Jest pięć razy opisany staw kolanowy Encjan. Zawsze jest nazwany stawem kolanowym, mało, spotkany w brodawce Xaatera profesor Xaater mówi wyraznie -
deformitatis congenitae articulationum genu
-biorąc Tichego za Encjanina. Brodawka oczywiście od brodawki Vatera.
Trzeba przyjąć że po prostu Encjanie mają inną anatomie niż ptaki.
Nie umiem ustalić jak wyglądała ich twarz. Oczy i pałubowate wybrzuszenie, z nozdrzami. Zgoda. Ale jedli- czym? Bo jedli twarzą czy też głową.
Wspomniane są
"orificia oviductales umieszczone powyżej otworu gębowego"
.
Chyba mieli dzioby bo
" Usłyszawszy o mym spotkaniu z Tahalatem, Tiuxtl uśmiechnął się ironicznie. Oficjalna propaganda, rzekł, jarmarczne sztuczki i tricki, zawracanie dzioba."
Mieli kciuk - "
"Luzanin czekał mnie z wyciągniętą już ręką, jakby w obawie, że zapomni, jak należy witać się z człowiekiem, a gdy podałem mu dłoń, włożył mi do garści swoją razem z kciukiem."
co jest możliwe, ptaki go mają.
Co do rozmnażania- jak ta gąbkowata substancja dostawała się do torby? Torbacze same przepełzają, z pomocą matki. Wylizuje ona ścieżke w sierści i tak noworodek, bardzo jeszcze słabo wykształcony znajduje droge. Więc są 3 możliwości- jakiś przewód wewnątrz ciała, pełzanie (mało prawdopodobne, dośc daleko to by było i jak gąbka ma pełzać?) albo przekładane "ręcznie".
Wtedy i samo zapłodnienie było by wolicjonalne, i potem przełożenie tej "gąbki".
Zagłada Kliwian za pomocą "broni fertylizacyjnej" (czy też w ogóle użycie tej broni) jest problematyczne. Oczywiście to są tylko niepewne przekazy. Wystarczyła by maseczka czy zapłodnienie w zamkniętym pomieszczeniu. Nie można było zapłodnić ot, tak przypadkowo na spacerze.
Problematyczny jest też
"embrion przekształcają w złośliwy nowotwór atakujący organizm matki, nim zdąży opuścić jej ciało".
Dalej - sensacje wywołałą informacja że ludzie karmią młode mlekiem. Wiec jak są karmieni mali Encjanie w torbach? Wytwarzają jakieś łożysko? I wtedy by ten embrion pasował. Nie pasują te fertylizatory jako broń- raczej można by zapobiec w pore nowotworowi.
Encjanie zawdzięczają duże mózgi przodkom żerującym na dużych wysokościach. Mamy na Ziemi takie ptaki. I to są prawdzwi kosmici. Bo Encjanie to w gruncie rzeczy ludzie, tylko wyglądają troche inaczej i inaczej (??) się rozmnażają.
Jerzyk w gniezdzie podnosi się na skrzydłach trenując mięśnie . Nie umie chodzić, pełza, czemu zawdzięcza duńską nazwe mursejler. Musi zacząc latać od razu przy opuszczeniu gniazda, dlatego też znajdują się te gniazda na pewnej wysokości. Jak wystartuje- nie ląduje przez co najmniej 2 lata. Śpi w powietrzu na dużej wysokości (spotkałam się do 8 000 metrów) gdzie do niedawna był całkiem bezpieczny. Wyłacza wtedy połowe mózgu, połowa czuwa.
Żywi się owadami, łapanymi w locie. Nie jak jaskółka która może robić najazd na np. ściane i aktywnie złapać muche. Wciąga jak odkurzacz, skrzydła wytwarzaja siłe ssacą. Pije albo krople deszczu, albo uderza o wode i łapie krople. Kopuluje w powietrzu. Pierwszy raz dotyka gruntu (a raczej ściany) gdy gniazduje. Jest naszybszym ptakiem tej wielkości, a szybsze są duże ptaki np. sokół, ale chyba tylko w locie nurkowym. Prawdopodobnie widzi pole magnetyczne. Tj. stwierdzono to u innych gatunków, jerzyka nawet nie próbowano badać- tunele ze względu na szybkość musiały by być ogromne. Ale gdy np. w Polsce pada- rodzice lecą do Anglii czy gdzies do Afryki. Młode wtedy hibernują - do tygodnia. Dlatego te ptaki tak długo dojrzewają -muszą się nauczyć przewidywać pogode(??) i znajdować droge.
Jak pisałam - nie umieją chodzić. Gdy spadną na ziemie- nie wystartują, bo nie potrafią się same odbić. Trzeba sprawdzić czy delikwentowi nic nie dolega i go wyrzucić w powietrze. Ostrożnie- palce mają silne i ostre pazury, mogą skaleczyć.
Miałam takiego cudaka, ludzie nam różne dziwy przynoszą. Zawsze siedział wczepiony w mój sweter, nawet o nim nie pamiętałam. W czasie dużego mrozu wyszłam na balkon - ptaszek zobaczył przestrzeń, wrzasnął radośnie i poleciał. Odleciał daleko, bo to jednak piąte piętro. Ale był niesprawny, pacnął gdzieś w śnieg. Jak go znalazłam -po przeszło pół godziny- był zamarznięty, twardy jak z drewna. Owinełam w ręcznik, położyłam na letni kaloryfer- odżył. Żył jeszcze kilka lat.
Pierwotnie gniazdowały na skałach. Do budynków przystosowały się w czasach rzymskich. Podobno nie umieją jeść i pić same- trzeba karmić pipetą. Mój sam jadł i pił.
Usiłowałam ustalić biologie kurdla- chyba ssak? Jedno jest ciekawe, ale znowu mamy sprzeczne relacje.
" Quaquerli utrzymywał, że podług miejscowych warunków powstają na różnych globach różne istoty wyższe, jako to podług typów głównych ćpaki, ssaki i ptaki. Rozmnażają się też rozmaicie – przez pocieranie, zapylanie, pączkowanie, a czasem, ale bardzo rzadko, absolutnie wręcz wyjątkowo, przez tak zwane szpuntowanie, do którego na Encji, jako na planecie normalnej, nie doszło. "
Ale
"zbijały się w kupę, udając kopulację,"
z tym że znowu są to czyjeś niepewne opinie.
Wiem że się czepiam bzdur, ale bardziej mnie inetresuje strona biologiczna.
"ptasia krtań nadaje się do niej o wiele lepiej niż na przykład małpia, bo nie nauczysz szympansa ludzkiej mowy, natomiast szpaki czy papugi nie mają z tym żadnych kłopotów, a nie można od nich usłyszeć nic zajmującego, bo im mózgu nie dostaje."
Ptaki nie wydają łosu krtanią (górną) odpowiadającą ludzkiej. Mają za to tzw, krtań dolną, śpiewną - syrinx przy rozwidleniu tchawicy. Mózg ptaków wcale nie jest taki głupi, krukowate w niektórych sytuacjach są lepsze od ludzi.
PER VISCERA AD ASTRA wypisałam sobie na anatomii patoloicznej Dahme Weissa- więc w takim nastroju to czytałam.
Oczywiście głównym problemem Wizji jest ludzka natura. Co do której Lem nie miał złudzeń. I wiele razy podchodził do problemu jej pacyfikacji. Ale o tym może pózniej.