Szlag, miałem milczeć, ale tytułem sprostowania, bo muszę...
Nawet Q, choć pewnie do mnie nie pała, zauważył.
Nie dokonuj projekcji. Póki co wciąż pałam
. Do Ciebie, do
olki. To, że się z Wami nie zgadzam, to że pewne Wasze słowa/gesty/czyny odbieram jako krzywdzące (nawet b.) czy niesłuszne, nie oznacza, że zaraz
nie pałam.. Nie należę do typu który tak łatwo gniewa się na ludzi po iluś przegadanych w miarę sympatycznie latach.
(Przy czym: co do zauważania - zauważam też jednak, jak i
Nemo/
Cetarian, b. różną temperaturę krytyki pod moim i
S.R. adresem. Ta druga jest tak letnia, że nie widzi jej... sam krytykowany. Ba, nie zauważa on tej krytyki od początku swojej bytności tu. Może gdybyś z równym zapałem, co go bronisz, spróbował mu zawczasu perswadować to i owo, nie doszlibyśmy do tej sytuacji? A może sam byś go teraz krytykował ostrzej niż ja, widząc zatwardziałą niereformowalność?)
Ale /.../ nie jest, nie był to powód to aż takich złośliwych jazd na niego. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy maziek przestał z nim pisać (czyli poniekąd chronić).
/.../
To było żenujące i przypominało sforę piesków, które dostały komunikat - już można. Przy okazji, na starszego człowieka, który pewnych rzeczy być może z tego powodu nie potrafi (na przykład pięknie edytować, czy pisać po angielsku). Tu być może jestem przewrażliwiony, cóż tak mnie wychowano. W pewnym szacunku dla starszych.
Nie mogę odpowiedzieć za
miazo, ani za
Lucę (choć obu - na ile znam - szanuję i uważam za ludzi dobrej woli), bo wbrew temu, co zdajesz się sugerować, nie jesteśmy w kontakcie i mam powody zakładać, że każdy z nas wypowiadał się tylko we własnym imieniu, mogę za siebie. Nie, nie rzuciłem się na
S.R. bo już można (znów masz jakieś księżycowe wyobrażenie na mój temat), zirytowało mnie, to jak odniósł się do
maźka (tak, to
maziek jest głównym skrzywdzonym tu, czego zdajesz się nie zauważać, a - tak jak Ty - nie lubię krzywdzenia). Koniec - kropka. I to, że zamiast dostrzec, że się nie popisał, dalej robił jakieś demonstracje "swoich zdań" i swoich - wielokroć krytykowanych - nawyków, nie umiejąc się odnieść do merytorycznej krytyki. Może to, że wcześniej zaatakował i mnie dołożyło swoje (nie jestem z kamienia, jak chyba nikt z nas).
To
S.R. to eskalował, dziecinnym, głupim, uporem (który, zdaje się,wszystkim nam się tu udziela), nikt inny.
Ja go cały czas - prywatnie - chciałbym traktować jak kolegę/znajomego, który się pogubił (wspominałem, że jestem mniej zawzięty niż myślisz?), a forumowo - jak kogoś takiego jak ja lata temu - pełnego dobrych chęci, ale irytującego dla otoczenia. I, naprawdę, gdyby przeprosił - a przynajmniej przestał obrażać -
maźka i kogo popadło, i podjął trud skorygowania swoich obyczajów, to najchętniej zapomniałbym o całej tej dyskusji (i wszystkim co do niej prowadziło).
(I nie szukaj w tym drugiego, ukrytego, dna, nie zakładaj podstępów, piszę dokładnie co myślę/czuję.)
Szkoda, że tak dobierasz sobie przyjaciół. Doraźnie, do tezy. Dziwne, że Nemo poczynił zastrzeżenia, że nie kontaktował się z Tobą.
To byłby relatywizm? Maksymalizm czy minimalizm? Albo nie ma takiej skali?
Czcigodna olko , i Ty mnie demonizujesz. Serio. Z
Cetarianem tez się nie kontaktowałem. I - wyjdę na kretyna - ale odpisując nawet nie skojarzyłem kto zacz (pochrzanił mi się z dawnym Userem o - jak teraz sprawdziłem - nicku
Czas). I dziękując sądziłem, że dziękuję temuż
Czasowi.
Mógłbym tu teraz - oczywiście - skrytykować w tym momencie demonstracyjnie cetarianowy sposób odejścia z Forum. Bo, tak, +/- zgadzam się z
livem w ocenie tego, co wówczas robił. Tj. rozumiem - i w sumie podzielam - frustrację, środki wciąż uważam, za - najłagodniej mówiąc - nieadekwatne. (Skoro Wy łagodniej o
S.R., ja będę analogicznie łagodniejszy tutaj, ale wiesz, ze nie pochwalam i nie pochwalałem. I szkoda mi tych postów
*.)
Niemniej - uważam, że
Cetarian/
Nemo ma spory kawałek racji w tym, co nocną porą napisał. (Choć pewnie mógł nie pisać do Was aż tak cierpko.) To i podziękowałem. I podtrzymuję to podziękowanie (już ze świadomością do kogo je zwracam). Umiem, bowiem, oddzielić dzisiejszą sprawę od tamtej. Oceniam poszczególne czyny z osobna. Ludzi jako całości - staram się nie oceniać wcale (nie siedzę w ich głowach).
* Szkoda mi też, jednak, że jeden z nas odszedł z naszego grona, i to w takim wzburzeniu. Widać coś zrobiliśmy nie tak i my. Albo nie zrobiliśmy czegoś, co zrobić należało.
Czy o to, że odpisywałam czasem na posty St? A Tobie jego czekolady smakowały? Bo w ostatnim czasie chyba najwięcej ich dostałeś:)
Czekolady? Przecież po ostatniej wygranej, chciałem się nimi z
S.R. podzielić, na znak zgody (by móc - właśnie - na spokojnie - pogadać). Na co mi wysłał demonstracyjnie wszystkie trzy, więc znów się nie dało. Acz, przyznaję, honorowo wysłał wygraną, choć przecież nie musiał.
(Dobry ten czekoladowy podwątek, spory Trurla z Klapaucjuszem przebija
.)