To może ja zacznę ponieważ "Szpital..." przeczytałam stosunkowo niedawno.
Pierwszy rozdział "Pogrzeb" przywiódł mi skojarzenia z "Lalką", "Weselem", "Chłopami"...
Ale tylko i wyłącznie pod względem właśnie specyficznego klimatu jaki Lem
nakreślił w tym rozdziale. Po prostu wyzionęła na mnie z tego początku taka..."polskość".
Mroźna zima, biedny student,wyalienowany młody człowiek na
łonie dawno nie widzianej rodziny. Opisy samego domu, w którym rozgrywa się akcja
oraz poszczególnych członków rodziny i znowu jakieś dziwne przeniesienie do
Bohatyrowiczów z "Nad Niemnem".
Nie zgodzę, się też, że "Szpital..." dobrze smakuje tylko przed. Czytałem go po raz pierwszy znając już całkoształt lemowskiej "kosmicznej klasyki", i nie miałem kłopotów z odbiorem.
(...) trumna zawiera nie stryja, a tylko jakąś pozostałość, jakąś resztę po jego osobie, tak żenującą i kłopotliwą, że dla jej usunięcia ze środowiska żywych obmyślono i zainscenizowano całą tę nieco długotrwałą, zawiłą i z lekka fałszem pobrzmiewającą historię.oraz:
(...) żywi, mimo całej kunsztowności postępowania, jakim usiłują nadać okrągłość okrutnie kanciastemu przejściu od życia do śmierci, nie potrafią jednak znaleźć wobec umarłych jakiejś jednolitej a ciągłej postawy.chociaż chyba ciężko rozstrzygnąć na ile ta nieumiejętność wynika z konieczności zmiany relacji "żywy vs. żywy" na "żywy vs. zmarły" a na ile z potrzeby zachowania się wobec najbliższej rodziny zmarłego.
Czy chciałeś przyjśc na świat? Prawda, że nie? No, nie mogłeś chcieć, kiedy cię nie było. Widzisz, ja też nie chciałem, żebyś ty przyszedł na świat. To znaczy chciałem syna, ale nie ciebie, bo przecież ciebie nie znałem, więc nie mogłem cie chcieć... Chciałem syna w ogóle, ale ty jesteś ten rzeczywisty...bo o ile trudno odmówić tym słowom logiki, to jednak skierowane z ust ojca do syna (małego dziecka) brzmią dość okrutnie. Co innego gdyby taką logikę zastosować na jakimś wykładzie z "analizy postaw i pobudek rodzicielskich", ale mówić w ten sposób do dziecka.. które po usłyszeniu takich słów mogłoby raczej odpowiedzieć: "..ale to znaczy że jestem lepszy czy gorszy?"
Mnie szczególnie uderzył ten kawałek wypowiedzi Stefana-ojca:CytujCzy chciałeś przyjśc na świat? Prawda, że nie? No, nie mogłeś chcieć, kiedy cię nie było. Widzisz, ja też nie chciałem, żebyś ty przyszedł na świat. To znaczy chciałem syna, ale nie ciebie, bo przecież ciebie nie znałem, więc nie mogłem cie chcieć... Chciałem syna w ogóle, ale ty jesteś ten rzeczywisty...bo o ile trudno odmówić tym słowom logiki, to jednak skierowane z ust ojca do syna (małego dziecka) brzmią dość okrutnie. Co innego gdyby taką logikę zastosować na jakimś wykładzie z "analizy postaw i pobudek rodzicielskich", ale mówić w ten sposób do dziecka.. które po usłyszeniu takich słów mogłoby raczej odpowiedzieć: "..ale to znaczy że jestem lepszy czy gorszy?"
Lem, na przykładzie ojca i syna, pokazał świetnie jak brak zrozumienia może wyniknąć nie ze złej woli, ale z patrzenia na świat nie tyle z innej perspektywy, co z zupełnie innej płaszczyzny.
Sprowadzając jednak motywy cmentarnej działalności ludzi do takich uczuć, nie sposób wytłumaczyć dbałości o wygodę zwłok, która każe zmarłych ubierać, kłaść im poduszeczki pod głowy i zamykać ich w futerałach jak najodporniejszych na działanie sił przyrody. Postępującymi tak musi powodować ciemna i nierozumna wiara w dalsze trwanie zmarłych — to okropne, przerażające żywego trwanie w ciasnym zamknięciu trumny, które widać lepsze być musi jednak w ich instynktownym mniemaniu od całkowitego unicestwienia i zespolenia z ziemią.
W owej chwili przeniknęła Stefanowi przez głowę bardzo głupia i makabryczna myśl, że osobą w trumnie na pewno był stryj Leszek, bo on zawsze lubił narwane kawały, nawet w uroczystych sytuacjach. Myśl tę zaraz stłumił, a raczej wyprowadził na płaszczyznę zdrowego rozumowania: że jest to absurd, a trumna zawiera nie stryja, a tylko jakąś pozostałość, jakąś resztę po jego osobie, tak żenującą i kłopotliwą, że dla jej usunięcia ze środowiska żywych obmyślono i zainscenizowano całą tę nieco długotrwałą, zawiłą i z lekka fałszem pobrzmiewającą historię.
Wiecie co, tak mnie teraz nurtuje od jakiegoś juz czasu ile z Lema jest w samym Stefanie, a ile w Ksawerym, na ile ukształtował te postacie na swój obraz i podobieństwo. I czy jest możliwe, że Stefan to (oczywiscie przybliżony, w końcu to literatura) obraz tego jakim człowiekiem Lem wówczas był (choc wiem oczywisćie, że "Szpital..." nie ma nic wspólnego z autobiografią), a Ksawery wzorzec tego jakim dopiero się stawał (te próby "nawracania" księży, choćby), takie młodzieńcze, że pojadę Freudem, superego Mistrza.
Tylko że Lem wcale taki wojujący nie był. Nie spotkałem żadnej jego atakującej czy napastliwej wypowiedzi - w książkach czy poza nimi - pod adresem religii. Ja bym powiedział, że był raczej mocno usadowiony w swoich poglądach, ale ich zbyt mocno nie szerzył. Chyba, że nie łapię jakiejś subtelności tego, co masz na myśli ;-)
Scena, która mi szczególnie utkwiła w pamięci to ta, gdy Ksawery mówi o tym, jak klękał przed Hrubińskim, aby ten zgodził się operować..
Zwróciłem teź uwagę na wątek niepowodzeń erotycznych Krzeczotka, który przypomiał mi wątek podobnych niepowodzeń Pirxa. I zastanawiałem się nad tym, skąd się wziął u Lema taki powracający motyw.
(...) [Pirx] pojawia się w izolacji, bez rodziny i bliskich. Wynika to stąd, że zamierzałem napisać jedno, najwyżej dwa opowiadania, a tymczasem rzecz niespodziewanie dla mnie samego nagle się rozrosła. Nie było więc już możliwości poszerzenia wspomnianego tła, gdyż skąd nagle na głowę Pirxa miałaby spaść rodzina.Staszkowi Krzeczotkowi rodzina też w sumie zbędna.
Druga część rozdziału - tak jak powiedział Term - łagodne przejście do dalszego rozwoju akcji..
Jezeli malpie wstrzyknac prolaktyne i podrzucic jej szczeniaka,to zaraz zacznie go piescic i holubic,a na drugi-trzeci dzien pozre tego ukochanego pieska.Masz milosc macierzynska,najszczytniejsze uczucie:troche chemikaliow we krwi!Miala to byc antymilosna teoria Krzeczotka...wahania stezenia hormonow we krwi...smutne...i stety-nie-stety prawdziwe;)
jednak w tym lagodnym przejsciu pojawia sie dosyc brutalne podsumowanie istoty milosci macierzynskiej:CytujJezeli malpie wstrzyknac prolaktyne i podrzucic jej szczeniaka,to zaraz zacznie go piescic i holubic,a na drugi-trzeci dzien pozre tego ukochanego pieska.Masz milosc macierzynska,najszczytniejsze uczucie:troche chemikaliow we krwi!Miala to byc antymilosna teoria Krzeczotka...wahania stezenia hormonow we krwi...smutne...i stety-nie-stety prawdziwe;)
Sądzisz, że tak, po prostu? A ja już chciałem skrzata, czy ma to jaki związek z młodością samego Mistrza, lub któregoś z jego kolegów...
Tylko nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o to, że nie lubię kobiecych postaci jako takich. Nie lubię po prostu, tego, że do książki wraz z kobiecością wkrada się płciowość. Podczas gdy bohater-mężczyzna jest, tak jakby... bezpłciowy - taki "fantom", indywidualista ponadprzeciętnie inteligentny o żelaznej logice.
..to co sie dzieje kiedy jest ich 4?;)
Moźna też po prostu zauważyć, że miłość stanowi jeden ze stałych elementów ludzkiego życia, i skoro bohater główny jest heteroseksualnym mężczyzną, obecność kobiet musi budzić w nim określone emocje i reakcje.
W tym kontekscie zawsze staralem sie sprowadzic do minimum wyklad fabularyzacyjny.Od dawna nuzyla mnie wazkosc opowiadania,ze "markiza wyszla z domu o piatej".Po cholere mi markiza,jej dom i godzina piata.Trzeba powiedziec tylko to , co konieczne.Fakt ze to byla wypowiedz dotyczaca realizmu...powiesci realistycznej ale wg mnie rzuca swiatelko na pomijanie pewnych watkow przez Lema w swoich powiesciach.
Fakt, że Stefan nie wie na dobrą sprawę co ma zrobić ze swoim życiem, jest dobrym nawiązaniem do braku stabilności w tych wojennych czasach. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co go czeka, gdzie się udać, co jest słuszne.
Istotnie, trzeba przyznać, że choroba wuja Leszka, jego reakcje oraz rozmowa na ten temat bohaterów są opisane przekonująco. Z dużym prawdopodobieństwem zasługa w tym i talentu literackiego Lema jak i pewnie jego wiedzy zdobytej podczas studiów medycznychW Tako Rzecze Lem powiedzał, że wielu mu gratulowało oddania realiów i atmosfery szpitala wariatów (nazwa ówczesna) a on nigdy takowego nie widział... A może to było w Świecie na Krawędzi?
W Tako Rzecze Lem powiedzał, że wielu mu gratulowało oddania realiów i atmosfery szpitala wariatów (nazwa ówczesna) a on nigdy takowego nie widział... A może to było w Świecie na Krawędzi?W Rozmowie...albo w jakims wywiadzie tv (jestem w pracy i nie moge stwierdzic z cala pewnoscia...pamiec ulotna) Lem powiedzial że ze Szpitala...prawdziwy jest tylko opis rozstajow,ktore istnieja w rzeczywistosci.
Uważał, że dwie są rzeczy ważne: wykrój paznokcia oraz stosunek długości dłoni do jej szerokości. U doktora Marglewskiego jedno i drugie było bardzo rasowe.
Z samych praw fizyki wynika, co zresztą banalne, że na wszelkich pojazdach kosmicznych wszyscy muszą przede wszystkim zdejmować buciki, bo można niechcący kopnąć kogoś w oko
P.S. Liv tez uwazam ze porownanie do Czarodziejskiej Gory jest zasadne: pierwsze skojarzenie szpital + rozmowy o sprawach "zycia i smierci".Jak dam rade to tez powtorze.Dużo więcej.
Kolejna postacia ze szpitalnej galerii jest Kauters ( dla mnie w tym rozdziale - jesli Sekula jest teza to K.jest antyteza...cos na zasadzie nihilizm kontra porzadek naukowca) ze swoimi "potworniakami" w izolowanym od szpitala ukladzie czyli swoim mieszkaniu.Brr...
Kolejna rzecz. Mroczne zaintersowania doktora K. to oczywiście odbicie zainteresowań niektórych SS-mannów, zwł. tych pracujących w obozach (ludzka skóra jako materiał użytkowy, człowiek jako przedmiot)Kauters
Kauters
Perwersyjne jakieś te zainteresowania. Nawet jak fascynuje go to naukowo - obwieszać tym mieszkanie?
Może to jakieś nawiązanie do Medalionów Nałkowskiej. Że dr. Spanner ,to nie tylko aberracja nazizmu, a ogólne, nauki bez hamulców etycznych. W polskich szpitalach też tacy byli już wcześniej szanowna Zofio. (okładka książki ze skórki kobiecego uda, delicatessen - wewnętrznej części).
No tak, łatwo coś chlapnąć i potem trzeba uzasadniać. No dobra. :oLiv ale dałeś. Teraz będę przez miesiąc rozbierał co napisałeś, a jeszcze Manna wypada przeczytać, a kiedyś nie zmogłem... Nic już nie będzie takie samo po Twoim poście ;) . Nie mówiąc o tym, ile to (do ciężkiej cholery) pochłonie czasu ;) ;D .
Widzę to tak.
a jeszcze Manna wypada przeczytać,Eee, na potrzeby tego wątku i dla oszczędności czasu, wystarczy parę rozdziałów z tomu II. "Jeszcze ktoś" i następne.
Korzenie w Platonie i idei jedności ducha z materią, człowiekiem.
Przy czym nie wiem czy chodziło Lemowi "tylko" o naukę, raczej o to, że odrzucenie moralności - na jak wątłych podstawach nie byłaby ufundowana - prowadzi w kierunku, w którym prowadził nazizm*.Wlasnie o tym mowi filmowy dr K.( to jedna z nielicznych scen ktora wydala mi sie godna uwagi) w zwiazku z praca lekarza: trzeba poswiecic jednostke (w domysle na eksperymenty, badania) zeby mogl przetrwac gatunek...mowi Stefanowi ze cale lekarskie zycie bedzie z tym moralnym problemem sie borykac jesli go nie odrzuci.W tym kontekscie tez filozofia terroru i bezwzglednego posluszenstwa wspartego wyzszymi ( w tym wypadku religijnymi) racjami mannowego Naphty i moje poprzedniopostowe pytanie o powiazanie wzmiankowanych ksiazek.I w tym momencie pomyslalam ze Kauters to drugowojenny Naphta którego religią jest nauka.A wlasciwie postep nauki za wszelka cene.
Hm…wytlumaczysz to? Wg mnie Naphta bazuje na dualizmie ducha i cialaBa, wytłumaczyć. Kiedy już zapomniałem, co pisałem parę dni temu. ???
Jak się zabrać do tego 9-kątnego stołu, co Term kazali. Jedno zdanie w książce, więc szykuje się niezłe wróżenie z fusów.To sobie fusowo tak wymyslilam:
- rozdzial pt Doctor Angelicus (tak rzeczywiscie nazywa sie Tomasza z Akwinu) wiec :w chrześcijaństwie dziewięć dni trwa nowenna. Dziewięć jest chórów anielskich, a grzesznicy wchodzą do piekła przez dziewięć bram: trzy spiżowe, trzy kamienne i trzy żelazne. W chrześcijaństwie 9 uchodzi za liczbę absolutnej doskonałości (3 pomnożone przez 3)No i chyba wyczerpałaś ten temat :D. Chyba, że dalej w tym kierunku to np ciąża ludzka trwa 9 m. Dziwne, że 3niecki, to zauważył (nie czas ciąży- to pewnie wiedział, a 9 kątów przy stoliku). Musiał je liczyć? Na zwykłe, pierwsze oko, 8 i 9- kąty są podobne.
Zastanawiam sie, czy nie warto by bylo przy charakteryzowaniu postaci i ich psychologicznych profili zajrzec jednak na koniec ksiazki. Bardzo wiele mozna sie o nich dowiedziec, zarowno o szalenie wygadanym, ale na bardzo miekkich nogach ideologicznych i tak naprawde zagubionym Sekulowskim, jak i o oportuniscie VON Kautersie.
Zastanawiam sie, czy nie warto by bylo przy charakteryzowaniu postaci i ich psychologicznych profili zajrzec jednak na koniec ksiazki.Słuszna racja.
Po kolei ściągnęli stryj Anzelm, Trzyniecki z Kielc z córką,W moim wydaniu tego nie ma?! Może masz apokryf? ;)
Nie wydaje mi sie, zeby Lem desakralizowal czlowieka, gdyz w tym wypadku musialby od sakralnej pozycji zaczynac,Chciałem napisać, że Mann sakralizuje a Lem odkręca. ;)
Tutaj nie ma jednoznacznych ekstremow, ale wiele odcieni czlowieczenstwa.Albo jeden odcień, ubrany tylko w cieńszą, bądź grubszą ,lub też po prostu inną - koszulkę kultury. Coś tak Golemem zapachniało ;)
No i z Nosilewskiej raczej slaba ChauchatCo racja, to racja. Myślałem, że może coś później.... ::) ale nic. I tak poczytam resztę.
Niezbyt wiem co masz na mysli mowiac o kulturze. Nic jej przeciez do katatonikow i innych silnie uposledzonych umyslowo. Wynik ich choroby to po prostu zle szczescie, a konkretnie bycie jednym z niewielkiego procenta populacji z silna i szkodliwa mutacji jakiegos genu. Nad wplywem kultury na jednostke moglibysmy dyskutowac na przykladach tych, ktorzy sa w stanie o sobie decydowac, choc ciezko by bylo uzgodnic na ile wplyw na ich zachowanie ma taka, a nie inna budowa mozgu.CytujTutaj nie ma jednoznacznych ekstremow, ale wiele odcieni czlowieczenstwa.Albo jeden odcień, ubrany tylko w cieńszą, bądź grubszą ,lub też po prostu inną - koszulkę kultury. Coś tak Golemem zapachniało ;)
Przy czym zauważmy: i Lem, i Russell zakładają, że da się coś zbudować. Że nihilizm - i inne formy ucieczki - to nie stadium ostateczne.A powiada sie, ze ateisci sa niewierzacy. W mojej ocenie trzeba miec naprawde bardzo, bardzo duzo wiary, ze to co robimy, kazdy usmiech do nieznajomej osoby, przeczytana ksiazka, zagrana melodia, pojscie do pracy, przygarniecie psa ze schroniska, posadzenie drzewa i tak mozna w nieskonczonosc wymieniac, jest w jakikolwiek sposob istotne i warto.
A powiada sie, ze ateisci sa niewierzacy:) :D ;D
Tradycja kultury europejskiej (z jej greckimi, żydowskimi i rzymskimi korzeniami) jest tezą. Kauters, Sekuła i odkrycia naukowe pokazujące nam bolesną prawdę o nas i naszym miejscu we Wszechświecie są antyteząCzy aby nauka nie jest częścią tej tradycji europejskiej? Bo jak jest, to mamy spór w rodzinie, między nauką a kulturą.
A powiada sie, ze ateisci sa niewierzacy. W mojej ocenie trzeba miec naprawde bardzo, bardzo duzo wiary, ze to co robimy, kazdy usmiech do nieznajomej osoby, przeczytana ksiazka, zagrana melodia, pojscie do pracy, przygarniecie psa ze schroniska, posadzenie drzewa i tak mozna w nieskonczonosc wymieniac, jest w jakikolwiek sposob istotne i warto.
tym Egipcjanom zawdzięcza - zdaje się, że Grecy przejęli matematykę, a Żydzi (pechowo wybrali Wink) echnatonowy monoteizm...;D
Zobaczyłem w końcu tą zajawkę faszyzmu w Czarodziejskiej. Ale nie u Naphty (to uczciwy inkwizytor). Taką jest dla mnie postać bogatego Peeperkorna. Człowieka czynu,o silnej woli, potrafiącego narzucać ją innym, acz nie posiadającego specjalnych intelektualnych walorów. Fascynacja, niegłupiego w końcu, Kastorpa tym typem,to taki wstępik do późniejszej fascynacji całego narodu (też niegłupiego i praktycznego), innymi "mędrcami" o silnej woli, stosownej bezczelności i umiejętności przekonywującego gadania.Uczciwy inkwizytor brzmi nieco jak uczciwy dajmynato nazista;)Cechy ktore wymieniles:silna wola, bezczelnosc i przekonywujaca argumentacja w rozmowie (sofizm?)pasuja rowniez do Naphty.Sadze ze Settembrini stoi po bright side of life a Naphta (moze i Peep per corn?;)) sa zwiastunami ze tak to ujme "nowoczesnej inkwizycji"
W mojej ocenie trzeba miec naprawde bardzo, bardzo duzo wiary, ze to co robimy, kazdy usmiech do nieznajomej osoby, przeczytana ksiazka, zagrana melodia, pojscie do pracy, przygarniecie psa ze schroniska, posadzenie drzewa i tak mozna w nieskonczonosc wymieniac, jest w jakikolwiek sposob istotne i warto.Nie wiem Evangelos czy jest to kwestia wiary w sens tego co robimy czy po prostu rownowaga umyslu bez (lub z umiarkowanymi;)) sklonnosci depresyjnych inaczej mowiac wola zycia i przezycia…może glod zycia zdeterminowany biologicznie.Przeciez kazdej rzeczy która robimy nie uzasadniamy sobie…do kazdej nie dopisujemy sensow…niektóre po prostu „się dzieja”:).Nie wiem nawet czy to nie jest odwrotnie: kiedy zaczynamy zastanawiac się nad kazda czynnoscia i probowac ja usensownic czy wtedy nie ukazuje nam się ich nieistotnosc i malowartosciowosc w calej krasie?A sens i wartosc naszych poczynan zmieniaja się nieco kiedy wychowuje się dziecko.Zwlaszcza male…zalezne od nas.Chyba ze przemawia przeze mnie zew plci;)
I znów człowiek- maszynka. Pokazał to adeptowi 3nieckiemu najprościej jak mógł. Nie pozostawiając miejsca na metafizykę. I bez słów.Dla mnie opis operacji…to unaocznienie biologii czlowieka... po raz setny/tysieczny powoduje niejakie zdumienie ze nasze organizmy dzialaja.Dzialaja i to w miare sprawnie.Chociaz wystarczy lekki ucisk, uderzenie itp zeby posiac spustoszenie.
na koniec zdanie z omawianej książki. Właściwie zbędne dla narracji. Może jednak nie? - „Staszek przerzucał leżące na półkach książki. „Czarodziejską górę” przekartkował, ale odłożył. Ostatecznie zdecydował się na „Zieloną panterę” (kryminał)....tam zaraz do kosza cala Czarodziejska…przez Staszek cierpi od niespelnionej milosci…toc ino kryminal mu zostaje;)
Uczciwy inkwizytor brzmi nieco jak uczciwy dajmynato nazista;)
Chyba ze przemawia przeze mnie zew plci;)
yle tylko, że ów zew biologii, choć bywa przemożny, nie jest raczej racjonalny. No i Krzeczotek z Kautersem demonstrowali jak łatwo ową warstwą instynktowno-popędową powodować...Dlaczego zew plci/ biologii w kontekscie jakim napisalam (czyli posiadania dziecka ktore zmienia optyke jesli chodzi o sens i wartosc codziennych poczynan ) jest nieracjonalny?Przedluzanie istnienia wlasnego gatunku jest nieracjonalne?;)
Przedluzanie istnienia wlasnego gatunku jest nieracjonalne?;)
Nie wiem Evangelos czy jest to kwestia wiary w sens tego co robimy czy po prostu rownowaga umyslu bez (lub z umiarkowanymi;)) sklonnosci depresyjnych inaczej mowiac wola zycia i przezycia…może glod zycia zdeterminowany biologicznie.Przeciez kazdej rzeczy która robimy nie uzasadniamy sobie…do kazdej nie dopisujemy sensow…niektóre po prostu „się dzieja”:)
Przedluzanie istnienia wlasnego gatunku jest nieracjonalne?;)No wlasnie takie jest. Pytam o cel i sens owego przedluzania, odpowiedz "bo mi hormony kaza" albo "bo sie dzieje" w zestawieniu ze slowem racjonalne mnie zupelnie nie satysfakcjonuje. Jesli juz mowimy o tym konkretnym zagadnieniu, to ja chcialbym podjac swiadoma, przemyslana decyzje. Przeciez wydac kogos na swiat to nie jest wystruganie ludzika z zapalek, to szalenie wazna kwestia i decydowanie o czyims zyciu i smierci i argument biologiczny, bo sie gody zaczely i hormony chca, bym uprawial je aktywnie jest kompletnie nie do przyjecia.
Wydalas na swiat dziecko, za troche przejdziesz na emeryture, wychowasz wnuczki, w koncu umrzesz, pozniej po kolei wszystkie kolejne pokolenia, w koncu slonce zmieni sie w nowa i jedyna forma, w jakiej bedziesz Ty, Twoje dzieci i ja sam egzystowac, to gwiezdny proch rozsiewany po nieskonczonej pustce wszechswiata.Alez oczywiscie ze pytam, ze nie spie czasem ze strachu, ze godze sie z tym bo procz samobojstwa( by przerwac ten wyrozumowany bezsens) nie mam na to zadnego wplywu... ze proba odpowiedzi na te pytanie sa rozne religie, systemy filozoficzne...ale odpowiedzi na pytanie o sens jednej i prawdziwej dla kazdego rownoczesnie po prostu nie ma.
Nie masz swiadomosci, ze doszlas do takiego stopnia ewolucji, ze jestes w stanie zadac sobie takie pytanie i w tej samej sekundzie uswiadamiasz sobie, ze biologia i fizyka wszechswiata zrobily Cie w bambuko i obudzilas sie swiadoma swojej smiertelnosci i zatrwazajacej malosci, malo tego, wciaz jestes podpuszczana i determinowana, by ten bezsensowny wir przemian energetycznych nakrecac?Oczywiscie ze tak.Czy ktos moze czytac Lema i nie zadawac sobie tych pytan?Ale to nie znaczy ze neguje samo zycie i jego sens bo musialabym nie wystawiac nogi spod koldry.
Za szkłem ciemniało kilka obrzydłych twarzy Leonarda da Vinci: jedna, o brodzie wywiniętej do przodu jak czub starego chodaka, z oczodołami na wzór pomarszczonych gniazdek, patrzyła na niegohttp://www.myartprints.com/kunst/leonardo_da_vinci/studies_grotesque_faces_ftb104_hi.jpg
Były tam czaszki o deformacji spiralnej i stwory Goi o uszach niczym stulone skrzydełka nietoperzy, ze skośnie zaciętymi szczękamiNie znalazłem zdjęcia takiej czaszki, natomiast co do Goi to chyba chodzi o:
Między oknami wisiała wielka maska gipsowa z kościoła Santa Maria Formosa: prawa połowa twarzy należała do plugawo uśmiechniętego opoja, lewą wybrzuszała puchlina, w której pływało rozdęte oko i rzadkie łopatkowate zębyhttp://commons.wikimedia.org/wiki/File:Venice_–_Grotesque_sculptur.jpg
Miał olbrzymi album sztychów Meuniera, ilustrujących dawne metody leczenia obłąkanych: wirowanie w wielkich drewnianych bębnach, kajdany o wymyślnie torturujących kolcach, doły z grzechotnikami, w których pobyt miał oddziaływać uzdrawiające na przyćmione umysły, gruszki żelazne, wsadzane do ust i spinane łańcuszkiem na potylicy, by chory nie mógł krzyczećTutaj niestety nie znalazłem wspomnianych obrazów. Malarzy (i malarek) Meunier jest trochę, z których najbardziej znany wedle tego co sprawdziłem, jest Constantin Meunier. Nikt z wynalezionych przeze mnie artystów nie malował takich scen, co jedynie ten wspomniany Constantin lubował się w rzeźbach i obrazach najprostszych ludzi podczas pracy. Niektóre te rzeźby może by i pasowały do pokoju Kautersa, tak jak te co wklejam poniżej, ale chyba Lemowi chodziło o coś innego. Pytanie tylko - czy to ja nie odnalazłem tego konkretnego Meuniera (a jeśli tak i ktoś wie coś więcej, to proszę o informacje), czy to zupełna fikcja Lema, czy też może tylko pomyłka?
Trochę już Lema przeczytałem i mam taką tezę, że to sam Lem musiał się interesować złem, dewiacją, nienormalnością, wynaturzeniem i brzydotą i dopiero stąd to się przeniosło na postać Kautersa. W listach pisał, że cieszy się na zakup "Justyny" de Sade'a, natomiast do jego "120 dni Sodomy" odwoływał się kilkakrotnie, choćby w "Prowokacji" albo w "Sex wars" w jednym eseju. Tak jak napisałem na początku, ja się interesuję takimi rzeczami, de Sade'a to uwielbiam na równi z LememCiezko mi dyskutowac o zainteresowaniach Lema...natomiast sam pisarz mowi:
Niemniej tzok...dobra robota z kautersowym wystrojem wnetrz;)Wypada się pod Olą podpisać.
Panowie! Muszę wam wyjaśnić pewną sprawę, zasadniczą dla zrozumienia tego przypadku. Statek „Bożydar II” wiózł na swym pokładzie, poza drobnicą przeznaczoną dla armatorów Procyona, szereg pojemników rtęciowej pamięci syntetycznej, których odbiorcą miał być Uniwersytet Mleczny w Fomalhaut. Zawierały one dwa rodzaje wiadomości: z zakresu psychopatologii oraz leksykologii archaicznej. Należy sądzić, iż Kalkulator, rozrastając się, pochłonął owe pojemniki. Tym samym wcielił w siebie całokształt wiedzy o takich kwestiach, jak historia Kuby Rozpruwacza i dusiciela z Gloomspick, jak biografia Sachera–Masocha. Jak pamiętniki markiza de Sade. Jak protokoły sekty flagellantów z Pirpinact. Jak oryginał książki Murmuropoulosa Pal w przekroju wieków oraz słynny biały kruk biblioteki w Abbercrombie — Dźganie, rzecz w rękopisie, przez ściętego w 1673 roku w Londynie Hapsodora, który znany był pod przezwiskiem „Naszyjnik niemowląt”. Także oryginalny utwór Janicka Pidwy Matę torturatorium, tegoż autora Duśba, Kośba i Palba — przyczynek do katografii oraz jedyny w swoim rodzaju unikat — Jadłospis olejowy, spisany przedśmiertnie przez O. Galvinariego z Amagonii. W owych fatalnych pojemnikach znajdowały się też odcyfrowane z kamiennych tafli protokoły posiedzeń sekcji kanibalów związku literatów neandertalskich, jak również Rozważania strycme wicehrabiego de Crampfousse; jeżeli dodam, że znalazły w nich też miejsce dzieła takie, jak Morderstwo doskonale, Tajemnica czarnego trupa czy ABC mordu Agaty Christie, to możecie sobie, panowie, wyobrazić, jaki to miało straszny wpływ na niewinną skądinąd osobowość KalkulatoraCzęść z tej listy jest rzeczywista, a część zmyślona (swoją drogą, zauważyłem, że imię Hapsodor występuje u Lema w kilku miejscach!). Dlatego też wracając do Kautersa już sam nie wiem czy Meunier malował takie rzeczy jak opisano w "Szpitalu przemienienia" czy też nie.
Co do tego siedzacego zwierzecia w czlowieku - dlaczego ma nie byc to spokojny, mily futrzak, ktory przychodzi noca do wodopoju?Może i racja. We mnie właśnie leniwiec pokonuje tygrysa ;), ale lepsza część rodziny, nie chce tego zrozumieć.
3nieckiemu nie chce się czytać Historii filozofii – woli bajki Szeherezady. Więc znów oczko?
Ale koniec koncow czyta Lorda JimaPod wpływem spotkania z wW ,rezygnuje z dalszego czytania :)
ratowanie ksiazkiNie wiem, czy zostałem dobrze zrozumiany. Miałem na myśli ratowanie przed stalinowską cenzurą, by mogła pójść do druku.
nie jestem przekonana iz ten rozdzial to jeno zapchajdziura dla cenzury.Nawet tak nie pomyślałem :). Tylko, że jest inny.
Tego lorda Jima da się jakoś uzasadnić (choć niektórzy twierdzą, że dobrze usypiał)A propos usypiajacej roli ksiazek to Hrabal w Lekcjach tanca dla starszych i zaawansowanych napisal:
Teraz, pytanie - czy zamieszczenie tego rozdziału ma w ogóle za przeproszeniem sens?Byc moze ze na ksiazkowego Kautersa naklada mi sie filmowy ale odnosze wrazenie ze on to zrobil tzn zwlekal z operacja dla obserwacji...dla zbadania jak sie rozwinie choroba...gdzie przebiega granica mozliwosci operowania...moze szerzej: rzecz w granicach prowadzenia badan klinicznych?eksperymentowania?poszerzania wiedzy o chorobach?nauki?Plus to co zostalo napisane w postach powyzej.
dla obserwacji.Ja też tak to widzę. Rozdział o Kautersie jest przygotowaniem do jego wyboru po wizycie Niemców. Szerzej, przedstawia pewien typ lekarza, który nie jest po to, by leczyć, a zdobywać wiedzę. Pacjent zaś, to doświadczalny królik. Tu zapewne doktor hodował guza, by zobaczyć, czy da się go wyciąć w późniejszym stadium, z zachowaniem życia pacjenta. Nieudany eksperyment wywołał w nim "ludzki odruch", złości - wyładowanej na truchle.
Przecież główny bohater jest idiotą!:D
Przecież główny bohater jest idiotą!Idiota - poniżej 20-stki w skali Wechslera. Poziom 3-latka. Ostra jesteś :)
CytujPrzecież główny bohater jest idiotą!Idiota - poniżej 20-stki w skali Wechslera. Poziom 3-latka. Ostra jesteś :)
Z tą Nosilewską, to nie wiem, co niejasne. Ładna, acz niepociągliwa - pełno takich. Więc Stefan ją ignoruje, lub podsuwa koledze.
A,że budowanie portretów psychologicznych kiepsko mistrzowi wychodziło, to się zgodzę. Ale też nie o to mu chodziło chyba. Swoją drogą ciekaw jestem, ile Stanisława w Stefanie?
I tak myślę, że czas by do puenty zmierzać i skończyć ten wątek. Raptem dwa rozdziałki zostały (o których, nie bardzo wiem co napisać). Może Terminus jakowąś dedlinę wyznaczy
Nabita jak akumulator kobiecoscia, meczyla go kazdym ruchem.To tak, jak mnie np. Doda
CytujNabita jak akumulator kobiecoscia, meczyla go kazdym ruchem.To tak, jak mnie np. Doda
Z pewna taką (ale niezbyt wielką) nieśmiałością postanowiłem zapytać:
Dlaczego właściwie uważacie, że „Szpital przemienienia” jest książką ważną i ciekawą?
Albo co najmniej ważną lub ciekawą?
Czy to jest książka, która waszym (osób, które brały udział w dyskusji) zdaniem mieści się na liście, powiedzmy, stu najważniejszych książek rekomendowanych każdemu?Setki? Mój ranking najlepszych tak daleko nie sięga ;) . A na serio: z rekomendowaniem byłbym bardzo ostrożny, ale też bym nie odradzał.
Może jest w drugiej setce albo w piątej?
W siódmej? Jeszcze dalej?
Trochę to sprzeczne: z jednej strony pewne stwierdzenie, że Mikulski był bohaterem Szpitala, a z drugiej nie przypominał ojca, z trzeciej to fikcja...niemniej...sytuacja szpitalna chyba sie historycznie umiejscowiła:)Bardzo ciekawy materiał. Dla mnie nowość.
EDIT: dziwne, bo sam Lem twierdził, że jedyną prawdziwą rzeczą z książki są drogi co się rozstają...hm.
70 lat po tragicznych wydarzeniach w podkrakowskim szpitalu psychiatrycznym, opisanych przez Stanisława Lema, wspominamy bohatera tamtych dni, doktora Karola Mikulskiego.Dlatego, to zdanie, wydaje się być dużym nadużyciem.
Luźnej inspiracji K. Mikulskim bym nie wykluczał. Z naciskiem na "luźnej". Lem zapewne słyszał o tym tragicznym wydarzeniu więc...ale to wszystko.
Gostyniński zaś - pozostał.
- dużo rodzinnych śladów - w sensie ciotek i wujków, kuzynów (Ksawery, Anzelm, Leszek, Aniela, Antoni, Piotr, Melania, Jadwiga, Grzegorz) oraz rodzice Stefana (Stefan i Michalina)Typowa polskoszlchecka rodzina. Czy miała jakiś wzorzec w rzeczywistości? Postaci są tak plastycznie przedstawione.
- są koledzy: Wicek i TomekPrzez chwilę myśl, czy Wicek Mógłby być tropem do Wacka...ale jednak chyba nie.
- czas akcji - luty 1940Taa, choć wiemy, że są zastrzeżenia, gdzie indziej wyjaśniane. Czyli, że domniemany realny to 1941. Wtedy granica się przesunęła i wszyscy byli już w jednym państwie.
- ponadto dowiadujemy się, że ojciec Stefana choruje, dobiega 60 i jest niezrealizowanym wynalazcą, którego własna żona rozumie tylko wtedy, gdy leży chory, obłożony termoforami...Tak, to ciekawe, gdyż jest to rzeczywisty wiek Samuela w czasie pisania książki, któremu dedykowana.
Skąd przyjeżdża Stefan? Dokąd próbuje odjechać tym zawalonym pociągiem?Ale nie uważa za konieczne nikogo poinformować, że zostaje w szpitalu...z tego domu...
Wiadomo; z domu - i do domu.
Ale gdzie ten dom?
Nie wiadomo.
- lekarz ateusz chyba ulubiony Stefana - stryj Ksawery "Nieczawski". U niego dzieje się akcja pogrzebowa. Zdecydowanie Robbin WiliamsJakoś chyba nie wizualizuję go (ani żadnego innego) sobie jakoś specjalnie...w każdem goli się i przy tym deklamuje "Wielki testament" Villona - w tłumaczeniu Boya - zapewne:
- Leszek, przyczyna spotkania, czyli ten zmarły, co trzymał się życia naginając psyche. Z ciekawostek; prawie lekarz ale No jakże — z czwartego roku medycyny uciekłTak, zauważyłam...cóż za zbieżność...z tą medycyną.
I jeszcze kolega ze studiów medycznych - Krzeczotek. Staszek, czyli Stanisław.W kolejnym rozdziale już przybywa mu negatywnych cech...nie ma szans - zdyskwalifikował go. ( Stefan - w konkurach do Nosilewskiej).
Kogoś on mi przypomina
Wiadomo, że pomaszerował piechotą 12 kilosów do Bieżyńca. Po glinie.
Więc i ja...szpitalne intrygi (to jakaś stała kosmiczna;) ostawiam na kolejny wpis.Taki podział ról?
Ale nie uważa za konieczne nikogo poinformować, że zostaje w szpitalu...z tego domu...Dużo mówiąca sytuacja - wysłannik tatusia w zastępstwie na pogrzeb brata, miast wrócić by zdać relacje - rusza dalej w świat. Niczym Koziołek Matołek.
Jakoś chyba nie wizualizuję go (ani żadnego innego) sobie jakoś specjalnie...A mi jakoś samo... w film się układa. Ciekawe, czy wkleją się buźki z "kukułczego".
Leszek był ponadto operowany 12 września 1939.Wtedy już, a raczej zaraz potem - radzieckie.
A wojska niemieckie w Topolowie już były...tym?:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Topolowo
I czy na pewno niemieckie? Już?
W kolejnym rozdziale już przybywa mu negatywnych cech...nie ma szans - zdyskwalifikował go. ( Stefan - w konkurach do Nosilewskiej).Heh, jakże miło załatwia się konkurenta do umiłowanej, będąc autorem scenariusza. Brzydkie zęby, pryszcz w fazie wschodu kończy temat :D
Taa...Wicek-Wacek też przemknął - ale to nie to...Czyli wicko-wacka oburęcznie - out.
I wszedł w bramę przyozdobioną napisem: CHRISTO TRANSFIGURATO.Zatrzymałem się przy tym napisie...było? nie sprawdzałem... gdzie wpadł Lemowi w oko, skoro szpital raczej wydumany. Ten krakowski kościół..by?
Malutka wysepka przeszła z czasem w porcelanową...ale zaskoczyła mnie - w stanie posiadania - dużą salą bilardową...Uhm, "wyspowość" musiała coś dla Lema znaczyć, tak podkreślana. Przecież nawet tom trzeci w pierwotnym wariancie miał tytuł "Powrót z wysp". Początkowo myślałem, czy nie są to czasy okupacji, i ukrywania się? ...ale widzę - po wojnie też, skoro wyspa porcelanowa.
Nosilewska...electric blue eyesCzyli jaki kolor oczu Nosilewskiej? 8) W końcu mamy coś stałego - tylko niebieskookie (https://www.youtube.com/watch?v=r7X4AS8bpAY).
chociaż był w jej gabinecie to na razie nic o zielonym atramencie;)U niej, nie - ale u Sekułowskiego już tak.
Gdzie zaczyna i kończy się normalność?Tam gdzie większość?
W każdem rozdział kończą imieniny Pajączkowskiego - jakoś...z nagła urwane...Pajpak mocno inny względem trzeciego tomu, naprawdę transfigurato per comunismo ;)
Eghem...samo tak wyszło, bo pierwsza zaczęłam powtórkę...ale to ten proszę: panowie przodem:))CytujWięc i ja...szpitalne intrygi (to jakaś stała kosmiczna;) ostawiam na kolejny wpis.Taki podział ról?
Ty drapieżnik, dopadasz szpitalną ofiarę, dusisz, parcelujesz, trawisz ...a ja padlinożerca, wpadam na resztki po uczcie? ;)
Ok, możet być :D
Jedyne sensowne wytłumaczenie - nie ma do czego/kogo wracać. Zresztą w tomie drugim Stefan też nie wraca do domu, a znów do tych Nieczaw. Bo to chyba tam tytułowy "cichy dworek".Albo Lem zapomniał wysłać depeszę;)
Ciekawe, czy wkleją się buźki z "kukułczego".Miałam chyba takie przebitki...jak przeglądałam wątek, to coś mi się rzuciło w...
Co przenosi nas nagle w rzeczywisty czas akcji tego tomu. Takie bardzo perskie oczko?Hm...mam tę mgłę...gdzie ustaliliśmy ten wiek szpitalny na późniejszy?
Zatrzymałem się przy tym napisie...było? nie sprawdzałem... gdzie wpadł Lemowi w oko, skoro szpital raczej wydumany. Ten krakowski kościół..by?Taaa...też mi go gugiel wygenerował, ale jakoś odrzuciłam...może pochopnie.
Uhm, "wyspowość" musiała coś dla Lema znaczyć, tak podkreślana. Przecież nawet tom trzeci w pierwotnym wariancie miał tytuł "Powrót z wysp". Początkowo myślałem, czy nie są to czasy okupacji, i ukrywania się? ...ale widzę - po wojnie też, skoro wyspa porcelanowa.No właśnie - to pasuje do powieści lekarskiej...wojna w tle, a na pierwszym planie losy szpitalne - a wyspiarskie - Stefana - może tak miało być - a reszta doklejana "na życzenie"?
Czyli jaki kolor oczu Nosilewskiej? 8) W końcu mamy coś stałego - tylko niebieskookie.Raczej electric blue eyes (https://www.youtube.com/watch?v=rBYUSp0vtxo)
U niej, nie - ale u Sekułowskiego już tak.Raczej chodzi tutaj o kolor pióra - ten zielony to podstawowy model Pelikana:
Czyżby zaopatrywano w zielony atrament firmowo wszystkich? Coś czuję, że on jeszcze się odnajdzie ;)
Marki "Pelikan", czyli też ówczesna norma wyższopółkowa....odparł Sekułowski, pieczołowicie zakręcając zielonkawobursztynowego pelikana.
I tym tropem do Sekułowskiego... kolejnym razem nie robi już wrażenia, a nawet odwrotne. Rozumiem poczucie bólu istnienia, jego nicości, bezsensu...ale międlenie tego literacko, opowiadanie każdemu o swych wrażliwościach jakieś takie infantylne, bufoniaste. Może postrzałem się, bo mnie taki jęki na puszczę i potrzeba przekonywania każdego napotkanego do tego bezsensu - cosik irytują.Tak, to prawda - po latach mam podobne odczucia. Albo bardziej zmieszane.
Pajpak mocno inny względem trzeciego tomu, naprawdę transfigurato per comunismo ;):)))
Czekam na kolejną ofiarę ;D hjenoliwTym razem ja czekam! 8)
Eghem...samo tak wyszło, bo pierwsza zaczęłam powtórkę...ale to ten proszę: panowie przodem:))Ale ja nie narzekam, mnie ten układ nawet pasuje :)
Raczej chodzi tutaj o kolor pióra - ten zielony to podstawowy model Pelikana:Jasne, w tym wypadku może tak być, ale czyż do gustownego zielonego pióra, nie pasuje zielony atrament?
Hm...mam tę mgłę...gdzie ustaliliśmy ten wiek szpitalny na późniejszy?Nie tylko Gajewska.
Apogeum akcji T4 to lata 1940-1941...pasuje do tego datowania.
Trop u Gajewskiej - chorzy to nie chorzy a Żydzi z getta?
No masz...puścić panów przodem i takie nieuczciwe wybiegi... ::)CytujEghem...samo tak wyszło, bo pierwsza zaczęłam powtórkę...ale to ten proszę: panowie przodem:))Ale ja nie narzekam, mnie ten układ nawet pasuje :)
Tylko w temacie atramentowymCytujRaczej chodzi tutaj o kolor pióra - ten zielony to podstawowy model Pelikana:Jasne, w tym wypadku może tak być, ale czyż do gustownego zielonego pióra, nie pasuje zielony atrament?
Bo jak wytłumaczyć to?
Nosilewska nie przyjęła zaproszenia. Zajęta była wypisywaniem danych z dużej, niemieckiej anatomii patologicznej. Z czubkami palców powalanymi zielonym atramentem wyglądała
dziewczynkowato.
Sorry, wspomogłem się, oraz wybiegłem, double sorry ;D
Grudzień 04, 2009, 07:15:44 pm »
Sekułowski heglowską syntezą mannowskich sprzeczności ? Marksem zawiało, ale czasy pisania powieści takie były. Tyle, że synteza Hegla prowadziła do rozwoju. Czy Sekuła wygląda na wyższe piętro rozwoju? Czy też, Lem sobie zadrwił z obowiązującego w czasach pisania powieści schematu ideolo.
Czy będzie w powieści antyteza tego pana? Nie czytam dalej a na razie nie widzę. Ale coś pamiętam z poprzednich lektur Szpitala i boje się, że antytezę Sekułowskiego poznamy dopiero w 2 i 3 tomie (albo i nie poznamy).
Wtedy zagra schemat mannowsko-heglowsko-manichejski. Walka dwóch sił o młodego wchodzącego w życie człowieka Kastorpa Trzynieckiego.
No właśnie - to pasuje do powieści lekarskiej...wojna w tle, a na pierwszym planie losy szpitalne - a wyspiarskie - Stefana - może tak miało być - a reszta doklejana "na życzenie"?Mogłoby tak być – szpital z panoramą postaci; wojenny i powojenny. Tom pierwszy i części tomu trzeciego. Tymczasem wyskoczył tom drugi, jakby z innej bajki (lwowsko-okupacyjny) i w trzecim nastąpiła próba połączenia obu w jedną puentę.
I jak? – jest antyteza Sekułowskiego -> Wieleniecki?Tak, gdzieś tak to można streścić - Wieleniecki wyzwolony spod czaru Sekułowskiego - ulega czarowi komunizmu wcielonego w Marcinowa...chociaż pamiętajmy, że w te objęcia wpędza go faszyzm...
W swej ewolucji doprowadzony do podobnego absurdu, co ten pierwszy? Absurdu w którym wszystko rozsądza kolega Edek....znaczy ten, Marcinow.
A Marcinow - Partia znaczy.
Był kwiecień. Lem konsekwentnie uwiarygodnia rok 1940.I tak robi aż do ostatniego rozdziału - pierwsza wizyta Niemca w szpitalu ma nawet datę dzienną. Ale dojdziem i do tego.
Ksiądz i perska księżniczka.Po alkoholu nie takie historie...zauważ, że chorobą księdza jest alkoholizm. Butelka takiego dżina mu widać podsunęła;)
Dziwaczny przypadek – czyż katolickiemu księdzu, który słyszy głos kobiecy, nie powinna wpierw przyjść do głowy Matka Boska?
Skąd ta księżniczka, po jakiemu mówiła, że on wie – perska. Przedstawiła się? Czy ksiądz znał farsi? A może awestyjski?
A Gonzaga, sporo było o niej, ba - przypomina siostry z Porcelanowej.Podobne - chociaż Gonzaga: wielospódnicowa;)
Ojczykową?
Albo pozostawia we właściwym czasie i miejscu - 12 września 1939 - Niemcy wtargnęli do Lwowa:CytujLeszek był ponadto operowany 12 września 1939.Wtedy już, a raczej zaraz potem - radzieckie.
A wojska niemieckie w Topolowie już były...tym?:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Topolowo
I czy na pewno niemieckie? Już?
Choć z map nie wygląda, by w 39 Niemcy tam doszli.
Dobree.
Może i to Topolowo, ale skąd by Lem nazwę zasłyszał? Zaproponuję alternatywną doklejkę :)
Opartą na dosłowności - wojska niemieckie były w Topolowie...zapewne , tyle że w czerwcu 1941.
Co przenosi nas nagle w rzeczywisty czas akcji tego tomu. Takie bardzo perskie oczko?
Gdybym przeczytała akapit wcześniej, to dowiedziałbym się, że Stefan: gdy zapalił lampę, zobaczył na stole notatnik Sekułowskiego i rzucił go do otwartej walizki.Czyli sprawa się wyjaśniła. Jest notatnik i oddzielnie jest zwitek kartek dostarczonych przez Nosilewską.
Po alkoholu nie takie historie...zauważ, że chorobą księdza jest alkoholizm. Butelka takiego dżina mu widać podsunęła;)Zgoda, tym niemniej upieram się, że choroba alkoholowa wzmacnia to co już we łbie siedzi...te demony. I tym tropem alkoholowemu hinduiście nie objawi się MB a jakiś Indra, Pers prędzej zobaczy devy czy asury, niż Borutę z Mefistofelesem. Lektorowi Partyjnemu przy komitecie objawi się Lenin w leninowce ostatecznie komitet strajkowy, a ksiądz katolicki usłyszy głos... no, wiadomo.
Kto jest tytułowym adwokatem diabła? Stefan? Który ma argumenty by podważyć lekarskie kompetencje Kautersa? Nie chirurgiczne, a zupełnie podstawowe: " primum non nocere"?Dobre pytanie - kogo oceniamy, Kautersa?
I tak robi aż do ostatniego rozdziału - pierwsza wizyta Niemca w szpitalu ma nawet datę dzienną. Ale dojdziem i do tego.Przy okazji czasu..było/nie było? Każdy rozdział to miesiąc (z wyjątkami)
Nie wiem skąd przekonanie Stefana o swoim obezwładniającym wpływie na Nosilewską?Tak, zupełnie to nieuzasadnione. I mimo, że ona odmawia spotkania z, to ... - Stefanowi przemknęło w tym momencie, że gdyby tylko sam zechciał z Nosilewską, poszłoby to jak z płatka, zamaskował zmieszanie uśmiechem
Albo pozostawia we właściwym czasie i miejscu - 12 września 1939 - Niemcy wtargnęli do Lwowa:Tak, to też trop - może najlepszy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Obrona_Lwowa_(1939)
Dlatego Lem wyszczególnił tę datę?
Zgoda, tym niemniej upieram się, że choroba alkoholowa wzmacnia to co już we łbie siedzi...te demony. I tym tropem alkoholowemu hinduiście nie objawi się MB a jakiś Indra, Pers prędzej zobaczy devy czy asury, niż Borutę z Mefistofelesem. Lektorowi Partyjnemu przy komitecie objawi się Lenin w leninowce ostatecznie komitet strajkowy, a ksiądz katolicki usłyszy głos... no, wiadomo.Czy ja wiem czy haluny muszą być po linii...? Może one właśnie dlatego są takie straszne, że wrzucają w nieznane? Gdzieś przeczytane...zobaczone...zasłyszane - a mózg już to ładnie spreparuje i poda gotowy filmik? :-\
Dobre pytanie - kogo oceniamy, Kautersa?Wydaje mi się, że tak - jego metody - hę - badawcze.
Tu jednak Kauters wypada kiepsko, co? Przynajmniej w oczach swego twórcy.No właśnie - jak już w tym wątku chyba zostało zapisane: Kauters - von Kauters - to zasygnalizowanie do czego posuną się Niemcy w eksperymentach z udziałem ludzi.
A późniejszy badacz - Krzysztof? Co to eksperymentuje na świnkach ale i samym sobie?
Każdy rozdział to miesiąc (z wyjątkami)i
ósmy "kończył się wrzesień..."Tak to prawda. W ósmym rozdziale mamy dodatkowo datownik pierwszego pojawienia się Niemców w szpitalu: 29/30 września. Czy to może jakaś szczególna data? :-\
Dorzucam uwagę ogólną, że Stefan ma problem ze swym wyglądem. Na samym szpitalnym początku przegląda się krytycznie w lustrze, potem na podstacji biorą go za Żyda - uciekiniera, podobnie pod koniec tomu gdy uciekają ze szpitala. Zakończy się to w wiadomy sposób w tomie drugim.Chciałam o tym we właściwym czasie - ale tak właśnie - do trzech razy sztuka - zakończona obozem.
Tak częste podkreślanie tego - znaczące.
Dorzuciłbym jeszcze, aprop formacji ukraińskich w Szpitalu, taką możliwośćMyślę, że to nie ta data, ale dobry trop - w ogóle:)
Chciałam o tym w ostatnim rozdziale - przy okazji "policjantów hajdamackich".Kim byli? Tego oczywiście nie wiem. Przypuszczam, że "zwyklą" formacją paramilitarną, niespecjalnie różniącą się od, dajmy na to, Granatowej policji, polnischen Polizei im Generalgouvernement. Kolaboranci.
Może tutaj LA mógłby nam naświetlić sprawę - kim oni de facto byli? I czy mogli działać z Niemcami w 1940 roku.
Wg mnie mogli i to by podważało argument o podmienionym roku akcji "Szpitala...".
Czy ja wiem czy haluny muszą być po linii...?Często są, ale nie...nie muszą liniowo.
Czy taka taktyka jest godna podziwu, a obserwacja cudzej choroby (Kauters nie spowodował choroby Rabiewskiego - przedłużał ją - czy mógł go uratować?) jest szkodzeniem?Może istotna jest też motywacja?
29/30 września. Czy to może jakaś szczególna data? :-\Też :-\
Ale ja tymczasem wskoczę do czerwca 1940 czyli werkmistrza Wocha.Taa...podobne zaskoczenie i dopiero teraz ta nazwa się "skleiła" z trójką.
Rozdział już tutaj z grubsza omówiliśmy - z chudsza doczytałam zdumiewającą rzecz: Małachowice. Miejsce pierwszej pracy Wocha...i?
Dowiedziawszy się, że Woch parę lat pracował jako majster w elektrowni jego rodzinnego miasta, Stefan, zauważył:Jakież to rodzinne miasto książkowego Stefana?
- Ach, to żeby tak powiedzieć, dzięki panu miałem światło w mieszkaniu?
Chciałam o tym w ostatnim rozdziale - przy okazji "policjantów hajdamackich".Coś o tym pisałem kilkanaście postów wyżej, ale ok. poczekajmy co LA wypichci.
Może tutaj LA mógłby nam naświetlić sprawę - kim oni de facto byli? I czy mogli działać z Niemcami w 1940 roku.
Wg mnie mogli i to by podważało argument o podmienionym roku akcji "Szpitala...".
A gdzie się właściwie znajduje ów lemowski Bierzyniec? Wiele wskazuje na to, że raczej na wschodzie, czyli w strefie radzieckiej okupacji:Pośrednie wskazówki mogłyby sugerować wschód. Tylko skąd tam Niemcy w 1940?
Może istotna jest też motywacja?Jasne. Tak sobie tylko - myślałam na głos;)
Kauters chce zaspokoić ciekawość, potwierdzić swoje domysły; Krzysztof testuje lek, który daje szansę na pokonanie nowotworu.
Była w głowie Lema od początku?... czyżby jednak konkretny obiekt?Trudno powiedzieć - w każdem czasy powojenne to systematyczne zwiększanie mocy w Polsce. Budowano kolejne elektrownie, unowocześniano istniejące. Temat był żywy. Być może interesujący i stąd taki obiekt w książce?
Z innych zdumień, że dopiero wtedy, na podstacji - Stefan, typowy wypieszczony domowo inteligent, zauważył podszewkę świata - robotników, którzy utrzymują system. By było światło, woda, jedzonko, towar w sklepie na czas, chrupiące bułeczki z rana, czysto... no, ktoś to musi robić.Tuwima nie czytał::))
Tak, właśnie do tego cytatu z Gajewskiej odnosiło się moje pytanie.
Czy mogli uczestniczyć w opisanym przez Lema ludobójstwie szpitalnym w 1940? Nie żebym bronił "swoich", ale wg mnie raczej nie.
Problemem jest znalezienie punktu odniesienia, jeśli chodzi o czas i miejsce akcji, co w moim przekonaniu może stać się jedną z kluczowych kwestii interpretacyjnych dla tej powieści.
Anachronizm czasowy polega na tym, że likwidacja pacjentów odbywa się jesienią 1940 roku, a biorą w niej udział, obok wojskowych niemieckich, pomocnicze oddziały ukraińskie, co jest niezgodne z faktami historycznymi. Ten zabieg mógł służyć uniknięciu ingerencji cenzury, jeśli chodzi o sposób pisania o terenach II Rzeczypospolitej zajętych we wrześniu 1939 roku przez ZSRR. Z uwagi na to, że akcje likwidacyjne w szpitalach psychiatrycznych trwały do roku 1941, można przesunąć fabułę powieści co najmniej o rok, choć i wtedy udział batalionów ukraińskich w likwidowaniu pacjentów szpitali psychiatrycznych budzi wątpliwość.
(Gajewska, "Zagłada...")
Tzn. oddziały ukraińskiej policji pomocniczej teoretycznie mogły brać udział w akcji, ale siłą rzeczy tylko na terenach, zajętych w 1940 przez Niemców, czyli na zachód od linii podziału Ribbentrop-Mołotow:
Pierwszy tom jest ściśle datowany - po co Lem miałby się upierać przy roku 1940?I to jest właściwie postawione pytanie!
Z czasem, czasem ;) dzieją się dziwne rzeczy. Trzyniecki wyjeżdża z Bierzyńca do chorego ojca rankiem, pociągiem. Jest przed obiadem, rozmawia z ojcem, załatwia sprawy na mieście, wraca – ojciec je obiad. Doktor musi wrócić tego samego dnia, więc wraca (popołudnie?). Jedzie pociągiem z konspiratorem, pewno kilka godzin, bez przesiadki – powinien by wieczór. Ale po powrocie do szpitala, widzi jak pacjenci udają się na obiad. Tu rzeczywiście Lem odpuścił.A możę właśnie próbował lepić? Wizyta w sowieckim Lwowie (jeszcze tylko tam przekłady Boya można było znaleźć w księgarni) nie mogla zamknąć się w jednym dniu, dwa co najmniej. Wtedy syn musiałby nocować i wyjechać następnego dnia rano.
Tych Ukraińców z biedą da się uzasadnić, choć to strasznie naciągane.Jasność - ja bym może nie widziała tutaj jakiejś formacji zorganizowanej - ludność tubylczą? kolaborującą? Co przesuwa szpital bardziej na wschód?
Więc nie wiem , dlaczego Lem wcisnął ich do powieści?Bo widział na co ich stać we Lwowie?
Podobnie jak ojciec są w gruncie rzeczy elementem zbędnym dla warstwy dyskursywnej.Ojciec - hm...jednak kilka faktów w tym rozdziale wypływa - a one poniekąd uzasadniają likwidację szpitala - ale o tym po tym:)
I to kończy temat:))
I wracając do Twojego pytania - - po co Lem miałby się upierać przy roku 1940?
Dorzucę drugie - po co kilka lat później upierać się przestał?
To czwarty filar tezy o "zamieszaniu z czasem" .
Opowiadając swoją historię siostrze Barbarze ( pisanej na przełomie 52/53) Stefan stwierdza wprost - " W czterdziestym pierwszym roku Niemcy zlikwidowali szpital w którym pracowałem. Zabili wszystkich chorych. Uciekłem stamtąd...z jedną lekarką."
Dalej o tej relacji...która rzuca nowe światło na ostatnią scenę z Nosilewską. ;)
Opowiadaną innej kobiecie. W tej wersji nie ma miłości, co pasuje i do tego tomu.A tu można by się posprzeczać;)
Skąd zatem jej nagły wybuch w tomie trzecim?
Bo widział na co ich stać we Lwowie?Jakoś tak to widzę.
I po swojemu zmiksował?
A może w tamtym czasie (lat 40-50) krążyły opowieści o wspólnych niemiecko-ukraińskich (z wymienionych wyżej odłamów) akcjach i dlatego?
Co przesuwa szpital bardziej na wschód?Korci ta teza :)
A tu można by się posprzeczać;)Ok, ale to może w następnym roku, co? :)
Ładna definicja z tego samego opowiadania:Macierzyństwa? ;)
Chciałem kogoś, kto by zrozumiał słabość. Żeby można powiedzieć: już nie mam sił. Żeby niczego nie tłumaczyć, nie próbować odmieniania, ale przyjmować wszystko, jak jest.
Zagadka: czego to definicja? :)
Poza tym pamiętaj, że była nabita jak akumulator kobiecością, męczyła go każdym ruchem;))W pewnym wieku, u chłopców... 8)
Czyli wskakujemy w pokaz Marglewskiego?Dobra, ale to też w Nowym.
Stefan odnalazł w Nosilewskiej Matkę Pocieszycielkę i postąpił z nią zupełnie nie po synowskiemu? ;DCytujŁadna definicja z tego samego opowiadania:Macierzyństwa? ;)
Chciałem kogoś, kto by zrozumiał słabość. Żeby można powiedzieć: już nie mam sił. Żeby niczego nie tłumaczyć, nie próbować odmieniania, ale przyjmować wszystko, jak jest.
Zagadka: czego to definicja? :)
To też przecież miłość, taa tu jest duże pole do siania wątpliwości.CytujPoza tym pamiętaj, że była nabita jak akumulator kobiecością, męczyła go każdym ruchem;))W pewnym wieku, u chłopców... 8)
W tym wieku, kiedy przestaje się być pacholęciem, każda kobieta, która jako tako się podoba, jest naładowana kobiecością. Nie ma to nic wspólnego z obiektywizmem, a wiele z stanem hormonów delikwenta, co mi przypomina historyjkę z wojska... politruk na wstępie unitarki, grając dobrego wujka, rzekł - jak już nie będziecie mogli wytrzymać, tzn. gdy już poczujecie że zaczynają się wam podobać nasze kucharki i sprzątaczki, walcie do mnie jak w dym - załatwię wam przepustkę.
Stefan odnalazł w Nosilewskiej Matkę Pocieszycielkę i postąpił z nią zupełnie nie po synowskiemu?On? Raczej ona z nim.
O nie! Nie pozwolę zrobić z Nosilewskiej Matkipolki, kucharki i sprzątaczki!:)))Absolutnie nie to miałem na myśli. Wręcz odwrotnie.
Czyli reszta w nowszym roku;)Dobra, a właściwie to kiedy obchodzicie Nowy Rok? ;)
Zatem jest to po prostu nawiązanie do tytułu...ale co, szpital jako Chrystus?Drobna uwaga. Napis na łuku przed bramą, Christo transfigurato - to celownik: Chrystusowi Przemienionemu.
O! Dzięki za uwagę.Zatem jest to po prostu nawiązanie do tytułu...ale co, szpital jako Chrystus?Drobna uwaga. Napis na łuku przed bramą, Christo transfigurato - to celownik: Chrystusowi Przemienionemu.
Może to naprowadzi Was na jakiś trop, podsunie pomysł?
A Ty nie masz jakiegoś pomysłu na połączenie owej inskrypcji z treścią opowiadania?Nie mam.
Masz rację.CytujStefan odnalazł w Nosilewskiej Matkę Pocieszycielkę i postąpił z nią zupełnie nie po synowskiemu?On? Raczej ona z nim.
Pamiętasz scenę, jak pocieszała katatonika?
Natomiast Tanatos chroni się czasem w cieniu Erosa.Rajt.
A teraz o Marglewskiego pokazie.Ja jakoś nie lubię tego rozdziału.
Nie mam nic specjalnego do dodania.
Fragment o Pościku upewnia, że w głowie autora był inny czas. W 1940 nie mógł on - Pościk czekać z ukrytą bronią na bolszewików.Tak, to mocny punkt za opuszczeniem roku 1940.
Jeszcze tylko ten "różowy wątek"...coraz bardziej rozbawia.Wiesz, że chyba przeczytaliśmy źle?
Bo oto sexapil Nosilewskiej męczy Stefana, a on uporczywie wpycha ją w objęcia Stanisława. Paradne to ;D
W dodatku podchody rodem z gimnazjum. Zaprosić, upić, kolega się wymyka, a ona się w te pędy odda szczęśliwcowi.I jeszcze podziękuje Stefanowi;)
Znaczy zadziwia mnie w tych scenach wychodząca jakoś szwami opinia o kobietach. Czy one poważne, czy w założeniu komiczne?Chyba poważne - Lem po prostu nie przedstawił sprawy z jej punktu widzenia - ona nie komentuje niczego słowem.
Wiesz, że chyba przeczytaliśmy źle?Przeczytałem - faktycznie dotyczy on opisu stanu Krzeczotka. Ale też nie wyklucza, że i Stefan to widzi. Skoro widzi.
Mnie się jakoś myli ten Stefan-Stanisław - jakby jedna osoba...i w tym fragmencie o nabitym akumulatorze nie chodzi o Stefana, a o Krzeczotka - którego Nosilewska męczy, a Stefan chce mu pomóc.
Przeczytaj to jeszcze raz.
Co do napisu - Stefan go odczytuje z wyszczerbionego łuku, którego boki tkwią w krzakach, a napis jest niewyraźny.Taka interpretacja i mnie się podoba. Nowe na starym.
Czyli jakby wspomnienie innego przeznaczenia tego budynku?
Właśnie - jak napisał LA - klasztor mógłby być.
Klasztoru nie ma - jest szpital, ale łuk został.
I napis nabrał realnego, nie religijnego znaczenia - czyli ta kronika zapowiedzianej męki...
Przeczytałem - faktycznie dotyczy on opisu stanu Krzeczotka. Ale też nie wyklucza, że i Stefan to widzi. Skoro widzi.Podglądam teraz taki serial kryminalny "The Fall" - gra tam Gillian Anderson - archiwistka.
Czy podlega tym magnetyzmom? Hmm.. trudno stwierdzić, skoro on jest narratorem....myślę, że podlega. Nawet jeśli nieświadomie.
Ogólnie to w tym tomie nie wygląda na owładniętego Nosilewską, nawet imienia nie używa. Acz niewątpliwie docenia urodę.Nie wygląda. Na bezrybiu i rak ryba?;)
Lub taki podryw "na oziębłego ponadto", bo jednak ciągle przy niej się kręci.
Noale...skoro jedyna?
gra tam Gillian Anderson - archiwistka.A mnie już w archiwum X ...aaa...kumulowała. ;)
Jakoś nie kojarzyła mi się akumulatorowo, ale w tym filmie (pierwszy sezon) - właśnie tak. I wszyscy to widzą - tylko nie ona.
Natomiast narratorem nie jest:)Jasne, ten - wszechwiedzący. Czemuś mi się zlali.
Jeszcze ta pielęgniarka...i żona Kautersa - pacjentki....Nosilewska nie ma żadnej konkurencji. Taka konstrukcja.Gonzaga...ta chyba nie miała szans podskoczyć zagroźnie, ewentualnie żona Kautersa.
Stefan miota się po szpitalu - trafia w schizofrenika-rzeźbiarza, któren wytwarza Anioła-dławca.głowę... neandertalczyka :D
Wg p. Gajewskiej to może być nawiązanie do rzeźby zrobionej przez samego Lema...
Lem w wywiadzie powiedział Beresiowi, że w czasie internowania opiekował się schorowanym inżynierem, co w późniejszym okresie zaowocowało spotkaniami z koleżanką jego córki. Spróbował też sił jako rzeźbiarz, jednak najwyraźniej nie był zadowolony z artystycznych efektów swojej pracy. Ślad tych doświadczeń znaleźć można w Szpitalu Przemienienia w postaci Anioła-Dławca, wyrzeźbionego z gliny przez młodego pacjenta. Lem jeszcze w latach osiemdziesiątych utrzymywał, że w jego domu można gdzieś znaleźć wyrzeźbioną przez niego podczas internowania głowę.
str.172 z "Wypędzonego..."
Drzwi ojcowskiego mieszkania mają w nadprożu płaską lwią głowę...może i nie lwia, ale jednak głowa:Ta, też zwróciłem uwagę - i mamy lepszą fotkę - tutaj (https://forum.lem.pl/index.php?topic=2138.60)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=2017.msg90506#msg90506
Matki nie ma - wyjechała na wieś przez brak pieniędzy. Koniec tematu.Tego ni w grom nie mogę pojąć. :-\
że potrzeba nam kobiety. (...) W każdym razie od kobiety nie trzeba wymagać ani urody, ani rozumu, tylko miękkości. Czucia. Reszta już przyjdzie sama. A bez miękkości...Hmmm...no comment 8)
Prawie jak w Kingsjazie;)
Doktor Marcinkiewicz - dorobił się na Żydach wziętych do getta?Kolejny znaczek do kopertki z adresem 1941.
w Koluchowie: Niemcy zabrali budynek na szpital wojskowy, a wszystkich waria...chorych wywieźli. Mówią, że do obozu.Skoro jesteśmy we Lwowie, czy Koluchowo to mógłby być zakład Kulparkow?
I rozdział kończy się Mateuszem 27.46 czyli:Czyli wracamy do napisu na bramie? Była zapowiedź - czas na finał.
46 Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?»19, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Zapowiedź finałowego lamentu? Gdyż kolejny i ostatni rozdział nosi tytuł Acheron:To muszę doczytać.
głowę... neandertalczyka :D;D
Bereś str. 48.
Ale kto tam wie, jak wyglądały anioły, może akurat?
Znaczy mogę - jest prosty komunikat - matki nie ma!Tak, absurd. Chyba, że jadła jeszcze więcej. Ta matka;)
Ale wyjaśnienie -absurdalne.
Matka zostawia chorego męża w domu, "bo nie ma pieniędzy na dom", zostawiając go w domu? W jaki sposób jej wyjazd poprawia sytuację finansową domu?
Przybycie ciotki, którą musi żarłocznego męża obsługiwać to wariant tańszy?
I skoro ruszyłem temat wyjazdów...dwa przyjazdy bohatera - Stefana do odmienionego Lwowa. Chodzi po głowie myśl taka, że one naprawie były...może nie takie ale podobne. Że jakiś czas Stanisława ewakuowano z miasta - być może do "cichego dworku"? I potem on wrócił z pomocą pociągu. I owo zdziwienie widokiem odmienionego miasta - zapadło.To byłaby najlepsza możliwość - ukryć się poza Lwowem - nie wychylać nosa poza "cichy dworek".
Skoro jesteśmy we Lwowie, czy Koluchowo to mógłby być zakład Kulparkow?Świetny strzał - informacje o tej likwidacji musiały krążyć po Lwowie.
Czyli wracamy do napisu na bramie? Była zapowiedź - czas na finał.Finał mitologiczny, ale tak trop utraty wiary bardzo dobrze uzupełnia tytuł i ów napis.
Anioł musi się dostosować do aktualnej sytuacji ewolucyjnej;)Ostatni wariant był w hełmie - głowa mężczyzny w hełmie, zanurzona powyżej górnej wargi w kostce kamienia. Nabrzękłe oczy i policzki wydęte od środka. Niewidzialne, pogrążone w kamieniu usta krzyczały
Jakby było ich dwóch.Ewidentnie, bo chwilowo na ojca awansował i Ksawery :) - patrz popołudniowy wpis w dwójce (https://forum.lem.pl/index.php?topic=2138.msg90838#new) ;)
Pasowne więc te okołowojenne ataki choroby - wywołane nadzwyczajnym stresem? Ograniczoną dostępnością do leków?Tak, pasowałyby, by został ze względu na stan zdrowia. Lub został zostawiony.. :-\
Finał mitologiczny, ale tak trop utraty wiary bardzo dobrze uzupełnia tytuł i ów napis.Taa...zaskoczyło jednak, że Lem cytuje Ewangelię...jakoś mi to umykało.
Scena spotkania Stefana i Niemca - czy Stefan już wtedy, ze swoim doświadczeniem wojennym (czyli prawie żadnym) mógł widzieć w oczach Niemca "setki ludzi rozbierających się do naga nad otwartym rowem"?To prawda. W tym fragmencie Stefan jakby starszy o kilka lat i doświadczeń.
Obieranie cebuli, czyli o majestacie -wersja bajki "król jest nagi"?Jednak bym ich nie zrównywał. Łądkowski tylko odmówił Pajpakowi wspólnego pójścia w łaski do Niemców, wiedząc, że to nic nie da.
Nie tylko Łądkowski, ale i Sekuła.
Kto wie...może ostatecznie i Homo Helmus będzie - jako pierwszy krok ku epoce Pełnego Podłączenia;)CytujAnioł musi się dostosować do aktualnej sytuacji ewolucyjnej;)Ostatni wariant był w hełmie - głowa mężczyzny w hełmie, zanurzona powyżej górnej wargi w kostce kamienia. Nabrzękłe oczy i policzki wydęte od środka. Niewidzialne, pogrążone w kamieniu usta krzyczały
Czy to tylko smakołyki czasów okupacji i kartek na życie?Tja...pionier polskiego wege;)
Ale nie ma jasności - gdzie? Kuszący wariant , sugerowany ozdobą drzwi - stara Brajerowska odpada, jeśli był ukrywającym się. Ale wtedy wychodzi pochodzenie... dlatego jest powieściowym aryjczykiem (jak Stefan)? - i w takim razie jednak nie usunięty z mieszkania?Też. To ż.
Takie literacko-pobożne ż?
Taa...zaskoczyło jednak, że Lem cytuje Ewangelię...jakoś mi to umykało.Jest jeszcze jeden odnośnik do religii – doktor Thiessdorff mówi:
Względem finału i tytułu ostatniego rozdziału jest jeszcze element uzupełniający. Pada tam taki tekst wypowiedziany przez Pajpaka, przed pójściem do Niemców na żebry - "Acheronta Movebo". Otwiera on kilka dodatkowych skojarzeń, ale nie rozwijam.Tak, zauważyłam.
Jednak bym ich nie zrównywał. Łądkowski tylko odmówił Pajpakowi wspólnego pójścia w łaski do Niemców, wiedząc, że to nic nie da.Nie miałam na myśli zrównywania ich postępków, wartościowania, oceniania.
Sekułowski wysypał ukrywających się chorych. Właściwie dobrowolnie i nie naciskany.
- głowa mężczyzny w hełmie, zanurzona powyżej górnej wargi w kostce kamienia. Nabrzękłe oczy i policzki wydęte od środka. Niewidzialne, pogrążone w kamieniu usta krzyczałyCoś tak jak ten? Choć usta ma zdecydowanie widzialne :)
Kto wie...może ostatecznie i Homo Helmus będzie - jako pierwszy krok ku epoce Pełnego Podłączenia;)
Tja...pionier polskiego wege;)Nie ma co się śmiać - proszę poważniej!!! >:( :-[
Ale też wyroby czekoladoniepodobne, gotowanie a la coś tam (moja mama specjalistką – wszystko jej wychodzi "a la" – jak w dowcipie LA podanym w innym wątku;)
Mnie się wydaje, że Lem może nieświadomie umieszczał w książkach te różne tropy – po prostu korzystał z dostępnego magazynu pamięci. Czasem go przetwarzał, czasem wprost...a my po latach znajdujemy te okruchy.Bardzo prawdopodobne.
Prosić. Błagać. Powoływać się na wspólną – lekarską – etykę. Dostał w twarz. Tyle z tego sposobu...Tiaa...próbował argumentować kategoriami z niższego porządku prawnego, względem wyższego porządku prawnego.
I wobec braku zagrożenia dla siebie – odmawia udziału w wizycie u Niemca. Ale dba o cyjanek. Dla siebie…Odebrałem inaczej, że nie widzi szansy, też dla siebie. Bo raczej ginie zastrzelony jak pacjenci, co?
Co do Kautersa – cóż mają oznaczać te zdania o Gonzadze?Tu przyznam, nie mam żadnego sensownego pomysłu.
Opowiadając Stefanowi o rozmowie, Nosilewska zauważyła, że u Kautersa śpi na dwu zestawionych fotelach siostra Gonzaga. Siostra Gonzaga? Stefan nie miał siły nawet się zdziwić.
Miała wątpliwe pochodzenie? Czy ten typ pomagał ukryć się siostrze? Taka przewrotność losów?
Nie ma powrotu do tego tematu.
I to w sumie tyle – może jeszcze – ostatnie zdanie z ksiażki:Tak.
Wtedy odpadła odeń nawet ciekawość, także w ramionach tej obcej kobiety stał się na jedno mgnienie biały i niezapisany, jak w chwili narodzin.
Trochę to niespójne z finałem 3 tomu…tzn. ze spotkaniem w Warszawie?
Coś tak jak ten?Taaa...coś jak ten;)
Nie ma co się śmiać - proszę poważniej!!! >:( :-[Przepraszam, że nie zachowałam należytej powagi nad tym ali kotletem ::)
Odebrałem inaczej, że nie widzi szansy, też dla siebie. Bo raczej ginie zastrzelony jak pacjenci, co?Kiedy podejmował decyzję, że nie pójdzie z Pajączkowskim, to twierdził:
Skąd zatem nagły afekt Stefana w trójce - efekt zadziałania wyobraźni? Wcześniejszych klęsk na tym polu?Może jednak miała być Barbara, ale jakiś impuls spowodował powrót i wielką pętlę...ale tak: idealizacja całkiem możliwa.
Idealizacji zbudowanej przez czas i obóz?
Bo ona raczej b/z.
Czego boi się ten chłop? Za kogo ich bierze mówiąc te słowa?Kulka...chyba nie wziął ich za partyzantów...więc zostaje znowu to pochodzenie żydowskie, które raz już sygnalizował Niemiec...
— Nie trza mi waszych pieniędzy — rzekł nagle chłop. — Za takich jak wy jest kula.
Jak to odbierasz?
Przepraszam, że nie zachowałam należytej powagi nad tym ali kotletemWybaczone ;)
Chorzy coś u niego niezbyt się liczą...generalnie: nie lubię tej postaci. Nadęty, tchórzliwy. Hm.Przyjmuję do wiadomości. We mnie zresztą, magnificencja też nie budzi specjalnej ekscytacji.
Może jednak miała być Barbara, ale jakiś impuls spowodował powrót i wielką pętlę...ale tak: idealizacja całkiem możliwa.Chyba dobre podsumowanie wątku romansowego w trylogii.
Dodatkowo: minęło tylko kilka lat. Wyjątkowo burzliwych.
Kulka...chyba nie wziął ich za partyzantów...więc zostaje znowu to pochodzenie żydowskie, które raz już sygnalizował Niemiec...Czy N. też, trudno powiedzieć, swą niearyjską urodę- sam wielokrotnie podkreśla w całej trylogii.
Tylko! Używa liczby mnogiej - Nosilewska też?
Złożyć...chyba najbardziej osobista książka Lema?Zdecydowanie. + Wysoki Zamek
Nie tylko "Szpital..." - cała trylogia?