Autor Wątek: Coś dla fanów "Star Wars" ;)  (Przeczytany 108093 razy)

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #105 dnia: Grudnia 22, 2019, 03:38:08 am »
Kuriozalna, nie kuriozalna, dała mi do myślenia czy partactwo Abramsa i mu podobnych to faktycznie brak twórczej kompetencji, czy jednak monstrualna pogarda dla widza. A może - co byłoby skrajnie ironiczne w takich okolicznościach - dwa w jednym.
Przez 6 minut pitoli o traktacie filozoficznym Odysei Kosmicznej. Komputer zwariował bo mi kazali kablować na załogę - wielkie mi mecyje bez założenia. UFO to ateistyczny odpowiednik Pana Boga a różni go moralna niedoskonałość. Po Panu Bogu oczekujemy moralnej doskonałości a UFO to se może robić co chce. Zakończenie tej Odysei to jakie niby jest? I pozytywna bolszewia. Wielkie mi mecyje.

W napisach początkowych do TLJ piszą, że Najwyższy Porządek sprawuje niczym nie ograniczoną władze, zajmuje układy, itp. To kogo ma atakować flota Palpusia i po co?
Biblioteka Ossus pyta się, czego nie rozumie:


Ci zaś tłumaczą, czemu Gwiezdne Wojny zostały zniszczone


A te odległe rubieże mogą w ogóle istnieć skoro wszędzie jest blisko?

Ten będzie robił film o naprawianiu Gwiezdnych Wojen:


Ewidentnie Kylo Ren przeżył to raz a dwa odpowiedź jest taka, że scenarzyście się tak komponowało (nieudolnemu).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #106 dnia: Grudnia 22, 2019, 06:30:38 pm »
Przez 6 minut pitoli o traktacie filozoficznym Odysei Kosmicznej. Komputer zwariował bo mi kazali kablować na załogę - wielkie mi mecyje bez założenia. UFO to ateistyczny odpowiednik Pana Boga a różni go moralna niedoskonałość. Po Panu Bogu oczekujemy moralnej doskonałości a UFO to se może robić co chce. Zakończenie tej Odysei to jakie niby jest? I pozytywna bolszewia. Wielkie mi mecyje.

Ujednoznacznienie motywu szaleństwa komputera to jednak powieść (Clarke), nie - film (Kubrick), a pozytywna bolszewia to sprawa sequela (zresztą czy cała jest pozytywna - ino obywatele z branżą kosmiczną związani)*. Co do reszty to jesteś tu w jednym obozie z maźkiem (obaj "Odysei..." nie cenicie), ale ja jestem (w tym wypadku) w przeciwnym, czyli bronię jak niepodległości (ino powtarzać mi się nie chce).

* Skądinąd co by złego o tym CCCP (zasłużenie) nie gadać, należy mu się również odrobina uznania za to, że ku gwiazdom nam pchnęło (z hitlerowcami do spółki, bo i tego nie ma co pod dywan zamiatać).

Ci zaś tłumaczą, czemu Gwiezdne Wojny zostały zniszczone

To w sumie proste - bo twórcy EU mieli świadomość, że stoją na ramionach Lucasa (i współkolegów z grupy), i jak daleko od jego wizji nie odchodzili, jakich numerów sobie nawzajem nie wycinali (słynna wojenka Zahna z Andersonem), spajała ich ta świadomość skąd nogi im wyrastają. Tymczasem autorzy nowych Epizodów uznali, że wszystko, co dotąd było, da się z glebą zrównać, oni tera suwerenne kreatory, twórce natchnione, co by się może i im sprawdziło, gdyby byli genialniejsi od Lucasa i zgodnie współpracujący. Ale, że talenty storytellerskie ograniczone (w sam raz na proste bijatyki, nie na budowanie ogromnych światów), i każdy ciągnął w swoim kierunku, to zgliszcza zostawili, i ładne (bo jednak budżet) obrazki.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #107 dnia: Grudnia 22, 2019, 06:43:30 pm »
Film Odyseja miał drugą część. Natomiast owo EU to jest dopiero badziew.
Problem jest taki, że w ramach ocieplania wizerunku zaczęli kopiować z EU.
Idę grać turnieja w szachy

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #108 dnia: Grudnia 22, 2019, 07:01:39 pm »
Film Odyseja miał drugą część.

Innego reżysera, na fali sukcesu dokręconą (po uprzednim dopisaniu). Przy czym, choć - jak wiadomo - lubię (a z powieści nawet zdecydowanie wolę drugą od pierwszej), na równi bym nie stawiał (i w tworzenie jakichś spójnych kanonów się nie bawił), z różnych powodów.

Natomiast owo EU to jest dopiero badziew.

Zależy które, nie redukujmy wszystkiego do "Kryształowej gwiazdy" (ukazującej jednak w swej ogólnej beznadziei psychikę dzieci lepiej, niż Sequele psychikę dorosłych), itp.

Problem jest taki, że w ramach ocieplania wizerunku zaczęli kopiować z EU.

Problem, że nieudolnie.

(Skądinąd zabawne, że w ramach starego EU-kanonu wszystko co budzi największe wątpliwości w EP IX dałoby się +/- z sensem wyjaśnić*. Powtarzam opinię, że Sequele powinni byli osadzić w starej continuity, pomiędzy "Legacy of the Force" a "Legacy"-po-prostu, z Benem Skywalkerem zamiast Bena Solo, i wszystko by z grubsza** grało.)

* Owszem, na chłodno patrząc 90% tych wytłumaczeń z EU to są bzdury, ale bzdura pseudouczenie usystematyzowana i podana na poważnie zawsze robi lepsze wrażenie od bzdury bezwstydnie nagiej.

**  Bo są jednak kretynizmy typu tego, co Starkiller jedną salwą zrobił, czy zupełnie nie-szturmowcowatej ;) psychiki Finna. No i stylistycznie rzecz jest trudna do obrony - dowodem choćby śmierć Huxa. Lucasowi marzyła się klasyczna tragedia, Abrams z Johnsonem poszli w kreskówkę.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 23, 2019, 01:08:33 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #109 dnia: Grudnia 23, 2019, 06:32:42 pm »
No w Star Warsach tez mamy kolejne części jak ta druga Odyseja. (Ale te Odyseje z grubsza sie trzymają kupy poza końcem pierwszej.
Red Letter Media dało głos:

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #110 dnia: Grudnia 23, 2019, 07:20:25 pm »
No w Star Warsach tez mamy kolejne części jak ta druga Odyseja.

Mimo wszystko jest pewna różnica. W "Odysejach..." za fabułę odpowiadał - od początku do końca - Clarke, jeden z (naj)wybitniejszych autorów światowej SF. W "Gwiezdnych Wojnach" przez 6 filmów ostatnie słowo miał Lucas. Resztę wypadałoby traktować w najlepszym wypadku jako (poniekąd) autoryzowane dokrętki czy pastisze (nie ma co się kierować amerykańską logiką franczyz; w końcu nikt nie zrównuje Stojowskiego z Sienkiewiczem, Bedforda-Jonesa z Dumasem, Szwarca i Alvesa ze Spielbergiem, Ripley z Mitchell, Herberta-syna z Herbertem-ojcem, ani Cartera i de Campa z Howardem).

Skądinąd: "Wschodzący Skywalker" ;) zarabia póki co gorzej niż przewidywano. Ostrożne estymacje mówiły o otwarciu rzędu 200 mln. dolarów w samych USA, w praktyce mamy 175,5 baniek zielonych. W skali światowej jest lepiej - 373.5 mln. $. (Budżet Ep. IX szacowany jest na 250–300 mln. $, tak dla porównania.)

Red Letter Media dało głos:

Wypowiedział się też sławetny Doomcock (jak na niego - łagodnie wręcz):
« Ostatnia zmiana: Grudnia 23, 2019, 07:34:11 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #111 dnia: Grudnia 26, 2019, 02:39:33 am »
A nie mówiłem?
Gorzką satysfakcję mam, gdyż mówiłem, że tak będzie. Gwiezdne Wojny weszły nieuchronnie we wiraż podobny jak tzw. transformersy: obecne filmy jeszcze się sprzedały, ale przyszłość już jest niepewna. Stąd różne tam takie ruchy Disneja, który zaczyna lawirować. Na razie wyniki finansowe Skywalkera:Odrodzenie są poniżej oczekiwań, i tak obniżonych. Recenzje wątłe, opinia widzów słaba. Musiało do tego dojść, tzn nie że akurat takie słabe rozwiązania musiały być zaprezentowane ale jakieś dowolne rozwiązania słabe. Gdyby mieli jakiś pomysł na nową trylogię to by go zaprezentowali radośnie już przy pierwszym filmie Przebudzenie Mocy a nie kisili do drugiego albo trzeciego. Kto był bystry to zakumał już lata temu a mniej lotnym osobom zajęło zrozumienie sytuacji więcej czasu. Nie jest to moją winą w najmniejszym stopniu.

Nie mamy (jeszcze) wiedzy insajderskiej z tzw. wyżyn ale najwięksi fanboje nie moga zaprzeczyć, że początkowo każdy epizod miał być autorskim działem jednego człowieka, który napisałby scenariusz i wyreżyserował odcinek. Przy czym JJ Abrams, Rajanek Johnson i ten cały Trevorrow to nie były jakieś orły scenopisarstwa. Mówiąc szczerze to dorobek Abramsa sugerował, ze nie umi w scenariusz. Zwolnienia reżyserów też są faktem: wyleciał Trevorrow, wyleciało tych dwóch od Solo, drugich dwóch od Gry o Tron. Przy Łotrze 1 były jakieś mecyje z dokrętkami? Wydaje się że przyczyn jest tu kilka: Ponieważ nie mieli pomysłu na filmy przeto nie mogli przekazać reżyserom swoich oczekiwań, bo ich nie było (oczekiwań a nie reżyserów). Miało tak być, że coś tam twórcy wymyślą a kaska będzie lecieć. No to ci dłubali po swojemu ale okazało się, że nie spodobały się efekty wytwórni. Domysł jest, że szefowa Lucasfilmu umawiała się konkretnie z reżyserami dając im wolną rękę ale wchodził wyższy szczebel i kasował im tą wolną rękę domagając się konkretnych zmian. Ci zaś nie puszczają pary z gęby bo nie chcą mieć kosy z Disnejem, który może im bardzo zaszkodzić.

Kierowanie Gwiezdnymi Wojnami (Lucasfilmem) wymaga specyficznych kompetencji: znajomość tzw. uniwersum, kontrola kreatywna, czyli wymyślanie fabuł, utrzymywanie spójności miedzy filmami i innymi, takie tam, określanie wymagań wobec reżyserów (i innych), przedstawianie wymagań reżyserom (i innym), egzekwowanie wymagań od reżyserów (i innych). Kathleen Kennedy (obecna szefowa) tych specjalnych kompetencji nie posiada, więc mają dodać jej triumwirat który się będzie tymi rzeczami zajmował a ta Kennedy tylko produkcją.

Musiało minąć kilka lat i kilka filmów musiało zostać spaszczonych aby świadomość problemu zaczęła się przebijać. Tzw hejterzy rozumieli sytuację już lata temu i oceniali Kennedy wedle tego, co winna robić. I kompetencji, jakie winna posiadać. Za bardzo do przodu jesteśmy a reszta burzy się bo jeszcze nie rozumie.

Powyżej przedstawiłem przyczyny strukturalno-organizacyjne a teraz dodam kreacyjne:

Bardzo trudno jest dopisać dalszy ciąg skończonej opowieści. A Powrót Jedi zamknął opowieść w sposób pełny i kompletny. Imperator zginął, Sithowie wykończeni, Imperium obalone. Dlatego tzw. Expanded Universe czyli obecne Legendy było słabe: na siłę wymyślali tam jakieś klony Imperatora, dzięki którym jego duch przeżył i inne bzdury. Ale ludzie chcieli to kupować i oglądać i czytać więc popyt był. Luke Skywalker przeszedł tam na Ciemną Stronę i inne takie rzeczy. Nowe Gwiazda Śmierci była malutka ale równie skuteczna jak poprzednie. A cały czas istniała taka jakaś baza orbitalna która miała możliwości takie same jak Gwiazda Śmierci albo nawet większe. Cały czas czyli mniej-więcej od stuleci.

Nie twierdzę, że kontynuacja zamkniętej opowieści jest niemożliwa. Jest możliwa ale bardzo trudna. Wymaga przebłysku geniuszu. Ja się przyznaję, że nie mam takiego przebłysku dlatego nie kreowałem kontynuacji ani Gwiezdnych Wojen, ani tez np., Władcy Pierścieni. Disnej ze swoimi finansami i zasobami też nie ma przebłysku dlatego zlecili robotę Abramsowi, który prochu nie wymyśli. Skopiował on scenariusz Nowej Nadziei, przywracając na siłę sytuację z początku sagi. Wprowadził głównego przeciwnika Snołka, który nie miał racji bytu w tym momencie. Bo niby skąd się wziął. Dalej z filmu wyleciała Nowa Republika, bo proste przeciwieństwo Rebelia-Imperium musieli zastąpić niejasnym trójkątem Ruch Oporu - Nowa Republika - Najwyższy Porządek. Przy czym Nowa Republika musiała wyjść na durniów, którzy nie rozumieją co się dzieje i o co chodzi. Czyli trzeba było zeszmacić osiągnięcie Powrotu Jedi - przywrócenie Republiki. Nie o take republike walczyłem - Tak Luke powinien powiedzieć. Doszła kolejna Gwiazda Śmierci, przygotowująca nas na rozpasanie ostatniej części.

O bohaterach napiszę w części spoilerowej, bo naprawdę nie było potrzeby wprowadzenia Mary Sue, czyli Rey. Powiem wam szczerze że nie rozumiem, dlaczego nie mogą zatrudnić w Lucasfilmie kogoś umiejącego pisać scenariusze? Scenariusz to najtańszy element filmu wysokobudżetowego - wystarczy mieć długopis i zeszyt. A najtrudniej o dobry scenariusz. Przecież w Mandalorianinie w każdym odcinku jest dyskwalifikujący błąd fabularny. Jak juz pisałem albo mamy dobór negatywny albo grupę która dorwała się do koryta i nie chce dopuścić nikogo z zewnątrz. A następny film już musi być dobry bo może się skończyć klapą. Solo był pierwszym ostrzeżeniem, Skywalker: Odrodzenie drugim i czekają chyba na trzecie. Może to działa na zasadzie: "znajdźcie mi tu 10 obiecujących pracowników kreatywnych mogących coś stworzyć i natychmiast ich zwolnijcie". Może jest silna korpotendencja mająca zadławić Star Warsy aby nie trzeba się było użerać z fanami i w ogóle wysilać? To jest korpologika. Taki domysł czytałem. A inna ciekawa opinia jest taka: jakby Ford się pytał ludzi jak ma wyglądać samochód to ci by mu powiedzieli, że chcą wozu konnego. Może jakiegoś ulepszonego ale wciąż wozu. Wizjoner musi zaś stworzyć wizję i to taką, która się spodoba widzom. Te dwa warunki muszą być spełnione jednocześnie i na to uczulam. Jest bowiem wysuwany argument taki, że nie dogodzisz fanom: jak jest zrzynka z Nowej Nadziei to kręcą nosem a jak jest coś nowego to też. "Coś nowego" to nie znaczy, że ludzie zaakceptują każdy badziew byle nie było go wcześniej. Widownia chce, żeby było nowe i fajne. A nie że w poprzedniej części bohaterowie chodzili mordą do przodu i zadkiem do tyłu to teraz niech chodzą zadkiem do przodu a mordą do tyłu. To taki przykład ilustrujący jest, bo Rajanek Johnson serwował nam nowości tej właśnie miary.

II Jaka jest geneza Skywalkera: Odrodzenie?

Wysłali grupę stażystów na reddita, aby wypisali co się tam ludziom nie spodobało w Ostatnim Jedi. Druga grupę napuścili na te legendy, żeby popaczyli co tam jest. A że to byli niskopłatni stażyści albo na bezpłatnym stażu więc nie stworzyli elaboratów głębokich tylko po łebkach: Rose się nie spodobała, Luke się nie spodobał, ucieczka krążownika się nie spodobała, że nie było walki na miecze. Brak mentora dla Rey, która jest Mary Sue. Zaś w starym kanonie są klony, jest Imperator, są jakieś tajne floty, są supergwiazdyśmierci, sztylety tajemnicze, przejście syna Lei na ciemną Stronę już wcześniej zerżnęli. I mamy podstawy scenariusza. Finn w Przebudzeniu Mocy jest kręcony tak, jakby miał kręcić z Rey. W drugiej części dostaje kopa i kręci z Rose. Straszny romans się narodził przez 16 godzin. W Ostatnim Jedi nie zostaje po romansie śladu i Rose jest wywalona praktycznie, czego tym tumanom nie daruję. Jak ów Ford mają być, który przekracza horyzonta odbiorców a nie jak inżynier Mamoń, któremu podobają się piosenki, które już słyszał.

Nic dziwnego, że pojawili się renegaci. Renegaci to są najgorsi: Opiewali Przebudzenie Mocy, że bezpieczny początek stwarzający możliwości. Opiewali Ostatniego Jedi, że nowatorski i dekonstruuje. Ale Skywalkera: Odrodzenie nie opiewają tylko załamali się i labidzą, ze słabe. No słabe. Co poradzisz jak nic nie poradzisz? Z kolei fanboje zredukowali swoje oczekiwania. Głównym argumentem za jest obecnie że "się dobrze bawili". A dobrze bawić to można się i na Kiepskich, i na jakimś durnym kabarecie i na Nagiej Broni. Mamy sprowadzenie Gwiezdnych Wojen do poziomu Leslie Nielsena i Nagiej Broni. Dziękuję Ci Disneju. Prymitywna rozrywka niskich lotów jest potrzebna, ale gdyby apologeci ostatniej części trzeciej trylogii powiedzieli wprost, że mają takie oczekiwania to byłoby łatwiej.


Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #112 dnia: Grudnia 26, 2019, 04:31:01 pm »
Dlatego tzw. Expanded Universe czyli obecne Legendy było słabe: na siłę wymyślali tam jakieś klony Imperatora, dzięki którym jego duch przeżył i inne bzdury. Ale ludzie chcieli to kupować i oglądać i czytać więc popyt był. Luke Skywalker przeszedł tam na Ciemną Stronę i inne takie rzeczy. Nowe Gwiazda Śmierci była malutka ale równie skuteczna jak poprzednie. A cały czas istniała taka jakaś baza orbitalna która miała możliwości takie same jak Gwiazda Śmierci albo nawet większe. Cały czas czyli mniej-więcej od stuleci.

Owszem, pełno było w EU również pomysłów wątpliwych, a wieczna stagnacja - tj. ciągnąca się tysiącleciami walka Jedi z Sithami - zdawała się znakiem rozpoznawczym wszechświata "SW" w tej wersji, ale... po pierwsze primo ;) wpisywały się owe wiekuiste boje w religijno-baśniowy charakter tego uniwersum, po drugie primo ;) zaś, mimo tak sztywnej ramy, twórcy Expanded Universe byli w stanie sięgać po coraz to nowe konwencje (od frontowych opowieści Stackpole'a i Traviss czy militarno-strategicznych sztabowych łamigłówek Zahna, przez klimaty a la "M*A*S*H" - dylogia "MedStar", po polityczne układanki Luceno, opowiastki z galaktycznego półświatka, i idące najdalej w kierunku mitu, legendy czy baśni z morałem komiksy "Tales of the Jedi"), wprowadzać kolejne patenty (od całej starorepublikańskiej prehistorii, przez bogatą kulturę Mando, po Yuuzhan Vongów z ich wyczynową biotechnologią i dziwaczną religią, i służący za lupę, przez którą można przyglądać się militarno-technologicznemu aspektowi starwarsowej Odległej Galaktyki wojskowy geniusz Thrawna), a przede wszystkim snuć wiele intrygujących jednostkowych historii - poniższe streszczenia dają ich drobną próbkę:
https://www.youtube.com/playlist?list=PLxkTGxcFbBeeNQZzFPcwWmkEhmMwA-M77
Wreszcie... nawet ogólna niezmienność wojujących stron nie przeszkadzała tym odwiecznym frakcjom przechodzić - mimo trwania - dość radykalnych ewolucji, co możemy sobie zobaczyć na przykładzie modnych znów ostatnio Mandalorian:
https://www.youtube.com/watch?v=awoqOq-n6CQ

ps. W roli ostrzeżenia godzi się dodać, że autorzy zlinkowanych materiałów mają dość specyficzne - sprzeczne zarówno z oficjalną linią Disney'a, jak i z nastawieniem fanatyków starego EU - podejście do kanonu. W pierwszym wypadku uznają "Powrót Jedi" za oficjalny finał serii, akceptując jako kanon filmy Lucasa (oczywiście!), materiały legendarne osadzone fabularnie przed datą śmierci Palpatine'a, i to z kanonu disney'owskiego co im pasuje (np. "Łotra 1"). Zaś z niekanonicznych - ich zdaniem - materiałów post-"RotJ" przedkładają EU ponad Disney'a. W drugim natomiast zdają się przyjmować nowy kanon łatając go jednak obficie (tak obficie, że więcej tych łat niż łatanego ;) ) materiałami legendarnymi.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 26, 2019, 08:16:44 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #113 dnia: Grudnia 31, 2019, 07:46:30 pm »
Opornie mi idzie na razie jest tyle:

Rise of The Skywalker

Przyszedł czas na recenzję spoilerową Skywalkera: Odrodzenia (Rise Of The Skywalker). Reżyser, JJ Abrams ma taką manierę że zatrudnia jakąś gwiazdę do epizodycznej roli ohełmionej: Phasmy czy tej Zori. Przecież aktorki te wcale nie musiały grać praktycznie, ponieważ postać przez nie grana chodzi w kasku  praktycznie cały czas i zagrać ją może byle statysta. Każda w jednym ujęciu się musiała pojawić praktycznie. Trochę się wróci ze sprzedaży figurek ale jeśli one jakieś kosmiczne gaże dostały gwiazdorskie to jednak jest coś nie tak. Wyprowadzanie kasy jednak. "Gry o Tron" gwiazdę tu mamy a ta druga to nie wiem z czego jest. Nie obchodzi mnie to wcale. Co tu się odpalpiło w ogóle? Tzn rozumiem osoby, które wywodzą, że się dobrze bawiły. Przy pewnym podejściu jest to możliwe. W każdym bądź razie zaczynamy jazdę, chyba żeby jednak nie. Okazuje się, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Przedstawiam zatem kilka założeń:

Jak odległe rubieże mogą istnieć, skoro wszędzie jest blisko? Pyk i jesteś. Tak było już w "Łotrze 1" i widz nie ma wrażenia odległości, drogi, czegokolwiek takiego. To już nie są Gwiezdne Wojny bo praktycznie nie ma kosmosu. Jakby w Disneju doszli do wniosku, że ludzie nie rozumieją przestrzeni kosmicznej i należy ją wyeliminować z filmu. Zresztą: jakie bitwy mogą być skoro w napisach do "Ostatniego Jedi" czytamy, że Najwyższy Porządek zajmuje całą galaktykę. I nikt mu nie podskoczy. Konsekwencje tego są takie, że nie bardzo mają z kim walczyć w nowym filmie. "Ostatni Jedi" wprowadził też dekadenckie pojęcie równowagi mocy którego konsekwencje są takie: po co robić cokolwiek skoro wzmocnienie jednej frakcji pociąga za sobą wzmocnienie drugiej frakcji więc chodźmy gdzieś na plaże bo jak tamci coś osiągną to i nam przybędzie. Po co się wysilać?

Ta idee równowagi została zarzucona w Epizodzie IX i nie ma o tym nic. Słusznie, bo to jest bełkot bez sensu. Nie pierwszy i nie ostatni. Zanim przejdę do części spoilerowej chciałem ostrzec, że będzie wiele porównań z Oryginalną Trylogią i trochę z tzw. Prekłelami. W owej Oryginalnej Trylogii wyraźnie podzielili wydarzenia pod względem skali na dwie kategorie: duże i małe. Duże to bitwy kosmiczne, niszczenie gwiazd śmierci itp a małe to konflikt Jedi-Sith i konieczność wyeliminowania Imperatora. Walka Luka o ocalenie własnej duszy, ojca, przyjaciół itp. Te dwie warstwy są wyraźnie oddzielone ale są tak samo ważne. Z pewna gracją zostały te wątki poprowadzone. Wiadomo, Imperium jest potężne, nie da się go pokonać w otwartej walce i potrzeba podstępu. Tak jak Dawid pokonujący Goliata. Ale jeśliby Dawid miał pokonać dwustu Goliatów to już publika tego nie kupi. A mniej- więcej tak jest poprowadzona narracja Sekłeli i pomieszali wspomniane dwie kategorie o czym później.

A tu plugawe wyziewy Dakanna:

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #114 dnia: Stycznia 01, 2020, 04:08:05 pm »
Jak odległe rubieże mogą istnieć, skoro wszędzie jest blisko? Pyk i jesteś. Tak było już w "Łotrze 1" i widz nie ma wrażenia odległości, drogi, czegokolwiek takiego. To już nie są Gwiezdne Wojny bo praktycznie nie ma kosmosu. Jakby w Disneju doszli do wniosku, że ludzie nie rozumieją przestrzeni kosmicznej i należy ją wyeliminować z filmu.

Owszem, oskarżano Abramsa, już w kontekście robionych przezeń "Star Treków", że nie ma śladowego wyczucia kosmicznych odległości. I niebezpodstawnie. Ale o ile w wypadku "ST" ma to pewne znaczenie, bo tamtejsze statki są znacząco wolniejsze (przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce mieliśmy nieskończoną prędkość Warp 10, przejezdne wormhole, i kirkowego Enterprise'a błyskawicznie docierającego do centrum Drogi Mlecznej w "ST V"*) o tyle w przypadku "Gwiezdnych Wojen" trudno mu czynić z tego powodu wyrzuty, albowiem tamtejszy hipernapęd zawsze był tak szybki, że czynił przemierzanie galaktyki łatwiejszym niż przejazd ze wsi do wsi:
https://www.tor.com/2014/12/08/star-wars-how-fast-is-the-millennium-falcon/
A jego funkcjonowanie od samego początku ukazywano w sposób skrajnie pretekstowy:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=534.msg25849#msg25849
Choć i za nim stoi fizyczna teoria:
https://qz.com/1144624/a-physicist-explains-the-science-of-hyperspace-and-why-star-wars-isnt-entirely-fiction/

* Co tłumaczone było różnicami w metryce czasoprzestrzeni różnych galaktycznych regionów:
https://www.youtube.com/watch?v=L811vqbogyo
(Że niby na pokonywanej wówczas trasie zakrzywianie jej idzie ponadstandardowo łatwo.)

ps. Ciekawostka:
https://naekranie.pl/aktualnosci/wiedzmin-popularniejszy-na-swiecie-od-the-mandalorian-1577736861
« Ostatnia zmiana: Stycznia 01, 2020, 08:09:34 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #115 dnia: Stycznia 01, 2020, 08:11:55 pm »
A właśnie że udało im się to spaścić już w Rogue 1. W OT jeszcze lawirowali i lot na Aldeaan ileś tam trwał a tu wszystko jest natychmiastowe.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #116 dnia: Stycznia 01, 2020, 10:29:43 pm »
Tak serio to masz rację, że Lucas sygnalizował pokonywanie kosmicznych odległości lepiej niż disney'owcy (choć będę się upierał, że przy takich osiągach napędu wciąż da się twierdzić, iż wzmiankowane różnice to raczej kwestia, niekoniecznie fortunnych, wyborów kreatywnych - co pokażemy, a co wypchniemy poza ekran - niż stopnia realizmu), jednak owo wizualne skracanie dystansów nie zaczęło się wraz z "R1", a z "Przebudzeniem Mocy" i z tą nieszczęsną salwą Starkillera (która a posteriori tłumaczona jest jakimiś banialukami o nadprzestrzennym tunelowaniu plazmy, ale wyglądała jak wyglądała).

Zresztą Starkiller bezsensowny był dość wszechstronnie:
https://www.huffpost.com/entry/the-physics-behind-starki_b_8855792
« Ostatnia zmiana: Stycznia 01, 2020, 10:36:15 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #117 dnia: Stycznia 01, 2020, 10:37:32 pm »
Rise of The Skywalker

Jeśli scenariusz jest dobrze napisany to na ogół film jakoś wychodzi. Aktorzy, nawet jak są słabi wiedzą co mają grać, dialogi jakieś są. Widz rozumie co się dzieje na ekranie i fabuła się mu jakoś zazębia. A jak scenariusz jest do bani to efekty i tzw budżet nie pomogą. Osobiście przywiązuje dużą wagę do sensowności fabuły a różne tam takie inne są na dalszym planie. Weźmy popularny serwis Red Letter Media. Nakręcił on komedię Space Cop: prosta fabuła: Policjant z przyszłości razem z policjantem z przeszłości prowadzą śledztwo w sprawie ufoludków. Gra aktorska tam jest żadna, efaktów nie ma ale ponieważ opowieść trzyma się kupy da się ten film z przyjemnością oglądać. Tempo akcji potrafią określić.
/.../

UWAGA SPOILERY zdradzające szczegóły fabuły i zakończenia. Że słabe jest.

A gdyby tak Księżniczka Leia była Jedi już w tzw "Przebudzeniu" tzw "Mocy" i tam nauczała Rey i walczyła z tymi rycerzami Ren? Problem jest taki, że oni wprowadzają zmiany z mocą wsteczną. Leia była Jedi ale nie była bo wtedy (jak kręcili owo "Przebudzenie...") jeszcze nie wiedzieli o tym. A to by było coś. Logiczne to jest w świetle pierwszej trylogii, która jest drugą (tzw OT), gdzie była mowa o predyspozycjach Lei. Cóż mogę więcej powiedzieć o księżniczce? Śmierć aktorki Carrie Fisher skomplikowała sytuację i z tego powodu trudno mieć pretensje. Tzw siła wyższa spowodowała, że wygląda jej wątek tak jak wygląda i na tym kończę omawianie tego wątku.
Pytanie mam tylko jedno: jaki jest sens emigracji wewnętrznej Luka w poprzedniej części ("Ostatni Jedi") skoro nie jest on ostatnim Jedi bo jest jeszcze Leia?

"Powrót Jedi" definitywnie domknął tą historię: Imperator Palpatine zginął w szybie, Vader przeszedł ponownie na Jasna Stronę, Gwiazda Śmierci została zniszczona. Cała galaktyka się cieszy. Żeby pociągnąć taką opowieść dalej potrzebna jest iskra geniuszu. Nie ma bowiem wroga, Sithowie zginęli i z kim maja Jedi walczyć? Publika chciała jednak dalszego ciągu i stąd wzięło się tzw Expanded Universe - książki, komiksy, figurki, cuda, wianki - gdzie reinkarnowali Imperatora poprzez wprowadzenie klonów i innych bzdur. Duch Palpusia błąkał się tu i tam i wcielał w klony i różne takie. Bez sensu to jest zupełnie ale pozwala wysnuć wniosek, że nie da się zrobić sensownej kontynuacji i jak chcemy dalszy ciąg to będzie on bez sensu. I druga strona medalu jest taka, że publika wiele zniesie i reinkarnację Palpatine wytrzyma. Jak już kiedyś pisałem jeden baboł może być. Np. utrzymywanie ludzi przez maszyny przy życiu w Matrixie jest bez sensu ale cóż. Żeby był film trzeba iść na pewne kompromisy.

Jaką wizję dziejów dostaliśmy w "Skywalkerze: Odrodzeniu"? Z jednej strony istniał sobie Najwyższy Porządek powstały z resztek Imperium i budujący sobie wielką bazę Starkiller. Rządził nim Snoke, który w książkach żył już za czasów Imperium. Teraz Snoke jest istotą stworzona przez Imperatora i pozostająca pod jego kontrolą. I obok owego "Porządku..." tworzy się tajna flota gwiezdnych niszczycieli - Gwiazd Śmierci na planecie Exagol. Postęp techniczny znaczny w warunkach klęski odnotowuję gdyż jeszcze niedawno do niszczenia planet konieczna była wielka stacja bojowa. Powstaje też pytanie: dlaczego Palpatine dublował wysiłki? No i drugie: jak stworzył tą flotę niszczycieli w jakiejś dziurze, kto je produkował i kim obsadzili załogi? Przecież na ten Exagol doprowadzić mogły tylko dwa urządzenia nazywane tajemniczo "wayfinderami" z których jedno znajdowało się we wraku drugiej "Gwiazdy Śmierci" a drugie na Mustafar. Jak zatem dowozili załogi i surowce skoro nikt tam nie latał? Jest jeszcze bezsensowny sztylet Sithów który wskazywał drogę do wayfindera na Gwieździe Śmierci. Musiał on powstać już po Powrocie Jedi bo wskazywał drogę do wraku. Kto go zrobił i po co? Jest to nieudana kalka z Indiany Jonesa, zrobiona bez zrozumienia medium: tam mieliśmy starannie przygotowane przed wiekami wskazówki a tu mamy nieudolną karykaturę.

Przy czym nieprawdą jest, ze trzeba mieć ów Wayfinder aby dotrzeć na Exagol. Każdy kto raz poleciał kierując się urządzeniem już  wiedział gdzie to jest i mógł ponownie lecieć bez wayfindera. Przecież Poe i spółka tak odkryli drogę sprawdzając dane znalezionego statku. Przecież Kylo Ren przyleciał tam w finale filmu bez żadnego wayfindera. To jest już robienie sobie jaj z widza i Disnej oddawaj piniondze za bilet. Dodatkowo jak już pisałem nie bardzo wiadomo kogo Najwyższy Porządek miałby atakować skoro wiemy, że zajęli cała galaktykę. to wszystko jest zaprzeczeniem zasady przeźroczystego scenarzysty: to co się dzieje powinno wynikać z wewnętrznej logiki świata przedstawionego. Tymczasem tu wyłazi scenarzysta zza ekranu: dzieją się różne bezsensowne wydarzenia bo scenarzyście tak pasuje. Pisałem o tym problemie dawno temu i był kwik w reakcji(tak "Ostatni Jedi" tez jest bez sensu). Mówiłem: "jeśli bohater musi szybko przemieścić się z Wrocławia do Rzeszowa to trzeba uzasadnić, czemu dyrda nie piechotę zamiast pojechać pociągiem". A nie że scenarzyście pasuje peregrynacja i już.

II Bohaterowie
Kylo Ren/Ben Solo zgodnie z wszelakimi zasadami sztuki filmowej powinien zginąć, tzn zawsze postacie nawracających się złoczyńców giną bo nawrócenie nawróceniem ale ciąży na zbrodzieniu zawsze odpowiedzialność za występki których się dopuścił. Weźmy rozkaz wymordowania mieszkańców wioski w pierwszej części. Nie podarują przecież mu tego. No ale teraz mamy do czynienia z fenomenem fanek tzw Reylo czyli romansu Rey z Kylo. Geneza tego zjawiska jest nieznana, może kult gangsta? Przestępcy imponują kobietom jako samce alfa, łobuz kocha najbardziej, takie klimaty? Kylo pojawia się jako postać zwichrowana: z jednej strony posiada umiejętności których nabycie wymaga stabilizacji psychicznej z drugiej strony jest emo popierniczonym nastolatkiem. Jest tu sens i logika? W "Skywalkerze..." już prezentuje się lepiej. Jego powrót na Jasną Stronę jest kolejną kalką z "Powrotu Jedi" gdzie Vader zabija Imperatora wrzucając do szybu reaktora (chyba żeby nie). Wspomnienie ojca jest tu miłym akcentem proojcowskim. Han SOlo pojawił się raczej wywołany wyższą koniecznością ale wypada ta scena prawdopodobnie i jest wzruszająca. Natomiast ta cała miłość z Rey? Widzieli się 3 razy w życiu i w dodatku walcząc i od razu romans? Paczyłem na te wizje mocy i nie wiem gdzie tam jest jakieś większe zrozumienie i w ogóle.

Rey w "Przebudzeniu Mocy" kręci z Finnem, który wypada do tzw friendozone. Oskarżana była o marysiuzm (m. i. przeze mnie) i wzięli sobie do serca te cenne uwagi i dodali Rey mentorzycę. Że niby nie wszystko umie i musi się uczyć. Za późno to jest trochę i cały efekt psuje wyprawa na wrak Gwiazdy Śmierci. Widzi pierwszy raz morze i od razu płynąć jakaś łupinką pokonuje pięćdziesięciometrowe fale co jest nierealne dla nikogo w ogóle. No i kiszka. Z ciekawych akcentów aby ratować flotę godzi się na zabicie Palpatine aby uratować flotę, o czym później.

Rose wycięli, jej miłość do Finna diabli wzięli. Poe też jest i się stara. Został przemytnikiem z mocą wsteczną. Ogólnie prowadzone przez nich działania pozbawione są sensu. I to tyle o nich. Po drugiej stronie Hux został zdegradowany, obraził się, zdradził i tyle.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #118 dnia: Stycznia 01, 2020, 11:39:22 pm »
Jeśli scenariusz jest dobrze napisany to na ogół film jakoś wychodzi. Aktorzy, nawet jak są słabi wiedzą co mają grać, dialogi jakieś są. Widz rozumie co się dzieje na ekranie i fabuła się mu jakoś zazębia.

Co niech wyjaśni moją słabość do Prequeli. Nie są wybitnie napisane, ale jakiś pomysł, chęć opowiedzenia jakiejś historii, za nimi stoi.

Powstaje też pytanie: dlaczego Palpatine dublował wysiłki?

To jeszcze da się tłumaczyć tym, że lubił się zabezpieczać na różne strony, którą to skłonność ujawnił już u Lucasa manipulując jednocześnie Separatystami i Republiką.

to wszystko jest zaprzeczeniem zasady przeźroczystego scenarzysty: to co się dzieje powinno wynikać z wewnętrznej logiki świata przedstawionego. Tymczasem tu wyłazi scenarzysta zza ekranu

Tu chyba nazwałeś sedno problemu z nowymi "SW". Oglądając - przyznajmy to, wysoce toporną - fanowską ekranizację "Dziedzica Imperium":
https://www.youtube.com/playlist?list=PLIXGhtpYcgXdpREUecruJR1Yy3h8w4d-s
Widzi się b. wyraźnie to, czego zabrakło disney'owskim "Gwiezdnym Wojnom" (z ew. wyjątkiem pewnych wątków "R1") - traktowanie serio (przez Zahna) świata przedstawionego i jego zależności (tu polityka, tam ekonomia, ówdzie jeden czy drugi cwaniak zastanawia się jak się ustawić - dzięki temu Odległa Galaktyka żyje).

"jeśli bohater musi szybko przemieścić się z Wrocławia do Rzeszowa to trzeba uzasadnić, czemu dyrda nie piechotę zamiast pojechać pociągiem". A nie że scenarzyście pasuje peregrynacja i już.

W tym momencie trudno nie wspomnieć krennicowego spacerku z początków "Łotra...", który był tyleż malowniczy wizualnie, co bezsensowny.


A propos:


Kylo pojawia się jako postać zwichrowana: z jednej strony posiada umiejętności których nabycie wymaga stabilizacji psychicznej z drugiej strony jest emo popierniczonym nastolatkiem. Jest tu sens i logika?

Chyba, że to dziki talent w typie przywoływanej już kingowej Carrie. (Inna sprawa, że owszem - dotąd drogą do bycia wybitnym Force userem - czy to Jedi, czy też Sithem - była, przynajmniej teoretycznie, nauka i dyscyplina. No, ale powiedzmy, że Palpuś uznał np. że zbyt dobrze wyszkolone narzędzie to jednak zagrożenie, a z naturalnie silnym, ale niewyrobionym, poradzi sobie jakby co, i uczył go - via wiadomy zdalnik - po łebkach, stawiając na efekciarstwo, nie - solidne podstawy.)

Rose wycięli

I źle zrobili. Dawno pisałem, że powinni ją raczej pokazać tak, by dotychczasowi hejterzy ją pokochali, niż zamiatać pod dywan, ale Abrams - jak zwykle w wypadku "SW" - postawił na play it safe, które w takim stężeniu jednak przestało być bezpieczne (sądząc po recepcji jego filmu)...

Hux został zdegradowany

Nie zdegradowany, a przerośnięty przez niedawnego rywala o względy ojcowskiej kukły.

obraził się, zdradził i tyle.

Nieno, został jeszcze zabity w skrajnie komiksowo-głupkowaty sposób.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 02, 2020, 01:17:37 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Coś dla fanów "Star Wars" ;)
« Odpowiedź #119 dnia: Stycznia 02, 2020, 12:36:28 am »
Scenarzysta dał głos http://www.star-wars.pl/Forum/Temat/23827#769485

2. Tak. większosć zarzutów stawianych to jest recydywa. Imperialni nie potrafią z zaskoczenia dopaść jednego gościa. Co za porażka Krennica.