No, mnie się wydaje, że to to i też się zastanawiam, czy ta literówka nie jest aby celowa. W każdym razie znalezienie tej opinii nie było aż tak trywialne, więc pomyślałem, że spiszę tutaj, jak do niej dotarłem:
1. Po pierwsze, wpisanie w Google frazy
CLKP E-CHE-0/2 p.32 nie zwraca żadnych rezultatów związanych z katastrofą (przynajmniej u mnie, używam wersji anglojęzycznej, a większość wyników jest po włosku).
2. Wpisanie frazy
CLKP E-CHE-0/2 p.32 smoleńsk zwraca wyniki powiązane ze Smoleńskiem - jeden z nich to sam "Raport techniczny", ale jest wśród wyników też .pdf pt. "
Uwagi o opinii CLKP w sprawie badań fizykochemicznych materiału dowodowego". W pierwszej chwili pomyślałem, że to ten szukany dokument, ale jednak nie - jest to jednak opinia do tego szukanego dokumentu i w nim jest właściwa sygnatura, czyli
Opinia nr E-che-90/12.
3. Z kolei wpisanie frazy
Opinia nr E-che-90/12 w Google nie znajduje tego dokumentu (przynajmniej nie w pierwszych wynikach, dalej nie sprawdzałem), ale znajduje kilka .pdfów ze strony niezniknelo.com, która to hostuje m.in. te usunięte przez PiS strony rządowe związane ze Smoleńskiem. Pierwszym z nich jest (znowu: u mnie) opinia pod adresem:
http://niezniknelo.pl/NPW/www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/1-opinia-zal-A.pdf. Nadal nie jest to niestety ten szukany dokument.
4. Teraz: jeżeli administrator portalu niewłaściwie go zabezpieczy (lub może celowo tego nie zrobi), to można wyświetlić zawartość całego takiego folderu z dokumentami - w tym celu należy usunąć z adresu wpisanego w przeglądarce ostatni element tj. nazwę pliku, czyli w naszym przypadku wejść pod adres:
http://niezniknelo.pl/NPW/www.npw.gov.pl/dokumenty/TU-154/. W ten sposób można wyświetlić listę i pobrać w sumie 45 dokumentów Naczelnej Prokuratury Wojskowej związanych ze Smoleńskiem. Pobrałem wszystkie i tak się szczęśliwie złożyło, że pierwszy z nich (01.pdf) jest już chyba tym szukanym. Ufff.
Na marginesie: dokumenty .pdf można zasadniczo przygotować na dwa sposoby. Albo jako właściwe dokumenty (np. jako eksport z edytora tekstu), albo jako skany. Rzecz w tym, że tylko te pierwsze są indeksowalne i w efekcie istnieje wówczas szansa, że zostaną zauważone przez Google. Niestety powszechną manierą stosowaną w naszej administracji (nieważne czy to urząd gminy, straż miejska, etc.) jest przygotowanie skanów. To też pewnie dołożyło kamyczek do góry powodów, dla których ciężko to znaleźć.