Ale w rozmowie face-to-face, w ramach słuchania publicznej przemowy, czy z telewizora?
No, normalnie. Dzwoni do mnie i mowi:
- Sluchaj, brother! Mam tu taka akcje, okazalo sie ze stary lek pomaga na tego virusa, cosmy wtedy, po flaszce wykombinowali, zeby nim ludzi straszyc. Mam go wypuscic i powiedziec ludziom, ze bedzie lepiej? Czy jak? Chyba juz zbroje nalezycie obsrali, jak myslisz? Wiesz, z ta szczepionka, to Billy mowil, ze kiszka. Ze trzeba bedzie wode z cukrem mieszac i we fiolki wlewac.
- Borysek! Wiesz jak jest. Zbroja, zbroja, ale jak sie gacie za mocno naciagnie, to guma trzasnie, nie ma sily. I zobaczysz, z gola antygłowa zostaniesz i Ci z niej zrobia laburzysci jesien sredniowiecza. Dobry kit, nie jest zly. Nic Cie nie kosztuje.
- Tak mowisz? No dobra, jutro wyjde i ponawijam do glabow.
- No! To hejka, papaśko!
- Strzala!
A na dentystę to jeszcze poczeka, bo póki co, wszyscy siedzą w Polsce. Może szybciej jak by tu przyleciała?
Oł - przyjechała, bo nie latają.
O, niestety. To grubsza akcja, nie tylko plombowanie. Szczere wyrazy wspolczucia z powodu pracy corki. Ale jak mawiali starozytni Rzymianie: Praca nie ges, ona sie nie wytopi.