Co by się stało, Ol, gdybyś pominęła frazę: "Szkoda czasu na przecinki"? Opuściła ją? Nie napisała tych słów?
Uważam (tak mi się wydaje, a w ogóle to wszystko licentia poetica), że to, co dla jednych jest nieważnym przecinkiem, dla innych bywa bardzo ważną życiową wartością. O czym wcześniej jednoznacznie i wyraziście informowałem.
Wiesz, że nawet się zawahałam czy tych "przecinków" nie wyciąć?
Słowo wyjaśnienia: mój tekst o przecinkowatości nie dotyczy
ważności poruszanych spraw.
Dotyczy notorycznego odchodzenia od udzielania prostej odpowiedzi i ustosunkowywania się do sedna tematu.
Jak napisał wyżej maziek:
dlaczego zamiast na początku napisać że tak Ci sie wydaje, a w ogóle, że to tylko licentia poetica - od razu brzęczysz szablą?Zamiast paru słów wyjaśnienia o Kiszczaku - mamy właśnie "przecinkowatość": kto kogo obraził, czym jest a czym nie jest kłamstwo - wszystko w bardzo personalnej perspektywie. Zupełnie nie na temat, zupełnie niepotrzebnie.
Pomyśl
St, że nikt w tym wątku nie chciał Cię obrazić, pisały to życzliwe Ci osoby, a to właśnie Ty wyciągasz armaty: oskarżenie o kłamstwo, potworne rady których nie można publicznie dawać, kindersztuby (to już tyczy osób trzecich i czwartych...hm?)...odwracasz sedno pisanego. Nie odpisuj. Przemyśl to.
Hm...jeśli o brakach...mnie brakuje odpowiedzi na pytanie: czy dane liczbowe podawane w poważnych i ważnych artykułach muszą być ścisłe i prawdziwe, czy też mogą podlegać owej l. poetica?
Co do Kiszczaka - co prawda maziek odpowiadasz livovi, aleć;)
Wg mnie tutaj nacisk na coś innego - zgadzam się, że (z różnych względów) bezspornych dokumentów przechylających szalę na którąś ze stron: weszli-nie-weszli...by...nie ma i nie będzie.
Z tej perspektywy wprowadzenie s.w. było tym "mniejszym złem".
Mnie natomiast chodzi o coś innego - związanego stricte z wpisem St - że nawet jeśli było zasadne, to owszem należy o tym pamiętać panom J. i K. przy ocenie ich polit działalności, ale nie można wywracać tak historii, że K. jest "wybitnym Polakiem", ratował kraj itp.
Mnie się to kojarzy z podejściem Grossa (i ostatnimi - okołonikowymi - wystąpieniami Tokarczuk) i ostrym stawianiem sprawy: Polacy to mordercy Żydów, polskie obozy koncentracyjne.
Owszem byli Polacy mordujący, obozy były na terenach polskich, były także polskie obozy pracy - po wojnie. Ale czy to uprawnia tezę: Polacy to mordercy Żydów, rozmywając tym niemiecką odpowiedzialność?
Więc chodzi mi zachowanie proporcji. Nie gloryfikować. Ponad 40 lat, nieprzymuszonej kariery w Systemie. Na kierowniczych stanowiskach. So.
Co do moich słów:
Gdyż decyzje były podejmowane kiedy okręt tonął i trzeba było ratować siebie, rodzinę, kolegów.Dotyczą końca lat 80. Wtedy System pękał. Trzeba było sobie znaleźć i zapewnić miejsce. Więc znowu - świetnie, że taka inicjatywa, ale dlaczego nie np. 8 lat wcześniej? Hm?
Dlatego znowu: zgrzyt z tą "wybitnością", "patriotyzmem".
Jeszcze słówko o zdjęciu, które umieścił liv: rozmawiać z przeciwnikiem politycznym (eufemizm) - jak najbardziej (zresztą wyjścia innego nie było), pić wódkę jak z kolegą? Hm.