Małoby z czego poniósł bym śmierć bolesną na cmentarzu...
Taki tam poczułem mus, żeby trochę oporządzić, to pojechałem i oporządziłem - i na koniec odstawiając wiaderko trąciłem leciutko ławeczkę, co stoi przy grobie obok. Człowiek to jednak zwierzę, więc zwiałem szybciej niż zrozumiałem dlaczego, ale też człowiek to człowiek, więc nie powiem, jeszcze biegnąc zastanawiałem się, po co te nogi biegną? Dopiero jak zaczęło boleć - to załapałem
. Spod ławeczki wylazł rój os i zostałem natychmiast skutecznie zaatakowany. Myślałem, że po graty będę musiał wrócić w nocy
. Ale po chwili się uspokoiły, więc pozbierałem graty z duszą na ramieniu zrobiłem kilka fotek.
Potem pomyślałem sobie, że zaraz ktoś tu przylezie, potrąci i nie daj Boże będą uczulonym czy słabego zdrowia odda na tej lastrikowo-plastikowej pustyni duszę. Ale nic nie czynne, żeby kogoś poinformować. Pożyczyłem od sprzedawcy zniczy kartkę, długopis, torebkę foliową a także tubkę butaprenu, wróciłem i nalepiłem ostrzeżenie na ławeczce, dociskając kamykami. Oczywiście nie uszło to uwadze os i ponownie skutecznie zostałem zaatakowany
. Co więcej nie wiem, czy woń kleju, czy zmiana w otoczeniu, czy też mój brzydki charakter pisma spowodował, że się wściekły. Na szczęście nogi znów uciekły
.