Ryzykowne. Oczywiście pogdybać można. Ale nawet przez Golema XIV musiał płynąć prąd.
Czyli mechanika ożywiona.
A co później zrobił Golem?
Ten następny "poziom bytu", który próbował osiągnąć. Co to było za Istnienie?
Widocznie "byty" istnieją niezależnie od materii i tylko ujawniają się , kiedy układ osiągnie odpowiedni poziom komplikacji i świadomości.
Urastający , potężniejący rozum ma swoie początki w wąskim zakresie resztek gwiazdowych- na jednej z planet nie za blisko i nie za daleko od Gwiazdy. Potem środowisko Rozumu przestaje być obojętnym światem i zaczyna odwracanie relacji ducha i ciała. W jaki sposób istniała Honest Annie? Myśli jej dawały fizyczne efekty wprost, nie przez okrężną drogę od mózgu poprzez nerwy do mięśni i kończyn, lecz myśli były jednocześnie działaniem materii
Cogite ergo est- myślę, więc staje się pomyślane.
I co wtedy w realnym wszechświecie?
"Rozum" predzej napotka bariery materialnego świata, zanim napotka własne- bo może potężnieć w nieskończoność. Tak samo to co my, skromne istoty z Ziemi mamy w niewielkim zakresiei nazywamy "Świadomością".
Cały Wszechświat jest materialny martwy i bezosobowy. Taki rozwijający się w nim po raz pierwszy z nicości byt- Rozum i Świadomość nie napotka żadnych metafizycznych barier ale i nie odnajdzie chyba jego świadomego budowniczego. A jeżeli do tej pory nigdy go nie było to czy można nim zostać?
Takie pytania zadawał Lem w Golemie XIV.
Skąd pochodzi owe Istnienie, i te stopniowo skokowe coraz wyższe stany świadomości i Rozumu, które tylko ujawniają się kiedy automatyczna zgodna z prawami przyrody ewolucja nieświadomej materii wytworzy przypadkiem po raz pierwszy wystarczająco skomplikowane układy aby zabłysło w nich świadome istnienie.
Jesteśmy jednymi z nich obecnie- tylko tworami rozmnażającej się ciągle materii, w której ujawnia się skądinąd pewien niewielki poziom potencjalnego ducha. Ciągle podążający do coraz większej swojej manifestacji w kolejnych bardziej rozwiniętych ewolucyjnie gatunkach materialnych istot. Bez ograniczeń i końca.
Mimo wszystko w opowiadaniu "Figle króla Baleyrona" jest pokazana możliwość przesiadania "się" ze świadomości w świadomość nie naruszając żadnych praw przyrody i ogólnego bilansu istnienia.
Nie, tam jest pokazane coś dokładnie odwrotnego niż piszesz: możliwość przesiadania się tej samej świadomości z jednego ciała do drugiego.
A właśnie to jest ciekawe. Jaka jest różnica pomiędzy "się", a "tą samą świadomością"?
To w takim wypadku jakby wyglądało przesiadanie tylko, albo aż: "się"- w tej historyjce?
Bo nie wiadomo czy "się" jest wyższym bytem czy niższym od "świadomości" i czy można to zmierzyć , bo mi się wydaje, ze tu właśnie natrafiamy na to "coś zupełnie niematerialnego" z paradoksu.
Po syntezowaniu dowolnej liczby kopii na podstawie śmiertelnego rozproszkowania oryginału też wszystkie mają "tę samą świadomość" i to samo ciało a tylko gdzie wtedy jest "się"?
Czy przesiadanie "się" wtedy wyglądałoby tak, że Trurl bodnąwszy króla Baleyrona otworzyłby w jednej chwili oczy jako król i taki pozostał niezauważalnie dla siebie samego i to on od tej pory uciekałby przed Trurlem?
A czy wtedy musiałaby zaistnieć symetria wymiany i Baleyron dostałby dalsze istnienie Trurla, czy wystarłczyłoby same scalenie tych dwóch istot w jedno i "każdy" i tak pozostałby na swoich miejscach nieświadomy niczego?
Tylko ktoś wnikliwy z zewnątrz, jakiś badacz obserwator zadumałby się nad tym i wysnuł refleksję, że tym razem to odbyła się niezauważalna dla nich obojga prawdziwa tragiczna i nieodwracalna zamiana miejsc- punktów istnienia? Ale niekoniecznie tragiczna. Nikt by na tym nie stracił ani nie zyskał- przecież tak samo byli i wczesniej równoprawnie. Nikt by nic nie zauważył, łącznie z nimi samymi. Po prostu otworzyliby nagle oczy całkowicie gdzie indziej nie wiedząc, ze przed chwilą było odwrotnie. To już by była prawdziwa niematerialna pozagrobowa przesiadka całego człowieka w drugiego. Nie widzę w tym nic nieetycznego. Można tak zamienić(podmienić) obecnie każdego z każdym i nikt nic nie zauważy.
Zresztą nie tylko można tak skracać, scalać, wymieniać ale i rozszerzać "się". Oryginał śmiertelnie rozproszkowany otwiera oczy w tym sensie we wszystkich swoich kopiach po ich złożeniu i ożyciu. Albo w żadnej. Bo wszystkie "istnienia" zostały skrócone za bardzo. Nie wiadomo.