Autor Wątek: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa  (Przeczytany 15503 razy)

yarek_shalom

  • Gość
Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« dnia: Marca 21, 2005, 11:25:22 pm »
Zapraszam do przeczytania ksiazki pt NICKY CRUZ OPOWIADA - jest to prawdziwa historia przywodcy najpotezniejszego i najbrutalniejszego gangu Nowego Yorku lat 50-tych - gangu Mau Mau

Ksiazka byla wydawana w latach 80-tych, przeczytalo ja na swiecie kilkaset milionów ludzi...

Ksiazka opowiada nie tylko o walkach gangow, zabojstwach, przestepstwach ale przedstawia również historie wielu osob które w poszukiwaniu sensu zycia utraciły wszystko...

Ksiazka jest w wykazie materiałów ktore aktywnie zwalczaja problem narkotykow wsrod mlodziezy... zostala umieszczona jako glowna pozycja na najwiekszej stronie poswieconej problemowi narkotykow w Polsce:

http://narkotyki.esculap.pl/

Ksiazka jest w całości na stronie KChWE w Świdniku w dziale - KSIAZKI

http://kchweswidnik.w.interia.pl

Oto początek 1 rozdziału:

- Złapcie tego zwariowanego szczeniaka! ktoś krzyknął.
Ledwo otwarto drzwi należącego do linii lotniczych PANAM samolotu Constellation, pomknąłem po schodkach w dół i dalej w kierunku budynku nowojorskiego lotniska Idlewild. Działo się to 4 stycznia 1955 roku i zimny wiatr szczypał mnie w policzki i uszy.
     Kilka godzin wcześniej mój ojciec w San Juan wprowadził mnie, zbuntowanego piętnastoletniego chłopaka portorykańskiego, na pokład tego samolotu. Poleciwszy mnie opiece pilota, nakazał siedzieć w samolocie, dopóki nie zgłosi się po mnie mój brat, Frank. Ale gdy drzwi się otwarły, pierwszy wybiegłem z samolotu i co sił w nogach pomknąłem po betonowej płycie.
     Trzej ludzie z obsługi lotniska skoczyli i przygwoździli mnie do siatki ogrodzenia przy wyjściu. Gdy starałem się uwolnić, lodowaty wiatr przenikał przez moje tropikalne ubranie. Dyżurujący przy wyjściu policjant chwycił mnie za ramię i ludzie z linii lotniczych spiesznie wrócili do swoich zajęć. Traktowałem to wszystko jak zabawę i spojrzawszy na policjanta, uśmiechnąłem się do niego.
Ty zwariowany Portorykańczyku! Co sobie do diabła wyobrażasz? krzyknął policjant.
Wyczułem w jego głosie nienawiść i uśmiech zamarł mi na ustach. Grube policzki policjanta były zaczerwienione od chłodu, a oczy łzawiły mu od wiatru. W obwisłych wargach podskakiwało nie zapalone cygaro. Nienawiść! Poczułem, jak napełnia moje ciało. Taką samą nienawiść czułem do mojego ojca i matki, do nauczycieli i do policjantów w Porto Rico. Nienawiść! Próbowałem mu się wywinąć, ale trzymał mnie żelaznym chwytem...

Zapraszam!

« Ostatnia zmiana: Października 19, 2005, 11:03:36 pm wysłana przez yarek_shalom »

Terminus

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 22, 2005, 01:51:28 am »
No dziękujemy za propozycję.

Bladyrunner

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 23, 2005, 01:58:43 am »
Cytuj
Ksiazka jest w wykazie materiałów ktore aktywnie zwalczaja problem narkotykow wsrod mlodziezy...


Czyżby ktoś tu dyskretnie sugerował, że tutejsi (młodzi) forumowicze mogą mieć problem narkotykowy??
« Ostatnia zmiana: Marca 23, 2005, 02:01:35 am wysłana przez Bladyrunner »

NEXUS6

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #3 dnia: Marca 24, 2005, 12:53:39 am »
Właśnie, właśnie! Ja już dawno zauważyłem, że działa tu jakiś diler! Chce sprzedawać ludziom jakieś "działki"! Zdaje się, że ma swą dilerską dziuplę w jakowymś bliżej nieustalonym Solarium  8)

Terminus

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #4 dnia: Marca 26, 2005, 02:09:39 am »
No to może będzie dilerem takim jak inni i... pierwsza działka za darmo? Ja biorę koło ze środkiem w jednym z biegunków, 30km thick... :)

yarek_shalom

  • Gość
Krzyż i sztylet
« Odpowiedź #5 dnia: Października 19, 2005, 11:04:31 pm »
David Wilkerson - "Krzyż i sztylet"

Nowe tłumaczenie klasycznej już w literaturze chrześcijańskiej opowieści o przedsięwzięciu z lat pięćdziesiątych, u którego podłoża legło przemożne pragnienie pomocy zagubionym dzieciom nowojorskiej ulicy. Pastor, obecnie znany szeroko David Wilkerson, a wówczas młody duszpasterz niewielkiej społeczności w Pensylwanii (USA), opowiada o tym, jak starając się nieść pomoc dzięki wyzwalającej mocy ewangelii młodym ludziom zarażonym przemocą i narkotykami, szukał woli Boga, i jak ją odczytywał. Zaowocowało to powstaniem w wielu miejscach świata ośrodków Teen Challenge, w których uzyskują pomoc młodzi ludzie, głównie narkomani...
Ksiazke mozna pobrac ze strony KChWE w Świdniku

http://kchweswidnik.w.interia.pl/Ksiazki.html



Deckert

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #6 dnia: Października 19, 2005, 11:19:58 pm »
Cóż za pamięć i determinacja! ::) ;)


CU
Deck

dzi

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #7 dnia: Października 19, 2005, 11:28:49 pm »
Inteligentny automat do wklejania postow ;)

Terminus

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #8 dnia: Października 19, 2005, 11:35:01 pm »
Ghosty Poster.

DZięki za propozycję książkową, zawsze miło.

dzi szczęściarz będzie miał co wrzucić na jeden ze swoich PDA.

(przysłałbyś jednego mi na gwiazdkę... buee)

dzi

  • Gość
Re: Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #9 dnia: Października 20, 2005, 09:07:38 am »
oddalem Tacie ;)

yarek_shalom

  • Juror
  • YaBB Newbies
  • *****
  • Wiadomości: 3
  • I love YaBB 1G - SP1!
    • Zobacz profil
Nicky Cruz opowiada... historia prawdziwa
« Odpowiedź #10 dnia: Grudnia 05, 2006, 12:55:09 pm »
Zapraszam do przeczytania ksiazki pt NICKY CRUZ OPOWIADA - jest to prawdziwa historia przywodcy najpotezniejszego i najbrutalniejszego gangu Nowego Yorku lat 50-tych [ch8211] gangu Mau Mau.

Ten mlody, nienawidzacy wszystkich i wszystkiego Portorykanczyk, opowiada o swym smutnym dziecinstwie w Puerto Rico i o budzacym groze życiu zbuntowanego nastolatka, ktory za swa jedyna rodzine uznaje składajacy sie z rowiesnikow uliczny gang.

Historia Nickyego jest na pewno dramatyczna, ale nie jest wyjątkiem. Nicky jest tylko barwnym reprezentantem niezliczonej liczby ludzi, którzy w ostatnich dziesięcioleciach popadli w niemal każdy rodzaj znanej człowiekowi perwersji i degeneracji.

Książkę po raz pierwszy w Polsce wydano w 1985 roku, historia Nickyego została umieszczona jako główna pozycja na największej stronie poświęconej problemowi narkotyków w Polsce.

Ksiazke Nicky Cruz opowiada udostępniono w internecie za zgoda Wydawnictwa AGAPE.

Ksiazka jest w calosci na stronie:

http://nickycruz.ovh.org  

Autor powyższej strony wyraza zgode na kopiowanie, drukowanie oraz rozpowszechnianie ksiazki bez jakichkolwiek ograniczen.

Strony zagraniczne dotyczace Nicky Cruza:

www.nickycruz.org/about/the_man.htm  
www.tcfarm.org/History/Nicky.html  

Oto początek 1 rozdziału:

- Złapcie tego zwariowanego szczeniaka! ktoś krzyknął.
Ledwo otwarto drzwi należącego do linii lotniczych PANAM samolotu
Constellation, pomknąłem po schodkach w dół i dalej w kierunku budynku
nowojorskiego lotniska Idlewild. Działo się to 4 stycznia 1955 roku i zimny
wiatr szczypał mnie w policzki i uszy.
Kilka godzin wcześniej mój ojciec w San Juan wprowadził mnie,
zbuntowanego piętnastoletniego chłopaka portorykańskiego, na pokład tego
samolotu. Poleciwszy mnie opiece pilota, nakazał siedzieć w samolocie, dopóki
nie zgłosi się po mnie mój brat, Frank. Ale gdy drzwi się otwarły, pierwszy
wybiegłem z samolotu i co sił w nogach pomknąłem po betonowej płycie.
Trzej ludzie z obsługi lotniska skoczyli i przygwoździli mnie do
siatki ogrodzenia przy wyjściu. Gdy starałem się uwolnić, lodowaty wiatr
przenikał przez moje tropikalne ubranie. Dyżurujący przy wyjściu policjant
chwycił mnie za ramię i ludzie z linii lotniczych spiesznie wrócili do swoich
zajęć. Traktowałem to wszystko jak zabawę i spojrzawszy na policjanta,
uśmiechnąłem się do niego.
Ty zwariowany Portorykańczyku! Co sobie do diabła wyobrażasz? krzyknął
policjant.
Wyczułem w jego głosie nienawiść i uśmiech zamarł mi na ustach. Grube
policzki policjanta były zaczerwienione od chłodu, a oczy łzawiły mu od
wiatru. W obwisłych wargach podskakiwało nie zapalone cygaro. Nienawiść!
Poczułem, jak napełnia moje ciało. Taką samą nienawiść czułem do mojego ojca
i matki, do nauczycieli i do policjantów w Porto Rico. Nienawiść! Próbowałem
mu się wywinąć, ale trzymał mnie żelaznym chwytem.
- No, szczeniaku, wracaj do samolotu.
Popatrzyłem na niego i splunąłem.
- Ty świnio! [ch8211] warknął. [ch8211] Brudna świnio!
Rozluźnił uchwyt na moim ramieniu i próbował złapać mnie za kark.
W tym momencie dałem nurka pod jego ramieniem i skoczyłem przez otwartą
bramkę na teren otaczający dworzec lotniczy
Usłyszałem za plecami krzyki i tupot nóg. Pomknąłem długim
chodnikiem, zygzakami omijając ludzi tłumnie spieszących do samolotów. Nagle
znalazłem się w hali dworca. Poszukałem wzrokiem drzwi wyjściowych,
przebiegłem halę i wyskoczyłem na ulicę.
Przy krawężniku stał wielki autobus z otwartymi drzwiami i pracującym
silnikiem. Przepchnąłem się przed wsiadających do niego ludzi. Kierowca
złapał mnie za łokieć i zażądał opłaty za przejazd. Wzruszyłem ramionami i
odpowiedziałem po hiszpańsku. Kierowca bezceremonialnie wypchnął mnie z
kolejki, zbyt zajęty, by tracić czas ze smarkaczem, który ledwo rozumie po
angielsku. Gdy zwrócił się do grzebiącej w torebce kobiety, schyliłem się i
poza jej plecami przemknąłem się do zatłoczonego autobusu. Spojrzawszy przez
ramię, by upewnić się, że kierowca mnie nie widzi, przepchnąłem się do tyłu i
usiadłem koło okna.
Gdy autobus ruszył, zobaczyłem, jak z budynku dworca lotniczego
wybiega ten gruby policjant, i wszyscy rozglądają się dookoła. Nie mogłem się
powstrzymać i śmiejąc się do nich przez szybę zastukałem w okno i pomachałem
im ręką.
Potem opadłem na siedzenie, wsparłem kolana o oparcie poprzedzającego
mnie fotela i przycisnąłem twarz do zimnej brudnej szyby.
Autobus przeciskał się przez zatłoczone nowojorskie ulice w kierunku
centrum miasta. Widziałem przez okno leżący na ziemi brudny błotnisty śnieg.
Zawsze wyobrażałem sobie śnieg jako coś czystego i pięknego, zmieniającego
krajobraz w bajkową krainę. Ale ten śnieg był obrzydliwy, jak brudna papka z
rozgotowanych ziemniaków. Szyba zamgliła się od mojego oddechu. Wyprostowałem
się i pociągnąłem po niej palcem.
To był świat zupełnie różny od tego, z którego przyjechałem...

Zapraszam!