A ja sobie ostatnio myślałam o instytucji banku i ubezpieczeń... Już w starożytnych społeczeństwach parających się handlem na większą skalę (Babilonia, potem Fenicjanie, Egipt również) istniała zarówno instytucja złożenia pieniędzy w jednym mieście, wędrówki z kwitem przez niebezpieczne terenu i odbioru ich w oddziale. Natomiast, o ile mnie pamięć nie myli, w starożytnym Rzymie już na pewno, a może i wcześniej, istniały ubezpieczenia statków i towaru. Dokładnie tak samo jak teraz - płaciłeś bankierowi niewielką ilość pieniędzy, jeżeli statek dotarł, kwota ta przepadała. Ale jeśli po drodze zatonął, to taki ubezpieczony dostawał od bankiera równowartość statku, czyli kwotę wielokrotnie przekraczającą wpłatę...
Proste jak budowa cepa, ale przecież ja bym na przykład w życiu nie wpadła na zaproponowanie komuś takiej transakcji. Ryzykownej przede wszystkim dla bankiera, zwłaszcza tego, który zaczął cały interes i nie miał rzeszy klientów... I chyba też nie miał jakiś zbyt dużych możliwości prowadzenia badań statystycznych, jaki procent statków dociera itp. A jednak, system taki ktoś (a może wielu ktosiów, kilkakrotnie w naszej historii) wymyślił i wdrożył...