w innych galaktykach, w całym wszechświecie
6) wybrani wśród ludzi (ci, co piszą książki ;) ) mogą porozumieć się z mieszkańcami innych planet i -odczytać duchowo starodawne zapisy i przelać je na papier (casus ukrytej biblioteki z tabliczkami, na których ta historia ma być zapisana. Ogłoszono jej odkrycie, kiedy okazało się, że nie istnieje, Daeniken bronił się, że materialnie nie jest odkryta, ale w "sensie duchowym" to wszystko to prawda) i próbować oświecić innych
7) zbliżają się wielkie przewroty, które oczyszczą ludzkość i dadzą jej przejść w wyższy stan…
8 ) w niektórych wersjach  - nie wszyscy ludzie są wybraną rasą, są nimi tylko potomkowie Atlantydów (a pośrednio kosmitów), biali, mądrzy, bardziej cywilizowani... - znajomo brzmi? i słusznie.. Nie tak dawno odbyły się w Niemczech targi literatury ufologicznej zawierającej m.in takie treści
9) w niektórych wersjach - bez ludzkości i wzniesienia się jej na wyższy poziom, cały wszechświat nie ma sensu, bo ludzie są wybrani, by  nieść bożą iskrę


Autor słusznie pokazał, że nie jest to jakiś jednostkowy w czasie fenomen, nie są to też przypadki kliniczne, wiara ta "dotyka" nawet naukowców (ciekawy opis twórczości Eliade). Wyjaśnił także, dlaczego jest to właśnie wiara, a nie teoria naukowa (najpierw jest przekonanie, że w sensie duchowym to prawda, a potem dobiera się fakty, które tę prawdę podtrzymują, a jeżeli nie - tym gorzej dla faktów).

Natomiast to, czego mi w książce zabrakło, to odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie w to wszystko wierzą, tak uparcie i tak powszechnie. Może to nie pytanie do antropologa, ale raczej do jakiegoś psycho-socjologa, ale autor nieco prześlizguję się nad tym zagadnieniem.

NA własny użytek stworzyłam sobie teorię, że ta wiara zaspokaja 2 potrzeby - potrzebę ogólnego sensu życia, jasnej odpowiedzi na pytanie - po co (dlaczego) coś się dzieję, dlaczego istnieję ja, jaki jest sens przedłużania gatunku itp. Jeżeli komuś nie wystarczają odpowiedzi kościelne (a jak widać, krytyczne czytanie Biblii to nie wymysł naszego czasu), a jednocześnie nie umie się pogodzić z odpowiedzią materialistyczną, to zwróci się ku mniej lub bardziej wyrafinowanej teozofii czy Daenikologii.

Druga potrzeba, ta związana z koniecznością istnienia ludzi dla wszechświata, to potrzeba bycia ważnym, znaczącym, kimś (tutaj - zbiorowo, ale jednak). No a umysły bardziej prymitywne starają się wynieść siebie poprzez poniżanie drugiego... - stąd te rasy Ariów i inne wesołe pomysły.

A jeżeli ktoś doczytał aż tutaj - GRATULUJĘ :)
« Ostatnia zmiana: Maja 12, 2010, 08:43:58 pm wysłana przez ANIEL-a »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16088
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1017 dnia: Maja 12, 2010, 09:49:10 pm »
ANIEL-u, doczytałem. I mogę tylko z dumą wykrzyknąć: ja piersy! JA piersy! ;), bo pisałem o sprawie czas jakiś temu.

Swoją drogą, knigę pana Manziego polecam gorąco wszelkim smakoszom pełnej romachu bzdury. Jest to barwna bujda nieco przypominająca zbieżne z nią czasowo bajędy E.R. Burroughsa czy G. Le Rogue'a, tylko afabularna. Dzieje potężnej technologią i mocą psi (a dokladniej połączeniem jednego z drugim) cywilizacji. Jej rozkwitu, konfliktów ideowych w jej łonie (opis "złych" Atlantów modlących się do własnych portretów jako do bóstw, tak w sobie zadufanych, rozwala) i wreszcie sromotnego upadku. Poniekąd prototyp "apokryfów" SF, bo p. Manzi zaklina się, że o faktach opowiada, choć ani słowem nie napomyka skąd czerpie o nich informacje. Swego czasu dostarczyła mi kupę radości. (Co mnie uderzyło: już wtedy hinduskie eposy o "latajacych machinach" traktowane były w literaturze tego typu jako relacje dokumentalne.)

ps. początek inkryminowanego "dzieła", w oryginale:
http://fr.wikisource.org/wiki/Le_Livre_de_l%E2%80%99Atlantide

Edit:
i smakowite cytaciki:

"Mieli Atlanci nie tylko statki morskie lecz również i powietrzne. Ten środek lokomocji był rozpowszechniony i budowa jego pod względem mechaniki wprost cudowna. Oto, co na temat ten opowiadają mędrcy hinduscy:
 
— W Atlantydzie, niewolnicy „chodzili piechotą, lub jeździli na wozach, ciągnionych przez dziwne zwierzęta, lak: lwy, leopardy itp. Bogaci zaś posiadali maszyny latające. Maszyny te były bardzo kosztowne i, delikatnej struktury, przeważnie, dwumiejscowe. Czasem posiadały osiem miejsc, a jedynie statki powietrzne wojenne niosły pomieścić 80 do 100 ludzi. Maszyny te były zrobione z drzewa i metalu.
Drzewa, używano w formie bardzo cieniutkich deseczek, które nasycano jakąś substancją, dającą mu bez zwiększania wagi odporność skóry i wyjątkową lekkość (...). Metal używany do tego był stopem dwóch metali: białego i czerwonego. Aljaż ten był biały, przypominający aluminium, lecz nieco lżejszy (...). Nierówny szkielet statku powietrznego pokryty był grubą warstwą tego metalu, który ściśle doń przylegał. Spajano metal ten za pomocą elektryczności, gdyż powierzchnia statku musiała; być idealnie gładka, bez widocznych spojeń. Statki błyszczały w ciemnościach, jakby były nasycone substancją świetlną"1.
Miały one osłonę ze względu na pasażerów, którzy mogliby przy szybkim pędzie wylecieć w próżnię.
Narzędzia kierownicze i poruszające znajdowały się na dwóch krańcach statku. Siłę motorową stanowił vril, skondensowany w akumulatorze. Później zastąpiono vril inną, jakąś siłą, bardziej jeszcze eteryczną, lecz istota, tej siły nie jest nam znana."


czy

"Bogaci Atlanci kazali rzeźbić swe popiersia i stawiali je na ołtarzach w swych kaplicach. Budowano wtedy ogromne świątynie z niezliczoną ilością nisz, w których stawiano posągi mieszkańców danego miasta. Rano i wieczór oddawano sobie cześć, palono kadzidła, wonne olejki, czytano na głos modlitwy do siebie samych. Niektórzy utrzymywali nawet z wielkim kosztem kapłanów, którzy odprawiali do nich nabożeństwa i okadzali przez cały dzień ich wizerunki. Tak więc obserwowało się w miastach dziwaczny widok ludzi, spędzających czas na adoracji samych siebie. Na wsi jednak kult ten nie rozpowszechnił się."

lub

"Atlanci, doszedłszy do zenitu swej cywilizacji, wszystcy byli magami. Znali dokładnie tę sztukę i praktykowali ją w szlachetnych i rozwojowych celach. Oni to odkryli sławną siłę psychiczną zwaną przez jednych vril, przez Hebrajczyków aur, przez Indusów akasa, przez alchemistów eter, przez współczesnych astral lub dusza intratomiczna.
Atlanci znali tę siłę o wiele lepiej od nas i umieli się nią posługiwać. Dzięki niej potrafili przekształcać metale i leczyć choroby. Posługiwali się nią jako siłą motorową, jako środkiem, powodującym rozwój dzikich roślin i pewnych gatunków zwierzęcych. Prawdopodobnie dzięki tej sile właśnie udało im się oswajać zwierzęta. Jednym słowem, posługiwali się magią w przemyśle, w rolnictwie, rozbudzali dzięki niej inteligencję niedorozwiniętych dzieci, leczyli za jej pomocą nie tylko choroby fizyczne, lecz i moralne. Oto dlaczego tradycje i opowiadania Platona, Plutarcha, kapłanów egipskich i braminów hinduskich zgodnie wysławiają władzę mistyczną i potęgę okultystyczną Atlantów."


(Magia w przemyśle, mocna rzecz ;D.)
« Ostatnia zmiana: Maja 13, 2010, 01:27:44 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1018 dnia: Maja 12, 2010, 10:48:19 pm »
Aniela, pięknie odjechałaś :)
A tu jest źródło tego wszystkiego;
"A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie tylko im się podobały.
Wtedy Bóg rzekł:<nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną, niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat>
A w owych czasach byli na ziemi giganci, a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły.Byli to więc owi mocarze..." (nephilimy) ;)
- Genesis 6, 1-4

A tu ze szczegółami - "Księga Henocha"
Grzech aniołów
6.
1 Kiedy ludzie rozmnożyli się, urodziły im się w owych dniach ładne i piękne córki.
2 Ujrzeli je synowie nieba, aniołowie, i zapragnęli ich. Jeden drugiemu powiedział: "Chodźmy, wybierzmy sobie żony z córek ludzkich i spłodźmy sobie dzieci".
3 Szemihaza, który był ich dowódcą, powiedział do nich: "Obawiam się, że może nie zechcecie tego zrobić i że tylko ja sam poniosę karę za ten wielki grzech".
4 Wszyscy odpowiadając mu rzekli: "Przysięgnijmy wszyscy i zwiążmy się przekleństwami, że nie zmienimy tego planu, ale doprowadzimy zamiar do skutku".
5 Następnie wszyscy razem przysięgli i związali się wzajemnie przekleństwami.
6 Był o ich wszystkich dwustu. Zstąpili na Ardis, szczyt góry Hermon. Nazwali ją górą Hermon, albowiem na niej przysięgali i związali się wzajemnie przekleństwami.
7 Te są imiona ich przywódców: Szemihaza, ich dowódca, Urakiba, Ramiel, Kokabiel, Tamiel, Ramiel, Daniel, Ezekiel, Barakiel, Asael, Armaros, Batriel, Ananiel, Zakiel, Samsiel, Sartael(...), Turiel, Jomiel, Araziel.
8 Są to dowódcy dwustu aniołów i wszystkich innych z nimi.

7.
l Wzięli sobie żony, każdy po jednej. Zaczęli do nich chodzić i przestawać z nimi. Nauczyli je czarów i zaklęć i pokazali im, jak wycinać korzenie i drzewa.
2 Zaszły one w ciążę i zrodziły wielkich gigantów. Ich wysokość wynosiła trzy tysiące łokci.
3 Pożerali oni wszelki znój ludzki, a ludzie nie potrafili ich utrzymać.
4 Giganci obrócili się przeciwko ludziom, aby ich pożreć.
5 I grzeszyli przeciw ptakom, zwierzętom, gadom i rybom. Pożerali mięso jedni drugich i pili zeń krew. 6 Wtedy ziemia poskarżyła się na nieprawych.

8.
1 Azazel nauczył ludzi wyrabiać miecze, sztylety, tarcze i napierśniki. Pokazał im metale i sposób ich obróbki: bransolety i ozdoby, sztukę malowania oczu i upiększania powiek, bardzo cenne i wyszukane kamienie i wszelki [rodzaj] kolorowych barwników. I świat uległ zmianie.
2 Nastała wielka niegodziwość i wielki nierząd. Pobłądzili, a wszystkie ich drogi stały się zepsute.
3 Amezarak wyuczył zaklinaczy i nacinaczy korzeni, Armaros [nauczył] odklinania, Barakiel [ wychował] astrologów, Kokabiel złowieszczów, Tamiel wyuczył astrologów, Asradel nauczył dróg księżyca.
4 Ludzie ginąc wołali, a głos ich doszedł do nieba.

« Ostatnia zmiana: Maja 12, 2010, 10:57:02 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1019 dnia: Maja 13, 2010, 01:18:24 pm »
Aniel-u, ja doczytalem i dziekuje za gratulacje, ale ze Tobie sie chcialo? :) (Moze tylko ja jestem taki leniwy. Gdy po 30-50 stronach ksiazka wydaje mi sie nieznosna, to ja odkladam i zaczynam nastepna.)

Jak bylem dzieciakiem, to zaczytywalem sie w komiksach "na podstawie Ericha von Daenikena" (http://pl.wikipedia.org/wiki/Bogowie_z_kosmosu) - bardzo podobala mi sie, gdy mialem 6-10 lat, duzo fantastyki i wiele  nawiazan do tego, co mowi liv.