W zasadzie wszędzie by pasowało a także paradoksalnie nie tyle o Lemie napisano, co Lem sam napisał a tylko go obecnie cytują - ale na wybiorczej na pierwszej stronie wisi felieton Lema (a nawet sam nadredaktor Michnik poświęcił słowo) -
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,27547218,stanislaw-lem-politycy-probuja-obrocic-wartosci-chrzescijanskie.html (treść w linku ma się do treści felietonu jak pięść do nosa). W oryginale to się chyba nazywało "z deszczu pod rynnę" ale nic nie dam sobie uciąć.
Tekst z 1993 roku (!), w tle upadek ZSRR (rok wcześniej) - tekst o przewidywaniu przyszłości, ogólnie w typie Lema (to zajdzie, czego nikt nie śmiał przewidzieć) - ale zawiera mnóstwo iście proroczych konstatacji. Poniżej kilka wynotowanych zdań:
Blamaż nieszczęsnej futurologii okazał się okropny, ponieważ nie to nawet zaszło, co eksperci uważali za najmniej prawdopodobne. Zaszło to, co im nawet jako pełne nieprawdopodobieństwo w ogóle do głowy nie przyszło: dmuchawcowaty rozpad potężnego imperium sowieckiego. Do dzisiaj nikt nie wie dobrze dlaczego. - Mam mały rozumek, ale też nie rozumiem, jak to się stało.
Daremne trwogi, próżny trud, bezsilne przestraszenia: komuny nie ma, nie powróci i bajań tych nikt serio brać nie powinien. - No, no... bo ja wiem?
... bazy produkcyjnej nie można odtworzyć dzięki wykradaniu produktów tej bazy: nie można np. fabryki rakiet zbudować dzięki sekcji ukradzionej rakiety. Taki rodzaj "reverse engineering" jest niemożliwy i przez to, pisałem, Sowiety już innowacyjnie i zbrojeniowo rozpędzanej Ameryki nie dogonią. Czyli wyścig ten przegrają. - W zasadzie tak, ale USA 2 dekady później same okazały się bardzo chrome a ponadto Putin wymyślił wojnę hybrydową, użycie migrantów "w słusznej sprawie" a także wojnę cyfrową w odmianie hakerskiej i to w USA stają rurociągi i rzeźnie a nie w Rosji.
W prywatnych raczej rozmowach u nas, gdy ktoś jakiś chociażby i czwartorzędny rys "komuny" przychwali, zaraz usłyszy reprymendę, gdyż z odzyskania niepodległości należy się cieszyć i nic pozytywnego o potworze, który nas pochłonął (i strawić usiłował na własne podobieństwo), wypowiedzieć nie wolno. - Wolno, wolno...
Grzech czy nie grzech, faktem jest, a co najmniej wydaje mi się, że ten upadek Imperium Zła zostanie przez historyków nadchodzącego wieku nazwany przede wszystkim globalną katastrofą. I to dubeltową. Po pierwsze, zaszło coś takiego, czego unaocznieniem będą dwa zespoły ludzi przeciągających linę. Starzy i młodzi, dzieci i kobiety, wszyscy uczepieni przeciwstawnych końców tej liny ciągną i ciągną, aż im oczy na wierzch wyłażą i setny pot czoła oblewa. A gdyby się ziemia obsunęła pod jednym zespołem tak, żeby linę naraz puścił, "zwycięzcy" po drugiej stronie runą przecież pokotem, nogami się nakryją i dopiero po dobrej chwili zaczną się brać do wykaraskania z piachu i gliny. Nieprawdaż? - Święte słowa, jak widać dookoła.
Po wtóre, i to jest nawet bodajże jeszcze donioślejsze, rozleciał się i tym samym przepadł plan sporządzenia na Ziemi świetnej przyszłości w sposób "naukowy", prawami ruchu historycznego zagwarantowany, policyjnie podparty, a przepadł ci on, demonstrując na losach i na ciałach ludzi zamęczonych, którzy zostali zmuszeni pracować i na własne nieszczęście, i na zgubę innych, że zamiast raju powstaje coś na kształt piekła. Ten upadek pozostawił po sobie zgubny czad, którym się także zaraziły czy zatruły ruchy dotąd bolszewię zwalczające. Przecież już widać, że politycy tych ruchów próbują obrócić "wartości chrześcijańskie" w nową cenzurę i nową inwigilację wszystkich, a zatem działać konwersją siłową i przymusową, co stoi w sprzeczności ze źródłem Chrystusowym wartości ewangelicznych. - to prawda, "naukowość" przegrała i przegrywa, zwłaszcza z pseudoreligijnością.
A teraz zdaje się ważne przez modernizację podratowanie także i w Polsce przemysłu zbrojeniowego, bo jego likwidacja utworzy armię bezrobotnych, więc budujmy rakiety i czołgi, i armaty, byle miejsca pracy ratować. - i uratowaliśmy, BUMAR i inne żyją mimo że normalnych układach nawet produkując tylko gwoździe przegrałyby z jednoosobową działalności gospodarczą.
Zdolności może i mielibyśmy (konstruowania broni - maziek),
ale kapitału już nie. Uważam też, że nie wypada głosić "wartości chrześcijańskich" w dziedzinie seksu i jednocześnie dążyć do roli "handlarzy śmierci" (czyli broni). - ojtam, ojtam...
Zresztą na polu tym panuje nadal ogromne przyspieszenie, w którym notabene dawno upatrywałem właśnie szansę implozji Sowietów. Mianowicie wzrost koniecznych wkładów inwestycyjnych w ten właśnie przemysł był wykładniczy, to jest do potęgi. - no ale patrz wyżej wynalazek Putina, wojna hybrydowa itd...
Przeliczyli się patrioci i doprawdy jest jakieś diabelstwo w tym, jak postkomunistyczna swoboda przede wszystkim rozszarpuje, niszczy i depcze ludzi, którzy po więzieniach o tęż swobodę tak rozpaczliwie walczyli, a depczą ich ci, co raczej pod miotłą siedzieli, albo nawet sami wysługiwali się rozmaitymi podłostkami Czerwonej Władzy - prawda, smutna prawda...
Na marginesie przepowiadania przyszłości jako dzieciak widziałem pewien film sf, wyprodukowany w 1956 roku przez MGM pt. "Zakazana planeta" (Forbidden Planet). Scenografia naiwna oczywiście, ale film nie kowbojski w istocie, a o podświadomości (poniekąd współczesna - ówczesna raczej - wersja dr Jekyll i Mr. Hyde). Film ma napisy a la Star Wars co nieco (tzn. raczej odwrotnie) i zaraz na początku padają takie słowa:
w ostatniej dekadzie XXI wieku ludzie wylądowali na Księżycu, w XXIII dotarli już do innych planet Układu Słonecznego, tak więc człowiek zaczął podbój kosmosu... Tymczasem Sputnika wystrzelono na orbitę zaledwie rok później, a niecałe ćwierć wieku potem ludzie spacerowali po Księżycu...