Autor Wątek: Przeczytałem książkę - lub nie  (Przeczytany 55026 razy)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13344
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Przeczytałem książkę - lub nie
« dnia: Marca 08, 2016, 09:12:51 pm »
Zakładam ten watek, bo "właśnie przeczytałem" jest zawłaszczone na nowinki, choć pierwotnie miało służyć dzieleniu się literaturą.

Otóż mając nieco czasu przeczytałem "Rozmowy z katem" Moczarskiego. Gorąco polecam, dostępne są wydania bez skreśleń cenzury. Z książek, które chcę sobie zaraz kupić jest "Polska odwraca oczy" Justyny Kopińskiej i dwie książki Leonarda Susskinda "Teoretyczne minimum" - jedna o fizyce klasycznej, a druga o kwantowej, podobno przystępnie napisane, hehe ;) ...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 08, 2016, 11:21:19 pm »
Cytuj
Otóż mając nieco czasu przeczytałem "Rozmowy z katem" Moczarskiego
Lektury szkolne nadrabiasz?  ;)
U mnie ostatnie strony "Inferno" DeBe.
Brrr...temat, nie książka.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13344
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 09, 2016, 09:15:03 am »
Ja tego (Rozmów) w lekturze to nie przypominam sobie?
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #3 dnia: Marca 09, 2016, 11:29:50 pm »
Cytuj
Ja tego (Rozmów) w lekturze to nie przypominam sobie?
To chyba później weszło do kanonu. Po 89?
http://rozmowy-z-katem.streszczenia.pl/
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #4 dnia: Maja 04, 2017, 05:56:27 pm »
Właśnie przeczytałem (po raz któryś z kolei) "Wystarczy być" Kosińskiego, komparatywnie z "Karierą Nikodema Dyzmy" (swoich powrotów do tej drugiej już całkiem nie zliczę).
I tak sobie myślę, że jest gorzką ironia losu, że - jak się często twierdzi - oskarżenia pod adresem "Being There" o plagiat z "Dyzmy", zakończyły pośrednio żywot Kosińskiego (zwykle wymienia się je jako początek jego towarzyskiego/literackiego upadku, a więc i pośrednią przyczynę samobójstwa... choć o śmierci J.K. i inne plotki krążą). Bo, owszem, pisarz ów bywał oskarżany o dyzmizm, o münchhausenadę, o tanie efekciarstwo (choćby przez Bugajskiego lat temu parę), ale powieść tę widzę oryginalną, uprawnioną dyskusją z "Karierą...", nie żadnym jej plagiatem (co może i inkwizytor z "Village Voice" by zauważył, gdyby Dołęgę-Mostowicza czytał, a nie tylko - najpewniej - wcześniejszy tekst z "Twórczości").
Różnica pierwsza - w osobowości. Chance (pozostanę przy oryginalnym imieniu, polski przekład mam za kulawy) nie jest Dyzmą. Chance jest anty-Dyzmą. Nie cwaniaczkiem, na swój sposób bystrym, inteligentnym, choć niewyrobionym i pozbawionym wiedzy/wykształcenia, umiejętnie chwytającym się najdrobniejszych szans by dotrzeć na szczyt społecznej piramidy, i całkowicie pozbawionym skrupułów, a raczej kimś pokrewniejszym już w swej naiwności Forrestowi Gumpowi (swoją drogą: czemu nikt nie oskarża Winstona Grooma o plagiat z Kosińskiego?) czy nawet Myszkinowi, którego na ów szczyt wynoszą inni przy jego całkowitej obojętności (a nawet nieświadomości tego, że to, co się z nim dzieje to jakiś niebotyczny awans). Na swój sposób górującym spokojem (a poniekąd może i moralnością) nad owymi elitami, paradoksalnie - przez posiadanie b. wąskich perspektyw.
Przy czym mechanizm owego wynoszenia zdaje się być nie tak odległy od tego, co maziek nam pięknie opowiada o odbiorze wiadomego Eugene'a przez testujących - widzą, co chcą widzieć, na co znów ładnie zwraca uwagę pewien bloger, którego odbiór "Wystarczy być" b. podobny jest do mojego:
http://marginopis.blogspot.com/2015/04/kto-sie-boi-chaunceya-gardinera.html
No i te - wplecione w tekst mimochodem - refleksje o roli telewizji (dziś na więcej mediów rzutować je można) - o tym jak kształtuje Chance'a, ale i zapewnia mu sukces, bo - przez obserwację - posiadł maniery mimikrujące milionerów z telewizora. Mostowicz nie mógł snuć takich refleksji siłą rzeczy.
Wreszcie... "Dyzma" jest powieścią realistyczną (współczesna polityka nie raz pokazała jak bardzo ;)), tymczasem "Being There" da się czytać bardziej jako powiastkę filozoficzną, czy - co zresztą robili już filmowi adaptatorzy - dość cienką religijną alegorię (że niby Stary Człowiek - czy nie tak zwali Boga u Żuławskiego? - umarł, jak chce Nietzsche, a na wolność wydostał się ubrany w jego garnitur Chance, czyli Przypadek).

Znaczy: mam trochę jak maziek z niektórymi filmami. Nie czuję by to było arcydzieło, ale niewątpliwie czytać warto, wracać też...
« Ostatnia zmiana: Maja 04, 2017, 07:27:57 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #5 dnia: Maja 04, 2017, 08:17:00 pm »
3maja się poddusił.
Czy można zbudować na tym jakąś choć hippotezkę?  8)
Cytuj
I tak sobie myślę, że jest gorzką ironia losu
Ironia losu… los musiałby być świadomy i inteligentny, sądząc po wnioskach z dyskusji tużobok.
Myślę też o ironii słodkiej...hm.
Aronia losu? :)
Cytuj
ale powieść tę widzę oryginalną, uprawnioną dyskusją z "Karierą...", nie żadnym jej plagiatem
Po części racja, „Wystarczy być”  jakoś się wyróżnia, co zauważył rownież autor hasła w Wikipedii. Na tyle też, że jego znajomy Gryngerg napisał tak – Jest najlepiej napisaną opowieścią, której warsztat tak się różni od pozostałych, że trudno byłoby zgadnąć, że jest tego samego autora.
I sam nie wiem, czy ta opinia jest -bez, czy - z podtekstem nawiązującym do słabej znajomości angielskiego przez autora i wynikłych stąd roszczeń tłumaczy typu G. Reavey. Tym niemniej, sam wątek mechanizmu kariery z Komborni w świat jest nienowy; nie tylko Dyzma, ale są i inni protoplaści jak choćby balzakowy Rastignac
http://ojciec-goriot.klp.pl/a-8100.html
maupassantowy Bel Ami
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/140709/uwodziciel-bel-ami
czy nawet iwaszkiewiczowy Hilary.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/86217/hilary-syn-buchaltera
Kosiński dał swojemu bohaterowi naiwność Prostaczaka (zrzynać z Woltera co innego, niż z jakiego niedołęgi polskiego), czy jak kto woli Foresta G. Tak odwracając role, mógł oskarżać system, czy jak to oni tam pisali establishment.
Cytuj
No i te - wplecione w tekst mimochodem - refleksje o roli telewizji (dziś na więcej mediów rzutować je można) - o tym jak kształtuje Chance'a, ale i zapewnia mu sukces, bo - przez obserwację - posiadł maniery mimikrujące milionerów z telewizora.
A to, za Grynbergem znów, który poświęcił śmierci Kosińskiego spory wpis w swym dzienniku, po uwagach o jego mitomanii i fantasmagoriach napisał tak - Kosiński był zdolnym socjologiem, uczniem Chałasińskiego. Jego spostrzeżenia w tej dziedzinie są czasem odkrywcze. Już w połowie lat 70-tych zauważył, ze oglądanie telewizji przetwarza nas w społeczeństwo "wideotów" (po angielsku "videots"  brzmi jak widioci). Jego socjologi można zaufać, natomiast nieufnością napawa mnie u niego obraz artystyczny.
I skoro otworzyłem już cegłę wspomnień H.G. to niejako puentując - zdanie pierwsze jego wpisu;
Śmierć Kosińskiego mnie zaskoczyła, bo nie pasuje do jego osobowości. Tacy ludzie starają się żyć, jak długo się da i najlepiej jak można - przynajmniej w hedonistycznym sensie. Widziałem u niego cynizm, a cynicy rzadko maja powody do samobójstwa.
« Ostatnia zmiana: Maja 04, 2017, 08:47:07 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #6 dnia: Maja 04, 2017, 09:16:06 pm »
Kosiński dał swojemu bohaterowi naiwność Prostaczaka (zrzynać z Woltera co innego, niż z jakiego niedołęgi polskiego)

Kiedy nie do końca tak, podwójnie. Stykałem się z tezą, że Chance to Prostaczek*, ale tak bym tego nie widział, bo Prostaczek jest Prostaczkiem zwany przez autorską ironię, to stereotypowy szlachetny dzikus, wolny od europejskich (ówczesnych) kodów kulturowych, ale inteligentny jak najbardziej. Chance - trudno powiedzieć czy jakim znośnym IQ dysponuje**, lecz raczej ;) nie. Prostota programowa (wszak Huron ów literacki to maska spod której sam Arouet aż nazbyt często wyziera) i prostota immanentna to dwie różne rzeczy.

* Czy -  choćby pod swoją linką ;) - Kandyd, z czym też się nie zgodzę, bo Kandyd znów głupi przez kulturowy bagaż, tj. przez to, że wziął za serio (może nie powinien, jego błąd, czy mózgu defekt jakiś, ale jak w luksusowym zamku żył, to co się dziwić... ;)) czego go Pangloss uczył...

** Chyba tylko w wariancie, że zrobiono mu krzywdę, że warunki życia, w zamkniętym pokoju/ogrodzie, gdzieś z dala od wszystkiego - ukrywanym przed światem nieprawym potomkiem tego Starego by był? i taką hipotezę znam... zresztą to się samo nasuwa - by go skrajnie ogłupiły, a potencjał - u zarania życia - miałby normalny, ale to skrajnie naciągane.
(Skądinąd tu ironia piętrowa - gdyby Chance ukrywany nie był, to - niezależnie od swoich umysłowych dyspozycji - miałby z urodzenia to, co mu per chance inną drogą przyszło, no, może poza widokami na prezydenturę, ale kto wie, kto wie...)

Co do "Dyzmy"... Nie, nie sądzę, że Kosiński zbyłby go wzruszeniem ramion, jak mu - poniekąd - przypisujesz, ba raczej spotykam się z opiniami, że to było credo Kosińskiego, jego Biblia. Ot, choćby:

"u progu jego dojrzałego życia i twórczości legł niezwykle ważny mit założycielski. Można powiedzieć, tylko nieznacznie ryzykując przesadę, że powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza Kariera Nikodema Dyzmy (1932) stanowiła przełom w życiu Kosińskiego, a postawa tytułowego bohatera uświadomiła mu zarazem cel, do którego chciałby w życiu dotrzeć i środki, którymi mógłby to osiągnąć. Zrozumiał też, że to właśnie Ameryka jest miejscem, gdzie będzie mógł wyśnić swój amerykański sen o karierze jak z bajki. Jeśli więc książka jest w stanie wpłynąć na ludzkie życie, to ta lektura młodości z całą pewnością zmieniła życie Kosińskiego - odtąd będzie on kształtował je tak, aby powieliło wzorzec literacki, a do siebie przykładał będzie miarę literackiego bohatera - Nikodema Dyzmy. Jak rzadko to się zdarza, literatura wcielona w prawdziwe, bardzo wymagające dla Kosińskiego życie, okazała się dobrym drogowskazem gwarantującym oszałamiający sukces, barwne, zmienne, niepowtarzalne i nieprawdopodobne, pełne niedomówień i kontrowersji życie gwiazdy."
http://culture.pl/pl/tworca/jerzy-kosinski

I może stąd to, na co zwracacie uwagę z Grynbergiem:
Na tyle też, że jego znajomy Gryngerg napisał tak – Jest najlepiej napisaną opowieścią, której warsztat tak się różni od pozostałych, że trudno byłoby zgadnąć, że jest tego samego autora.

Pisząc wyznanie wiary zdobył się na autentyzm, przerósł sam siebie, dlatego takie wrażenie... Tak bym obstawiał...

Edit:
Jeszcze jedna myśl... Zarówno Dyzma ("Przechodząc obok wędliniarni, skąd zalatywał go nęcący zapach kiełbas, wstrzymywał oddech. Starał się odwracać głowę od okien sklepów spożywczych, a jednak głód nie dawał o sobie zapomnieć.", "- Jedzenie, dużo jedzenia - myślał Dyzma - mięso, chleb, ryba...", "Gdyby Dyzma zdołał opanować swój gniew, na pewno zmitygowałby jego odruch. Teraz jednak wiedział tylko o jednym: ten oto gruby wytrącił mu z ręki jedzenie.") jak i Kosiński (owszem, zwraca się uwagę, że przeżył Zagładę w warunkach - na tle tych, w które trafił bohater "Malowanego ptaka" - luksusowych, ale sam wiesz jak brzmi luksus w kontekście Zagłady, jak b. relatywny był) poznali nazbyt dobrze walkę o byt w najbardziej podstawowym, brutalnym, wymiarze. Chance - choć/bo bezlitośnie od świata odgrodzony - jej nie poznał. Ze spokojnego ogrodu trafił na salony, po drodze tylko ten - niegroźny - wypadek. Czy to klucz do jego dobrodusznej simplicitas?
« Ostatnia zmiana: Maja 04, 2017, 10:51:08 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #7 dnia: Maja 04, 2017, 10:47:02 pm »
Cytuj
Kiedy nie do końca tak,
Możliwe, że jest tak jak piszesz. Nie wnikam głębiej, bo książki nie czytałem. Widziałam tylko film, w dodatku  dawno.
Bazuję na recenzjach i opisach, to za mało, by się upierać.  :)
Cytuj
Co do "Dyzmy"... Nie, nie sądzę, że Kosiński zbyłby go wzruszeniem ramion, jak mu - poniekąd - przypisujesz, ba raczej spotykam się z opiniami, że to było credo Kosińskiego, jego Biblia. Ot, choćby:
Nie zbywam, czytałem ten artykuł w culture.pl. Sugeruję tylko, że Dyzma już jest klonem.
Cytuj
Pisząc wyznanie wiary zdobył się na autentyzm, przerósł sam siebie, dlatego takie wrażenie... Tak bym obstawiał...
Jakie te jego credo?
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #8 dnia: Maja 04, 2017, 10:59:44 pm »
Sugeruję tylko, że Dyzma już jest klonem.

Jest, ale nie voltaire'owych (IMHO), bardziej już takich panów...
http://encyklopedia.interia.pl/slownik-bohaterow-literackich/news-chlestakow-iwan-aleksandrowicz,nId,2209592
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kapitan_z_Köpenick

Przy czym i tu Dołęgi-niedołęgi ;)* o plagiat bym nie posądzał, choć wziął i powielił gogolowsko-voigtowy schemat bardziej na żywca. Raz, bo niczym Pierre Menard ;) napełnił starą formę nową - swojską, niestety - treścią, dwa - bo pokazał, że dyzmizm to nie jest numer dobry na raz, to może być sposób na życie...

* Ładna biografia, mówiąc nawiasem:
https://histmag.org/Tadeusz-Dolega-Mostowicz-heros-literatury-popularnej-10591
http://www.newsweek.pl/polska/niewygodna-pamiec-i-czarna-legenda,26060,1,1.html

Jakie te jego credo?

"Tyle wielkich pytań dziś,
Odpowiedzi żadnej.
Mnie wystarczy tylko być,
Jakie to genialne..."


Jak to Kuba S. śpiewał...

(Przy czym zastanawiam się - trudno, tanie psychologizowanie każdemu się trafi - czy owa bezwinność Chance'a to nie jest jakaś próba udzielenia sobie samorozgrzeszenia przez J.K., że winni tylko windujący, nie - windowany. Ot, takie "Над собою смеетесь!" podniesione do potęgi, bo wszak Chance jest tylko sobą, to społeczeństwo na durniów wychodzi.)
« Ostatnia zmiana: Maja 04, 2017, 11:46:17 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #9 dnia: Maja 04, 2017, 11:49:17 pm »
Cytuj
est, ale nie voltaire'owych (IMHO), bardziej już takich panów...
http://encyklopedia.interia.pl/slownik-bohaterow-literackich/news-chlestakow-iwan-aleksandrowicz,nId,2209592
To nawet zabawne, że system despotycznej biurokracji wyrosłej z feudalizmu i liberalnej demokracji bazującej na kapitalizmie „puszczał”  tak podobne sytuacje.  Oczywiście zakładając, że literatura jakoś oddaje rzeczywistość. Napisać bowiem, można wszystko.
 O ile jednak schemat rosyjski zakładał oszustwo i pojawiał się jakiś rodzaj napiętnowania (obu stron),  to schemat zachodni (rastiniaki, aminiaki, czy nawet hilaraki) takie przypadki preferował (odrzucenie moralności jako warunek kariery).
Ogrodnik od Kosińskiego faktycznie tu nie pasuje, bo on raczej  z przypadku – o ile pamiętam umiał klepać zasłyszane w TV formułki w stosownych kontekstach. No, taki pierwowzór bota.
Ale jak to się ma do ówczesnej rzeczywistości? Coś zdaje mi się, że nijak.
 Podobnie F.G – bajka z morałem.
Cytuj
Mnie wystarczy tylko być,
Jakie to genialne..."
Hm...to wracają wątpliwości Grynberga - dlaczego się ubił, skoro samo bycie tak cudowne?
Może to nie samobójstwo?
Cytuj
bo wszak Chance jest tylko sobą, to społeczeństwo na durniów wychodzi.)
Napiszę jak przy używaniu historii.
Niektórzy ludzie złym/głupim/nieczułym społeczeństwem uzasadniają swoje bieżące wybory.
Zawszeć to lżej.
Cytuj
"Tyle wielkich pytań dziś,
Odpowiedzi żadnej.
Tu raczę się z Kubą nie zgodzić. Ale nie będę polemizował z piosenką.  :D
« Ostatnia zmiana: Maja 04, 2017, 11:51:46 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #10 dnia: Maja 06, 2017, 07:04:06 pm »
To nawet zabawne, że system despotycznej biurokracji wyrosłej z feudalizmu i liberalnej demokracji bazującej na kapitalizmie „puszczał”  tak podobne sytuacje.

Jak bardzo "puszczał" pokazuje ta sytuacja, parę lat starsza od zdarzeń z Köpenick (Prusy jednak liczę do despotycznej biurokracji, zgodzisz się pewno?):
https://en.wikipedia.org/wiki/Dreadnought_hoax

O ile jednak schemat rosyjski zakładał oszustwo i pojawiał się jakiś rodzaj napiętnowania (obu stron),  to schemat zachodni (rastiniaki, aminiaki, czy nawet hilaraki) takie przypadki preferował (odrzucenie moralności jako warunek kariery).

W sumie to jest ciekawe... Był taki passus Konwickiego (ponad pół godziny za nim guglam), w którym autoironicznie tęsknił on za komuną, że wtedy wszystko było proste, jasne - kto zły, kto dobry, kto przyjaciel, kto wróg... Może i we wcześniejszym schemacie rosyjskim (i postrosyjskim, bo przecie Dyzma i autor jego pod zaborami rodzeni) podobnie, stąd i potrzeba/łatwość kategorycznych moralnych osądów.

Zresztą w istocie tak jakoś jest, że totalitaryzm/autorytaryzm/wszelki zamordyzm dawał - w roli alternatywy - tym, którzy nie chcieli/nie umieli grać na jego zasadach palmę męczeńską (co, paradoksalnie, bywa atrakcyjne psychologicznie), liberalna demokracja - tylko wykluczenie (co np. dla niektórych potomków imigrantów tak dotkliwe, że im samym męczeńska palma odbija ;)) i łatkę nieudacznika.

Acz może to po prostu inna maniera, Francuzi brali sobie wonczas do serca te słowa o zwierciadle spacerującym ;), po naszej stronie silny pęd do moralizatorstwa wyrastał choćby z religii (katolickiej czy prawosławnej)...

Ogrodnik od Kosińskiego faktycznie tu nie pasuje, bo on raczej  z przypadku – o ile pamiętam umiał klepać zasłyszane w TV formułki w stosownych kontekstach. No, taki pierwowzór bota.

Widzę, że zaczynasz wtórnie mieć nade mną tę przewagę, o której Franc Fiszer mówił ;D. Z telewizorni to on tylko wziął maniery. Formułki natomiast, owszem, klepał, ale z ogrodem związane, bo tylko na tym się znał. Możni tego świata zaś brali je za kwieciste ;) metafory*.

* Z wersji filmowej:


(Natomiast ten jego odbiór społeczny antycypuje odbiór bota jak najbardziej, o czym już wspomniałem.)

Ale jak to się ma do ówczesnej rzeczywistości? Coś zdaje mi się, że nijak.
 Podobnie F.G – bajka z morałem.

Owszem, miałem identyczne skojarzenia. Takie "w Ameryce czyli nigdzie" (że jednym zdaniem weźmiemy* odwet na Jarry'm za jego "w Polsce..." i na USA , za te partnerskie stosunki, co o nich min. Sikorski barwnie mówił ;)). Ale sam nie wiem czy to dobrze, czy źle (Gogol z Dołęgą byli zaangażowani). W każdym razie m.in. dlatego mówiłbym o oryginalności "Being..." - w innym kierunku idzie.

* O ile się przyłączysz ;).

Niektórzy ludzie złym/głupim/nieczułym społeczeństwem uzasadniają swoje bieżące wybory.
Zawszeć to lżej.

Tuś mi przypomniał jedno moje pijackie starcie sprzed lat - młody byłem i głupi, to i wyszczekany ;) - z pewną bizneswoman z klimatów pruszkowsko-wołomińskich (powiązaniowo bliżej tego drugiego miasta wówczas), co to przy pewnej okazji balowej, w przypływie alkoholowej szczerości (czasy przedsowowo-przedrywinowe to były), tłumaczyła różne swoje działania okrucieństwem realiów życia, i powtarzała przy tym raz za razem "i tak jestem za dobra na ten pie*** świat", czego nie zdzierżywszy odpaliłem w końcu: "to idź, ku***, na tamten".

Tu raczę się z Kubą nie zgodzić. Ale nie będę polemizował z piosenką.  :D

Ja wiem czy zaraz z Kubą? Chyba za bardzo utożsamiasz podmiot deliryczny ;) (którym tu doktor Dyzma jest) z autorem (jak kiedyś w wypadku Dukaja, jak prowokacyjnie jedną cytatą ;) rzuciłem) ;).
« Ostatnia zmiana: Maja 07, 2017, 10:46:54 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #11 dnia: Listopada 24, 2019, 02:10:18 am »
Polecano mi swego czasu powieść "Tęsknota atomów":
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/92856/tesknota-atomow
Takiego oto pana:
https://de.wikipedia.org/wiki/Linus_Reichlin
Jako - niby - utwór w tradycji "Kataru" i "Śledztwa".

Na podstawie treści samej polecanki, a także sądząc po tym co w Sieci na szybko znalazłem:
https://dkksejny.wordpress.com/2013/03/25/lunisa-reichlina-zatargi-z-bogiem-tesknota-atomow/
https://www.literatura.gildia.pl/tworcy/linus_reichlin/tesknota_atomow/recenzja
https://www.literatura.gildia.pl/tworcy/linus_reichlin/tesknota_atomow/fragment
Doszedłem to wniosku, że będzie to jakiś ciężkostrawny kwantowy mistycyzm w topornym literacko opakowaniu, i lekturę sobie odpuściłem. Aż przypadkiem napatoczyłem się na - przeoczoną wcześniej - recenzję z dość sympatycznego bloga, gdzie również porównania do w/w kawałków Mistrza padają:
https://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/2012/11/tesknota-atomow-linus-reichlin.html
I teraz zastanawiam się czy nie skreśliłem w/w książki zbyt pochopnie... Zetknęliście się z nią może? Jeśli tak, byłbym ciekaw Waszych opinii...
« Ostatnia zmiana: Listopada 24, 2019, 10:26:37 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #12 dnia: Marca 30, 2020, 12:00:17 pm »
Na cześć wirusa ;) sięgnąłem sobie po "Potop". Można długo, napiszę krótko. Przeczytałem w trzy dni, po tomie na dobę. I wiecie co? Zgadzam się z tymi Amerykanami, co do Tolkiena porównują:
https://www.polskieradio.pl/8/5144/Artykul/1705312,Sienkiewicz-jak-Tolkien-Tak-mowia-studenci-w-USA
Bo to w istocie Tolkien (podobny rozmach, podobnie grubą kreską zarysowane, a jakoś tam wiarygodne, postacie, podobna czarno-biała moralistyka, nie odmawiająca jednak cienia empatii i nieprzyjaciołom) jeno krwawszy (bo nie tylko urodzony okrutnik Kmicic, ale i szlachetny Wołodyjowski na dzisiejsze standardy zbrodniarze wojenni).

(Przy czym w sumie krzepiąca to była lektura, na tle ówczesnych wojen i ciągle wszczynanych pomniejszych burd dzisiejsze epidemie to jednak pryszcz.)
« Ostatnia zmiana: Marca 30, 2020, 06:58:46 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #13 dnia: Kwietnia 03, 2020, 04:01:45 pm »
Ktokolwiek widział, ktokolwiek słyszał - propozycje ambitnego sf dla nastolatka (10-15)?

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Przeczytałem książkę - lub nie
« Odpowiedź #14 dnia: Kwietnia 03, 2020, 06:03:01 pm »
"Wyspy na niebie" Clarke'a (mocno pirxowate) albo coś Peteckiego ("Bal na Pięciu Księżycach", "Królowa Kosmosu"?). O ile nastolatka nie odrzucą utwory pisane w innej epoce... :-X
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki