Autor Wątek: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..  (Przeczytany 180024 razy)

dzi

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #15 dnia: Sierpnia 07, 2006, 12:44:47 pm »
I dlaczego w calym kosmosie nie obserwujemy ANI JEDNEGO przypadku inzynierii gwiezdnej?

Ja bede tylko cytowal Lema ;)

Dwie są możliwości dostrzeżenia kosmicznej egzystencji "innych". Po pierwsze, odbiór wysłanych przez nich sygnałów (radiowych, świetlnych bądź materialnych, w rodzaju "obcych" sond rakietowych, itp.). Po wtóre, dostrzeżenie "cudów". Terminem tym określa Szkłowski zjawiska tak samo niemożliwe, to jest niewytłumaczalne z punktu widzenia astronomii, jak niemożliwa jest, z punktu widzenia geologii, autostrada, przecinająca krajobraz planety. I podobnie jak geolog z jej obecności wnioskowałby o istnieniu istot rozumnych, które ją zbudowały, tak samo astronom, odkrywszy odchylenia od oczekiwań, jakie dyktuje mu jego wiedza, odchylenia, nie dające się wyjaśnić w żaden sposób "naturalny", musiałby orzec, że w polu widzenia jego przyrządu znajdują się wytwory działalności celowej.
Byłyby zatem "cuda" nie sygnalizacją rozmyślną, mającą zawiadomić ewentualnych obserwatorów kosmicznych o obecności życia, lecz produktem ubocznym istnienia wysoko rozwiniętej cywilizacji, towarzyszącym jej tak, jak łuna, rozświetlająca w promieniu mil nieboskłon, towarzyszy nocą istnieniu wielkiej metropolii. Prosty rachunek dowodzi, że obserwowalność swoją z dystansu dziesiątków co najmniej, jeżeli nie setek lat świetlnych, zjawiska takie zawdzięczać by musiały nakładom energetycznym dorównującym mocy gwiazd. Jednym słowem, astronomicznie dostrzegalne mogą być tylko przejawy "gwiezdnej inżynierii".
Wyniknięcie jej w takiej czy innej formie, na określonym etapie rozwoju, uważają za pewne wszyscy autorzy (Dyson, Sagan, von Hörner, Bracewell jak również sam Szkłowski). Jeśli przyjąć, że energetyka ziemska będzie wzrastała rocznie o 1/3 procentu (szacunek, w stosunku do przyrostów współczesnych, skromny), to globalna produkcja energii za 2500 lat będzie dziesięć miliardów razy przekraczała dzisiejszą, wynosząc, w roku 4500, jedną dziesięciotysięczną całej mocy słonecznej. Nawet obrócenie wodoru oceanów w energię pokryłoby takie potrzeby ledwo na parę tysięcy lat. Astrofizycy widzą rozmaite możliwości. Dyson - zużytkowanie całej mocy Słońca, przez zbudowanie "sfery Dysona", to jest pustej kuli cienkościennej, o promieniu równym promieniowi obiegu Ziemi wokół Słońca. Materiału budowlanego miałyby dostarczyć wielkie planety, głównie Jowisz. Wewnętrzna, zwrócona ku Słońcu powierzchnia tej sfery odbierałaby całą emisję słoneczną (4 * 10^33 ergów na sekundę). Szkłowski widzi też możliwość użytkowania energii słonecznej w inny sposób, a nawet wpływania na bieg wewnętrznych przemian jądrowych Słońca w sposób zgodny z wymaganiami astroinżynierów przyszłości. Oczywiście nie wiemy, czy pobór mocy będzie istotnie wzrastał podczas nadchodzących tysiącleci tak, jak obecnie, ale już dzisiaj można


Z Summa Technologiae ma sie rozumiec...

Terminus

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #16 dnia: Sierpnia 07, 2006, 01:04:48 pm »
Cytuj

Z Summa Technologiae ma sie rozumiec...


To on napisał jakieś inne książki ??!!

Macrofungel

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #17 dnia: Sierpnia 07, 2006, 01:05:22 pm »
Cytuj
Zaludnienie zakłada istnienie ludzi, więc w tym sensie Ziemia jest jedynym zaludnionym światem...

Jemu to powiedz ;)

Cytuj
w sumie żadnego kosmity niewidziałem

Amerykańscy naukowcy ujmują o tak: absence of evidence is not the evidence for absence.

Cytuj
To nie jest żaden biały kruk Macro. Poszukaj w antykwariatach albo na Allegro.

To miejmy nadzieję, że przynajmniej warto.

Aha, te radary to chyba radioteleskopy były ;)




Hokopoko

  • Gość
Re:  Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #18 dnia: Sierpnia 07, 2006, 01:22:57 pm »
Cytuj
Jemu to powiedz ;)


Jak umarł, cholernik...

Deckert

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #19 dnia: Sierpnia 07, 2006, 01:25:32 pm »
To prawda, że inżynieria gwiezdna ze swoimi ogromnymi mocami jest sposobem na międzygwiezdną komunikację i na zawiadomienie kogoś o swoim istnieniu. dzi zadał pytanie dlaczego w całym kosmosie nie obserwujemy ani jednego przypadku inżynierii gwiezdnej.

W pewnym sensie odpowiedź jest zawarta w moim poprzednim poście. Najpierw trzeba słuchać i obserwować - z wielką uwagą. Tylko w ten sposób można coś dostrzec. Drugim warunkiem odebrania sygnału jest odpowiednia czułość detektorów.

Opowiem pokrótce jak to jest opisane w "Kontakcie". Pewnego razu obserwatorium w Nowym Meksyku odbiera sygnał z kosmosu. Najpierw rozpoczyna się gorączkowe weryfikowanie sygnału na okoliczność tzw. dowcipu. Okazuje się, że U.S. Air Force lubi sobie zażartować z SETI i co jakiś czas (a mają spore możliwości techniczne) nadają jakiś ciekawy sygnał. Czekają aż zadzwoni do nich SETI z pytaniem, czy to nie czasem oni nadali ten sygnał, itd... Generalnie weryfikacja ma wykluczyć wszelkie tego typu zakłócenia. W grę wchodzą także sygnały sztucznych satelitów. Potem następuje wymiana tej informacji z innymi ośrodkami badawczymi celem potwierdzenia danych. Ostatni etapem jest próba głębszej analizy informacji.

Odebrany sygnał miał olbrzymią moc. Tu pojawia się więc pojęcie inżynierii gwiezdnej. Z obliczeń wyniknęło, że sygnał został nadany z konstelacji Liry. Ludzkość nie potrafiłaby wyprodukować sygnału o takiej mocy. Lira jest odległa o 26 lat świetlnych od Ziemi. W zdekodowanej wiadomości z Liry zostało odkryte przesłanie Hitlera. Większość z Was pamięta pewnie dlaczego tak się stało. Otóż okazuje się, że pierwszą dużą transmisję telewizyjną udało się wyprodukować właśnie Niemcom, jeszcze za czasów Hitlera. Była to pierwsza transmisja, której sygnał był na tyle silny by mógł opuścić Ziemię i powędrować w kosmos. Co prawda mniej więcej w tym samym czasie także Brytyjczycy majstrowali już coś przy telewizji i ponoć także mieli jakieś sukcesy, ale (przynajmniej tak podaje książka) to sygnał Niemców był pierwszym, który mógł opuścił Ziemię.
Sygnał ten przeleciał 26 lat świetlnych i dotarł do Liry. Po tak długiej drodze (i tak małej oryginalnej mocy) musiał być już zupełnie słaby, wręcz zanikowy. Mimo to obca cywilizacja odebrała sygnał. To świadczy o ich zaawansowaniu technologicznym. Następnie zmodyfikowali sygnał ukrywając swoją wiadomość w naszej i wysłali go z powrotem na Ziemie z ogromną mocą. Po kolejnych 26 latach sygnał trafił do nas. Wszystkie ważne obserwatoria świata odbierają go przez kilka dni non-stop. To przykład zaawansowanej inżynierii gwiezdnej. Więcej nie zdradzam. Na razie jestem w połowie książki.

To całkiem spójna hipoteza nadająca się na książkę SF.


PS.
Macro oczywiście chodziło mi o radioteleskopy. Dzięki za sprostowanie.


CU
Deck


Kru

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #20 dnia: Sierpnia 07, 2006, 02:48:07 pm »
Napiszę to tak:

Nie ma pewności, że ich nie ma.

Zakładanie, że czegoś nie ma, bo nie widziało się danej rzeczy, jest wg mnie ryzykowne. Pisałem o tym, że przypomina to lekko logikę zdania: nie wdziałem innej plaży niż moja, więc innych nie ma.

Jesli nie wystepują dowody inżynierii gwiezdnej, to wyłącznie wina kosmitów, bo leniuchują.

Możliwe, że są takie obiekty, ale przecież obserwujemy wyłącznie kawałek kosmosu (ile % najbliższej przestrzeni?), a dodatkowo światło z odległych obszarów wszechświata dochodzi do nas z dużym opóźnieniem, więc kontrukcje możliwe, że istnieją tylko mamy nieodpowiedni czas na zdjęciu.

Potwierdzam zdanie terminusa odnośnie mojej wypowiedzi, ale właśnie taki ma sens.

Kosmici istnieją, bo nie można udowodnić, że nie istnieją.

P.S. Upał nie ma tutaj nic do rzeczy. Razem z Koko myśli się nam lepiej w chłodzie, więc dla nas taka pogoda jest idealna :)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 07, 2006, 02:49:28 pm wysłana przez Kru »

ANIEL-a

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #21 dnia: Sierpnia 07, 2006, 02:57:10 pm »
Cytuj
I dlaczego w calym kosmosie nie obserwujemy ANI JEDNEGO przypadku inzynierii gwiezdnej?


Sam sobie odpowiadasz (a właściwie Lem ci odpowiada ;) ):

Cytuj

Ja bede tylko cytowal Lema ;)

... tak samo astronom, odkrywszy odchylenia od oczekiwań, jakie dyktuje mu jego wiedza, odchylenia, nie dające się wyjaśnić w żaden sposób "naturalny", musiałby orzec, że w polu widzenia jego przyrządu znajdują się wytwory działalności celowej.


No właśnie - trzeba najpierw mieć wiedzę, która nam powie, że coś jest odchyleniem od kosmicznej normy... Więc może i widzimy coś takiego, ale próbujemy to wyjaśniać poprzez prawa natury (może np. to kosmici zajumali całą tę brakującą materię... ;) ).

nty_qrld

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #22 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:04:16 pm »
W wypożyczonej ongi przeze mnie Summie jakiś gagatek dopisał ołówkiem właśnie obok tego fragmentu o "cudach" kilka słów o UFO i w związku z tym o inteligencji Lema.  ;)
Mnie jednak martwi coś innego - co jeśli takie cuda są widoczne na niebie już teraz, a my po prostu dopasowaliśmy naszą fizykę, by naturalnie "odtłumaczyć" wszystkie kosmiczne zjawiska?

pzdr

Macrofungel

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #23 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:14:31 pm »
Fizyka obowiązująca w galaktyce M31 jest taka sama jak obowiązująca na Ziemi. Nie ma mowy o "dopasowywaniu" fizyki do jakichś szczególnie osobliwych obiektów.

dzi

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #24 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:22:33 pm »
@Term: wszystkie inne sa zbedne ;)

Nty fajnie kombinuje, zreszta podobnie A-niela. To moim zdaniem niezle argumenty ALE wtedy przy zalozeniu ze zycie nie jest zjawiskiem totalnie powszechnym mamy wielka polac kosmosu w ktorym gwiazdy zyja i umieraja tak samo i jedno (lub kilka) miejsc gdzie zyja i umieraja inaczej. Tak sie nie dzieje.

@Deckard: Lem skupial sie na "praktycznym robieniu cudow". Cywilizacja by nadawac cos gwiazdami musialaby byc sporo mocniej rozwinieta niz tylko na tyle by nadawac. Tj. nadawanie musialoby stanowic znikomy "effort" dla nich. Za tym idzie to, ze wczesniej robiliby inzynierie w celach praktycznych i juz to powinnismy zauwazyc (np. gwaltowne "znikniecie" gwiazdy) dlatego Lem skupia sie na tym.

dzi

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #25 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:25:37 pm »
Dobra, co do "czasowosci" wystepowania i czestosci nastepny cytat ;)

Ponieważ Słońce jest gwiazdą, także pod względem swego wieku, całkiem przeciętną, powinniśmy sądzić, że gwiazd do niego podobnych, starszych wiekiem, a posiadających rodziny planetarne, jest mniej więcej tyle samo, co gwiazd od Słońca młodszych. Z czego wniosek, że tyle samo kosmicznych cywilizacji winno wyprzedzać nas w rozwoju, co pozostawać w tyle za nami.
Rozumowanie biorące za podstawę przekonanie o naszej przeciętności okazało się dotychczas niezawodne: albowiem i samo położenie Słońca w układzie Drogi Mlecznej jest "przeciętne" (ani na samym jej krańcu, ani nazbyt blisko centrum), i Droga Mleczna, czyli Galaktyka nasza, jest taką samą typową spiralną galaktyką, jak miliardy innych, uwidocznionych w ogromnym katalogu mgławic. Tak więc mamy poważne powody dla uznania cywilizacji ziemskiej za dosyć typową, zwyczajną, z rodzaju spotykanego najczęściej.
Bracewell i von Hörner przeprowadzili niezależnie obliczenia statystyczne "cywilizacyjnej gęstości" w Kosmosie, wychodząc z założenia, że w Galaktyce naszej tylko jedna gwiazda na 150 posiada planety. Ponieważ gwiazd liczy Galaktyka około 150 miliardów, systemów planetarnych winno w niej krążyć około jednego miliarda. Jest to szacunek raczej skromny. Jeśli na każdej z miliarda planet wynikła kiedyś ewolucja życia, osiągającego po pewnym czasie "fazę psychozoiczną", z obliczeń wynika, że gdyby rozciągłość tej fazy (trwanie ery technologicznej) zależała tylko od długości trwania macierzystych słońc, to znaczy, gdyby przeciętna cywilizacja mogła istnieć tak długo, jak długo otrzymuje niezbędną dla życia energię od swej gwiazdy, wówczas przeciętna odległość od siebie dwu cywilizacji wynosiłaby mniej niż dziesięć lat świetlnych.
Wniosek ten, matematycznie nieodparty, nie znajduje potwierdzenia w faktach. Przy takim zagęszczeniu cywilizacyjnym powinniśmy już obecnie odbierać sygnały z pobliża gwiazdowego, i to nie tylko specjalną aparaturą, jakiej od roku 1960 używała grupa radioastronomów pod kierunkiem Drake'a w obserwatorium Green Bank (USA). Aparatura ta mogła odebrać sygnały o maksymalnej sprawności, na jaką by stać dzisiaj nadajniki ziemskie, z dystansu dziesiątka lat świetlnych. Oczywiście, radioteleskop Amerykanów odebrałby sygnały z odległości nawet sto razy większej, gdyby tylko wzdłuż kierunku, w którym "patrzała" jego 27-metrowa antena, nadany został sygnał odpowiednio większej mocy. Tak więc z milczenia przyrządów wynika nie tylko od razu oczywisty fakt "próżni cywilizacyjnej" wokół gwiazd Epsilon Eridana i Tau Wieloryba, ale także braku idących w naszą stronę sygnałów silniejszych z głębin Kosmosu poza tymi gwiazdami. Grupa uczonych pod kierownictwem Drake'a urzeczywistniła pierwszą w historii astronomii próbę "cywilizacyjnego nasłuchu" gwiazdowego, podejmując ideę, wypowiedzianą przez innych astronomów amerykańskich - Cocconiego i Morrisona. Uczeni zastosowali aparaturę, zbudowaną specjalnie dla odbioru sygnałów "sztucznych", i umożliwiającą odróżnienie ich od "galaktycznego szumu", gdyż fale radiowe generuje cała Droga Mleczna, zarówno jej gwiazdy, jak międzygwiezdna materia. Był to eksperyment ścisły - poszukiwanie jakiejkolwiek regularności w docierających do nas falach radiowych, regularności, która oznaczałaby, że pęk wysyłanych fal jest modulowany, czyli stanowi nośnik informacji, wysłanej przez istoty rozumne. Była to próba pierwsza, ale na pewno nie ostatnia, choć oczekiwania astrofizyków nie spełniły się i przyrządy ich rejestrowały, dzień za dniem, tydzień za tygodniem, tylko jednostajny, martwą materią wytwarzany, szum kosmiczny.


Ktory w sumie nic nie wnosi bo dyskusja zaszla juz dalej :D

dzi

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #26 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:33:49 pm »
Zatem...:

STATYSTYKA CYWILIZACJI KOSMICZNYCH

Jakeśmy powiedzieli, przypisanie cywilizacjom gwiezdnym trwania, dorównującego trwałości ich gwiazd macierzystych, oznaczające praktycznie, że raz powstała cywilizacja istnieje przez miliardy lat, nieuchronnie wiedzie do wniosku o takim "zagęszczeniu cywilizacyjnym" Kosmosu, że ledwo kilka lat świetlnych dzieli od siebie dwa światy zamieszkałe. Wniosek ten sprzeczny jest z całokształtem obserwacji, na które składają się negatywne rezultaty radiowego nasłuchu Wszechświata, nieobecność innego rodzaju sygnałów (na przykład "obcych" sond rakietowych), a wreszcie - zupełny brak "cudów", to jest zjawisk wywołanych działalnością astroinżynieryjną. Taki stan rzeczy skłonił Bracewella i von Hörnera, jak również Szkłowskiego, do przyjęcia hipotezy o krótkości trwania cywilizacyjnego w stosunku do trwania gwiazdowego. Jeżeli przeciętne trwanie cywilizacji wynosi "tylko" sto milionów lat, to (wskutek nieuchronnego rozrzutu w czasie ich istnienia) statystycznie najbardziej prawdopodobna odległość dwóch cywilizacji wynosi około 50 lat świetlnych. To także jest nadzwyczaj wątpliwe. Dlatego wymienieni autorzy skłaniają się do hipotezy, uznającej kilka do kilkunastu tysięcy lat za przeciętną trwania cywilizacji. Wtedy dwa światy wysoko rozwinięte oddziela odległość rzędu tysiąca lat świetlnych, co czyni już fiasko nasłuchu i obserwacji zrozumiałym.
Tak zatem, im większej liczbie planet Galaktyki przypisujemy szansę biogenezy, zwieńczonej powstaniem "psychozoiku", tym krótszy zmuszeni jesteśmy ustalić przeciętny żywot poszczególnej cywilizacji, aby nie wejść w sprzeczność z obserwacjami. Obecnie przyjmuje się, że na 150 miliardów gwiazd Galaktyki około miliarda posiada planety, zdolne do zrodzenia życia.
Jednakże nawet dziesięciokrotne zmniejszenie tej liczby nie zmienia w istotny sposób rezultatów probabilistycznego rachunku. Rzecz wydaje się całkowicie niezrozumiałą, bo skoro ewolucja życia w jego formach przedcywilizacyjnych trwa miliardy lat, trudno pojąć, dlaczego "psychozoik" ma po wspaniałym swoim starcie kończyć się już po kilkudziesięciu wiekach? Gdy uświadomimy sobie, że nawet milion lat stanowi ledwo drobny ułamek czasu, przez który przeciętna cywilizacja mogłaby dalej się rozwijać, gdyż jej gwiazda macierzysta zapewnia stałą dostawę mocy promienistej przez wiele miliardów lat, pojmiemy w całej pełni tajemniczość tego zjawiska, którego wyjaśnienie urąga na razie naszej dociekliwości.

dzi

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #27 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:34:07 pm »
W świetle takich rozważań życie rozumne wydaje się w Kosmosie fenomenem rzadkim. Nie życie w ogóle, dodajmy, ale współczesne nam, albowiem nie o to chodzi, jakie miriady cywilizacji powstały i zgasły podczas całego istnienia Galaktyki (czas rzędu 15 miliardów lat), ale o to, wiele z nich współistnieje obecnie z nami.
Przyjmując, jako fakt do wyjaśnienia efemeryczność "psychozoików", von Hörner wylicza cztery możliwe jego przyczyny: 1) całkowita zagłada życia na planecie, 2) zagłada tylko istot wysoko zorganizowanych, 3) degeneracja psychiczna lub fizyczna, 4) utrata zainteresowań naukowo-technicznych.
Przypisawszy każdej z tych przyczyn wybrany arbitralnie współczynnik prawdopodobieństwa, von Hörner uzyskuje jako przeciętną istnienia cywilizacji 6500 lat, jako odległość między nimi - tysiąc lat świetlnych, nareszcie, z obliczeń jego wynika, że najprawdopodobniejszy wiek cywilizacji, z którą nawiążemy pierwszy kontakt, równać się będzie 12 000 lat. Prawdopodobieństwo kontaktu (pierwszego) z cywilizacją w tej samej fazie rozwoju, co ziemska, wynosi ledwo 0,5%, jest zatem znikome. Von Hörner uwzględnia, między innymi, ewentualność kilkakrotnego powstawania i zamierania cywilizacji na tej samej planecie.
Fiasko amerykańskiego nasłuchu staje się, w świetle takich wyników, oczywiste. Również sprawa wymiany informacji, gdyby nawet sygnały udało się odebrać, staje pod znakiem zapytania, skoro po zadaniu pytania trzeba czekać na odpowiedź 2000 lat...
Von Hörner uważa za możliwy efekt "dodatniego sprzężenia zwrotnego", gdyby ze względu na statystyczny charakter rozrzutu życia w Galaktyce powstało lokalne skupisko kosmicznych cywilizacji. Kiedy czas oczekiwania odpowiedzi staje się (w takim miejscowym "zagęszczeniu psychozoików") niewielkim stosunkowo ułamkiem całokształtu cywilizacyjnego istnienia, może dojść do efektywnej wymiany informacji między cywilizacjami, co z kolei mogłoby przedłużyć ich trwanie (wymiana doświadczeń, itp.).
Szkłowski zwraca uwagę na podobieństwo takiego procesu do lawinowego rozmnożenia organizmów w sprzyjającym środowisku. Proces taki, gdyby się w jakimś miejscu Galaktyki rozpoczął, mógłby, obejmując coraz większe obszary, wciągać w swą orbitę rosnącą liczbę galaktycznych cywilizacji i wytworzyłoby się z nich coś w rodzaju "superorganizmu" Najdziwniejsze, a prawdę mówiąc, zupełnie niepojęte jest to, że taka możliwość dotychczas się nie zrealizowała. Przyjmijmy na wet na chwilę katastroficzną hipotezę von Homera za prawidłowość kosmiczną. Statystyczny charakter tej prawidłowości czyni w najwyższym stopniu prawdopodobnym istnienie - niechby i nielicznej - garstki cywilizacji wyjątkowo długowiecznych. Dopuścić bowiem, że absolutnie żadna cywilizacja nie może dotrwać miliona lat, byłoby przekształceniem regularności statystycznej w jakiś tajemniczy, fatalistyczny determinizm, w demoniczną zgoła nieuchronność szybkiej zagłady. A jeśli tak, to nawet kilka z owych wyjątkowo długowiecznych, milionoletnich cywilizacji winno by już od dawna opanować obszary gwiazdowe, nadzwyczaj odległe od ich planet ojczystych. Innymi słowy, garść tych cywilizacji stałaby się decydującym czynnikiem galaktycznego rozwoju, a wtedy postulowane "dodatnie sprzężenie zwrotne" byłoby realnością. W samej rzeczy powinno ono działać już od tysięcznych wieków. Dlaczego zatem brak sygnałów takich cywilizacji? Przejawów ich gigantycznej, astro–inżynieryjnej działalności? Wyprodukowanych przez nie niezliczonych sond informacyjnych zaludniających próżnię, samorozmnażających się automatów penetrujących najodleglejsze zakątki naszego gwiazdowego układu? Dlaczego, jednym słowem, nie obserwujemy "cudów"?



I co, mysleliscie ze juz bedzie odpowiedz a tu bah! :D

Czytajcie Lema, fajne ksiazki pisal. Powaznie mowie.

Deckert

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #28 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:36:05 pm »
Cytuj
Cywilizacja by nadawac cos gwiazdami musialaby byc sporo mocniej rozwinieta niz tylko na tyle by nadawac. Tj. nadawanie musialoby stanowic znikomy "effort" dla nich.


Niekoniecznie.  To tylko sugerowałoby, że na pewno są bardziej rozwinięci od nas.

Cytuj
Za tym idzie to, ze wczesniej robiliby inzynierie w celach praktycznych i juz to powinnismy zauwazyc (np. gwaltowne "znikniecie" gwiazdy) dlatego Lem skupia sie na tym.


Niestety obserwujemy zbyt mały procent kosmosu byśmy mogli niektóre rzeczy zaobserwować.

Jeśli natomiast hipotetyczna cywilizacja jest NAPRAWDĘ bardzo daleko to może być, że ich sygnał będący szumem zwykłego działania ich kultury dotrze do nas za kilka tysięcy lat. Równie prawdopodobna jest możliwość, że już dawno wysłali do nas sygnał wywoławczy, np: gdybyśmy w 1635 r posiadali współczesne radioteleskopy to napewno odkrylibyśmy ich sygnał... itd... itp...

CU
Deck

dzi

  • Gość
Re: Z PEWNOŚCIĄ nie jesteśmy sami..
« Odpowiedź #29 dnia: Sierpnia 07, 2006, 03:38:10 pm »
Pozniej sa rozdzialy:
Katastrofizm kosmiczny
Metateoria cudow
Unikalnosc czlowieka
Inteligencja: przypadek czy koniecznosc?
Hipotezy
Votum separatum
Perspektywy

A w nich sporo rozwazan wiec kopiowal nie bede ;)

ps: dlaczego nie przeczytaliscie tej ksiazki? ;)